Couldn't make it disappear, oh I tried so hard to be strong
But I grew up today and faced that I'm not just lonely
Don't feel much better but I guess that it's a start
Ciężka, plastikowa reklamówka wbijała mi się w palce, tworząc czerwoną smugę. Wymamrotałam ciche “ałałał” i przełożyłam ją do drugiej ręki. Żałowałam, że zapomniałam wziąć swoją ulubioną materiałową torbę na zakupy. Ale cóż, za błędy trzeba płacić. Na szczęście do mieszkania już nie miałam daleko. Wtuliłam nos w szalik i przyśpieszyłam krok.
Drzewa straciły już wszystkie liście. Nagie gałęzie kołysały się na wietrze. Przypominały układ krwionośny, przez który nie przepływa już krew. Jednak one się odrodzą wraz z wiosną, znów wstąpi w nie życie. Podświadomie też o tym marzyłam.
Ustawiłam torbę z zakupami na blacie kuchennym i przeciągle westchnęłam, cała zmachana. Rozpakowanie zakupów zajęło mi dobre kilka minut. Po wstawieniu wszystkich produktów do lodówki i szafek, nastawiłam czajnik. Po dłuższej chwili herbata już się parzyła, wypełniając mieszkanie przyjemnym zapachem.
Był dwudziesty grudnia. Od śmierci Nejiego minął miesiąc.
Nadal pracowałam w hotelu Konoha, przekraczając zalecane normy godzinowe. Napiwki lądowały w skarbonce, którą dzięki hojności klientów, niedługo będę musiała rozbić.
Od ostatniego spotkania z Uchihą, nie widziałam się z nim ani razu. Nie rozmawialiśmy przez telefon, nie wymienialiśmy się SMS'ami. W pracy też się na niego nie natknęłam. Było tak, jakby się rozpłynął. Mimo że od naszego ostatniego kontaktu minęły dwa miesiące, często przyłapywałam się na myśleniu o Sasuke. Starałam się odrzucać od siebie uporczywe myśli, jednak były natrętne jak muchy.
Mogłoby się wydawać, że nic się u mnie nie zmieniło, że dalej wegetuję tak, jak wegetowałam, wieczory spędzając płacząc w poduszkę. I prawie bym się z tym zgodziła, jednak znalazłam sobie zajęcie, można powiedzieć, że odkryłam pasję.
Wolne chwile, zamiast narzekać i spać, poświęcałam przeczesując internetowe strony i blogi, o tematyce psychologii. Poznawanie złożoności ludzkiego umysłu i emocji w pewnym stopniu pomagało mi zrozumieć siebie i popchnęło mnie do zapisania się na uczelnię. Zapragnęłam studiować psychologię, a podjęłam tę decyzję po kilku spotkaniach z Karin.
*
tydzień po ślubie Nejiego i Tenten
Oczy nie przestawały mnie piec. Cały dzień odganiałam napływające łzy. Było ze mną źle, znów dopadł mnie dół i zaczęło to być nieznośne. Najgorsze w tym było to, że byłam w pracy. Na szczęście kończyłam piątkową zmianę, a miałam wolny weekend. Po raz pierwszy od dłuższego czasu.
Zamknęłam się w łazience, doprowadzając się do normalności. Lecąca z kranu woda zagłuszyła dźwięki z zewnątrz, dlatego podskoczyłam jak oparzona, kiedy drzwi się otworzyły i do łazienki weszła Karin.
Odchrząknęłam, uśmiechając się sztucznie.
— W końcu piątek — przerwałam niezręczną ciszę, kiedy moja przełożona stanęła obok i zaczęła poprawiać makijaż.
Nasunęła okulary wyżej na nos, patrząc się na mnie podejrzliwie. Odwróciłam wzrok i ruszyłam w stronę wyjścia z łazienki, modląc się w duchu, żeby mnie nie zatrzymała.
— Chcesz o czymś porozmawiać?
— Nie — zaprzeczyłam i chwyciłam za klamkę. Zawahałam się na moment i to był mój błąd. Łzy momentalnie popłynęły mi po policzkach, nawet nie zdążyłam tego powstrzymać. — Chyba... tak...
Opuściłam głowę i zagryzłam wargę. Różowe kosmyki przesłoniły pole widzenia. Przeszywały mnie dreszcze, a wewnętrzny ból przeszywał mnie na wskroś. Miałam ochotę drapać się paznokciami po klatce piersiowej, byleby tylko ustąpił.
