28.10.2019

rozdział czternasty


Either your head or your heart, 
you set the other on fire 
  
  
  
Tępo gapiłam się w te kilka słów widocznych na jasno świecącym ekranie telefonu. 
„Neji dostał wyniki. Został mu miesiąc życia.” 
Czas leciał mi tak szybko, skupiałam się na pracy i na tym, żeby nie myśleć o Sasuke, że zupełnie zapomniałam o Hinacie i Nejim. Teraz przypomniałam sobie o tym, jak mówiła, że wyniki będą za około tydzień. Ten czas mi tak szybko zleciał! 
Poczułam, jak ręce zaczynają mi się trząść. Nejiego widziałam tylko raz. Jednak jego kuzynka, Hinata, była mi bliska. Łzy napłynęły mi do oczu. 
— Sakura? — usłyszałam głos Sasuke obok. Odwróciłam głowę, w półmroku dostrzegając zarys jego sylwetki. Jedna ręka spoczywała na kierownicy, a druga na jego udzie. Patrzył się na mnie pytająco, zdziwiony moją reakcją. 
Zamrugałam, odganiając łzy zebrane w kącikach oczu, po czym przeczesałam włosy palcami, przepełniona rosnącym zdenerwowaniem. 
— Hinata — zaczęłam, jednak widząc skonfundowaną minę Uchihy, rozwinęłam wypowiedź. — Od Naruto, moja przyjaciółka. Jej kuzyn jest chory, lekarze przewidują, że pożyje jeszcze miesiąc. 
— Wracamy? — zapytał Uchiha, odpalając silnik. 
— Tak... Muszę do niej zadzwonić — oznajmiłam, klikając jedną z ikonek i przykładając telefon do ucha. 
Sygnały mijały jeden po drugim. Sunęliśmy krętą drogą w dół, trochę szybciej, niż było to dozwolone. Milczeliśmy — Uchiha wpatrzony w drogę, ja w telefon. Martwiłam się o Nejiego, a jeszcze bardziej o Hinatę. Po kilku razach dałam sobie spokój — nie odbierała. 
Jechaliśmy, obydwoje milcząc. Nie roztrząsaliśmy pocałunku, nie patrzyliśmy się na siebie. Jednak COŚ wisiało w powietrzu. Nie wiedziałam, jak to nazwać, jednak miałam wrażenie, że ta relacja będzie ciągnięta dalej. 
Zaciskałam dłoń na pasie bezpieczeństwa uciskającym mnie między piersiami. Myślałam o Hinacie, o TenTen, o Nejim. Hinata dalej nie oddzwaniała, a była już prawie pierwsza w nocy. 
Jakiś czas później z drogi szybkiego ruchu wjechaliśmy wprost do Tokio — tak jakby do innego świata. W końcu któreś z nas musiało się odezwać. O dziwo, nie byłam to ja. 
— W którym szpitalu leży ten Neji? — zapytał Uchiha. 
Przez kilka sekund przypominałam sobie ulicę i nazwę, po czym przekazałam tę informację Sasuke. Ten przez chwilę analizował wiadomość. 
— To jest niedaleko mojego mieszkania. Jak chcesz, możesz zostać u mnie. W sensie, że poczekać. Na wiadomość Hinaty. 
Po sekundzie dotarło do mnie, co on zaproponował. Na moje policzki wstąpił dorodny rumieniec i zrobiło mi się niewiarygodnie gorąco. Wcisnęłam przycisk na drzwiach i uchyliłam okno, chcąc, by chłodne powietrze otrzeźwiło mój umysł. Co jednak przyszło mi z niemałym trudem. To, jak się miotał, to mówiąc, było dla mnie jak odkrycie nowej planety. Nie spodziewałabym się po nim takiej propozycji, tak bezpośredniej i dosyć intymnej. 
Odwróciłam głowę w jego stronę. Profil zasłaniała tafla czarnych włosów, a dolną część twarzy dłoń, którą niby od niechcenia tam umiejscowił. Cisza aż fizycznie kłuła. Zagryzłam wargę, walcząc z myślami. Nie mogłam uwierzyć w to, że taki facet jak Uchiha chce (?) spędzać czas w moim otoczeniu. Z kimś takim jak ja — dziwną, nieciekawą, nieradzącą sobie ze swoimi emocjami, niewykształconą, spłukaną, pospolitą, zupełnie niepasującą do kogoś takiego jak Sasuke, dziewczyną. 
Jednak nie wiedzieć czemu, ostatnio nawet sporo czasu spędzamy razem. Nie mogłam go rozgryźć. Chciał się mną bawić? Może byłam dla niego jakimś wyzwaniem? A może się z kimś założył? Moja dramatycznie niska samoocena nie podsuwała mi żadnych pozytywnych opcji. Przecież on mógłby mieć każdą modelkę, jest nieziemsko przystojny (bardziej bym powiedziała, że piekielnie, niż rajsko), wykształcony, bogaty, wpływowy, no po prostu człowiek sukcesu. Porównać mnie do niego, to jak porównać lwa do myszy. 
— O czym myślisz? 
Wzdrygnęłam się, kiedy jego głęboki głos wyrwał mnie z przemyśleń. Pas bezpieczeństwa boleśnie wbijał mi się w klatkę piersiową, dublując ból tkwiący wewnątrz mnie. Przeciągle westchnęłam i zwilżyłam śliną niedawno całowane przez niego usta. 
— Dobrze, pojedźmy do ciebie. 


