baby it's 3:00 am
had you on my mind
and it's not the first time we've gone through this
wanting you more and more
i can't help but think of what we could be
Nie wierzyłam swoim własnym oczom. Wszystkiego mogłabym się spodziewać,
ale nie jej. Nie tutaj, nie teraz. Naprzeciwko mnie siedział Sasuke Uchiha, na
stole przede mną stał talerz z rozgrzebanymi krewetkami, pochowanymi gdzieś
między makaronem. Nawet nie zauważyłam, że cały czas gmerałam w nich widelcem,
gdyż z przekręconą głową i rozdziawionymi ustami wpatrywałam się w stojącego
obok roześmianego Naruto, no i przede wszystkim Hinatę — moją przyjaciółkę z
poprzedniego życia, zanim wpadłam na genialny pomysł, żeby przeprowadzić się do
Tokio.
— Hinata! — wysapałam, wypuszczając widelec z ręki. Chyba jedna z
krewetek spadła na podłogę i patrzyła się na mnie oskarżająco małym, czarnym jak
koralik oczkiem. Zignorowałam moją niedoszłą przekąskę i wstałam z impetem,
odsuwając krzesło z uciążliwym dla uszu jazgotem.
Obeszłam Naruto i stanęłam naprzeciwko Hinaty, kładąc dłonie na jej
ramionach, by sprawdzić, czy ona faktycznie tu jest, czy jest jedynie
halucynacją wywołaną niedopitą lampką wina. Moje dłonie spotkały opór jej
delikatnego ciała. Przybliżyłam się i zlustrowałam jej osobę rozszerzonymi ze
zdziwienia oczami. Te same włosy, tak ciemne, że aż sprawiające wrażenie
granatowych, może tylko teraz trochę dłuższe, te same jasne oczyska, uciekające
nieśmiało gdzieś w bok, schowane pod wachlarzem długich czarnych rzęs i prosto
ściętej grzywki, pełne usta wykrzywione w nerwowym uśmiechu. Chyba mi się nie
przyśniło, ona faktycznie tu jest.
— Co... ty... tu robisz? — wyjąkałam, odsuwając się od niej i obejmując
wzrokiem teraz też blondyna. — Co wy tu robicie... — Zaakcentowałam drugi
wyraz, przeskakując spojrzeniem z Hinatę na Naruto i odwrotnie. — Razem? —
dodałam.
— No jak to co? — spytał Uzumaki, wyszczerzając się na swój specyficzny
sposób. — Przyszliśmy coś zjeść, nie widać?
Wzięłam się pod boki i przypomniałam sobie, że tutaj przecież był też
ktoś jeszcze. Odwróciłam się w stronę Sasuke z zamiarem dowiedzenia się, który
z nich to ukartował. Ten jednak nawet nie uraczył mnie spojrzeniem, tylko wstał
i minął mnie, rzucając tylko dwa słowa.
— Idę zajarać.
Pokręciłam z niedowierzaniem głową i wzięłam kilka głębokich wdechów,
aby się uspokoić. Hinata przeniosła spojrzenie z podłogi na mnie i uśmiechnęła
się niepewnie.
— Cześć, Sakura — odezwała się w końcu.
Nie mogłam się po prostu na nią gniewać. Dopiero gdy ją zobaczyłam,
zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo byłam stęskniona za moją pierwszą
przyjaciółką. Na moich wargach początkowo rozkwitł lekki półuśmiech, po chwili
przeradzając się w szeroki, szczery uśmiech. Ona zawsze mnie rozumiała i w jej
towarzystwie moja społeczna nieudolność schodziła na drugi plan, liczył się
tylko czas spędzany razem. Podeszłam do niej i uwięziłyśmy się w uścisku,
wymamrotałam w jej włosy ciche „hej” i powstrzymałam napływające do oczu łzy.
Po kilku dłuższych chwilach odsunęłyśmy się od siebie.
— Które z was to ukartowało? — spytałam. — Naruto? Czy ty, Hinata? —
zalałam dwójkę pytaniami. — Bo wydaje mi się, że Sasuke nie ma nic z tym
wspólnego, to nie w jego stylu. Tak myślę.
— Może najpierw usiądźmy? — Naruto odpowiedział pytaniem na pytanie i
odsunął krzesło Hinacie, po czym sam usiadł naprzeciwko niej. W międzyczasie,
nie wiadomo skąd pojawił się Sasuke i zajął miejsce obok Naruto. Miałam Hinatę
po swojej lewej stronie, a Sasuke naprzeciwko.
Krewetka, która upadła mi na podłogę, gdy gwałtownie wstawałam, zniknęła
z podłogi, prawdopodobnie sprzątnięta przez kelnera-widmo, który jednak pojawił
się jak na zawołanie, kiedy zobaczył nowych klientów.
Moje danie dawno już wystygło, poza tym odechciało mi się jeść.
Postanowiłam nie zamawiać nic nowego, miałam tylko lampkę wina, z której
wzięłam głęboki łyk słodko-gorzkiego trunku. Palił mnie w gardło, jednak potrzebowałam
tego, by się otrząsnąć.
Sasuke, jak gdyby nigdy nic wrócił do jedzenia swoich faszerowanych
pomidorów, a Naruto i Hinata zamówili coś, czego nazwy nie potrafię powtórzyć.
Gdy kelner odszedł, zapadła niezręczna cisza i we czwórkę wpatrywaliśmy się we
wszystko dookoła, tylko nie na siebie.
