16.11.2018

rozdział dziewiąty

baby it's 3:00 am
had you on my mind
and it's not the first time we've gone through this
wanting you more and more
i can't help but think of what we could be



Nie wierzyłam swoim własnym oczom. Wszystkiego mogłabym się spodziewać, ale nie jej. Nie tutaj, nie teraz. Naprzeciwko mnie siedział Sasuke Uchiha, na stole przede mną stał talerz z rozgrzebanymi krewetkami, pochowanymi gdzieś między makaronem. Nawet nie zauważyłam, że cały czas gmerałam w nich widelcem, gdyż z przekręconą głową i rozdziawionymi ustami wpatrywałam się w stojącego obok roześmianego Naruto, no i przede wszystkim Hinatę — moją przyjaciółkę z poprzedniego życia, zanim wpadłam na genialny pomysł, żeby przeprowadzić się do Tokio.
— Hinata! — wysapałam, wypuszczając widelec z ręki. Chyba jedna z krewetek spadła na podłogę i patrzyła się na mnie oskarżająco małym, czarnym jak koralik oczkiem. Zignorowałam moją niedoszłą przekąskę i wstałam z impetem, odsuwając krzesło z uciążliwym dla uszu jazgotem.
Obeszłam Naruto i stanęłam naprzeciwko Hinaty, kładąc dłonie na jej ramionach, by sprawdzić, czy ona faktycznie tu jest, czy jest jedynie halucynacją wywołaną niedopitą lampką wina. Moje dłonie spotkały opór jej delikatnego ciała. Przybliżyłam się i zlustrowałam jej osobę rozszerzonymi ze zdziwienia oczami. Te same włosy, tak ciemne, że aż sprawiające wrażenie granatowych, może tylko teraz trochę dłuższe, te same jasne oczyska, uciekające nieśmiało gdzieś w bok, schowane pod wachlarzem długich czarnych rzęs i prosto ściętej grzywki, pełne usta wykrzywione w nerwowym uśmiechu. Chyba mi się nie przyśniło, ona faktycznie tu jest.
— Co... ty... tu robisz? — wyjąkałam, odsuwając się od niej i obejmując wzrokiem teraz też blondyna. — Co wy tu robicie... — Zaakcentowałam drugi wyraz, przeskakując spojrzeniem z Hinatę na Naruto i odwrotnie. — Razem? — dodałam.
— No jak to co? — spytał Uzumaki, wyszczerzając się na swój specyficzny sposób. — Przyszliśmy coś zjeść, nie widać?
Wzięłam się pod boki i przypomniałam sobie, że tutaj przecież był też ktoś jeszcze. Odwróciłam się w stronę Sasuke z zamiarem dowiedzenia się, który z nich to ukartował. Ten jednak nawet nie uraczył mnie spojrzeniem, tylko wstał i minął mnie, rzucając tylko dwa słowa.
— Idę zajarać.
Pokręciłam z niedowierzaniem głową i wzięłam kilka głębokich wdechów, aby się uspokoić. Hinata przeniosła spojrzenie z podłogi na mnie i uśmiechnęła się niepewnie.
— Cześć, Sakura — odezwała się w końcu.
Nie mogłam się po prostu na nią gniewać. Dopiero gdy ją zobaczyłam, zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo byłam stęskniona za moją pierwszą przyjaciółką. Na moich wargach początkowo rozkwitł lekki półuśmiech, po chwili przeradzając się w szeroki, szczery uśmiech. Ona zawsze mnie rozumiała i w jej towarzystwie moja społeczna nieudolność schodziła na drugi plan, liczył się tylko czas spędzany razem. Podeszłam do niej i uwięziłyśmy się w uścisku, wymamrotałam w jej włosy ciche „hej” i powstrzymałam napływające do oczu łzy. Po kilku dłuższych chwilach odsunęłyśmy się od siebie.
— Które z was to ukartowało? — spytałam. — Naruto? Czy ty, Hinata? — zalałam dwójkę pytaniami. — Bo wydaje mi się, że Sasuke nie ma nic z tym wspólnego, to nie w jego stylu. Tak myślę.
— Może najpierw usiądźmy? — Naruto odpowiedział pytaniem na pytanie i odsunął krzesło Hinacie, po czym sam usiadł naprzeciwko niej. W międzyczasie, nie wiadomo skąd pojawił się Sasuke i zajął miejsce obok Naruto. Miałam Hinatę po swojej lewej stronie, a Sasuke naprzeciwko.
Krewetka, która upadła mi na podłogę, gdy gwałtownie wstawałam, zniknęła z podłogi, prawdopodobnie sprzątnięta przez kelnera-widmo, który jednak pojawił się jak na zawołanie, kiedy zobaczył nowych klientów.
Moje danie dawno już wystygło, poza tym odechciało mi się jeść. Postanowiłam nie zamawiać nic nowego, miałam tylko lampkę wina, z której wzięłam głęboki łyk słodko-gorzkiego trunku. Palił mnie w gardło, jednak potrzebowałam tego, by się otrząsnąć.
