10.12.2018

rozdział dziesiąty


You never answer on the phone
With your nicotine lips and your heart of stone
I look for you by the underpass
Looks like this love wasn’t meant to last



Wyszłam razem z Hinatą za główne drzwi szpitala i w końcu mogłam odetchnąć z ulgą. Mimo że wizyta u Nejiego przebiegła pomyślnie (o ile można tak powiedzieć w przypadku odwiedzin pacjenta, u którego podejrzewany jest nowotwór), to cieszyłam się, że w końcu mogę opuścić to miejsce, gdyż szpitale działają na mnie, mówiąc delikatnie, przygnębiająco.
Hinata nie odezwała się ani słowem, odkąd opuściłyśmy pokój Nejiego i zostawiliśmy go z jego narzeczoną, Tenten. Kilka razy rzuciłam jej ukradkowe spojrzenie, czy to w windzie, czy krocząc korytarzem. Wyglądała na zmartwioną, a ja się jej wcale nie dziwiłam. Jej bliski przyjaciel, a jednocześnie kuzyn, przez najbliższy tydzień będzie tkwił w zawieszeniu, zastanawiając się, czy ma raka, czy nie. Mimo że nie okazywał tego po sobie, na pewno było mu z tym bardzo ciężko. Nie potrafiłam się postawić na jego miejscu i wyobrazić sobie, co czuł.
Gdy wyszłyśmy za bramę szpitala i stanęłyśmy przed przejściem dla pieszych, czekając na zielone światło wraz ze sporą grupą ludzi, w końcu się odezwała.
— Sakura... — zaczęła cicho, a ja odwróciłam głowę, by na nią spojrzeć i lepiej usłyszeć. W jej wbitych w ziemię oczach cały czas można było zauważyć smutek, jednak starała się brzmieć twardo. — Dziękuję, że ze mną przyszłaś... To wiele dla mnie znaczy.
Dotknęłam jej ramienia w pokrzepiającym geście i uśmiechnęłam się delikatnie. Światło zmieniło się na zielone, i tłum ludzi ruszył, a ja i Hinata wraz z nim.
— Już ci raz powiedziałam, że nie masz za co. To normalne, że jako twoja przyjaciółka będę cię wspierać. Tym bardziej — zawahałam się na sekundę, wiedząc, że jest to delikatna sprawa i nie chciałam Hinaty jeszcze bardziej dołować — jeżeli chodzi o rodzinę.
Uśmiechnęła się delikatnie, jednak uśmiech nie dotarł do oczu. Chciałam, żeby Neji wyzdrowiał, nie tylko ze względu na Hinatę, ale sama też go zdążyłam polubić, tak samo, jak i Tenten. Zdałam sobie sprawę z tego, że poznawanie nowych ludzi i zawieranie nowych znajomości przychodzi mi coraz łatwiej.
— Neji jest silny, wierzę w niego — odpowiedziała, unosząc głowę. Zauważyłam zmianę w jej zachowaniu. Czułam, że nie tylko ja przechodzę przemianę, ale ona również. Miałam dziwne przeczucie, że w pewnym stopniu była to także zasługa Naruto. Nie jestem ciekawska, ale w końcu będę musiała wyciągnąć z niej, co między nimi jest. — Gdzie kupimy prezent dla Naruto?
Może dowiem się szybciej, niż przypuszczałam.
Tokio jest olbrzymie, a ja nie znałam tej okolicy. Ale mamy XXI wiek, od czego są smartfony i Internet w nich? Wyjęłam telefon z torby i spojrzałam na mapę w odpowiedniej aplikacji.
— Około ośmiuset metrów stąd jest centrum handlowe. Idziemy?
Kiwnęła głową i skręciłyśmy w lewo, a ja zdecydowałam, że to odpowiedni moment, żeby ją trochę przycisnąć.
— To jak to w końcu jest z tobą i Naruto? — spytałam, uśmiechając się szelmowsko. — Opowiesz mi w końcu?
— Kolegujemy się, to tyle.
— Jakbym nie widziała, jak on na ciebie patrzy, to może i bym ci uwierzyła. Ale ci nie wierzę, więc nie leć w kulki, tylko gadaj. — Szturchnęłam ją lekko, powodując, że się zachwiała, ale po chwili wyprostowała się i uśmiechnęła.