— To może któreś z was wyjaśni mi, o co tutaj chodzi? — zapytałam,
odwracając się lekko w stronę Naruto i Hinaty, ignorując Sasuke tak samo, jak
on ignorował mnie. Naruto już otwierał usta, żeby coś powiedzieć, ale ku mojemu
zdziwieniu, ubiegła go czarnowłosa.
— Nie przyjechałam do Tokio, żeby się spotkać ani z tobą, ani z Naruto-kun
— zaczęła, a ja już na wstępie poczułam dziwną niepewność wymieszaną z
ciekawością. Jak nie to, to dlaczego? Jej głos był lekko drżący, niewiele
głośniejszy od szeptu. Musiałam się lekko nachylić w jej stronę, żeby wyłapać
poszczególne słowa. — Mój kuzyn... — Zawiesiła się. Poczułam lekkie ciarki, gdy
zobaczyłam, jak łzy zbierają jej się w kącikach oczu. Próbowała je ukryć,
spuszczając głowę w dół i chowając oczy pod grzywką i pasmami włosów. — Nie
poznałaś go, Sakura, ale kiedyś ci o nim wspominałam, pamiętasz? — Pamiętałam.
Często o nim opowiadała, zawsze z dumą i w pozytywnym kontekście. Jej ukochany
starszy kuzyn, który, z tego, co wiem, przez całe życie był dla niej oparciem.
Pokiwałam niepewnie głową, chcąc, aby kontynuowała. — On zachorował — powiedziała
i skuliła się lekko. Naruto poruszył się niespokojnie, tak jakby chciał wstać i
ją objąć, ale się powstrzymał, ściągając brwi. — Na bielmo obu oczu.
Nastała chwila ciszy, przerywana jedynie brzdękiem sztućców i talerzy z
różnych części sali. Inni klienci niepomni dramatów dziejących się kilka metrów
dalej, śmiali się i przekrzykiwali, zapominając o tym, że są w restauracji i
powinni zachowywać się, jak na poważnych ludzi przystało.
— To chyba można wyleczyć, czyż nie? — spytałam niepewnie, starając się
brzmieć pokrzepiająco.
— Teoretycznie tak... — Westchnęła, a po jej policzku spłynęła długo
powstrzymywana łza. — Gdyby nie to, że lekarze także podejrzewają... nowotwór.
Przełknęłam ślinę i wciągnęłam ze świstem powietrze przez zaciśnięte w
wąską kreskę usta. Przed chwilą jeszcze się zastanawiałam, dlaczego Hinata tak
niespodziewanie i bez zapowiedzi zjawiła się w Tokio. Teraz już mam odpowiedź,
jednak wolałabym, żeby nie była ona taka nieprzyjemna. Nie wiedziałam, jak się
zachować. Rozejrzałam się niepewnie, czując, jak przepełnia mnie smutek,
przygnębienie i współczucie.
Uniosłam rękę, wahając się nad gestem pokrzepienia, który chciałam
posłać w jej stronę. Zdecydowałam się jednak i delikatnie dotknęłam Hinatę za
bark, czując, jak powstrzymuje się od płaczu. Na sekundę się spięła, wyczuwając mój
dotyk, po chwili wzdychając cicho.
Spojrzałam na Naruto siedzącego na ukos ode mnie, kosmyki blond włosów
opadały na jego niebieskie oczy, a jego mina wyrażała złość wymieszaną ze
smutkiem. Dłonie, które przed chwilą leżały luźno na stole, zwinięte teraz były
w pięści. Kiedy ich relacja zdążyła się rozwinąć na tyle, że tak emocjonalnie
podchodził do tego? Ja rozumiem siebie — znam ją dosyć długo, ale oni się
poznali przecież niedawno. Facet musiał faktycznie coś do niej poczuć.
Przeniosłam wzrok na Sasuke. Wydawał się zupełnym przeciwieństwem
Uzumakiego. Jego głowa była odwrócona ode mnie, Hinaty i Naruto, widoczny był
przeze mnie tylko kawałek jego profilu, czyli czubek nosa, ust, kawałek
policzka i rzęsy. Cała reszta skryta była za woalem czarnych jak noc włosów.
Patrzył się przez duże okno na ulicę na zewnątrz. Wyglądał, jakby ignorował
wszystko, co się działo wokół niego, tak jakby nic go to nie obchodziło.
Poczułam irytację skierowaną w jego stronę. Nie wiem, czy tylko takiego zgrywa,
czy jest taki naprawdę, ale nie pierwszy raz okazał się bucem. Nie potrafiłam
go rozgryźć. Zaczęłam się zastanawiać, czy w ogóle chcę.
Niezręczną ciszę, która zapadła między naszą czwórką, rozładował
kelner, który przyniósł potrawy Hinaty i Naruto.
— Czy dla państwa coś jeszcze będzie?
Cały czas wpatrywałam się tępo w stół, gdy po chwili ciszy
zorientowałam się, że pytanie kelnera skierowane jest do mnie i do Sasuke.
Nawet nie musiałam na niego patrzeć — wiedziałam, że dalej jest w swoim świecie
i patrzy się przez okno. Po co w ogóle tu przychodził, jeśli taki jest
znudzony?
— Ja dziękuję — odparłam.
Kelner ukłonił się i odszedł. Atmosfera była gęsta, nikt nie chciał się
odezwać pierwszy. Albo bardziej nie wiedzieli, co powiedzieć. Ja także, ale jak
nikt nic nie powie, to będziemy tak siedzieć, aż nas północ zastanie.
