I've dreamt about you nearly every night this week
How many secrets can you keep?
'Cause there's this tune I found
That makes me think of you somehow
And I play it on repeat
Until I fall asleep spilling drinks on my settee
How many secrets can you keep?
'Cause there's this tune I found
That makes me think of you somehow
And I play it on repeat
Until I fall asleep spilling drinks on my settee
Wróciłam do rzeczywistości wraz z
zamykającymi się drzwiami windy, za którymi zniknął czarnooki facet w
garniturze. Pomogła mi w tym Hinata, której głos słyszałam w słuchawce
telefonu.
— Sakura?
Podniosłam telefon do ucha, czując bijące
szybko serce.
— Jestem — odparłam, próbując uspokoić
oddech. — Sorki, zawiesiłam się. Na czym to my skończyłyśmy?
Kiedy wzrok mój i tego faceta się spotkał,
to faktycznie można było to nazwać zawieszeniem.
Kto to był?
I dlaczego się tak patrzył na mnie?
— Na tym, że idziesz na randkę z Naruto.
— Nie idę na żadną randkę — wymamrotałam
zawstydzona. — To zwykłe wyjście do kina, żeby zabić czas. I już to
zaznaczyłam.
— Umm... Okej, okej.
— Muszę kończyć — stwierdziłam krótko,
słysząc stukot obcasów zmierzających w moją stronę.
Podniosłam głowę i ujrzałam stojącą nade
mną kobietę. Ubrana była w komplet składający się z żakietu i obcisłej spódnicy
w kolorze czarnym. Czarne włosy miała spięte w niski kok, wyglądała na niewiele
starszą ode mnie. I o wiele ładniejszą.
— Pani Haruno?
— Tak — odparłam.
— Proszę za mną.
Tak więc wstałam i ruszyłam za kobietą,
która obstawiam, że jest kierowniczką kelnerek. Szłam za nią szerokim
korytarzem, mijając liczne drzwi. W końcu dotarłyśmy na zaplecze. Podała mi
uniform, po czym wyrecytowała szereg zasad i instrukcji. Podpisałam również
krotką umowę i wpisałam numer konta, na który mi przeleją wypłatę za
dzisiejszą, dwunastogodzinną pracę.
Poszłam do szatni i przebrałam się w białą
koszulę, ołówkową spódnicę i beżowe szpilki. Nie cierpię szpilek, wole swoje
znoszone trampki. Na codzień stawiam na wygodę, a nie wygląd, ale dzisiaj muszę
się przemęczyć.
Trzy godziny spędziłam na przystrajaniu
stołów obrusami, kwiatami, różnorodnymi szklankami, lampkami, kieliszkami i
zestawami srebrnych sztućców. Później zeszli się goście, przyjęcie okazało się
bankietem jakichś ważniaków. Biegałam między stolikami, przynosząc i odnosząc
talerze ze smakowitymi daniami. Kręciło się mnóstwo osób, mój wzrok przykuł
facet (również w garniturze), jednak po chwili zdałam sobie sprawę, że to nie
ten. Tamten miał krótsze włosy.
Dlaczego w ogóle o tym myślę?
Odrzuciłam od siebie myśli o tajemniczym
czarnowłosym i rzuciłam się w wir pracy. Godziny mijały w zaskakująco szybkim
tempie, czułam po obolałych stopach, że koniec zmiany i przyjęcia zbliża się
dużymi krokami.
Ani się nie obejrzałam, a siedziałam już w
taksówce, jadąc do mieszkania.
Zmęczona padłam na łóżko i odpłynęłam.
*
Miałam dziwne sny. Śniło mi się, że...
Kurde, zapomniałam, co mi się śniło.
Nieważne.
Usiadłam na łóżku i zdałam sobie sprawę z
tego, że zasnęłam w ciuchach. Jednak nie przejęłam się tym i zrzuciłam z siebie
brudne ubrania. Dziwne, że Ino jeszcze nie przyleciała pytać, co, jak, gdzie,
kiedy.