Poczułam na ramieniu delikatny, acz stanowczy uścisk, który spowodował, że dreszcze tylko się nasiliły.
— Koniec pracy na dzisiaj. — Usłyszałam za sobą. — Wydmuchaj nos i chodź za mną.
Pokiwałam głową, wydmuchałam nos i posłusznie za nią poszłam. Było mi wszystko jedno. Na szczęście było już na tyle późno, że na nikogo się po drodze nie natknęłyśmy. Kartą otworzyła drzwi do gabinetu i zapaliła światło. Pomieszczenie wyglądało tak samo, jak je zapamiętałam. Panował nieskazitelny porządek.
— Usiądź sobie. — Wskazała fotel, na którym kiedyś już siedziałam, podpisując umowę o pracę. Obeszła biurko i chwyciła oparcie swojego fotela. — Nie będziemy się rozdzielać biurkiem — powiedziała, szurając kółkami po podłodze. Dojechała z krzesłem do mnie i usiadła, znajdując się obok. — Chcesz coś? Jeść, pić?
Pokręciłam głową. W tle szumiał działający komputer. Przełknęłam ślinę.
— Czasem myślę sobie, że mam supermoc — zaczęła czerwonowłosa, uśmiechając się pod nosem. — Mam nosa do ludzi. Wyczuwam siedzące w nich emocje, nawet jeśli próbują je ukryć. Poza tym, widzę je gołym okiem. — Poprawiła okulary i usadowiła się głębiej w fotelu. Poszłam jej śladem i też usiadłam wygodniej. — Może, żeby nie być gołosłowną, powiem ci coś o sobie. — Patrzyłam na nią, uważnie słuchając. Spojrzała na mnie, badając mnie wzrokiem. — Jeśli nie chcesz rozmawiać albo słuchać, powiedz. — Milczałam, więc kontynuowała. — Cotygodniowe wizyty u psychologa nauczyły mnie wiele. Nauczyły mnie inaczej patrzeć na świat. Oprócz zgłębiania aspektów zaburzeń psychicznych, uwrażliwiły mnie na emocje. Na to, że o emocjach trzeba rozmawiać, nie można ich w sobie tłumić. Bo wtedy jest coraz gorzej. Może skończyć się najgorszym scenariuszem.
— Jakim? — zapytałam, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, co miała na myśli.
— Samobójstwem. Czasem ból jest tak wyniszczający, że ludzie nie widzą innego wyjścia. Tłumią w sobie emocje, nie dają sobie pomóc, aż w końcu wybierają najłatwiejszą opcję. Bo najtrudniej jest pracować nad sobą. Sama dobrze wiesz, że w Japonii współczynnik samobójstw jest niepokojąco wysoki. Szczególnie wśród młodych ludzi.
— Nie planuję samobójstwa.
— Ja też nie planowałam. — Uśmiechnęła się krzywo i na moment uciekła wzrokiem.
Ścisnęło mnie w żołądku i przeszył mnie dreszcz. Przecież Karin wyglądała na silną kobietę. Obrzuciłam ją przelotnym spojrzeniem. Była ładna, a jej kobiece kształty na pewno sprawiały, że faceci się za nią oglądali. Była wykształcona, współprowadziła wielomilionowy biznes, po tym, co zdążyłam zaobserwować wydawała się również inteligentna. Chciała popełnić samobójstwo? Nie rozumiałam tego.
— Połknęłam garść tabletek. Cudem mnie odratowali. Dopiero po jakimś czasie byłam za to wdzięczna lekarzom, po kilkunastu spotkaniach z terapeutami. A po kilku latach wyszłam na prostą.
Uniosłam w zaskoczeniu brwi do góry i powstrzymałam opadającą szczękę.
— Miałam też krótką, ale intensywną przygodę z narkotykami. Trafiłam na OIOM, jak miałam osiemnaście lat.
Podwinęła rękaw koszuli, ukazując chude przedramię z wytatuowanym czarnym skrzydłem. Wskazała końcówką czerwonego paznokcia kilka miejsc na skórze. Zauważyłam blizny, skutecznie ukryte przez tatuaż.
— Cięłam się, nie tylko po rękach. Ogólnie byłam jednym, wielkim chodzącym nieszczęściem. Dlatego nie chcę, żeby ktokolwiek w moim otoczeniu przechodził przez to, co ja. — Spojrzała na mnie wymownie.
— To wszystko... dlaczego? — Nie chciałam być wścibska, jednak ciekawiło mnie podłoże jej problemów.