— Do kiedy zostaniesz w Tokio? — odwróciłam głowę w lewo i spojrzałam
na przyjaciółkę. Konsumowała w ciszy przyniesiony jej przed chwilą posiłek,
jednak gdy usłyszała moje pytanie, przełknęła jedzenie i odezwała się:
— Dokładnie nie wiem, ale na pewno przez najbliższy tydzień. Neji... ma
mieć jutro badania.
Kiwnęłam głową, przyjmując do wiadomości informację. Wzięłam do ręki
lampkę z winem i delikatnie nią poruszyłam, zagłębiona w skupieniu i swoich
myślach, uniosłam ją do ust i wychyliłam ostatni łyk. Mimo że Hinatę znałam
dosyć długo, czułam się skrępowana w ich towarzystwie. Naruto znałam bardzo
krótko, nie mówiąc już o Sasuke, który jeszcze mnie na dodatek onieśmielał i
irytował jednocześnie.
— Gdzie się zatrzymasz? — zapytałam. — Jeśli chcesz, to u mnie znajdzie
się miejsce.
— Dziękuję Sakura, ale wiem, że mieszkasz w kawalerce i sama się tam
ledwo mieścisz, a co dopiero przyjąć gościa. — Uśmiechnęła się delikatnie, ale
w jej oczach nie było widać radości, a wyłącznie smutek. — Podobno przyjaciel
Naruto-kun prowadzi hotel i mogłabym się tam zatrzymać.
Uniosłam lekko brwi i powstrzymałam uśmiech cisnący mi się na usta.
Rzuciłam znacząco pytające spojrzenie w stronę Naruto, ale ten patrzył się na
Hinatę z głupkowatym uśmiechem na twarzy.
— To jest on, Sasuke — wskazał kciukiem lewej ręki w swoją lewą stronę
— zapomniałem was przedstawić, sorki.
Hinata wyprostowała się jak struna i nagle schyliła głowę prawie pod
stół. Japońska etykieta była jej bardzo bliska, jednak przez sytuację z Nejim
wcale się jej nie dziwię, że dziewczyna jest rozkojarzona. Ja tam nigdy jakoś
nie przykładałam wielkiej wagi do savoir-vivre, wolałam bardziej zachodni styl
życia, ale może też dlatego, że nie miałam przed kim tego prezentować.
Sasuke w końcu oderwał wnętrze dłoni od podbródka, odwrócił głowę i
spojrzał na nią.
— Proszę mi wybaczyć, Sasuke-san — mówiła, wpatrując się w stół, cały
czas ze schyloną głową. — Nie chciałam, żeby pan się poczuł upokorzony.
— San? — prychnął. — Nie
musisz mi mówić per pan. Nie jestem aż taki stary.
Oparł się ramionami o stół i mogłam mu się bardziej przyjrzeć. Gra
restauracyjnych świateł i cieni malowała na jego twarzy piękne barwy. Spod
kosmyków czarnej grzywki wyglądały równie czarne oczy, o pogardliwym, znudzonym
spojrzeniu. Zaparło mi dech w piersiach, ale nie dałam sobie po tego poznać.
Tak samo, jak mnie odpychała jego irytująca, arogancka postawa, tak samo mnie
przyciągał jego perfekcyjny wygląd. Niby na ulicach można zobaczyć miliony
czarnowłosych i czarnookich Japończyków, ale on miał w sobie to coś, co mnie
ciągnęło do niego. Coś, co poczułam po raz pierwszy.
Nagle wyrwałam się z zamyślenia i przypomniałam sobie, o czym
rozmawiali. Przyszło mi do głowy głupie pytanie, które palnęłam bez
zastanowienia.
— Tak w ogóle, to ile masz lat, Sasuke?
Spojrzał mi prosto w oczy. Poczułam ciarki i wciągnęłam głęboko w płuca
powietrze. Serce zaczęło mi bić niesamowicie szybko. Zauważyłam, jak jeden z
kącików jego ust unosi się delikatnie, co miało chyba oznaczać uśmiech. Albo
cokolwiek. Gdy tak milczał przez te kilka sekund, chciałam zapaść się pod
ziemię.
— Tyle samo, co Naruto — powiedział w końcu i uniósł brwi, a ja
widziałam, jak drugi kącik również się unosi, tworząc kpiący ze mnie wprost
uśmiech. Nie dałam wytrącić się z równowagi.
— Naruto, nie wyglądasz, jakbyś podchodził pod czterdziestkę —
spojrzałam na blondyna, który nie zrozumiał ironii. Sasuke zmrużył oczy i wbił
we mnie podirytowane spojrzenie, a ja wyszczerzyłam zęby w uśmiechu. Hinata
zachichotała cicho, zakrywając bladą dłonią usta. Ucieszyłam się, że udało mi
się ją chociaż trochę rozweselić.
— Co?! Jaką czterdziestkę? — sapnął. — Pojutrze mam urodziny — rozpromienił
się. — Dwudzieste siódme.
Uśmiechnęłam się tryumfalnie. Czyli Sasuke ma dwadzieścia siedem lat i
jest starszy ode mnie o sześć lat. A w szkole średniej myślałam, że matematyka
mi się w życiu nie przyda.
— Jak już mowa o urodzinach, to chciałbym was zaprosić na moje. Nie
chcę organizować hucznej imprezy, wystarczy grono najbliższych osób. Mam już
wynajętą salę w restauracji, także nie przyjmuję sprzeciwu.