Wzięłam prysznic i rozłożyłam się na
kanapie, rozkoszukąc się pizzą. Spędziłam cały dzień wpatrując się w laptopa i
oglądając śmieszne filmiki. Nigdy wcześniej tego nie robiłam. Zawsze dolewałam
oliwy do ognia swojej depresji smutną muzyką, smutnymi filmami i smutnymi
książkami. Jednak dzięki tym filmikom udało mi się przywołać na usta krzywy
uśmiech.
Ogólnie to trochę mam wrażenie, że
zachowuję się bardziej jak nastolatka niż osoba pełnoletnia.
Usłyszałam jakieś poruszenie na klatce
schodowej, przeżuwając ostatni kawałek pizzy. Podeszłam do drzwi na palcach i
przyłożyłam oko do wizjera, starając się wywołać jak najmniej hałasu.
Zamrugałam gwałtownie, kiedy w wizjerze ujrzałam blond kuzyna mojej blond
sąsiadki. Widziałam jak unosi rękę do góry, a po chwili usłyszałam głuche
puk-puk.
Serce zabiło mi gwałtownie, czułam
dudnienie w klatce piersiowej, a na czole pojawiły się kropelki potu.
Skleroza w tak młodym wieku to chyba coś
dosyć niespotykanego?
Zapomniałam na amen.
Przecież miałam iść dzisiaj z Naruto do
obiecanego kina.
Chwyciłam klamkę i przełknęłam ślinę,
pozbywając się guli w gardle.
— Hej Sakura! Gotowa?
Dzień dobry, zgłaszam nieprzygotowanie do
życia.
Przyglądałam się szerokiemu uśmiechowi
blondyna, myśląc o tym, jak bardzo chciałam zapaść się pod ziemię. Stałam jak kołek
w rozciągniętych dresach i za dużym t-shircie. Dopiero teraz zdałam sobie
sprawę z tego, że gość widzi mnie drugi raz na oczy i drugi raz w dosyć
niewyjściowych ciuchach.
Ale podobno nie szata zdobi człowieka?
Chyba marne pocieszenie...
— Daj mi pięć minut — palnęłam i zamknęłam
mu drzwi przed nosem.
Ujrzałam tylko jego zęby, wyszczerzone od
ucha do ucha.
Kurde, kurde, kurde!
Złapałam się za głowę i już chciałam
rozpaczać i zastanawiać się nad swoją głupotą, ale przecież nie miałam na to
czasu. Rzuciłam się w stronę walizek i zaczęłam chaotycznie je przeszukiwać.
Znalazłam jeansowe spodnie, które naciągnęłam na swój chudy tyłek oraz czerwoną
koszulę w kratę. Pobiegłam do łazienki i jedną ręką myłam zęby, a drugą
malowałam rzęsy. Uczesałam się i pociągnęłam usta błyszczykiem.
Da się ogarnąć w trzy minuty?
Da się.
Dumna z siebie wskoczyłam w tenisówki,
zarzuciłam torebkę na ramię i chwyciłam za klamkę.
Serce biło mi jak oszalałe. Dam radę.
Otworzyłam drzwi, przywołując krzywy
uśmiech na wargi wymazane malinowym błyszczykiem.
— Cz-cześć — zająknęłam się, czując jak
dłonie mi się pocą.
Chwyciłam pasek od torebki, ściskając go
mocno. Spojrzałam na niego niepewnie, zawstydzając się jak nastolatka. Czułam
się, jakbym szła na pierwszą w życiu randkę. Jednak już zaznaczyłam blondynowi,
że to zwykłe wyjście do kina.
— No w końcu się doczekałem — odezwał się
Naruto. — Chodźmy, szkoda czasu.
Zamknęłam mieszkanie i ruszyłam za nim,
nie przerywając niezręcznej ciszy, która zapadła między nami. Naruto jednak
najwyraźniej nie przejął się tym. Ogólnie to sprawiał wrażenie osoby, która
niczym się nie przejmuje. Jak tylko wyszliśmy z bloku, wiatr zawiał, mierzwiąc
mi całą, pięknie uczesaną czuprynę.
— Stacja metra jest tam — zagaiłam
niepewnie, zdając sobie sprawę, że idziemy w przeciwnym kierunku.