Sasuke, jak gdyby nigdy nic wrócił do jedzenia swoich faszerowanych pomidorów, a Naruto i Hinata zamówili coś, czego nazwy nie potrafię powtórzyć. Gdy kelner odszedł, zapadła niezręczna cisza i we czwórkę wpatrywaliśmy się we wszystko dookoła, tylko nie na siebie.
— To może któreś z was wyjaśni mi, o co tutaj chodzi? — zapytałam, odwracając się lekko w stronę Naruto i Hinaty, ignorując Sasuke tak samo, jak on ignorował mnie. Naruto już otwierał usta, żeby coś powiedzieć, ale ku mojemu zdziwieniu, ubiegła go czarnowłosa.
— Nie przyjechałam do Tokio, żeby się spotkać ani z tobą, ani z Naruto-kun — zaczęła, a ja już na wstępie poczułam dziwną niepewność wymieszaną z ciekawością. Jak nie to, to dlaczego? Jej głos był lekko drżący, niewiele głośniejszy od szeptu. Musiałam się lekko nachylić w jej stronę, żeby wyłapać poszczególne słowa. — Mój kuzyn... — Zawiesiła się. Poczułam lekkie ciarki, gdy zobaczyłam, jak łzy zbierają jej się w kącikach oczu. Próbowała je ukryć, spuszczając głowę w dół i chowając oczy pod grzywką i pasmami włosów. — Nie poznałaś go, Sakura, ale kiedyś ci o nim wspominałam, pamiętasz? — Pamiętałam. Często o nim opowiadała, zawsze z dumą i w pozytywnym kontekście. Jej ukochany starszy kuzyn, który, z tego, co wiem, przez całe życie był dla niej oparciem. Pokiwałam niepewnie głową, chcąc, aby kontynuowała. — On zachorował — powiedziała i skuliła się lekko. Naruto poruszył się niespokojnie, tak jakby chciał wstać i ją objąć, ale się powstrzymał, ściągając brwi. — Na bielmo obu oczu.
Nastała chwila ciszy, przerywana jedynie brzdękiem sztućców i talerzy z różnych części sali. Inni klienci niepomni dramatów dziejących się kilka metrów dalej, śmiali się i przekrzykiwali, zapominając o tym, że są w restauracji i powinni zachowywać się, jak na poważnych ludzi przystało.
— To chyba można wyleczyć, czyż nie? — spytałam niepewnie, starając się brzmieć pokrzepiająco.
— Teoretycznie tak... — Westchnęła, a po jej policzku spłynęła długo powstrzymywana łza. — Gdyby nie to, że lekarze także podejrzewają... nowotwór.
Przełknęłam ślinę i wciągnęłam ze świstem powietrze przez zaciśnięte w wąską kreskę usta. Przed chwilą jeszcze się zastanawiałam, dlaczego Hinata tak niespodziewanie i bez zapowiedzi zjawiła się w Tokio. Teraz już mam odpowiedź, jednak wolałabym, żeby nie była ona taka nieprzyjemna. Nie wiedziałam, jak się zachować. Rozejrzałam się niepewnie, czując, jak przepełnia mnie smutek, przygnębienie i współczucie.
Uniosłam rękę, wahając się nad gestem pokrzepienia, który chciałam posłać w jej stronę. Zdecydowałam się jednak i delikatnie dotknęłam Hinatę za bark, czując, jak powstrzymuje się od płaczu. Na sekundę się spięła, wyczuwając mój dotyk, po chwili wzdychając cicho.
Spojrzałam na Naruto siedzącego na ukos ode mnie, kosmyki blond włosów opadały na jego niebieskie oczy, a jego mina wyrażała złość wymieszaną ze smutkiem. Dłonie, które przed chwilą leżały luźno na stole, zwinięte teraz były w pięści. Kiedy ich relacja zdążyła się rozwinąć na tyle, że tak emocjonalnie podchodził do tego? Ja rozumiem siebie — znam ją dosyć długo, ale oni się poznali przecież niedawno. Facet musiał faktycznie coś do niej poczuć.
Przeniosłam wzrok na Sasuke. Wydawał się zupełnym przeciwieństwem Uzumakiego. Jego głowa była odwrócona ode mnie, Hinaty i Naruto, widoczny był przeze mnie tylko kawałek jego profilu, czyli czubek nosa, ust, kawałek policzka i rzęsy. Cała reszta skryta była za woalem czarnych jak noc włosów. Patrzył się przez duże okno na ulicę na zewnątrz. Wyglądał, jakby ignorował wszystko, co się działo wokół niego, tak jakby nic go to nie obchodziło. Poczułam irytację skierowaną w jego stronę. Nie wiem, czy tylko takiego zgrywa, czy jest taki naprawdę, ale nie pierwszy raz okazał się bucem. Nie potrafiłam go rozgryźć. Zaczęłam się zastanawiać, czy w ogóle chcę.