— Jeśli nic mi nie wypadnie, to mogę iść, a ty Hinata? — spytałam.
— Umm... Najpierw muszę odwiedzić Nejiego, a później zobaczymy, ale
możliwe, że tak — powiedziała cichutko, a ja kątem oka zauważyłam, jak Naruto
się rozpromienia i jak w jego błękitne oczy wstępuje niewidziana mi wcześniej
iskierka.
— A ty, panie kolego? — szturchnął barkiem bruneta.
— Nie wiem, zobaczymy. — Wyprostował rękę i wydobył spod rękawa
zegarek. Spojrzał na niego, marszcząc delikatnie brwi. — Na mnie już pora.
— Znajdzie się pokój dla Hinaty? — spytał Naruto.
— Ta.
Poczułam delikatne ukłucie w sercu. Też chciałabym, żeby ktoś tak o
mnie zabiegał i był we mnie wpatrzony tak jak Naruto w Hinatę. I myśląc ktoś,
mam na myśli konkretną osobę, siedzącą naprzeciwko i wyciągającą paczkę
papierosów z kieszeni.
Kelner pojawił się obok, widząc, że planujemy się zbierać. Sasuke
poprosił o rachunek i poczekaliśmy dwie minuty na mężczyznę. Wyjęłam z torby
portfel i już zaczęłam w nim grzebać w poszukiwaniu odpowiedniej sumy. Tacka z
rachunkiem została postawiona na środku stołu i już się wychyliłam, żeby
zobaczyć, ile kosztowała moja lampka wina i krewetki, jednak Uchiha mnie ubiegł
i przyklepał rachunek banknotem o nominale pięciu tysięcy jenów.
— Sasuke! — powiedziałam jednocześnie z Naruto.
— Nawet mnie nie denerwuj — powiedział blondyn i wyciągnął z kieszeni
banknot. Ja razem z Hinatą też wygrzebałyśmy z portfeli pieniądze, jednak
Sasuke szybko uciął temat.
— Rozliczymy się później — powiedział i wstał. Wyciągnął z paczki
papierosa i wsunął go do ust. Patrzyłam się na ten widok jak zahipnotyzowana.
Wszyscy w końcu jednak podnieśli się z krzeseł, więc i ja to musiałam zrobić,
choć niechętnie.
Całą czwórką wyszliśmy z restauracji na chłodne, październikowe
powietrze. Neony rozświetlały ulice, tworząc niesamowity klimat. Z dnia na dzień
bardziej lubiłam Tokio. Szczególnie jeśli poznałam tyle nowych, ciekawych
osób.
— No dobra, to ja idę na metro — zakomunikowałam, zapinając szczelniej
kurtkę.
— Co się będziesz tłukła metrem, wsiadaj. — Zatrzymał mnie jego głos.
Gdyby ktoś mnie teraz zapytał, co robię, powiedziałabym: rozpływam się.
Muszę w końcu wziąć się w garść i zachowywać się jak kobieta, a nie jak
głupiutka nastolatka.
Nie chciałam wysiadać z samochodu, jednak dojechaliśmy pod mój blok.
Pożegnałam się i ruszyłam do swojego mieszkania. Po szybkim prysznicu
wylądowałam w łóżku, licząc na to, że szybko zasnę. Jednak na próżno.
Leżałam. Sama. Jak zawsze. Otwartymi oczami wpatrywałam się w
przysłonięte roletą okno i światła nocnego miasta za nim. Poczułam, jak
samoistnie łzy zebrały mi się w oczach. Nie znalazły z nich ujścia, tylko
rozmazywały mój obraz, łaskotały w powieki. Wyciągnęłam rękę i rozświetliłam
telefon, patrząc która godzina wybiła. Było kilka minut po trzeciej w nocy.
Przepełniały mnie uczucia, o których nic nie wiedziałam, których nie potrafiłam
nazwać, które czułam po raz pierwszy. Drążyły mi dziurę w brzuchu i wypełniały
pustką. Wierciłam się i rozgrywałam w swojej głowie tysiące scenariuszy na
życie, nie mogąc wyrzucić go z umysłu.
*
Kilka godzin wcześniej Sakura zamknęła drzwi czarnego Jaguara i w aucie
Sasuke został tylko z Naruto oraz Hinata. Sasuke zauważył, że razem z
różowowłosą, z auta zniknął kwiatowy zapach perfum. Nagle poczuł, że musi
zapalić, mimo iż papieros tkwił od jakiegoś czasu w jego ustach. Postanowił jednak poczekać z tym do momentu, aż pozbędzie się reszty
pasażerów dlatego schował go z powrotem do paczki. Że też dał się wkręcić w tę całą błazenadę. Mógłby siedzieć teraz w
domu i się zająć czymś mało produktywnym, żeby się odstresować, jednak Naruto
namówił go na kolejny ze swoich głupich pomysłów. I teraz ma na głowie jego i
jego „wybrankę”. Przez chwilę przypominał sobie jej imię. Hinata nie była w
jego typie. Nie nawet jako kobieta, ale w ogóle jako człowiek. Zdawał sobie
sprawę z tego, że ocenia ją powierzchownie, przez pryzmat pierwszego spotkania,
jednak mało go to obchodziło.