— Wolisz jechać metrem? — spytał
zaskoczony. — Nie powinno być korków o tej porze — powiedział, stając przy
jednym z zaparkowanych przy ulicy samochodów.
— Pewnie byłoby szybciej, chociaż sama nie
wiem — powiedziałam, przyglądając się pojazdowi.
— Spokojnie, kolega mi pożyczył auto —
zaśmiał się blondyn, widząc moją konsternację.
Nie znam się za bardzo na samochodach, ale
wiem tylko, że chyba nigdy nie będzie mnie stać na taką furę. Naruto miło mnie
zaskoczył, otwierając drzwi do samochodu. Usiadłam na fotelu pasażera i
patrzyłam, jak obchodzi pojazd. Pociągnęłam nosem, czując bardzo ładny zapach
męskich perfum, wypełniający wnętrze auta.
— To hojny kolega, jak ci pożyczył takie
auto — zagaiłam.
— Hee... Trochę ta.
Blondyn się roześmiał, on cały czas się
śmiał. Odpalił silnik auta, zapięliśmy pasy i ruszyliśmy przed siebie. Mam
nadzieję, że mnie gdzieś nie wywiezie? Dlaczego w ogóle zgodziłam się na coś
takiego? Z gościem, którego poznałam tak niedawno?
— A co u Ino? — zapytałam, przerywając
wiszącą w powietrzu ciszę. — Nic się nie odzywa, to dziwne u niej.
— Nagrania ma — odpowiedział, redukując
bieg. — Ups, kazała nikomu nie mówić.
— Dlaczego? — zapytałam zaciekawiona.
Staliśmy na światłach, w radiu leciała
jakaś smętna piosenka.
— Bo to jakiś grubszy projekt -
odpowiedział. — Największy do tej pory, w jakim brała udział. Kazała nie mówić
nikomu, bo nie chciała zapeszać.
— Z tego, co zdążyłam ją poznać, to mam
wrażenie, że to nie w jej stylu — powiedziałam, kładąc ręce na kolanach. — Ale
jak najbardziej zrozumiałe.
Blondyn wyszczerzył się po raz kolejny.
Jechaliśmy przed siebie, gawędząc o pierdołach. Naruto miał w sobie coś
takiego, że można było się przy nim czuć swobodnie, co w moim przypadku było
dosyć niespotykane, żebym się przed kimś tak szybko otworzyła. Po kilkunastu
minutach dojechaliśmy do kina. Okazało się być ogromne i pełne ludzi. Poczułam
się nieswojo, znajdując się wśród takiej ilości nieznanych mi twarzy, jednak
postanowiłam walczyć z tym uczuciem i nie wbiłam wzroku w podłogę.
— Tak w ogóle na co idziemy? — zapytałam
blondyna.
Spojrzał na mnie takim wzrokiem, jakby o
czymś zapomniał.
— Nie mam zielonego pojęcia.
*
Mogłam się spodziewać tego, że będziemy
oglądać komedię. Będąc przy kasie, od razu zaznaczyłam, że nie zgadzam się na
żadne komedie romantyczne, a z tyłu głowy kołatała mi myśl, żeby tylko chłopaczyna
nie robił sobie zbędnych nadziei. Wspólnie zdecydowaliśmy, że pójdziemy na
komedię. W sumie to Naruto mnie przekonał, pewnie głównie dlatego, iż zauważył
już mój depresyjny charakter. A może nie zauważył? Ciężko mi to było określić.
Kilkanaście minut wcześniej sterczeliśmy
w kolejce po popcorn, nachosy i kubki z colą, a teraz staliśmy obładowani na
schodach prowadzących do rzędów foteli, wpatrując się w bilety, w poszukiwaniu
swoich miejsc. Zablokowaliśmy przejście, więc zaczęłam się stresować i karcić
się w myślach, że nie spojrzałam wcześniej, które mamy miejsce.
— Wyluzuj — uśmiechnął się blondyn, zauważając
moje spięcie.