Niezręczną ciszę, która zapadła między naszą czwórką, rozładował kelner, który przyniósł potrawy Hinaty i Naruto.
— Czy dla państwa coś jeszcze będzie?
Cały czas wpatrywałam się tępo w stół, gdy po chwili ciszy zorientowałam się, że pytanie kelnera skierowane jest do mnie i do Sasuke. Nawet nie musiałam na niego patrzeć — wiedziałam, że dalej jest w swoim świecie i patrzy się przez okno. Po co w ogóle tu przychodził, jeśli taki jest znudzony?
— Ja dziękuję — odparłam.
Kelner ukłonił się i odszedł. Atmosfera była gęsta, nikt nie chciał się odezwać pierwszy. Albo bardziej nie wiedzieli, co powiedzieć. Ja także, ale jak nikt nic nie powie, to będziemy tak siedzieć, aż nas północ zastanie.
— Do kiedy zostaniesz w Tokio? — odwróciłam głowę w lewo i spojrzałam na przyjaciółkę. Konsumowała w ciszy przyniesiony jej przed chwilą posiłek, jednak gdy usłyszała moje pytanie, przełknęła jedzenie i odezwała się:
— Dokładnie nie wiem, ale na pewno przez najbliższy tydzień. Neji... ma mieć jutro badania.
Kiwnęłam głową, przyjmując do wiadomości informację. Wzięłam do ręki lampkę z winem i delikatnie nią poruszyłam, zagłębiona w skupieniu i swoich myślach, uniosłam ją do ust i wychyliłam ostatni łyk. Mimo że Hinatę znałam dosyć długo, czułam się skrępowana w ich towarzystwie. Naruto znałam bardzo krótko, nie mówiąc już o Sasuke, który jeszcze mnie na dodatek onieśmielał i irytował jednocześnie.
— Gdzie się zatrzymasz? — zapytałam. — Jeśli chcesz, to u mnie znajdzie się miejsce.
— Dziękuję Sakura, ale wiem, że mieszkasz w kawalerce i sama się tam ledwo mieścisz, a co dopiero przyjąć gościa. — Uśmiechnęła się delikatnie, ale w jej oczach nie było widać radości, a wyłącznie smutek. — Podobno przyjaciel Naruto-kun prowadzi hotel i mogłabym się tam zatrzymać.
Uniosłam lekko brwi i powstrzymałam uśmiech cisnący mi się na usta. Rzuciłam znacząco pytające spojrzenie w stronę Naruto, ale ten patrzył się na Hinatę z głupkowatym uśmiechem na twarzy.
— To jest on, Sasuke — wskazał kciukiem lewej ręki w swoją lewą stronę — zapomniałem was przedstawić, sorki.
Hinata wyprostowała się jak struna i nagle schyliła głowę prawie pod stół. Japońska etykieta była jej bardzo bliska, jednak przez sytuację z Nejim wcale się jej nie dziwię, że dziewczyna jest rozkojarzona. Ja tam nigdy jakoś nie przykładałam wielkiej wagi do savoir-vivre, wolałam bardziej zachodni styl życia, ale może też dlatego, że nie miałam przed kim tego prezentować.
Sasuke w końcu oderwał wnętrze dłoni od podbródka, odwrócił głowę i spojrzał na nią.
— Proszę mi wybaczyć, Sasuke-san — mówiła, wpatrując się w stół, cały czas ze schyloną głową. — Nie chciałam, żeby pan się poczuł upokorzony.
San? — prychnął. — Nie musisz mi mówić per pan. Nie jestem aż taki stary.
Oparł się ramionami o stół i mogłam mu się bardziej przyjrzeć. Gra restauracyjnych świateł i cieni malowała na jego twarzy piękne barwy. Spod kosmyków czarnej grzywki wyglądały równie czarne oczy, o pogardliwym, znudzonym spojrzeniu. Zaparło mi dech w piersiach, ale nie dałam sobie po tego poznać. Tak samo, jak mnie odpychała jego irytująca, arogancka postawa, tak samo mnie przyciągał jego perfekcyjny wygląd. Niby na ulicach można zobaczyć miliony czarnowłosych i czarnookich Japończyków, ale on miał w sobie to coś, co mnie ciągnęło do niego. Coś, co poczułam po raz pierwszy.
Nagle wyrwałam się z zamyślenia i przypomniałam sobie, o czym rozmawiali. Przyszło mi do głowy głupie pytanie, które palnęłam bez zastanowienia.
— Tak w ogóle, to ile masz lat, Sasuke?
Spojrzał mi prosto w oczy. Poczułam ciarki i wciągnęłam głęboko w płuca powietrze. Serce zaczęło mi bić niesamowicie szybko. Zauważyłam, jak jeden z kącików jego ust unosi się delikatnie, co miało chyba oznaczać uśmiech. Albo cokolwiek. Gdy tak milczał przez te kilka sekund, chciałam zapaść się pod ziemię.
— Tyle samo, co Naruto — powiedział w końcu i uniósł brwi, a ja widziałam, jak drugi kącik również się unosi, tworząc kpiący ze mnie wprost uśmiech. Nie dałam wytrącić się z równowagi.