Sakura z kolei była dla niego jedną wielką zagadką, przyłapywał się na
tym, że myślał o niej, mimo że w ogóle jej nie znał i go nie interesowała. Z
jednej strony wydawała się być wycofana, zdystansowana, z drugiej jednak była
ironiczna i potrafiła pokazać pazur. Ta dziewczyna była dla niego jak
tajemnica, której zagadki nie potrafił rozwiązać. Jednak obiecał sobie kiedyś,
że skupi się tylko na pracy i postanowił dotrzymać danej sobie obietnicy.
Sasuke wciągnął powietrze i cicho westchnął. Tak, żeby Naruto
rozmawiający z Hinatą nie zauważyli jego zadumy. Ta dwójka rozmawiała tak,
jakby znali się od zawsze. Był typem samotnika, jednak gdy słuchał, jak się
poznają, trochę im zazdrościł. Odrzucił od siebie tę myśl — nie chciał się
więcej już nigdy sparzyć, już raz zaufał. Przeczesał palcami za długą już
grzywkę i zmienił bieg. Chciał już zostać sam, jednak wpadł w tak melancholijny
nastrój, spotęgowany światłami Shibuyi, że miał ochotę jechać i jechać. Skręcił
jednak w prawo i skierował się do hotelu Konoha.
Postanowił nie wjeżdżać do podziemnego parkingu — chciał jak
najszybciej znaleźć się w domu. Zatrzymał auto na podjeździe i wyłączył silnik.
— Dwa pokoje czy jeden? — zapytał, odwracając głowę do Naruto.
Oczekiwał szybkiej i zdecydowanej odpowiedzi, dlatego to pytanie mogło
zabrzmieć jak warknięcie ze strony bruneta.
— Hinata? — Uzumaki odwrócił się do dziewczyny i uśmiechnął delikatnie.
— Jak wolisz?
— Nie chciałabym nadużywać gościnności Sasuke — schyliła lekko głowę,
ukazując wdzięczność — dlatego, jeśli można, prosiłabym o jeden pokój z dwoma
łóżkami.
Sasuke kiwnął głową i wysiadł z auta. Patrzył jak Naruto wyskakuje z
samochodu i otwiera drzwi Hinacie, a po chwili zabiera od niej torbę. Uchiha
pokręcił nieznacznie głową. Nie widział jeszcze przyjaciela w takim stanie.
Naruto zawsze entuzjastycznie podchodził do życia, jednak to, jak skakał nad tą
dziewczyną, wprawiało Sasuke w zniesmaczenie.
Podeszli wraz z Naruto do recepcji. Hinata trzymała się z tyłu,
zawstydzona i cicha. Sasuke nie pamiętał, kto ma teraz zmianę na recepcji. Nie
zajmował się tym.
— Dobry wieczór państwu — usłyszał kobiecy głos, a po sekundzie
zobaczył też właścicielkę głosu. Była to młoda dziewczyna, pracująca tu już
jakiś czas, brunetka o niebieskich oczach, w których głębi nie jeden facet
mógłby utonąć. Ale nie Sasuke Uchiha. — Ara, Sasuke-san — uradowała się, a
wyraz jej oczu z lekko zdziwionych zmienił się w przymrużone.
Sasuke nauczył się ignorować zaloty kobiet. Zdawał sobię sprawę ze
swojej atrakcyjności, jednak trwał w swoim postanowieniu i skupiał się
wyłącznie na pracy. Przez chwilę przypominał sobie imię recepcjonistki.
— Riyeko. Potrzebuję klucze do podwójnej jedynki. Niech będzie na moje
nazwisko.
— Oczywiście, Sasuke-san. — Zatrzepotała rzęsami i złączyła usta w
dziubek. Sasuke uniósł jedną brew, w podirytowaniu czekając, aż dziewczyna
zabukuje pokój i znajdzie klucze. — Na ile nocy?
— Na razie na dwie, najwyżej przedłużę. Dodaj jeszcze śniadanie.
— Robi się. — Stukała palcami w klawiaturę i co chwilę zerkała w ekran
monitora, sprawdzając, czy wszystko się zgadza. Kliknęła dwa razy myszką i
schyliła się, otwierając szufladę z kluczami. Znalazła odpowiedni i wyciągnęła
rękę, żeby wręczyć go Sasuke. On jednak nie dał się nabrać na starą sztuczkę
napalonych kobiet. Riyeko nie omieszkałaby przegapić „przypadkowego” dotyku.
Uchiha odchylił głowę i machnął do Naruto.
— Bierz.
Naruto wziął klucz i spojrzał na numer pokoju. Schował klucz do
kieszeni i podniósł głowę.
— Dzięki, stary.
Sasuke odwrócił się na pięcie i wymaszerował z hotelu. Mimo że włożył
wiele wysiłku, żeby ten budynek powstał i mógł na nim zarabiać, czasem miał go
dość. Bycie szefem samemu sobie i prowadzenie hotelu, wraz z zatrudnianiem masy
ludzi, czasem go przytłaczało, jednak nigdy nie dał po sobie tego poznać. Na
szczęście nie był osamotniony z działalnością hotelarską.
Wyszedł na chłodne powietrze i w końcu mógł pozwolić sobie na to, żeby
ugasić chęć zapalenia papierosa. Wyciągnął z kieszeni paczkę fajek i wysunął
jedną, łapiąc ją wargami. Mały płomień zapalniczki pojawił się i ogrzał jego
palce, gdy przykładał go do papierosa. Złapał fajkę między palec środkowy a
wskazujący i zaciągnął się głęboko, przymykając oczy. Gdy skończył już palić,
skierował się do swojego Jaguara, chcąc tylko znaleźć się w domu i nalać sobie
szklankę whisky.