W końcu jednak udało nam się znaleźć nasze
miejsca w jednym ze środkowych rzędów i
teraz oto siedzimy, wpatrując się w migoczący ekran, przepełniony głupkowatymi,
nieśmiesznymi reklamami, w oczekiwaniu
na film, który miał być kasowym przebojem. Kiedy już skończyliśmy połowę popcornu, film w końcu
się zaczął i rozłożyłam się wygodnie, popijając colę.
Film faktycznie był bardzo śmieszny,
wywołał niejednokrotny uśmiech na mojej posępnej twarzy. Z kolei Naruto chyba
śmiał się najgłośniej z całej sali kinowej. Miałam wrażenie, że każdy się
patrzy na naszą dwójkę jak na wariatów. Mimo to, bawiłam się przednio, co
przyjęłam z niemałym zaskoczeniem. Bohaterowie filmu byli inteligentnie
przerysowani, a wątki filmu poruszały kwestie aktualnie oddziałujące na
społeczeństwo. Jednak najśmieszniejsze z całego filmu były gagi i dialogi,
pełne ukrytych, często podwójnych znaczeń.
Pierwsza komedia, która wywołała we mnie
szczery, niewymuszony śmiech, dobiegała końca. Szkoda, bo naprawdę mi się
podobała, ale cóż, może wyciągnę Ino i pójdę jeszcze raz. Ostatnia scena
rozłożyła mnie na łopatki i z tego co usłyszałam to resztę widzów również, bo
przez salę przedarły się zaskoczone głosy. Finałowa scena wskazywała również,
iż można będzie się spodziewać kontynuacji. I bardzo dobrze.
Rozpoczęły się napisy końcowe, kiedy
poczułam wibracje w kieszeni. Dobrze, że nie w trakcie filmu, bo bawiłam się
tak dobrze, że nie chciałabym przerywać oglądania. Wygrzebałam telefon i
spojrzałam na ekran, z którego spod granatowej grzywki patrzyła na mnie Hinata
swoimi wielkimi, białymi oczami. Zawsze jak do mnie dzwoniła, to łapałam się na
tym, że czuję dumę, że udało mi się zrobić jej bardzo ładne zdjęcie jako
kontakt. Zachód Słońca, w tle pociąg przejeżdżający po metalowym moście, a na
pierwszym planie moja przyjaciółka.
Z szybkich odpowiedzi wybrałam „Nie mogę
teraz rozmawiać” i chciałam już chować telefon z powrotem do kieszeni, kiedy
poczułam obok siebie blond czuprynę wciśniętą przed ekran telefonu niczym
żyrafa. Wskazał palcem w stronę spoglądającej na nas Hinaty, patrząc to na nią,
to na mnie. Wyglądał przekomicznie, prawie jak postacie z filmu, który przed
chwilą skończyliśmy oglądać, a ja już wiedziałam, co się święci.
— Kto... to jest? — zapytał, starając się
wyglądać i brzmieć poważnie, jednak trochę kiepsko mu to wychodziło.
— A czemu pytasz? — odpowiedziałam
pytaniem na pytanie, lekko łapiąc go za ramię i odsuwając od siebie. Wiedziałam
jednak, że nie znalazł się tak niebezpiecznie blisko, by mnie podrywać, czy coś
w tym stylu.
Chwilkę się zastanawiał nad odpowiedzią.
Powstrzymywałam się przed wybuchnięciem śmiechem (co się ze mną dzieje od tej
przeprowadzki?), widząc, jak próbuje ukryć swoje zainteresowanie osobą mojej
przyjaciółki.
— Z ciekawości — odpowiedział po dłuższej
chwili.
— No nie wiem, czy mogę ci powiedzieć —
zaczęłam się z nim przekomarzać, widząc jak bardzo pragnie się dowiedzieć. —
Słyszałeś kiedyś o ochronie danych osobowych?
— Coś tam słyszałem — odparł, wiercąc się
w fotelu.
Ludzie zaczęli przeciskać się przed
naszymi kolanami, więc i my postanowiliśmy wstać. Skierowaliśmy się w stronę
wyjścia, po drodze wyrzucając pozostałości po przekąskach i puste kubki po
napojach. Czułam wiszące w powietrzu napięcie, Naruto milczał, spojrzałam na
jego naburmuszoną twarz i zrobiło mi się go trochę żal, że jestem tak okrutna.