— Ech, Sakura — spojrzała na mnie — nie sądziłam, że będziesz taka ciekawska.
— Nie jestem — żachnęłam się. — Nie zmieniaj tematu.
— Kiedy dałaś mu mój numer, następnego dnia napisał do mnie SMS’a. Z początku nie odpisywałam mu, wydawało mi się to nieprawdopodobną głupotą, że facet zobaczył zdjęcie i zapragnął nagle mnie poznać, wydawało mi się to płytkie i takie... — przez chwilę szukała odpowiedniego słowa — szczeniackie, tak jakby patrzył tylko na wygląd.
— Nie wydawał się być takim typem człowieka.
— Masz rację — kiwnęła głową — ale musiałam się sama przekonać.
— Cóż, trochę ostrożności nigdy nie zaszkodzi.
— Kontynuując, następnego dnia, po nieprzespanej nocy pełnej myśli „co zrobić?” mu odpisałam, on odpisał mi, tak zaczęliśmy rozmawiać, później zgodziłam się, żeby do mnie zadzwonił, a później zaczęliśmy rozmawiać przez Skype i tak to się potoczyło.
— Z kamerką? — Zachichotałam, wymownie unosząc brwi.
— Na początku bez kamerki, jednak on ma w sobie coś takiego, że mu zaufałam i włączyliśmy kamerki. Normalnie bym tego nie zrobiła — przecież mnie znasz — ale wzięłam przykład z mojej przyjaciółki, Sakury Haruno, i postanowiłam przezwyciężać swoją nieśmiałość.
Uśmiechnęłam się, szczerze się ciesząc z tego, że i ona zechciała coś zmienić w swoim życiu. Nawet stała się bardziej rozmowna.
— Ale na różowo się na pewno nie przefarbuję. — Zachichotała.
— Ty małpo — odparowałam. — No dobra, zadzwonił i co dalej?
— Powiedziałam Naruto, że muszę jechać do Tokio. On miał wracać z delegacji do Osaki, ale wziął urlop, po to, żeby się ze mną spotkać. To znaczy zaproponował, że wyjedzie po mnie na dworzec, a ja się zgodziłam. To nie w moim stylu, co nie?
— Hinata, którą znam, raczej by się nie zgodziła w ogóle podać swojego numeru telefonu obcemu facetowi, no ale cuda się zdarzają.
— No właśnie. Tak więc spotkaliśmy się na dworcu, przez jakiś czas czułam się skrępowana i zawstydzona. Chyba wiesz, o czym mówię? — rzuciła retoryczne pytanie, na które nawet nie musiałam odpowiadać. — Mój przypadek był jeszcze cięższy niż twój, ale Naruto szybko rozładował napięcie. Wcześniej też rzucił pomysł, żeby ustawić spotkanie-niespodziankę z tobą, na który przystałam. Resztę już znasz.
— Czyli to była sprawka Naruto, mogłam się tego spodziewać.
— Tak, to on to wymyślił. Teraz twoja kolej, żeby mi opowiedzieć.
— O czym?
— A z kim siedziałaś wczoraj w restauracji? — uśmiechnęła się przebiegle. — Sasuke, tak?
Parsknęłam śmiechem, jednak było to bardziej odwrócenie uwagi od tego, że nagle zrobiło mi się gorąco w policzki.
— Już ci o nim powiedziałam, dzwoniąc kiedyś z jego hotelu. — Przypomniałam jej, a ona kiwnęła głową, dając mi znak, że pamięta.
— Czyli to on i jego hotel. Podoba ci się? — zapytała nagle, a ja zachłysnęłam się powietrzem.
— Co ty gadasz za głupoty? — parsknęłam. — O, dotarłyśmy — oznajmiłam, odwracając głowę w stronę okazałego budynku, starając się niepostrzeżenie zmienić temat.
— Więc ci się podoba — stwierdziła z poważną miną.
Postanowiłam nie palić głupa i nie oszukiwać mojej najlepszej przyjaciółki i szczerze powiedzieć, jakie uczucia leżą mi na sercu odnośnie Uchihy.