— Naruto, nie wyglądasz, jakbyś podchodził pod czterdziestkę — spojrzałam na blondyna, który nie zrozumiał ironii. Sasuke zmrużył oczy i wbił we mnie podirytowane spojrzenie, a ja wyszczerzyłam zęby w uśmiechu. Hinata zachichotała cicho, zakrywając bladą dłonią usta. Ucieszyłam się, że udało mi się ją chociaż trochę rozweselić.
— Co?! Jaką czterdziestkę? — sapnął. — Pojutrze mam urodziny — rozpromienił się. — Dwudzieste siódme.
Uśmiechnęłam się tryumfalnie. Czyli Sasuke ma dwadzieścia siedem lat i jest starszy ode mnie o sześć lat. A w szkole średniej myślałam, że matematyka mi się w życiu nie przyda.
— Jak już mowa o urodzinach, to chciałbym was zaprosić na moje. Nie chcę organizować hucznej imprezy, wystarczy grono najbliższych osób. Mam już wynajętą salę w restauracji, także nie przyjmuję sprzeciwu.
— Jeśli nic mi nie wypadnie, to mogę iść, a ty Hinata? — spytałam.
— Umm... Najpierw muszę odwiedzić Nejiego, a później zobaczymy, ale możliwe, że tak — powiedziała cichutko, a ja kątem oka zauważyłam, jak Naruto się rozpromienia i jak w jego błękitne oczy wstępuje niewidziana mi wcześniej iskierka.
— A ty, panie kolego? — szturchnął barkiem bruneta.
— Nie wiem, zobaczymy. — Wyprostował rękę i wydobył spod rękawa zegarek. Spojrzał na niego, marszcząc delikatnie brwi. — Na mnie już pora.
— Znajdzie się pokój dla Hinaty? — spytał Naruto.
— Ta.
Poczułam delikatne ukłucie w sercu. Też chciałabym, żeby ktoś tak o mnie zabiegał i był we mnie wpatrzony tak jak Naruto w Hinatę. I myśląc ktoś, mam na myśli konkretną osobę, siedzącą naprzeciwko i wyciągającą paczkę papierosów z kieszeni.
Kelner pojawił się obok, widząc, że planujemy się zbierać. Sasuke poprosił o rachunek i poczekaliśmy dwie minuty na mężczyznę. Wyjęłam z torby portfel i już zaczęłam w nim grzebać w poszukiwaniu odpowiedniej sumy. Tacka z rachunkiem została postawiona na środku stołu i już się wychyliłam, żeby zobaczyć, ile kosztowała moja lampka wina i krewetki, jednak Uchiha mnie ubiegł i przyklepał rachunek banknotem o nominale pięciu tysięcy jenów.
— Sasuke! — powiedziałam jednocześnie z Naruto.
— Nawet mnie nie denerwuj — powiedział blondyn i wyciągnął z kieszeni banknot. Ja razem z Hinatą też wygrzebałyśmy z portfeli pieniądze, jednak Sasuke szybko uciął temat.
— Rozliczymy się później — powiedział i wstał. Wyciągnął z paczki papierosa i wsunął go do ust. Patrzyłam się na ten widok jak zahipnotyzowana. Wszyscy w końcu jednak podnieśli się z krzeseł, więc i ja to musiałam zrobić, choć niechętnie.
Całą czwórką wyszliśmy z restauracji na chłodne, październikowe powietrze. Neony rozświetlały ulice, tworząc niesamowity klimat. Z dnia na dzień bardziej lubiłam Tokio. Szczególnie jeśli poznałam tyle nowych, ciekawych osób.
— No dobra, to ja idę na metro — zakomunikowałam, zapinając szczelniej kurtkę.
— Co się będziesz tłukła metrem, wsiadaj. — Zatrzymał mnie jego głos.
Gdyby ktoś mnie teraz zapytał, co robię, powiedziałabym: rozpływam się. Muszę w końcu wziąć się w garść i zachowywać się jak kobieta, a nie jak głupiutka nastolatka.
Nie chciałam wysiadać z samochodu, jednak dojechaliśmy pod mój blok. Pożegnałam się i ruszyłam do swojego mieszkania. Po szybkim prysznicu wylądowałam w łóżku, licząc na to, że szybko zasnę. Jednak na próżno.
Leżałam. Sama. Jak zawsze. Otwartymi oczami wpatrywałam się w przysłonięte roletą okno i światła nocnego miasta za nim. Poczułam, jak samoistnie łzy zebrały mi się w oczach. Nie znalazły z nich ujścia, tylko rozmazywały mój obraz, łaskotały w powieki. Wyciągnęłam rękę i rozświetliłam telefon, patrząc która godzina wybiła. Było kilka minut po trzeciej w nocy. Przepełniały mnie uczucia, o których nic nie wiedziałam, których nie potrafiłam nazwać, które czułam po raz pierwszy. Drążyły mi dziurę w brzuchu i wypełniały pustką. Wierciłam się i rozgrywałam w swojej głowie tysiące scenariuszy na życie, nie mogąc wyrzucić go z umysłu.