Smukłymi palcami podniosła szklaną karafkę. Nalała sobie wody i pociągnęła kilka łyków. Na szklance pozostał czerwony ślad odciśniętej szminki.
— Pewien skurwiel mnie molestował, jak byłam dzieckiem. Mój popierdolony ojciec. — Uśmiechnęła się krzywo pod nosem, a ja momentalnie pożałowałam pytania. Uzumaki musiała zauważyć mój wstyd, bo po chwili dodała: — To niewątpliwie było główną przyczyną, ale mam już to za sobą. Później lekarze postawili diagnozy: głęboka depresja i zaburzenia afektywne dwubiegunowe, nazywane inaczej borderline. Odpowiednia psychoterapia i leki dużo pomagają.
Nastał moment ciszy. Pośpiesznie analizowałam wszystko, co mi powiedziała. Czułam dziwny ucisk w żołądku. Ścisnęłam ręce w pięści i ułożyłam je na kolanach. Karin nie naciskała, nie patrzyła się na mnie, siedziała obok i przestawiała malutkie doniczki z kwiatkami na biurku, szukając im idealnego miejsca. Dawała mi czas.
Dlaczego mi to wszystko powiedziała? Przecież była mi praktycznie obca. Po pierwsze, rozum nakazywałby awersję z mojej strony do jej osoby, ze względu na Uchihę. Po drugie, była moją przełożoną, i to na wysokim stanowisku. Ta znajomość teoretycznie powinna być traktowana na stopie zawodowej. Teoretycznie. Teoretycznie...
Zdałam sobie sprawę z tego, że nie wiedziałam, co nią kierowało. Obca osoba zupełnie się przede mną otworzyła, wywlekając z siebie najgorsze sekrety. Nie miała z tego żadnej korzyści. Otworzyłam oczy i wpatrzyłam się w swoje kolana. Nie miałam odwagi na nią spojrzeć.
— Dlaczego mi to mówisz?
Karin starła dłonią z blatu biurka niewidzialny kurz i po raz setny przesunęła małą doniczką. Cisza była nieznośna, czułam i słyszałam bicie swojego serca. Uzumaki odchyliła się w fotelu, a ja poczułam na sobie jej przenikliwy wzrok. Mimowolnie się skuliłam.
— Przypominasz mi mnie z kiedyś — powiedziała po chwili. — Przepełnia cię smutek. Im bardziej starasz się to ukryć, tym bardziej to po tobie widać. A ja... nie chciałabym, żeby ktokolwiek w moim otoczeniu przechodził to, przez co przeszłam ja. Chciałabym, żeby moje doświadczenie w tym temacie komuś pomogło.
Przymknęłam oczy, trawiąc jej słowa.
— A ty, Sakura, dasz sobie pomóc?
Przez kilkanaście sekund przygryzałam wargę, walcząc sama ze sobą. W końcu podjęłam decyzję i kiwnęłam głową. Co ma być, to będzie.
— Okej. Chcesz powiedzieć mi co cię gryzie?
— Sama nie wiem, tak naprawdę. Zawsze byłam inna. Czułam, że nie pasuję do tego świata i czuję nadal. Nie radziłam sobie z kontaktami międzyludzkimi. Nigdy nie miałam chłopaka. Mam praktycznie zerowy kontakt z rodzicami. Jestem niewykształcona, brzydka i zupełnie nieprzebojowa. Nie umiem odnaleźć się w społeczeństwie, nie mam talentów ani szczególnych umiejętności. W niczym się nie wyróżniam. A chyba najbardziej z tego wszystkiego doskwiera mi samotność. Porzuciłam wszystko i przyjechałam do Tokio, chcąc zmienić swoje życie. To tak w wielkim skrócie.
Uśmiechnęłam się głupkowato.
— Czuję się jak idiotka. Moje problemy w porównaniu z twoimi to śmiech na sali.
— Wcale nie — zaprzeczyła czerwonowłosa, wydymając usta. — Każdy dookoła z czymś się musi mierzyć. Nie porównuj się do nikogo i skup się na sobie. Zbyt dużo uwagi zwracasz na to, co kto pomyśli.
— Masz rację. Przejmuję się zdaniem ludzi i boję się upokorzenia.
— Lekcja numer jeden: samoświadomość. Zapamiętaj to słowo. Mówiąc krótko, chodzi o poznanie i zrozumienie swojej tożsamości. Samoświadomość to pierwszy krok do osiągnięcia dojrzałości emocjonalnej.