— Tak, podoba mi się. To znaczy nie wiem, czy mi się podoba, jest atrakcyjny i w moim typie, ale nie potrafię rozgryźć jego charakteru. Czasem zachowuje się jak totalny buc, a czasami jest całkiem znośny. Jest też zdystansowany i ironiczny, chociaż czasem jest też bezpośredni i wydaje się też zainteresowany w pewnym stopniu. Ale pali fajki, a ja nie cierpię tego smrodu. No i będzie, a w sumie to już jest moim pracodawcą.
— No to zapowiada się na romans w pracy.
— Wątpię — zaśmiałam się donośnie — sama wiesz, że damsko-męskie kontakty nie są moją mocną stroną, a też nie wiem, jak zrobić pierwszy krok, i czy w ogóle chcę.
— Chcesz, ale nie przyznasz się do tego sama przed sobą, a co dopiero przede mną.
Nie chciałam się zastanawiać teraz nad słowami Hinaty, bo jeszcze okaże się, że ma rację. Weszłyśmy do centrum handlowego i wciągnęłam ją do jednego ze sklepów.
— Masz jakiś pomysł, co kupić Naruto?
— Nie mam, nie zdążyłam go jeszcze poznać na tyle, żeby dowiedzieć się, co lubi, a co nie — stwierdziła. — Ale poczekaj, przecież to jest przyjaciel Sasuke, to może się jakoś z nim skontaktujmy i spytajmy?
Musiałam aż stanąć jak wryta, gdzieś między jedną z dziesiątek alejek sklepowych. Patrzyłam na Hinatę szeroko rozszerzonymi ze zdziwienia oczami, widząc wizję dzwonienia do niego. Kilka razy otworzyłam usta, zamykając je po sekundzie. Z całą pewnością z boku wyglądałam komicznie, więc postanowiłam wziąć się w garść.
— Twoja reakcja mówi sama za siebie — oznajmiła z przekonaniem.
— Mam numer do Sasuke... — wyjąkałam. — Ale na samą myśl, że miałabym do niego zadzwonić teraz, robi mi się słabo. Nie ma mowy, że to zrobię.
— No wiesz co Sakura? A ja myślałam, że twoja przemiana faktycznie miała miejsce. I chciałam brać z ciebie przykład. — Spojrzała na mnie z wyrzutem. — Co to jest, zadzwonić do faceta?
Nie spodziewałam się po Hinacie, że będzie mnie aż tak podpuszczać. Wszystko zniosę, ale nie granie na moim ego. Założyłam ręce na piersi i skonfrontowałam jej spojrzenie.
— Dobra, zadzwonię.
— No widzisz, jak szybko potrafisz zmienić zdanie? — uśmiechnęła się. — Powodzenia.
— To może ja sobie lepiej usiądę. — Westchnęłam, czując, jak moje nogi stają się coraz bardziej miękkie, a moje dłonie się pocą. Wyszłyśmy ze sklepu i usiadłam na ławce. — Sprawdź, przy tamtej witrynie sklepowej, czy cię tam nie ma — powiedziałam. Nie potrafiłam wykręcić jego numeru, gdy miałabym rozmawiać przy kimś. Mogłabym wtedy popełnić jeszcze więcej gaf i jąkać się jeszcze bardziej, niż prawdopodobnie będę.
Hinata uśmiechnęła się i odeszła na bezpieczną odległość, zostawiając mnie sam na sam z dudniącym sercem. Dlaczego dałam się tak podpuścić?
Bo w głębi duszy tego chcesz. — Niemal słyszałam w swojej głowie głos Hinaty lub innego podstępnego chochlika. Przełknęłam ślinę, która ugrzęzła mi w gardle. Wstydziłam się. Po prostu, zupełnie i po ludzku się wstydziłam. Drżącymi rękami złapałam za telefon i otworzyłam książkę adresową. Znalazłam jego imię pod literą S, westchnęłam cicho, nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon do ucha.
Sekundy dłużyły się niemiłosiernie, a kulminacja szargania moich nerwów nastała w momencie usłyszenia po drugiej stronie Sasuke.
— Słucham. — Mimowolnie wzdrygnęłam się. Jego głos był czymś, za czym podświadomie tęskniłam, a z drugiej strony jego ton i warknięcie sprowadziło mnie na ziemię i sprawiło, że przyłożyłam rękę do walącego w piersi serca.