*
Z samego rana o godzinie jedenastej obudził mnie dzwoniący telefon.
Przetarłam oczy wierzchem dłoni i zobaczyłam Hinatę patrzącą na mnie z ekranu.
Odebrałam i wysiliłam się na głos świadczący o tym, że jestem już od dawna na
nogach. Hinata poprosiła mnie, czy zechciałabym towarzyszyć jej w wizycie u
Nejiego w szpitalu. Oczywiście się zgodziłam. Nie mogłabym jej zostawić samej w
takiej sytuacji, tym bardziej, jeżeli nie do końca wiem, na jakiej stopie jest
jej relacja z Naruto. Podała mi nazwę szpitala, który zapisałam na kartce i się
rozłączyłam.
O umówionej porze dotarłam do jednego z setek tokijskich szpitali.
Hinata już na mnie czekała. Widać po niej było, jak bardzo jest zestresowana.
Stąpała z nogi na nogę, jej usta były zaciśnięte a oczy wbite w ziemię.
Zaciskała w dłoniach pakunek. Domyśliłam się, że to paczka dla Nejiego.
Podeszłam do niej, a gdy mnie zobaczyła, na jej ustach pojawił się smutny
uśmiech.
— Cześć.
— Sakura. Dzięki, że przyszłaś.
— Nie masz za co dziękować — zapewniłam ją, uśmiechając się pokrzepiająco.
— To jak, idziemy?
Kiwnęła głową, co potraktowałam za zgodę i ruszyłyśmy do szpitala.
Gdzieś po naszej prawej stronie podjechała karetka na sygnale. Jak zawsze w
takich sytuacjach, zaczęłam się zastanawiać, co się stało i czy ten ktoś
przeżyje. Szpital chyba był jednym z najgorszych miejsc, do jakich miałam
okazję się udać. Nikt nie ląduje w szpitalu dla zabawy. Ale ludzie i ich
rodziny też są szczęśliwi, kiedy uda się wyleczyć pacjenta lub gdy pojawia się
nowe życie. Dlatego szanuję pracę lekarzy i uważam ich za bohaterów dzisiejszego
świata. Mimo że ja sama nigdy nie chciałabym być lekarzem. Po pierwsze, nie
nadaję się do tego, po drugie są osoby o wiele ode mnie mądrzejsze.
Weszłyśmy do środka budynku. Hinata postanowiła podejść do recepcji i
się spytać, w którym pokoju leży Neji, a ja poczekałam na uboczu. Widziałam
masę osób, większość z wymalowaną troską i smutkiem na twarzy, biegające w te i z powrotem pielęgniarki, maszerujących szybkim krokiem lekarzy.
Hinata zdążyła dowiedzieć się, do którego pokoju powinnyśmy się udać i
podeszłyśmy do windy.
— Boję się — wyszeptała, wciskając guzik przywołujący windę.
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Nie byłam jeszcze nigdy w takiej
sytuacji, ale chciałam wesprzeć Hinatę jak najbardziej, żeby wiedziała, że ma
na kim polegać. Jednak nie lubiłam zaklinać rzeczywistości.
— Postaraj się nie stresować na zapas, dopóki nie ma jednoznacznej
diagnozy — powiedziałam, zdając sobie sprawę z tego, jak beznadziejnie to
brzmi. Na pewno, jeżeli chodzi o rodzinę, to przestanie się martwić, bo ja jej tak
powiem.
Weszłyśmy do windy i Hinata wcisnęła szóste piętro. Patrzyłam na siebie
w lustrze — nie wyglądałam jak milion dolarów. Moje zielone oczy patrzyły się
beznamiętnie, szare sińce pod oczami kontrastujące z moją bladą skórą mogłyby
świadczyć o tym, że jestem pacjentką tego szpitala. Różowe kosmyki opadające na
czoło, przy nasadzie skóry delikatnie widoczne odrosty. Obok mnie Hinata.
Milcząca i niespokojna, niższa ode mnie, wpatrująca się w podłogę windy,
granatowa grzywka opadająca jej na czoło i długie włosy okalające jej twarz.
Wymięty pakunek zaciskany w jej rękach.
Drzwi windy wypuściły nas na szeroki korytarz. Zauważyłam napis
„oddział okulistyki” i Hinata ruszyła przodem, szukając swojego kuzyna w
odpowiednim pokoju. Po kilku minutach dotarłyśmy na miejsce. Hinata spojrzała
się na mnie, a w jej szarych oczach widziałam strach.
— Poczekam tutaj — zadeklarowałam. — Będzie dobrze.
Pokiwała głową, bardziej w zadumie, niż odpowiadając na moje słowa,
zapukała do drzwi i po chwili weszła do środka. Zostałam na korytarzu i
usiadłam na jeden z foteli. Wyprostowałam nogi, założyłam ramiona i przymknęłam
oczy, czekając na przyjaciółkę. Nie minęły może trzy minuty, a drzwi się
otworzyły, jednak osoba, która z nich wyszła, w żadnym stopniu nie przypominała
Hinaty.
Była to dziewczyna, na oko kilka lat starsza ode mnie, gdyby nie smutek
wypisany na jej twarzy i widoczne ślady rozmazanego tuszu spowodowanego
płaczem, mogłabym powiedzieć, że jest bardzo ładna. W sumie to i tak była,
nawet jeśli nie wyglądała najlepiej. Krótkie, brązowe kosmyki opadały jej na
czoło, a resztę włosów spięte miała w dwa koki na czubku głowy.