Kiedy Sakura potwierdziła, gdzie mają jechać, z ramion Sasuke spadł jakiś nienazwany ciężar, a dudniące serce powoli zaczęło wyrównywać tempo. Chciał jak najszybciej znaleźć się w domu i napić whisky. Z drugiej strony jednak jego ciało przebiegł dreszcz zestresowania — jeszcze nigdy nie zaprosił żadnej kobiety do swojego mieszkania. Nawet Karin nie wiedziała, gdzie znajduje się jego apartament, mimo że mieszka tam od trzech miesięcy. 
Na liczniku widniało 140 km/h, ale po Jaguarze nie było tego czuć. Uchiha miał do tego pojazdu sentyment, chociaż mógłby mieć o wiele lepsze, nowsze auto. Jaguara kupił za jedne z pierwszych zarobionych w hotelu pieniędzy. 
Wjechali na obrzeża Tokio. Nocą zawsze wyglądało niesamowicie, niezależnie od pory roku. Kątem oka widział, jak Sakura z zafascynowaniem wpatruje się w oświetlone przedmieścia Tokio migające szybko za oknem. Kącik jego ust lekko się uniósł, a brzuch wypełniło dziwne, mrowiące uczucie. 
Po kilkunastu minutach dotarli do centrum Tokio, kierując się w stronę Shinjuku. Zaczął padać deszcz, początkowo tylko lekko kropiło, jednak chwilę później rozpadało się na dobre. Dochodziła druga w nocy, a na ulicach dalej przewijały się tłumy ludzi, jedni otworzyli parasole, korzystając z okazji i obejmując swoich partnerów, inni chowali się pod wiatami sklepów, jeszcze inni naciągali tylko kaptur na głowę i kroczyli przed siebie. 
Momentalnie na ulicy pojawiły się kałuże, w których tafli odbijały się kolorowe neony Shibuyi. Sakura i Sasuke dojechali do nazywanego potocznie Shibuya Crossing. Setki ludzi (w tym nietrzeźwych imprezowiczów) wylały się na ulicę. To miasto nigdy nie spało. 
Dojechali do jednego z wielu niepokojąco wysokich wieżowców. Uchiha dobrze znał okolicę, w której przyszło mu mieszkać. Podjechali pod bramę i Sasuke wcisnął przycisk na pilocie, który wisiał przy kluczykach. Brama się otworzyła i powoli wsunęli na wielopoziomowy parking, ogromny jak podziemne miasto, w stronę prywatnego miejsca parkingowego. 
Uchiha wyłączył niezawodny silnik i odpiął pas. Spojrzał w stronę Sakury, a ta zdezorientowana tylko mrugała powiekami, tak jakby po drodze jej się przysnęło. Dziewczyna pełna kontrastów, przed chwilą jak małe dziecko wpatrywała się w billboardy rozświetlające tokijską noc, po czym moment później zasypia jak mały kociak. 
Wysiedli z auta i Sakura podreptała za Sasuke w stronę windy. Srebrne drzwi otworzyły się i weszli do przeszklonej windy. Uchiha wcisnął jeden z przycisków i winda ruszyła, po chwili ukazując światła miasta. 
— Dobrze, że nie mam klaustrofobii, a tylko lęk wysokości. — Sakura zaśmiała się ironicznie. 
Sasuke nie potrafił nazwać tego, co czuł do Sakury. Przede wszystkim uważał ją za osobę pełną kontrastów, o wyglądzie aniołka, na który składały się różowe włosy, zielone oczy (albo soczewki), blada jak papier skóra, szczupła sylwetka, delikatna twarz, ale i ostry jak brzytwa język. Czasem, jak coś palnęła, to nawet nie wiedział, co powiedzieć. Jednak była w niej jakaś zagadka, którą Sasuke coraz bardziej pragnął rozwiązać. Nie, żeby Uchiha znał się na ludziach, ale miał wrażenie, że ironiczno-sarkastyczne usposobienie Haruno to tylko przykrywka. Tak jak u niego. 
Jej kwiatowy zapach powodował, że stresował się coraz bardziej, gdy zbliżali się do jego mieszkania. Mimo że brakowały mu trzy lata do trzydziestki, czuł się jak nastolatek. Otworzył drzwi do mieszkania i wpuścił Sakurę przodem. 