*

Kilka godzin wcześniej Sakura zamknęła drzwi czarnego Jaguara i w aucie Sasuke został tylko z Naruto oraz Hinata. Sasuke zauważył, że razem z różowowłosą, z auta zniknął kwiatowy zapach perfum. Nagle poczuł, że musi zapalić, mimo iż papieros tkwił od jakiegoś czasu w jego ustach. Postanowił jednak poczekać z tym do momentu, aż pozbędzie się reszty pasażerów dlatego schował go z powrotem do paczki. Że też dał się wkręcić w tę całą błazenadę. Mógłby siedzieć teraz w domu i się zająć czymś mało produktywnym, żeby się odstresować, jednak Naruto namówił go na kolejny ze swoich głupich pomysłów. I teraz ma na głowie jego i jego „wybrankę”. Przez chwilę przypominał sobie jej imię. Hinata nie była w jego typie. Nie nawet jako kobieta, ale w ogóle jako człowiek. Zdawał sobie sprawę z tego, że ocenia ją powierzchownie, przez pryzmat pierwszego spotkania, jednak mało go to obchodziło.
Sakura z kolei była dla niego jedną wielką zagadką, przyłapywał się na tym, że myślał o niej, mimo że w ogóle jej nie znał i go nie interesowała. Z jednej strony wydawała się być wycofana, zdystansowana, z drugiej jednak była ironiczna i potrafiła pokazać pazur. Ta dziewczyna była dla niego jak tajemnica, której zagadki nie potrafił rozwiązać. Jednak obiecał sobie kiedyś, że skupi się tylko na pracy i postanowił dotrzymać danej sobie obietnicy.
Sasuke wciągnął powietrze i cicho westchnął. Tak, żeby Naruto rozmawiający z Hinatą nie zauważyli jego zadumy. Ta dwójka rozmawiała tak, jakby znali się od zawsze. Był typem samotnika, jednak gdy słuchał, jak się poznają, trochę im zazdrościł. Odrzucił od siebie tę myśl — nie chciał się więcej już nigdy sparzyć, już raz zaufał. Przeczesał palcami za długą już grzywkę i zmienił bieg. Chciał już zostać sam, jednak wpadł w tak melancholijny nastrój, spotęgowany światłami Shibuyi, że miał ochotę jechać i jechać. Skręcił jednak w prawo i skierował się do hotelu Konoha.
Postanowił nie wjeżdżać do podziemnego parkingu — chciał jak najszybciej znaleźć się w domu. Zatrzymał auto na podjeździe i wyłączył silnik.
— Dwa pokoje czy jeden? — zapytał, odwracając głowę do Naruto. Oczekiwał szybkiej i zdecydowanej odpowiedzi, dlatego to pytanie mogło zabrzmieć jak warknięcie ze strony bruneta.
— Hinata? — Uzumaki odwrócił się do dziewczyny i uśmiechnął delikatnie. — Jak wolisz?
— Nie chciałabym nadużywać gościnności Sasuke — schyliła lekko głowę, ukazując wdzięczność — dlatego, jeśli można, prosiłabym o jeden pokój z dwoma łóżkami.
Sasuke kiwnął głową i wysiadł z auta. Patrzył jak Naruto wyskakuje z samochodu i otwiera drzwi Hinacie, a po chwili zabiera od niej torbę. Uchiha pokręcił nieznacznie głową. Nie widział jeszcze przyjaciela w takim stanie. Naruto zawsze entuzjastycznie podchodził do życia, jednak to, jak skakał nad tą dziewczyną, wprawiało Sasuke w zniesmaczenie.
Podeszli wraz z Naruto do recepcji. Hinata trzymała się z tyłu, zawstydzona i cicha. Sasuke nie pamiętał, kto ma teraz zmianę na recepcji. Nie zajmował się tym.
— Dobry wieczór państwu — usłyszał kobiecy głos, a po sekundzie zobaczył też właścicielkę głosu. Była to młoda dziewczyna, pracująca tu już jakiś czas, brunetka o niebieskich oczach, w których głębi nie jeden facet mógłby utonąć. Ale nie Sasuke Uchiha. — Ara, Sasuke-san — uradowała się, a wyraz jej oczu z lekko zdziwionych zmienił się w przymrużone.
Sasuke nauczył się ignorować zaloty kobiet. Zdawał sobię sprawę ze swojej atrakcyjności, jednak trwał w swoim postanowieniu i skupiał się wyłącznie na pracy. Przez chwilę przypominał sobie imię recepcjonistki.
— Riyeko. Potrzebuję klucze do podwójnej jedynki. Niech będzie na moje nazwisko.
— Oczywiście, Sasuke-san. — Zatrzepotała rzęsami i złączyła usta w dziubek. Sasuke uniósł jedną brew, w podirytowaniu czekając, aż dziewczyna zabukuje pokój i znajdzie klucze. — Na ile nocy?
— Na razie na dwie, najwyżej przedłużę. Dodaj jeszcze śniadanie.
— Robi się. — Stukała palcami w klawiaturę i co chwilę zerkała w ekran monitora, sprawdzając, czy wszystko się zgadza. Kliknęła dwa razy myszką i schyliła się, otwierając szufladę z kluczami. Znalazła odpowiedni i wyciągnęła rękę, żeby wręczyć go Sasuke. On jednak nie dał się nabrać na starą sztuczkę napalonych kobiet. Riyeko nie omieszkałaby przegapić „przypadkowego” dotyku. Uchiha odchylił głowę i machnął do Naruto.
— Bierz.
Naruto wziął klucz i spojrzał na numer pokoju. Schował klucz do kieszeni i podniósł głowę.
— Dzięki, stary.
Sasuke odwrócił się na pięcie i wymaszerował z hotelu. Mimo że włożył wiele wysiłku, żeby ten budynek powstał i mógł na nim zarabiać, czasem miał go dość. Bycie szefem samemu sobie i prowadzenie hotelu, wraz z zatrudnianiem masy ludzi, czasem go przytłaczało, jednak nigdy nie dał po sobie tego poznać. Na szczęście nie był osamotniony z działalnością hotelarską.
Wyszedł na chłodne powietrze i w końcu mógł pozwolić sobie na to, żeby ugasić chęć zapalenia papierosa. Wyciągnął z kieszeni paczkę fajek i wysunął jedną, łapiąc ją wargami. Mały płomień zapalniczki pojawił się i ogrzał jego palce, gdy przykładał go do papierosa. Złapał fajkę między palec środkowy a wskazujący i zaciągnął się głęboko, przymykając oczy. Gdy skończył już palić, skierował się do swojego Jaguara, chcąc tylko znaleźć się w domu i nalać sobie szklankę whisky.