Nagle zaschło mi w gardle. Odważyłam się jedynie przełknąć ślinę.
— Cześć... — wyszeptałam i odchrząknęłam, pozbywając się cichego głosu. — Masz może chwilę?
— Za pięć minut mam spotkanie.
— Chciałam się tylko zapytać... Przyjaźnisz się z Naruto... Mógłbyś doradzić, co mu kupić jako prezent urodzinowy?
— Nie wiem. Nie mam czasu na takie pierdoły — warknął. Nie podobał mi się jego ton. — Coś jeszcze?
— Nie. To znaczy tak. Będziesz jutro?
Gdy zorientowałam się, o co go spytałam, miałam ochotę ugryźć swoją własną pięść. Niby zwykłe pytanie, jednak dosyć wymowne i od razu można było wywnioskować, że chcę, żeby się pojawił. Idiotka ze mnie. Cisza po drugiej stronie słuchawki tylko utwierdzała mnie w tym zdaniu.
— Jeszcze nie wiem.
A co ty wiesz?, miałam ochotę go zapytać, ale ugryzłam się w język. Poddałam się całkowicie. Żałowałam swojej głupoty i tego, że dałam się podpuścić Hinacie.
— Okej, nie zawracam ci gitary. Cześć.
Rozłączyłam się i westchnęłam głęboko. Spojrzałam na stojącą nieopodal przyjaciółkę wzrokiem pełnym rezygnacji, wstydu i żalu. Podeszła do mnie i usiadła, jednak moja zniesmaczona mina mówiła sama za siebie.
— Spławił mnie po całości — wyjęczałam. Kolejne dwie minuty zajęło mi opowiedzenie jej przebiegu rozmowy, a następne dwie mnie pocieszała. — Dobra, chodź, trzeba coś znaleźć dla Naruto — postanowiłam i wstałyśmy.
Nie przeszłyśmy nawet kilku kroków, a poczułam wibrację w kieszeni. Pewnie znowu jakaś reklama garnków. Wymamrotałam „hmm?” i wydobyłam smartfona z czeluści jeansów.
„Mówił, że mu się zepsuły słuchawki douszne. Będę jutro. Sasuke”
Spojrzałam na telefon, jakbym widziała ekran po raz pierwszy w życiu. Hinata zajrzała mi przez ramię. Popatrzyłam na nią pytająco, po czym poczułam, jak na moich ustach sam z siebie wyrasta dorodny uśmiech.
— Musiałaś go zaskoczyć tym telefonem — stwierdziła, kiwając głową. — Przez pięć minut zrozumiał, że mógł inaczej z tobą rozmawiać, zdał sobie sprawę z tego, że stracił okazję porozmawiania z tobą w normalny sposób, schował swoje ego w kieszeń i napisał do ciebie SMS, na szybko zmieniając plany, żeby się z tobą jutro zobaczyć. Tak było.
— Ta jasne, na sto procent. — Roześmiałam się, ironizując.
Chciałabym, żeby to była prawda.

*

Szybkim krokiem zmierzał przez korytarz na następne umówione spotkanie. Nawet nie zdążył dzisiaj nic zjeść, czuł, jak jego żołądek wykręca się na drugą stronę, ale nie miał czasu. Pracoholizm miał dla niego dużo plusów, ale minusy też nie ułatwiały życia. Cały dzień na telefonie, w biegu, uzgadniając kolejne przetargi i zamówienia, przyklepując kontrakty z kolejnymi klientami.
Był zmęczony, nie ukrywał tego. Jednak będąc samemu sobie szefem, nie mógł pozwalać sobie na nadmierne lenistwo. W kieszeni spodni wyczuł wibrujący telefon. Mimo że klienci potrafili dzwonić o każdej porze, to nie spodziewał się żadnego telefonu o tej godzinie. Zaciekawiony wyjął telefon i spojrzał na ekran.
Sakura
Wciągnął głęboko w płuca powietrze, zaciskając mocniej wibrujący smartfon w dłoni. Jego palec tkwił już nad czerwoną słuchawką, ale coś go pchnęło do kliknięcia zielonej.