Zestresowałam się, kiedy zdałam sobie sprawę z tego, że zaraz będę się znajdować w mieszkaniu Uchihy. Odrzuciłam od siebie myśli, że mógłby mnie uwięzić w piwnicy, bo zanim by się dojechało z jego piętra do podziemi, zdążyłabym uciec pięć razy. 
Patrzyłam na jego szerokie plecy, kiedy schylał się, żeby otworzyć drzwi do swojego domu. Zamek chodził gładko i drzwi otworzyły się bezdźwięcznie. Uchiha wyprostował się i ręką zagestykulował, żebym weszła przodem. Jego twarz była dziwnie spięta, bardziej niż zazwyczaj. Mogłabym wzruszyć ramionami, ale zajęłam się ściąganiem butów. 
Usłyszałam ciche pstryknięcie i nagle stała się jasność. Znajdowałam się w przestronnym hallu, wyłożonym marmurową, jasną posadzką. Ściany były ciemnoszare, a na całą długość pomieszczenia ciągnęła się wyłożona lustrem szafa. Wolałam nie patrzeć na swoje odbicie w lustrze, jednak nie miałam wyjścia. Nie wyglądałam aż tak tragicznie. Przeniosłam wzrok na Uchihę, zdjął płaszcz i uchylił szafę, żeby go schować. Zdążyłam tylko zauważyć rząd równie czarnych ubrań. A jakże by inaczej? 
Oddałam Sasuke swoją kurtkę i zaprowadził mnie w głąb apartamentu. Gdy weszłam do salonu, aż mi zaparło dech w piersiach. Ściany były jednymi, wielkimi oknami. Jak można się domyślić, zza nich wyłaniał się widok skąpanego w nocy Tokio. Przyłożyłam opuszki palców do szyby i rozchyliłam lekko wargi. Widok był nieziemski. 
Najpierw usłyszałam kroki, a potem poczułam obecność Uchihy obok siebie. 
— Chyba masz fioła na punkcie panoramy tego miasta? — zapytałam, a on uśmiechnął się z przekąsem. 
— Na sto procent. Jest w niej coś nostalgicznego, zmuszającego do przemyśleń. Sprzyjającego samotności. 
— Doskonale to rozumiem. Do tej pory takie sceny znałam tylko z filmów, ale odkąd przeniosłam się do Tokio mam coraz więcej okazji, żeby doświadczać takich widoków. 
Uchiha kiwnął głową, a ja byłam zszokowana. Przyznał mi się wprost, że jest samotny. Mogłabym spytać, jak to możliwe: stać go na wszystko, ma brata, przyjaciół, współpracowników, pewnie multum kolegów, może i koleżanek, jednak zdawałam sobie sprawę z tego, że to nie jest żaden wyznacznik. Doceniałam jego szczerość ze mną, tym bardziej że chyba sporo go kosztuje otworzenie się. 
Sasuke poszedł w stronę matowo czarnej kuchni, przeplatanej elementami drewna, a ja ruszyłam za nim. Na środku kuchni znajdowała się duża wyspa i kilka wysokich stołków. Wdrapałam się na jeden z nich. 
— Kawy, herbaty, cokolwiek? — spytał. 
— Masz może alkohol? 
— To pytanie retoryczne. Na jaki masz ochotę? — Otworzył pokaźny barek, w którym rzędami stały posegregowane gatunkami różne rodzaje trunków. Wyglądało to imponująco jak na moje mało wyszukane gusta. 
— Cholera, zupełnie zapomniałam. Jednak napiję się herbaty. Wyleciało mi z głowy, że jutro muszę się pojawić w hotelu. Heh, nie wypada mi tego mówić przy właścicielu tego hotelu... Eee... — Zaczęłam panikować i się czerwienić. 
— Daj spokój, nigdzie nie musisz iść. — Machnął ręką i wyciągnął jedną z butelek. — Każdemu należy się chwila wolnego. Whisky? 
Przekonał mnie. Nie musiał mnie długo namawiać. Kiwnęłam głową. 