— Dalej jesteś ciekawy? — zapytałam, kiedy
kroczyliśmy korytarzami w stronę wyjścia.
— No jestem — odparł, lekko nadąsany i
przygarbiony.
Tak jak przypuszczałam.
— To moja przyjaciółka, ma na imię Hinata.
Zauważyłam, jak się wyprostowuje i rozpromienia.
Można z niego czytać jak z otwartej księgi. Wyszliśmy na chłodne powietrze. Niby
było ciemno, jednak za sprawą wszechobecnych neonów, wydawało się, jakby było
tak jasno jak za dnia. Wysokie drapacze chmur, upstrzone jaskrawymi reklamami i
napisami, tworzyły niesamowity klimat w najbardziej rozrywkowej dzielnicy
Tokio, Shibuyi. Mijały nas dziesiątki ludzi, jednak co mnie zaskoczyło, nie
czułam się jakoś bardzo nieswojo.
— Czy... mogę jeszcze raz zobaczyć to
zdjęcie? He-he-he... — zaśmiał się nerwowo, drapiąc po blond czuprynie.
Spojrzałam na niego, unosząc jedną brew.
Zauważył to i zarumienił się. Próbował ukryć przede mną rumieniec, odwracając
się. Wyjęłam telefon i weszłam w kontakty. Znalazłam ją pod literką H i
przekazałam telefon blondynowi.
— Masz, i tak muszę do niej oddzwonić.
Odwrócił się na pięcie i jednym szybkim
krokiem, nie zważając na rumieniec, znalazł się tuż obok mnie. Owiał mnie
zapach jego perfum, jednak z zaskoczeniem zdałam sobie sprawę, że różnią się od
zapachu wypełniającego samochód, którym przyjechaliśmy.
Naruto nachylił się nad telefonem, który
zaciskał w dłoni. Stałam z założonymi rękami, patrząc na wysokiego blondyna,
skulonego nad ekranem smartfona, jakby się modlił. W końcu się wyprostował i
wręczył mi telefon z powrotem. Podniosłam wzrok i utkwiłam go w jego twarzy.
Starał się z całych sił, żeby nie zdradzać po sobie żadnych emocji.
— Cóż za pokerowa twarz. — Uśmiechnęłam
się jednoznacznie, ten jednak odwrócił się na pięcie i się naburmuszył.
— Nie wiem o czym mówisz.
— Jasne, jasne.
— Poczekasz chwilkę? Muszę do niej
oddzwonić, może coś pilnego.
Stanęliśmy przed samochodem, zauważyłam
jak chowa ręce w kieszeni i przestępuje z nogi na nogę, bynajmniej nie z zimna.
Kiwnął głową i otworzył usta, chcąc coś powiedzieć, jednak zamknął je po
sekundzie, zaciskając je w cienką linię.
— Chyba chciałeś coś powiedzieć? —
zapytałam.
Walczył przez chwilę ze sobą i swoją dumą,
jednak przemógł się.
— Zapytasz ją, czy chciałaby mi dać swój
numer? — zaczerwienił się, chyba równie efektownie co ja, w moich najlepszych
przypadkach.
— Nie licz na cud — odpowiedziałam z
przekąsem i wybrałam jej numer, odchodząc kilka kroków dalej. Jego mina nie
zrzedła nawet trochę, wyciągnął z kieszeni kluczyki do samochodu, otworzył go i
wsiadł do środka.
Wybrałam jej numer i odliczałam sygnały.
Czwarty i brak odzewu. Kurczę, a co jeśli coś jej się stało i dzwoniła? Poczułam
wyrzuty sumienia i serce dudniące w piersi.
— Haloo? — usłyszałam lekko zaspany głos
koleżanki w słuchawce i poczułam jak schodzi ze mnie ciśnienie. Odetchnęłam z
ulgą.
— Obudziłam cię?
— Trochę mi się przysnęło, nie przejmuj
się.