— To ty jesteś Sakura, tak?
Wyprostowałam się jak struna, gdy usłyszałam swoje imię. Jej głos był
lekko zachrypnięty. Spojrzałam na nią pytająco.
— To ja — powiedziałam, ale bardziej brzmiało to jak pytanie, niż
stwierdzenie.
— Cześć. — Usiadła obok mnie — Jestem Tenten.
— Cześć.
Miałam już pytać, czy się znamy, jednak uprzedziła moje pytanie.
— Hinata powiedziała, że jej przyjaciółka czeka na korytarzu.
Zostawiłam ich samych. Jestem narzeczoną Nejiego — wyjaśniła i zaprezentowała
pierścionek na smukłym palcu. Był bardzo ładny, skromny, ale gustowny.
No to już mam odpowiedź, kim jest ta dziewczyna.
— Jak się czuje Neji? — spytałam, żeby przerwać niezręczną ciszę. Nawet
go nie miałam okazji wcześniej poznać, szkoda tylko, że będzie to musiało się
stać w takich warunkach. Jednak jeśli jest podobny do Hinaty, to mam wrażenie,
że go polubię.
— Kiepsko — westchnęła, przekręcając pierścionek dookoła palca. —
Dzisiaj będzie miał badania, ostateczne wyniki pojawią się najprawdopodobniej
za tydzień.
— Myślę, że z tego wyjdzie — oznajmiłam, starając się brzmieć
pocieszająco.
— Chciałabym. Mam nadzieję, że lekarze się mylą. A jeżeli diagnoza
będzie... zła... marzę o tym, aby z tego wyszedł. Mieliśmy tyle do zrobienia,
planowaliśmy ślub... — zająkała się i zakryła oczy dłonią. Widziałam, jak
przygryza wargę.
Życie jest okrutne. Kryminaliści dożywają spokojnej starości, a młodzi
ludzie chorują i umierają. W takich chwilach, jak ta, doceniałam to, że jestem
zdrowa i nie mam takich problemów, jak oni.
Kilkanaście minut później drzwi się otworzyły i wyłoniła się głowa
Hinaty.
— Sakura, Neji chciałby cię poznać, pozwolisz?
— Jasne — odparłam i podniosłam się. Rzuciłam Tenten przepraszający
uśmiech a ta odwzajemniła go. Przez ten krótki okres czasu zdążyłam ją polubić.
Wydawała się być w porządku.
Weszłam do sali i uderzył mnie zapach świeżo wykrochmalonej pościeli,
detergentów i leków. Typowy, szpitalny, specyficzny zapach. Od razu poznałam Nejiego.
Hinata mi kiedyś pokazywała jego zdjęcie, ale nawet nie musiałabym go wcześniej
widzieć na fotografii, gdyż wyglądał jak męska wersja Hinaty. Ubrany był w
białą, szpitalną koszulę, długie, brązowe włosy opadały mu na ramiona i tors, a
na wargach widniał słaby uśmiech. Podeszłam bliżej i musiałam się powstrzymać
od wzdrygnięcia, gdy zobaczyłam jego oczy. Tęczówki prawie się zlewały z
białkiem oka, były tak szare, że aż prawie białe.
— Witaj — usłyszałam głęboki głos. — Ty musisz być Sakura Haruno.
Trochę oślepłem, ale różowych włosów nie da się z niczym pomylić.
Uśmiechnęłam się, słysząc, jak z siebie żartuje. Trzeba mieć jaja, żeby
być w takiej sytuacji jak on, a jeszcze mieć do siebie dystans.
— Cześć Neji, masz rację. Miło mi cię w końcu poznać. Hinata mi dużo o
tobie opowiadała.
— Doprawdy? Ona potrafi mówić? — spytał i spojrzał na kuzynkę, a ta
posłała mu kuksańca w ramię. Nie ma to jak kochające się kuzynostwo. — Dziwnym
trafem ona też mi o tobie opowiadała. Jak ci się mieszka w Tokio?
— Na razie nie narzekam. A tobie?
Dopiero po sekundzie dotarła do mnie głupota moich słów. Miałam ochotę
zapaść się pod ziemię, a na moje policzki wystąpiła czerwień.
— Hmm... Nie jest źle w tym szpitalu, leżę sobie cały dzień, jedzenie
mi pod nos podstawią, pościel mi zmienią, też nie mam na co narzekać.
Hinata zachichotała, a ja po chwili też się roześmiałam. Tenten weszła
do pokoju i usiadła obok Nejiego. Zawsze z opowieści Hinaty Neji wydawał mi się
być poważnym człowiekiem, a kto by pomyślał, że ma takie poczucie humoru?
Zupełnie mi to nie pasowało do jego wizerunku, ale było miłym zaskoczeniem.
Spędziliśmy kolejną godzinę we czwórkę, rozmawiając ze sobą. Neji i
Tenten byli bardzo dobraną parą, widać było, że się kochają. Wydawało się, że
choroba Nejiego nie naruszyła ich miłości nawet o milimetr. Chłopak był w
dobrych rękach. Przyłapałam się na myśli, że chciałabym być na ich weselu.
Hinata spojrzała na zegarek, po czym odwróciła do mnie głowę.
— Idziemy kupić prezent urodzinowy dla Naruto? — spytała.