Rozejrzałam się po ogromnej przestrzeni, która była ze trzy razy większa niż moje wynajmowane mieszkanie. Na jednej z nieprzeszklonych ścian wisiał olbrzymi telewizor, a przed nim duża narożna sofa i dwa fotele. Ogólnie mieszkanie było urządzone surowo, w ciemne kolory i brak jakichkolwiek szalonych kolorów. 
— Umiesz gotować? — zapytałam. 
— Nie. Nie umiem i nie mam na to czasu, a ty? 
— Ja tylko nie umiem. 
Uchiha uśmiechnął się szelmowsko i wlał cholernie drogą whisky do kryształowych szklanek. Na moją prośbę do mojej partii dolał coca-colę, a on pozostał przy samym alkoholu. 
— Dlaczego pytasz, jesteś głodna? 
— Tak z ciekawości, na razie jeszcze nie. 
Wzięłam łyka słodko-gorzkiej mieszanki, smakowała obłędnie. Usiedliśmy na kanapie i Uchiha włączył telewizor, po którego lewej i prawej stronie majaczyła panorama Tokio. Czułam się jak bohaterka jakiegoś filmu albo książki. Ja, szara myszka, która z odwagi wymieszanej z głupotą zdecydowała się zmienić całe swoje nudne życie, siedzę teraz z chyba najprzystojniejszym facetem, jakiego było dane mi zobaczyć, w niesamowitym apartamencie i piję ekskluzywny alkohol na najwygodniejszej sofie świata. 
— Lubisz grać na konsoli?
— Lubię, ale dawno nie grałam — odparłam. 
Uchiha wstał i przykucnął przed telewizorem, sięgając do szafki. Kruczoczarne, sterczące włosy opadały mu na kark i policzki. Mimowolnie westchnęłam, podziwiając urodę mężczyzny. Wyprostował się z gracją i wyciągnął rękę w moją stronę, pokazując mi pudełko. 
— Grałaś w to? 
— Oczywiście, że tak! — Uśmiechnęłam się, widząc tytuł znanej bijatyki. — To o co gramy? 
— Chcesz się założyć? — zapytał lekko zmieszany, kładąc pada na sofę tuż obok mojej nogi. 
— Boisz się, że przegrasz? 
Uchiha prychnął i otworzył pudełko, wyciągając płytę. Chyba lekko naruszyłam jego ego. Umieścił płytę w konsoli i usiadł obok mnie. Na ogromnym ekranie telewizora pojawiło się logo i tytuł gry. 
— Ja nigdy nie przegrywam — oznajmił, patrząc na mnie wymownie. 
Zobaczymy, pomyślałam, lekko unosząc brwi. 
Przeklikaliśmy loga twórców gry i pojawił się ekran wyboru postaci. Grałam w tę grę dobrych parę lat temu, a z racji tego, że to była najnowsza wersja, zupełnie nie kojarzyłam bohaterów. Postanowiłam wybrać najfajniej wyglądającą kobietę. Trafiło na blond cheerleaderkę z głową tygrysa na stroju. Wybór Sasuke padł na groźnie patrzącego samuraja, walczącego kataną. Ustaliliśmy z Sasuke, że gramy do trzech i wylosowaliśmy mapę, scenę, ring, czy jakkolwiek inaczej to nazwać. Przyszło nam walczyć na rajskiej plaży. 
Padło słynne “Round one, start!” i poświęciliśmy około pół minuty na małą rozgrzewkę, jeszcze bez walki. Wciągnęłam nogi na sofę, krzyżując je i nachyliłam się w stronę telewizora, maksymalnie się skupiając. Z kolei Sasuke luzacko sobie siedział, chyba licząc na łatwą wygraną. 
Walka się zaczęła i Uchiha ruszył do ataku, a ja zaczęłam dostawać pierwsze wciry. Było widać, że spędził przy tej grze długie godziny. Jego ataki nie były jedynie wynikiem losowego wciskania klawiszy, tak jak to było w moim przypadku, a całymi sekwencjami combosów. Zdołałam go przypadkowo uderzyć tylko kilka razy, kiedy już moja postać była na skraju porażki. Naciskałam wszystkie klawisze naraz i prawie udało mi się go zranić, kiedy padł nokaut na mojej zawodniczce. Pierwszą rundę przegrałam z kretesem.  Było jeden zero dla Uchihy. 