Pokiwałam głową. Z jednej strony było mi wstyd, że zwierzyłam się praktycznie obcej osobie, jednak z drugiej, zaczęło mnie przepełniać uczucie ulgi, że w końcu wyrzuciłam z siebie to, co mnie boli.
— Jeśli chcesz, mogę ci podać namiary na mojego psychoterapeutę.
— Nie trzeba — zaprzeczyłam. — Najpierw spróbuję uporać się z tym sama. Spojrzeć z innej strony. Rozmowa z tobą otworzyła mi oczy.
Uzumaki uśmiechnęła się, a ja poczułam wdzięczność i kiełkującą sympatię do jej osoby. Karin uniosła palec i spojrzała na mnie spod oprawek okularów.
— A co powiesz na “sesje” ze mną? Wtedy, kiedy będziesz miała ochotę?
— Brzmi fajnie, ale nie chcę zabierać twojego czasu, bo zapewne nie masz go za dużo. — Uśmiechnęłam się przepraszająco.
— Możesz nie uwierzyć, ale potrafię wygospodarować czas. To jedna z moich niewielu zalet. — Roześmiała się, ukazując rząd białych zębów.
Nawet nie bawiłam się w analizowanie “za” i “przeciw”.
— Niech będzie.
— No i pięknie! Myślę, że tyle na początek wystarczy. Jeśli nie masz nic przeciwko, podeślę ci na maila artykuły naukowe i ciekawe strony, które obserwuję. Tak na wieczorną lekturę.
— Chętnie. Dzięki, Karin.
— Daj spokój. — Machnęła ręką, rozpromieniona. — Cieszę się, że jestem przydatna.
*
Nowy Rok zbliżał się wielkimi krokami, a ja wciąż nie miałam planów na spędzenie go. Hinata była wciąż pogrążona w żałobie po Nejim, wraz z nią Naruto. Udało dodzwonić mi się do Ino, rozmawiałyśmy dosłownie kilkanaście sekund, co było do niej niepodobne. Wyżaliła się, że jest już wyczerpana serią nagrań, w które została wplątana, i nie może się doczekać, aż w końcu będzie mieć przerwę. Obiecała spotkanie, dlatego mnie to ucieszyło i postanowiłam przymknąć oko na tak długi brak kontaktu z jej strony. Ucieszyło mnie to. Owszem, spędzałam dużo czasu z Karin, ale spotkania z nią głównie polegały na rozmawianiu o uczuciach i swoich lękach, nie poruszałyśmy spraw prywatnych.
Z Sasuke nie miałam kontaktu od ponad dwóch miesięcy. Od kiedy wyszłam z jego mieszkania, trzaskając drzwiami. Ciągle miałam przed oczami jego spojrzenie, którym mnie obdarzył na pożegnanie. Oczywiście, że mogłam spytać Karin, co się z nim dzieje, jednak jakaś głupia zawziętość powstrzymywała mnie od tego. Już nawet przyzwyczaiłam się do tego, że ostatnią rzeczą przed zaśnięciem, było zastanawianie się, co się dzieje z Sasuke. Codziennie, dzień w dzień. Przeglądałam wiadomości, które z nim wymieniałam, imaginowałam niestworzone historie. Musiałam go zobaczyć.
Tydzień przed końcem roku dowiedziałam się, że będę pracować w Sylwestra. Nie, żeby pokrzyżowało mi to plany, bo nie miałam żadnych. Postanowiłam wyciągnąć pozytywy i cieszyć się podwójną stawką godzinową. Szczęściem było to, że miałam pracować tylko do dwudziestej drugiej. Mogłam wejść w nowy rok spod cieplutkiej kołderki, studiując jedną z pożyczonych od Karin książek.
Z nowym rokiem ruszał też pierwszy semestr moich nowych studiów. Na samą myśl z jednej strony się stresowałam, a z drugiej czułam podekscytowanie. Jeszcze nigdy tak bardzo nie pasowało do mnie określenie, z którego dotychczas tak bardzo się śmiałam.
Nowy rok – nowa ja.
*
Wypiłam łyk kawy, korzystając z przerwy w obsługiwaniu sali. Roboty było dużo, jako że hotel organizował imprezę sylwestrową. Na nudę nie mogłam narzekać. Kawa spełniła swoje zadanie i postawiła mnie na nogi. Dotrwałam końca zmiany. A nawet kazano mi wyjść pół godziny przed końcem. Kierowniczka okazała dobre serce i wygoniła mnie słowami: “Idź, pobaw się, młoda jesteś”. Chciało mi się śmiać, ale skorzystałam z jej propozycji.