— Pod warunkiem, że mi wszystko w końcu opowiesz, jak to z wami jest.
Czuję się niedoinformowana — zakomunikowałam, robiąc wkurzoną minę.
Uśmiechnęła się i pokiwała głową.
— Pozwólcie, że się wtrącę — powiedział Neji. — Sakura, jak ten Naruto
zrobi krzywdę mojej kuzynce, to przekaż mu, że się na niego groźnie popatrzę.
__________
Znowu z
poślizgiem. Teraz na swoje usprawiedliwienie mam to, że stałam się właścicielką
małego kociaka rasy ragdoll, który nie daje mi usiąść na dłużej :D Pojawiła się nowa zakładka po prawej stronie, gdzie możecie się dowiedzieć coś o mnie xd Poza tym, jak ktoś ma pytania np. kiedy nowy rozdział, albo jakiekolwiek :D to zapraszam TUTAJ. Pozdrawiam Was! <3
Dzięki za powiadomienie, ale najpierw to ja musze zacząć czytać. Nie wiem, czemu, ale nie ogarnęłam, że masz drugiego bloga. xDD
OdpowiedzUsuńHaha :D To w wolnej chwili zapraszam :)
UsuńHa! Rozdział! Biedny Neji... Nie zabijaj go! Sasuke to oczywiście wredny buc, ale ciekawe kto go tak zranił... Sakura zaczyna się otwierać, pięknie! Jestem ciekawa ciągu dalszego :) I KOTEŁ!!! Wrzuć fotę następnym razem proooooszę :D
OdpowiedzUsuńHejka :) Z czasem przeszłość Sasuke się troszkę wyjaśni ;) Oj kitku jest kochany, pod następnym rozdziałem wrzucę zdjęcie dla Ciebie :)) Dzięki za komentarz <3
UsuńKurde, już trochę tutaj rozdziału nie było, co xD Ale wystarczyło mi parę pierwszych linijek i wszystkie wspomnienia wróciły, razem z całą historią i uczuciami, które we mnie rozbudziłaś. Moją osobistą wojnę uczuć ;3
OdpowiedzUsuńBardzo to lubię, ze Sakura jest taka ludzka. W pełni potrafię się z nią zidentyfikować i przeżywać to wszystko, co ona. Mogę zrozumieć co czuję przy każdym spojrzeniu Sasuke, przypadkowym dotyku i małych gestach, które w jej głowie znaczą tak wiele. Powiem tak całkowicie szczerze, że wykreowany przez Ciebie Sasuke przypadł mi najbardziej do gustu spośród wszystkich Sasuków (xD) we wszystkich SsuSaku, jakie kiedykolwiek w życiu przeczytałam.
Zobaczyłam tego kotełka i jest super ekstra kawaii xD
Pozdrawiam i ściskam <3
No trochę rozdziału nie było, niestety :( póki nie skończę studiów mogą się powoli pojawiać, ale obiecałam sobie dokończyć tę historię i postaram się spiąć poślady xd
UsuńStrasznie mnie cieszy jeżeli ktoś ma jakieś odczucia przy czytaniu tego. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, czytając że to Twój ulubiony Sasuke ;DD i że Sakura też Ci odpowiada :D Z tym opowiadaniem jest tak, że zaczęłam je pisać, zanim jeszcze się wkręciłam w czytanie blogów SasuSaku, dlatego jest takie, jakby to napisać, proste, ludzkie, niepodniosłe. Mi się to osobiście nie podoba, ale jeśli komuś odpowiada to mi bardzo miło :))
A co do kotełka to wstawię fotkę pod następnym rozdziałem (mam nadzieję, że nie za 2 miesiące xd)
Również pozdrawiam, dzięki za komentarz i Twoją obecność <3
Uwielbiam czytać Twoje opowiadanie. Nawet nie wiem czemu sprawia mi tyle przyjemności. Chciałam najnowszy rozdział nadrobić na weekendzie, ale jak zwykle moje plany zostały pokrzyżowane, więc przybywam (z typowym dla mnie ;--;) opóźnieniem.
OdpowiedzUsuńWykreowana przez Ciebie Haruno jest najzwyczajniejszą kobietą, która sprawia, że potrafię wbić się w jej umysł i zrozumieć jej uczucia. A to oznacza, że potrafisz stworzyć bardzo dobrą postać <3.
Mój Neji! Nie zasłużył sobie na bielmo :(. Cieszę się, że nie zapomniałaś o Tenten i umieściłaś ją tutaj. Tak ich kocham, a w tak mało opowiadaniach występują. Nawet nie wiesz, jak jestem szczęśliwa, że ich niedobór zaspokoję u Ciebie ^^!
Ach ten nasz Sasuke. Podniecający, wspaniały, do tego płacący za innych. Kto by o kimś takim nie marzył? Haruno spinaj pośladki i bierz się za niego! Nie ma na co czekać!
Oj to dopiero zaczynie się wojna uczuć. Coś czuję, że w kolejnej notce zaskoczysz nas czymś!
Pozdrawiam <3
PS Ten ragdoll jest cudowny!
Oj tam, opóźnienie, czy nie, najważniejsze, że odwiedziłaś blog, co mnie niezmiernie cieszy ❤️
UsuńBardzo Ci dziękuje za komentarz, co do kota, to pod przyszłym rozdziałem dodam jego zdjęcie :D
Czekam też na rozdział u Ciebie!
Pozdrawiam ❤️