Musiałam wygrać następną rundę, żeby nie przegrać już w tym momencie. “Round two, start!” zabrzmiało i tym razem to ja ruszyłam z ofensywą. Nie wiem, jakim cudem, ale mi i mojej cheerleaderce udało się przewrócić samuraja Uchihy na piasek i atakując go non-stop, nie pozwalałam mu wstać. Było to trochę mało honorowe, jednak gdyby nie to, to pewnie już bym przegrała. Sasuke nachylił się nad telewizorem; chyba gra ze mną to nie taka bułka z masłem, jak sobie wyobrażał. Jego postaci udało się podnieść i zadać mojej parę ciosów, jednak jeden kopniak mojej wojowniczki i samuraj upadł, znokautowany. Udało mi się zremisować i wyszczerzyłam zęby, ku irytacji Uchihy. 
Ostatnia, decydująca runda. Musiałam to wygrać, po pierwsze po to, żeby przytrzeć trochę mu nosa, a po drugie, żeby wygrać zakład. Tylko najlepsze jest to, że w sumie nie powiedzieliśmy, o co się założyliśmy. Musiałam wykorzystać okazję. Zanim usłyszałam “Final round, start!” byłam już gotowa i skupiona. 
Decydująca runda się rozpoczęła i nasze postacie skoczyły sobie do gardeł. Sasuke wyprowadził pierwsze ataki, ale moja postać zblokowała ciosy i ruszyła z kontratakiem. Samuraj zaczął obrywać od cheerleaderki, jednak walczył zawzięcie. W odpowiedzi moja bohaterka przyjęła dokładnie wymierzone ciosy. Nasze postacie ledwo już zipały. Czułam ogromną presję, bardzo mi zależało, żeby pokonać Uchihę. Serce biło mi jak oszalałe, mimo że to tylko głupia gra. Samuraj natarł na moją postać, jednak udało mi się go podkosić i zadać decydujący cios. 
Na ekranie pojawiła się animacja z moją postacią, wymachującą pomponami i skaczącą z radości. Samuraj Sasuke leżał na ziemi i kręcił głową. Powinien popełnić seppuku. 
WINNER: SAKURA
Odłożyłam nonszalancko pada, chociaż w środku aż kipiałam z radości i miałam ochotę piszczeć. Zaśmiałam się szeroko, widząc naburmuszoną minę Uchihy. To musiał być duży cios w stronę jego ego. Unikał mojego wzroku, wyraźnie zaskoczony tym, że go ograłam. Sięgnęłam po szklankę z whisky i ukoiłam przesuszone z nerwów gardło. 
— To co wygrałam? — zapytałam uśmiechnięta. 
— Co chcesz — odparł, otwierając paczkę czerwonych Marlboro. 
Chyba zaraz dostanę zawału. Mogę sobie wybrać, co chcę? Mogę poprosić go, o co chcę? Na przykład, żeby został moim facetem? Albo, żeby mnie pocałował? Nie wyobrażałam sobie zebrać się na odwagę, żeby powiedzieć coś takiego, tym bardziej, kiedy się na mnie patrzył wyczekująco. Jego czarne oczy przewiercały mnie na wskroś, a nerwy drążyły dziurę w moim brzuchu. O co mogłabym go poprosić, spytać? Nagle wszystkie pomysły wyparowały. 
— Idę zapalić, a ty się zastanów. 
Podniósł się z sofy i wyszedł na balkon. A ja nie chciałam zostać sama. Pozwoliłam sobie owinąć się w koc z kanapy, na której siedzieliśmy, wzięłam szklankę z niedopitą whisky i poszłam za Uchihą. Balkon wyglądał bardziej jak taras, przypominał mi ten z klubu, kiedy pierwszy raz mnie pocałował. 
Zawinęłam się w koc i dopiero po chwili dotarło do mnie, że jest przesiąknięty zapachem Sasuke. Nogi się prawie pode mną ugięły. Stanęłam po jego lewej stronie i oparłam się o barierkę. Ogień z zapalniczki na chwilę rozświetlił jego twarz, kiedy odpalał papierosa. Zaciągnął się głęboko i powoli wypuścił dym. 
— Wymyśliłaś coś? — zapytał. 