— No to co, Sakura, widzimy się w przyszłym roku? — rzucił mój kolega, kucharz.
— Wyborny żart. — Przewróciłam oczami, kierując się na zaplecze, w stronę szatni. — Trzymajcie się! — powiedziałam i opuściłam kuchnię. W szatni przebrałam się w swoje ciuchy i opuściłam hotel drzwiami dla personelu.
W moje policzki uderzył lodowaty powiew. Zdałam sobie sprawę z tego, że po raz pierwszy w tym roku padał śnieg. Przez zapieprz na sali nawet nie zdążyłam tego zauważyć. Uniosłam dłoń i przez chwilę obserwowałam w świetle latarni, jak płatki śniegu roztapiają się na jeszcze ciepłej skórze.
W końcu schowałam ręce do kieszeni i ruszyłam w stronę stacji metra. Jedyne, o czym marzyłam to kubek gorącej herbaty, książka i miękkie łóżko.
Kiedy znalazłam się w mieszkaniu, pierwsze, co zrobiłam to weszłam pod prysznic. Gorąca woda spływała po moim ciele, zostawiając czerwone plamy. Wyszorowałam włosy i wyszłam spod prysznica. Umyłam zęby i poczułam się jak nowo narodzona. Owinęłam się w ręcznik i wyszłam z łazienki, nucąc pod nosem.
— O. JA. PIERDOLĘ.
Tylko tyle wydusiłam, zanim znalazłam się w stanie przedzawałowym. Na moim łóżku, jakby nigdy nic, siedział Sasuke Uchiha i kartkował pożyczoną od Karin książkę, którą właśnie miałam czytać. Zlustrował mnie od stóp do głów, po czym rzucił krótkie:
— Yo.
__________
No witam. Jak wam mija kwarantanna? Ja robiłam wszystko, byle tylko nie wziąć się za pisanie, nawet nie wiem dlaczego :D straasznie się rozleniwiłam :D mam nadzieję, że te kilka stron, które dziś dopisałam, popchnie mnie do regularnego pisania ;)
Bardzo się cieszę, że pojawił się nowy rozdział :) będzie trzymało w napięciu do kolejnego :P bardzo podoba mi się to opowiadanie, dzięki za poświęcenie czasu na pisanie - idzie Ci świetnie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Hej Sara :) To ja dziękuję za komentarz - każdy motywuje mnie do dokończenia tej historii. Cieszę się, że się podoba :) również pozdrawiam <3
UsuńNawet nie wiesz, jak ucieszyłam się widząc nowy rozdział :) zaskoczyłaś mnie tym, że Karin okazała się być fajną dziewczyną, myślałam, że raczej będzie czarnym charakterem. Jestem ciekawa, co tam Uchiha wymyśli, więc czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, K. :)
[beznamietni.blospot.com]
Ja lubię Karin, nie mogłabym zrobić z niej takiej suki jak w innych opowiadaniach :D Pozdrawiam cieplutko! <3
UsuńNo czeeeść :D Też mam nadzieję, długo Cię tu nie było. Kwarantanny właściwie nie mam, tzn nie odczuwam aż tak bo muszę normalnie chodzić do pracy do biura. Wcześniej, jeszcze w marcu faktycznie, dali nam dwa tygodnie Home Office, ale potem kazali wrócić do normalności...
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, nie spodziewałam się obrotu w stronę psychologii, chociaż czułam, że Karin będzie pomocna. Jestem dumna z Sakury, że się otworzyła i idzie nawet na studia! Ale kurwać mać, Sakura! Drzwi się zamyka! I sprawdza czy się zamknęło! A potem jeszcze raz! I dopiero wtedy możesz iść pod prysznic! Pfff... Ciesz się że to tylko Uchiha!
Hejka <3 No ja właśnie od marca siedzę na home office non stop, ale nie mogłam się zebrać do pisania :<
UsuńSakura wzięła się za siebie, może nauczy się też zamykać drzwi haha :D Chociaż, jakbym wiedziała, że na chatę wbije mi Sasuke, to też bym nie zamykała XD
Niecierpliwie czekam na ciąg dalszy po wielkim, niespodziewanym wejściu szanownego pana Uchiha!
OdpowiedzUsuńJuż jest, zapraszam :D
Usuń