— Co tam, dzwoniłaś? Coś się stało? —
zalałam ją falą pytań.
— Nic się nie stało, tak tylko dzwoniłam
pogadać i zapytać, jak tam randka z tym... jak mu tam było... Naruto?
— Hej! Przecież ci mówiłam już, że to
żadna randka. Film bardzo dobry, było okej, ale tylko jako KOLEŻEŃSTWO —
zaakcentowałam każdą literę, a w tle słyszałam jej cichy chichot. — Poza tym,
mam nadzieję że leżysz teraz? Albo chociaż siedzisz?
— Umm, no coś pomiędzy.
— Zobaczył twoje zdjęcie u mnie w
telefonie i nie mógł się od niego oderwać. Chyba z dziesięć minut się
wpatrywał. Aaa... no i kazał mi się ciebie spytać, czy dasz mu swój numer.
Cisza po drugiej stronie.
— Nie żartuj sobie ze mnie, Sakura —
cichy, lecz stanowczy głosik, który dobrze znałam, wskazywał, iż myślała, że
robię sobie z niej jaja.
— Nie żartuję, poważnie, słowo harcerza.
— Przecież ty nie byłaś nigdy harcerką.
— No to co, ale obiecuję, że nie żartuję.
— Ale... Jak to możliwe w ogóle?
— Nie wiem, co się głupio pytasz.
Spodobałaś mu się po prostu i tyle. To jak? Dać mu numer?
— Jejku, sama nie wiem. Postawiłaś mnie w
dosyć niezręcznej sytuacji. A co jak to jakiś wariat i będzie wydzwaniał non
stop i wypisywał do mnie jak jakiś stalker?
— To zmienisz numer — odpowiedziałam
bardzo rezolutnie. — A tak na serio, to koleś jest w porządku. Przynajmniej z
tego, co zauważyłam. No i było po nim widać, że mu zależy, mimo, że próbował to
ukryć.
— Hmm... No niech będzie, raz się żyje, możesz
mu podać. Jak tobie się udaje zmieniać i to z pozytywnym skutkiem, to nie będę
gorsza. Tylko uprzedź, że nie obiecuję, że mu odpiszę, albo odbiorę.
— Jasne. — Uśmiechnęłam się. — Kończę,
wracam do domu. Do później!
— Pa-pa.
Rozłączyłam się i ruszyłam w stronę
zaparkowanego auta. Otworzyłam drzwi i usiadłam na miejscu pasażera. Czułam,
jak Naruto roznosi, wiercił się w fotelu i czekał, aż się odezwę. Kiedy
milczałam przez kolejne kilka minut (specjalnie, żeby nie miał za łatwo), nie
wytrzymał i złapał za kierownicę obiema rękami, odwrócił twarz w moją stronę,
wlepił we mnie wwiercające się spojrzenie niebieskich oczu i zapytał:
— I jak?
Odwróciłam się w jego stronę. Wciągnęłam
nosem elektryzującą woń perfum wypełniających samochód i zaczęłam monolog.
— Słuchaj. Hinata jest mało asertywną
osobą i nie potrafi odmawiać. Zgodziła się podać swój numer, jednak
powiedziała, że nie obiecuje, czy będzie odbierać i odpisywać czy nie. To z jej
strony. A z mojej, to mam nadzieję, że nie będziesz jej napastował, jeśli nie
będzie chciała kontaktu z tobą, to nie będziesz nachalny. Ona jest nieśmiała i
wycofana, więc żadnych bezpośredniości, poza tym masz być wobec niej delikatny.
Jak jej zrobisz krzywdę, to nie ręczę za siebie — wyrzuciłam z siebie,
pokazując mu uniesioną pięść.
— Hej, spokojnie — wymamrotał, unosząc
ręce, jednak zauważyłam, jak na jego wargach wykwita szeroki uśmiech. — Ja nie
z tych.
— No ja mam nadzieję — odparłam, po czym
podyktowałam mu numer.
Po kilkunastu minutach, znaleźliśmy się
już w okolicy bloku.
— Hej, tak w ogóle — zagaił blondyn — w
poniedziałek wracam do Osaki.