Przełknęłam ślinę i ściągnęłam wargi w wąską kreskę. Ciężko było mi się zebrać na odwagę, ale albo teraz, albo nigdy. 
— Musisz szczerze odpowiedzieć na jedno moje pytanie. 
— Jakie? — spytał, lekko marszcząc brwi. W jego czarnych oczach odbijał się rozżarzony papieros i nigdy niegasnące światła Tokio. 
— Czujesz coś do mnie? — zapytałam, uciekając wzrokiem w bok. Kurwa, odważyłam się go o to zapytać! Oddychałam głęboko i szybko, prawie cała zakrywając się kocem. Serce biło mi niemiłosiernie szybko, prawie wyskakując z piersi. 
Uchiha nie odpowiedział. Kątem oka widziałam, jak gasi papierosa w popielniczce i momentalnie zapala drugiego. Przełknęłam łyk alkoholu i westchnęłam, ubolewając nad swoją głupotą. 
— Tak. 
Uniosłam wysoko brwi, słysząc to jedno słowo. Jedno słowo, które sprawiło, że cała zaczęłam się trząść. Czy się tego spodziewałam? Nie wiem. Nie wiedziałam, jak zareagować, co powiedzieć. Nasuwało mi się na usta tylko jedno pytanie.
— Co... czujesz...? — zapytałam.
Uchiha zaciągnął się głęboko, a jeden kącik ust uniósł się szelmowsko, gdy oderwał papierosa od warg.
— Powiedziałaś: jedno pytanie.
Co, kurwa? Nie wierzę! Moje źle sformułowane pytanie odebrało mi możliwość dowiedzenia się, co Uchiha miał na myśli.
Przecież można czuć wiele do drugiej... Nienawiść, zauroczenie, miłość, niechęć, żal... obojętność. Z wszystkich dostępnych opcji najbardziej prawdopodobnym wydawało się ostatnie.
Gdybym tylko zadała pytanie: „Co do mnie czujesz?” może bym się dowiedziała konkretów. Westchnęłam ciężko i pokręciłam głową z niedowierzaniem. Zjebałam.
Uchiha dopalił papierosa i dołożył go do kupki innych petów w popielniczce. Mroźny wiatr smagał moje policzki, więc z ulgą przyjęłam fakt, że wracamy do ciepłego mieszkania. Usiadłam na kanapie, szczelnie owijając się w koc.
— Sorry, ale dopóki stąd nie wyjdę, nie oddam ci tego koca — wymamrotałam, wtykając nos w miękki, pachnący Uchihą materiał.
— Spoko.
Niezręczną ciszę przerwał mój burczący brzuch. Poczułam gorąco uderzające mnie w policzki i zaczęłam kasłać, żeby zamaskować zawstydzający dźwięk.
— Zamówić coś, czy zjemy coś gotowego?
Doceniałam to, że Sasuke się spytał. Nie wiedziałam, czy mój żołądek wytrzymałby do momentu, aż dotarłoby jedzenie, dlatego przystałam na tę drugą opcję. Popijałam resztki whisky, kiedy Uchiha zalewał wrzątkiem ramen w kubku. Po kilku minutach wręczył mi lekko ostygnięty kubek i drewniane pałeczki. Byłam przyzwyczajona do smaku gotowego żarcia, więc wciągałam kluski, aż miło.
Posililiśmy się i zrobiło mi się cieplutko w środku i na zewnątrz, ogrzana kocem Uchihy i mocną whisky. Momentalnie zrobiłam się śpiąca. Przymknęłam oczy i wsłuchałam się w szum telewizora w tle. Byłam pierwszy raz u Sasuke, baa, u jakiegoś chłopaka, i, co dziwne, czułam się nawet swobodnie.
Powoli odpływałam, kiedy rozbudził mnie głos Sasuke.
— Nie zdejmujesz soczewek?
— Jakich soczewek? — zapytałam, mrugając oczami.
— Kontaktowych, Japonki przeważnie nie mają zielonych oczu z natury.
Uśmiechnęłam się półgębkiem.
— To moje naturalne — powiedziałam, ku jego zaskoczeniu. — Moja babcia była Rosjanką o zielonych oczach — wyjaśniłam.
Uchiha pokiwał głową, a ja zmrużyłam oczy, wsłuchując się w odgłosy filmu. Po kilku minutach odpłynęłam.