*

Z samego rana o godzinie jedenastej obudził mnie dzwoniący telefon. Przetarłam oczy wierzchem dłoni i zobaczyłam Hinatę patrzącą na mnie z ekranu. Odebrałam i wysiliłam się na głos świadczący o tym, że jestem już od dawna na nogach. Hinata poprosiła mnie, czy zechciałabym towarzyszyć jej w wizycie u Nejiego w szpitalu. Oczywiście się zgodziłam. Nie mogłabym jej zostawić samej w takiej sytuacji, tym bardziej, jeżeli nie do końca wiem, na jakiej stopie jest jej relacja z Naruto. Podała mi nazwę szpitala, który zapisałam na kartce i się rozłączyłam.
O umówionej porze dotarłam do jednego z setek tokijskich szpitali. Hinata już na mnie czekała. Widać po niej było, jak bardzo jest zestresowana. Stąpała z nogi na nogę, jej usta były zaciśnięte a oczy wbite w ziemię. Zaciskała w dłoniach pakunek. Domyśliłam się, że to paczka dla Nejiego. Podeszłam do niej, a gdy mnie zobaczyła, na jej ustach pojawił się smutny uśmiech.
— Cześć.
— Sakura. Dzięki, że przyszłaś.
— Nie masz za co dziękować — zapewniłam ją, uśmiechając się pokrzepiająco. — To jak, idziemy?
Kiwnęła głową, co potraktowałam za zgodę i ruszyłyśmy do szpitala. Gdzieś po naszej prawej stronie podjechała karetka na sygnale. Jak zawsze w takich sytuacjach, zaczęłam się zastanawiać, co się stało i czy ten ktoś przeżyje. Szpital chyba był jednym z najgorszych miejsc, do jakich miałam okazję się udać. Nikt nie ląduje w szpitalu dla zabawy. Ale ludzie i ich rodziny też są szczęśliwi, kiedy uda się wyleczyć pacjenta lub gdy pojawia się nowe życie. Dlatego szanuję pracę lekarzy i uważam ich za bohaterów dzisiejszego świata. Mimo że ja sama nigdy nie chciałabym być lekarzem. Po pierwsze, nie nadaję się do tego, po drugie są osoby o wiele ode mnie mądrzejsze.
Weszłyśmy do środka budynku. Hinata postanowiła podejść do recepcji i się spytać, w którym pokoju leży Neji, a ja poczekałam na uboczu. Widziałam masę osób, większość z wymalowaną troską i smutkiem na twarzy, biegające w te i z powrotem pielęgniarki, maszerujących szybkim krokiem lekarzy.
Hinata zdążyła dowiedzieć się, do którego pokoju powinnyśmy się udać i podeszłyśmy do windy.
— Boję się — wyszeptała, wciskając guzik przywołujący windę.
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Nie byłam jeszcze nigdy w takiej sytuacji, ale chciałam wesprzeć Hinatę jak najbardziej, żeby wiedziała, że ma na kim polegać. Jednak nie lubiłam zaklinać rzeczywistości.
— Postaraj się nie stresować na zapas, dopóki nie ma jednoznacznej diagnozy — powiedziałam, zdając sobie sprawę z tego, jak beznadziejnie to brzmi. Na pewno, jeżeli chodzi o rodzinę, to przestanie się martwić, bo ja jej tak powiem.
Weszłyśmy do windy i Hinata wcisnęła szóste piętro. Patrzyłam na siebie w lustrze — nie wyglądałam jak milion dolarów. Moje zielone oczy patrzyły się beznamiętnie, szare sińce pod oczami kontrastujące z moją bladą skórą mogłyby świadczyć o tym, że jestem pacjentką tego szpitala. Różowe kosmyki opadające na czoło, przy nasadzie skóry delikatnie widoczne odrosty. Obok mnie Hinata. Milcząca i niespokojna, niższa ode mnie, wpatrująca się w podłogę windy, granatowa grzywka opadająca jej na czoło i długie włosy okalające jej twarz. Wymięty pakunek zaciskany w jej rękach.
Drzwi windy wypuściły nas na szeroki korytarz. Zauważyłam napis „oddział okulistyki” i Hinata ruszyła przodem, szukając swojego kuzyna w odpowiednim pokoju. Po kilku minutach dotarłyśmy na miejsce. Hinata spojrzała się na mnie, a w jej szarych oczach widziałam strach.
— Poczekam tutaj — zadeklarowałam. — Będzie dobrze.
Pokiwała głową, bardziej w zadumie, niż odpowiadając na moje słowa, zapukała do drzwi i po chwili weszła do środka. Zostałam na korytarzu i usiadłam na jeden z foteli. Wyprostowałam nogi, założyłam ramiona i przymknęłam oczy, czekając na przyjaciółkę. Nie minęły może trzy minuty, a drzwi się otworzyły, jednak osoba, która z nich wyszła, w żadnym stopniu nie przypominała Hinaty.
Była to dziewczyna, na oko kilka lat starsza ode mnie, gdyby nie smutek wypisany na jej twarzy i widoczne ślady rozmazanego tuszu spowodowanego płaczem, mogłabym powiedzieć, że jest bardzo ładna. W sumie to i tak była, nawet jeśli nie wyglądała najlepiej. Krótkie, brązowe kosmyki opadały jej na czoło, a resztę włosów spięte miała w dwa koki na czubku głowy.
— To ty jesteś Sakura, tak?