— To nie mieszkasz w Tokio?
— Nie — odparł. — Pracuję i mieszkam w
Osace, byłem w Tokio w sprawach służbowych. Dlatego też od kolegi pożyczyłem
tego rumaka — poklepał kierownicę. — To znaczy ja chciałem wypożyczyć auto, ale
z Sasuke czasami nie ma dyskusji. No ale niestety muszę wracać do Osaki, praca
w korporacji jest czasem męcząca. Jednak pomyślałem, że w sobotę możemy wyjść
razem z Ino na karaoke i napić się trochę sake.
— Preferuję piwo albo wino. Ale co z Ino?
Przecież mówiłeś, że ma nagrania.
— Dzwoniłem do niej. Będzie w sobotę w
domu i mówiła, że chętnie pójdzie.
— No okej, niech będzie.
Dotarliśmy na miejsce. Wysiadłam z auta,
jednak Naruto został na miejscu kierowcy.
— Nie wychodzisz? Myślałam, że masz klucze
do mieszkania Ino i u niej śpisz?
— Muszę odstawić koledze auto, poza tym
mam wynajęty pokój u niego w hotelu.
— Okej. Dzięki za wyjście — pomachałam
ręką.
— Nawzajem, do soboty — uśmiechnął się lekko i
podniósł telefon. — No i jeszcze jedno, dzięki za numer.
__________
Hej! Przepraszam za poślizg, ale sesja mnie dopadła ;o Mam nadzieję, że
jeszcze ktoś tu zagląda :)
W sumie rozdzialik przyjemny i chyba podobał mi się najbardziej ze wszystkich! Fajna była scena z Naruto o Hinacie :D Zaśmiałam się nawet! Szybkie swatanie Sakurze wyszło! Bo już chciałam psioczyć, że jeszcze między Sakurą a Naruto coś zaiskrzy XDDD Ale jest cacy!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :D
P.S. To, że sesja dopada to rzecz normalna. Krew, pot i łzy :/
Wpadłam dzisiaj przypadkiem i.. opitoliłam wszystkie rozdziały ;)
OdpowiedzUsuńOgólnie blog bardzo sympatyczny i przyjemny, dosłownie chłonie się cały tekst :D Także na ogrooomny plus.
No i nie przyśpieszasz akcji, wszystkie asy z rękawa wyciągasz powoli, rozdział za rozdziałem - to się chwali.
Budujesz napięcie, i czekam z niecierpliwością kto tam jeszcze z naszego kanonu pojawi się nieoczekiwanie w twoim opowiadaniu :)
Pozdrawiam cieplutko.
Temira.
Ten rozdział jest niesamowity w swojej prostocie! Bardzo podoba mi się Twoja kreacja postaci Sakury - jak żyję, nie spotkałam się jeszcze z taką wersją w blogosferze. Całkowicie do mnie przemawia, dlatego z miłą chęcią zapoznam się z poprzednimi rozdziałami. Szkoda, że ten jest taki krótki - liczyłam, że pod koniec wprowadzisz postać Sasuke. Ale z drugiej strony takie stopniowe wprowadzanie akcji i postaci podsyca chęci na więcej.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że w niedługim czasie pojawi się kolejny rozdział!
Ściskam mocno,
O, to przypomniałam sobie (miałam chwilowy zastój, a nie chciało mi się szukać w historii) gdzie znalazłam Twój blog. Temira! Ona jest wszędzie, kochana istotka :3
OdpowiedzUsuńNo to pojawiła się wzmianka o Sasuke i wszystko nabiera kształtów. Naruto zadzwonił właśnie do niego i on zgodził się dać Sakurze robotę, tylko nie wiem czy to na stałe, czy po prostu była zastępstwem za kogoś. Ciekawe, czy widząc ją w holu, wiedział że to właśnie znajoma Naruto czy po prostu zahaczył o nią wzrokiem przypadkiem.
❤
Może rzuciły mu się w oczy jej różowe włosy :P
UsuńMoże też podsłyszał wzmiankę o Naruto w jej rozmowie z Hinatą :D