__________
Rozdział chcę zadedykować Czytelniczce, która napisała do mnie na facebookowym fanpage’u :) Zrobiło mi się bardzo miło, że ktoś czekał, co zmotywowało mnie do dokończenia rozdziału.
Dziś tak SasuSakurowo <3 Dajcie znać, czy się podobało! <3

13 komentarzy:

  1. Bardzo się podobało! W sensie akcja SasuSaku. I że się zbliżają do siebie! :D Faktycznie zjebała pytanie, no ale jeszcze będą okazje. Szkoda mi Hinaty i Nejego... Liczyłam trochę na jakiś cud i że się uda go wyleczyć :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej! <3
      Miło, że jesteś i cieszę się, że się podobało :)

      Usuń
  2. Akcja się rozkręca!
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału i jeszcze większej ilości romansu :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Wreszcie <3
    Sasuke coś czuje, to pewne, jednak boje się, że jak przyjdzie co do czego, to ucieknie. Obym się myliła. Poza tym dobrze, że Sakura wygrała, w końcu dziewczyny też grają na konsolach, jestem dobrym przykładem :D
    Niezmiernie się ciesze, że ukazał się rozdział i oczywiście czekam na następny. :)
    Pozdrawiam K. [https://beznamietni.blogspot.com/]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojj, ciekawe przypuszczenia, ale czy tak się stanie? *POKERFACE* :D
      Taak, ja też dużo gram, czy to na kompie, czy konsoli, także nie mogłam nie dać Sakurze wygrać :P
      Dziękuję bardzo za komentarz <3 zaraz zajrzę do Ciebie :)

      Usuń
  4. Widzę, że nie tylko ja mam spore poślizgi z pisaniem opowiadania. :D
    Rozdział był taki uroczy. Niby spokojny, ale miło było poczytać o miejscu, w którym żyje Sasuke. :D I aż mi żal się Sakury zrobiło, kiedy Uchiha nie dał jej się dowiedzieć o swoich uczuciach. xD
    Czekam na kolejny rozdział. :3
    P.S U mnie na Saisho też w końcu nowość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojj no niestety ciężko mi regularnie pisać, chociaż bardzo chcę ;<
      Powoli, z czasem, może Sakura się dowie xD
      Dzięki, że zajrzałaś <3

      Usuń
  5. To opowiadanie jest cudowne �� Jaram się nim jak mała dziewczynka a, swoje lata już mam i kocham parę sasusaku od 10 lat czytając blogi :D mega, pisz dalej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzikuję kochana, bardzo miło mi to czytać <3 lecę pisać dalej :)

      Usuń
  6. Hejo hej! Banshee gdzie się chowasz? Kiedy coś nowego? Wszystko ok?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, hej! Wszystko ok, dzięki że pytasz <3 Kończę pisać rozdział, pojawi się w przeciągu max 2 dni! <3

      Usuń
    2. Jej! ^.^

      Usuń

Łączna liczba wyświetleń