Wyprostowałam się jak struna, gdy usłyszałam swoje imię. Jej głos był lekko zachrypnięty. Spojrzałam na nią pytająco.
— To ja — powiedziałam, ale bardziej brzmiało to jak pytanie, niż stwierdzenie.
— Cześć. — Usiadła obok mnie — Jestem Tenten.
— Cześć.
Miałam już pytać, czy się znamy, jednak uprzedziła moje pytanie.
— Hinata powiedziała, że jej przyjaciółka czeka na korytarzu. Zostawiłam ich samych. Jestem narzeczoną Nejiego — wyjaśniła i zaprezentowała pierścionek na smukłym palcu. Był bardzo ładny, skromny, ale gustowny.
No to już mam odpowiedź, kim jest ta dziewczyna.
— Jak się czuje Neji? — spytałam, żeby przerwać niezręczną ciszę. Nawet go nie miałam okazji wcześniej poznać, szkoda tylko, że będzie to musiało się stać w takich warunkach. Jednak jeśli jest podobny do Hinaty, to mam wrażenie, że go polubię.
— Kiepsko — westchnęła, przekręcając pierścionek dookoła palca. — Dzisiaj będzie miał badania, ostateczne wyniki pojawią się najprawdopodobniej za tydzień.
— Myślę, że z tego wyjdzie — oznajmiłam, starając się brzmieć pocieszająco.
— Chciałabym. Mam nadzieję, że lekarze się mylą. A jeżeli diagnoza będzie... zła... marzę o tym, aby z tego wyszedł. Mieliśmy tyle do zrobienia, planowaliśmy ślub... — zająkała się i zakryła oczy dłonią. Widziałam, jak przygryza wargę.
Życie jest okrutne. Kryminaliści dożywają spokojnej starości, a młodzi ludzie chorują i umierają. W takich chwilach, jak ta, doceniałam to, że jestem zdrowa i nie mam takich problemów, jak oni.
Kilkanaście minut później drzwi się otworzyły i wyłoniła się głowa Hinaty.
— Sakura, Neji chciałby cię poznać, pozwolisz?
— Jasne — odparłam i podniosłam się. Rzuciłam Tenten przepraszający uśmiech a ta odwzajemniła go. Przez ten krótki okres czasu zdążyłam ją polubić. Wydawała się być w porządku.
Weszłam do sali i uderzył mnie zapach świeżo wykrochmalonej pościeli, detergentów i leków. Typowy, szpitalny, specyficzny zapach. Od razu poznałam Nejiego. Hinata mi kiedyś pokazywała jego zdjęcie, ale nawet nie musiałabym go wcześniej widzieć na fotografii, gdyż wyglądał jak męska wersja Hinaty. Ubrany był w białą, szpitalną koszulę, długie, brązowe włosy opadały mu na ramiona i tors, a na wargach widniał słaby uśmiech. Podeszłam bliżej i musiałam się powstrzymać od wzdrygnięcia, gdy zobaczyłam jego oczy. Tęczówki prawie się zlewały z białkiem oka, były tak szare, że aż prawie białe.
— Witaj — usłyszałam głęboki głos. — Ty musisz być Sakura Haruno. Trochę oślepłem, ale różowych włosów nie da się z niczym pomylić.
Uśmiechnęłam się, słysząc, jak z siebie żartuje. Trzeba mieć jaja, żeby być w takiej sytuacji jak on, a jeszcze mieć do siebie dystans.
— Cześć Neji, masz rację. Miło mi cię w końcu poznać. Hinata mi dużo o tobie opowiadała.
— Doprawdy? Ona potrafi mówić? — spytał i spojrzał na kuzynkę, a ta posłała mu kuksańca w ramię. Nie ma to jak kochające się kuzynostwo. — Dziwnym trafem ona też mi o tobie opowiadała. Jak ci się mieszka w Tokio?
— Na razie nie narzekam. A tobie?
Dopiero po sekundzie dotarła do mnie głupota moich słów. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię, a na moje policzki wystąpiła czerwień.
— Hmm... Nie jest źle w tym szpitalu, leżę sobie cały dzień, jedzenie mi pod nos podstawią, pościel mi zmienią, też nie mam na co narzekać.
Hinata zachichotała, a ja po chwili też się roześmiałam. Tenten weszła do pokoju i usiadła obok Nejiego. Zawsze z opowieści Hinaty Neji wydawał mi się być poważnym człowiekiem, a kto by pomyślał, że ma takie poczucie humoru? Zupełnie mi to nie pasowało do jego wizerunku, ale było miłym zaskoczeniem.
Spędziliśmy kolejną godzinę we czwórkę, rozmawiając ze sobą. Neji i Tenten byli bardzo dobraną parą, widać było, że się kochają. Wydawało się, że choroba Nejiego nie naruszyła ich miłości nawet o milimetr. Chłopak był w dobrych rękach. Przyłapałam się na myśli, że chciałabym być na ich weselu.
Hinata spojrzała na zegarek, po czym odwróciła do mnie głowę.
— Idziemy kupić prezent urodzinowy dla Naruto? — spytała.
— Pod warunkiem, że mi wszystko w końcu opowiesz, jak to z wami jest. Czuję się niedoinformowana — zakomunikowałam, robiąc wkurzoną minę.
Uśmiechnęła się i pokiwała głową.
— Pozwólcie, że się wtrącę — powiedział Neji. — Sakura, jak ten Naruto zrobi krzywdę mojej kuzynce, to przekaż mu, że się na niego groźnie popatrzę.


__________

Znowu z poślizgiem. Teraz na swoje usprawiedliwienie mam to, że stałam się właścicielką małego kociaka rasy ragdoll, który nie daje mi usiąść na dłużej :D Pojawiła się nowa zakładka po prawej stronie, gdzie możecie się dowiedzieć coś o mnie xd Poza tym, jak ktoś ma pytania np. kiedy nowy rozdział, albo jakiekolwiek :D to zapraszam TUTAJ. Pozdrawiam Was! <3

8 komentarzy:

  1. Dzięki za powiadomienie, ale najpierw to ja musze zacząć czytać. Nie wiem, czemu, ale nie ogarnęłam, że masz drugiego bloga. xDD

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha! Rozdział! Biedny Neji... Nie zabijaj go! Sasuke to oczywiście wredny buc, ale ciekawe kto go tak zranił... Sakura zaczyna się otwierać, pięknie! Jestem ciekawa ciągu dalszego :) I KOTEŁ!!! Wrzuć fotę następnym razem proooooszę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hejka :) Z czasem przeszłość Sasuke się troszkę wyjaśni ;) Oj kitku jest kochany, pod następnym rozdziałem wrzucę zdjęcie dla Ciebie :)) Dzięki za komentarz <3

      Usuń
  3. Kurde, już trochę tutaj rozdziału nie było, co xD Ale wystarczyło mi parę pierwszych linijek i wszystkie wspomnienia wróciły, razem z całą historią i uczuciami, które we mnie rozbudziłaś. Moją osobistą wojnę uczuć ;3

    Bardzo to lubię, ze Sakura jest taka ludzka. W pełni potrafię się z nią zidentyfikować i przeżywać to wszystko, co ona. Mogę zrozumieć co czuję przy każdym spojrzeniu Sasuke, przypadkowym dotyku i małych gestach, które w jej głowie znaczą tak wiele. Powiem tak całkowicie szczerze, że wykreowany przez Ciebie Sasuke przypadł mi najbardziej do gustu spośród wszystkich Sasuków (xD) we wszystkich SsuSaku, jakie kiedykolwiek w życiu przeczytałam.

    Zobaczyłam tego kotełka i jest super ekstra kawaii xD

    Pozdrawiam i ściskam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No trochę rozdziału nie było, niestety :( póki nie skończę studiów mogą się powoli pojawiać, ale obiecałam sobie dokończyć tę historię i postaram się spiąć poślady xd

      Strasznie mnie cieszy jeżeli ktoś ma jakieś odczucia przy czytaniu tego. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, czytając że to Twój ulubiony Sasuke ;DD i że Sakura też Ci odpowiada :D Z tym opowiadaniem jest tak, że zaczęłam je pisać, zanim jeszcze się wkręciłam w czytanie blogów SasuSaku, dlatego jest takie, jakby to napisać, proste, ludzkie, niepodniosłe. Mi się to osobiście nie podoba, ale jeśli komuś odpowiada to mi bardzo miło :))

      A co do kotełka to wstawię fotkę pod następnym rozdziałem (mam nadzieję, że nie za 2 miesiące xd)

      Również pozdrawiam, dzięki za komentarz i Twoją obecność <3

      Usuń
  4. Uwielbiam czytać Twoje opowiadanie. Nawet nie wiem czemu sprawia mi tyle przyjemności. Chciałam najnowszy rozdział nadrobić na weekendzie, ale jak zwykle moje plany zostały pokrzyżowane, więc przybywam (z typowym dla mnie ;--;) opóźnieniem.

    Wykreowana przez Ciebie Haruno jest najzwyczajniejszą kobietą, która sprawia, że potrafię wbić się w jej umysł i zrozumieć jej uczucia. A to oznacza, że potrafisz stworzyć bardzo dobrą postać <3.

    Mój Neji! Nie zasłużył sobie na bielmo :(. Cieszę się, że nie zapomniałaś o Tenten i umieściłaś ją tutaj. Tak ich kocham, a w tak mało opowiadaniach występują. Nawet nie wiesz, jak jestem szczęśliwa, że ich niedobór zaspokoję u Ciebie ^^!

    Ach ten nasz Sasuke. Podniecający, wspaniały, do tego płacący za innych. Kto by o kimś takim nie marzył? Haruno spinaj pośladki i bierz się za niego! Nie ma na co czekać!

    Oj to dopiero zaczynie się wojna uczuć. Coś czuję, że w kolejnej notce zaskoczysz nas czymś!

    Pozdrawiam <3

    PS Ten ragdoll jest cudowny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam, opóźnienie, czy nie, najważniejsze, że odwiedziłaś blog, co mnie niezmiernie cieszy ❤️

      Bardzo Ci dziękuje za komentarz, co do kota, to pod przyszłym rozdziałem dodam jego zdjęcie :D

      Czekam też na rozdział u Ciebie!
      Pozdrawiam ❤️

      Usuń

Łączna liczba wyświetleń