Po skończeniu rozmowy, jego wzrok nadal był utkwiony w ekranie telefonu. Przymknął uchylone lekko usta i schował telefon z powrotem do kieszeni. Kolejne kilka minut stał na korytarzu jak kołek, po czym wyciągnął telefon i wystukał krótką wiadomość i nie zastanawiając się sekundy dłużej, kliknął „wyślij”.
Kurwa, to do mnie niepodobne, pomyślał.
— Sasuke, klient zaraz będzie — usłyszał głos Karin. Nawet nie zauważył, kiedy się tu pojawiła. Miał tylko nadzieję, że nie podsłuchała jego rozmowy. Minął ją bez słowa i wszedł do pokoju konferencyjnego, ignorując wszystkie swoje osobiste przyrzeczenia (nie będę palić w budynku) i regulamin hotelu, który sam ustalał z prawnikiem, otworzył okno i wsunął papierosa do ust, po chwili go odpalając.
Nie mógł się powstrzymać, musiał zapalić.

*

Już dawno nie obudziłam się tak przepełniona optymizmem. Pierwszą moją myślą, po otworzeniu oczu było to, że dzisiaj go zobaczę. Nie wiem, co się ze mną działo, ale czułam się jak dziecko.
Było to do mnie niepodobne.
Wyskoczyłam z łóżka i tanecznym krokiem skierowałam się w stronę łazienki, żeby wziąć prysznic. Po drodze minęłam zapakowane w ozdobną torebkę słuchawki, które kupiłyśmy na spółkę z Hinatą. Wzięłam je ze sobą do domu ja, gdyż oni przebywali w hotelu Sasuke i nie chciałyśmy, żeby Naruto zauważył.
Postanowiłam też zadzwonić do rodziców, żeby zapytać się, czy wszystko u nich w porządku. Zadzwoniłam do matki, z obydwu rodziców to z nią miałam lepszy kontakt, mimo że był on i tak minimalny. Odebrała telefon i nasza konwersacja trwała około dziesięciu minut. Miałam wrażenie, że jest jakaś smutna, ale gdy spytałam ją, czy coś się stało, nie chciała mi nic powiedzieć. Nie drążyłam tematu i zakończyłyśmy rozmowę.
Gdy godzina, o której miałam pojawić się w restauracji, zbliżała się coraz bardziej, żałowałam, że za ścianą mojej kawalerki nie ma Ino. Miała wyczucie gustu i nieporównywalnie więcej ubrań niż ja, mogłabym coś od niej pożyczyć. Jednak Ino wyjechała na nagrania do jakiegoś filmu, w którym ma grać główną rolę, więc w obecnym wypadku musiałam się zadowolić tylko czarną sukienką. Ogólnie to nie przepadałam za sukienkami, szpilkami, spódnicami i innymi babskimi rzeczami, ale ta sukienka była moją ulubioną. Przylegała do mojego ciała, rękawy kończyły się przed łokciami, odsłaniała kolana, nie miała też obszernego dekoltu. Była skromna, ale też czułam się w niej dobrze.
Wyszłam z mieszkania odpowiednio wcześniej, żeby być na czas. Miałam nadzieję, że Sasuke postąpi tak samo, jak ja — chciałam być przy nim tak długo, jak to możliwe. Myśli o nim zaczynały powoli się stawać dla mnie normalną rzeczą. Zupełnie tego nie rozumiałam, ale szło się przyzwyczaić.
Po chwili pożałowałam, że wstrzeliłam się w kieckę, zamiast ubrać trzy pary rajstop i spodnie jeansowe. Dobrze, że chociaż miałam kurtkę, jednak ona też do końca mnie nie chroniła przed zimnem.
Podróż metrem zdawała się trwać w nieskończoność. Kiedy automatyczny, damski głos wyczytał  mój przystanek, poderwałam się i prawie że wybiegłam z wagonu. Ludzie tłoczyli się na ruchomych schodach, czekając w znudzeniu, aż zostaną wciągnięci na powierzchnię. Ja postanowiłam skorzystać z tradycyjnych schodów i pięłam się w górę.
Przeszłam przez bramki i wyszłam na chłodne, październikowe powietrze. Wiatr rozwiał moje włosy, więc przyklepałam je rękami i skierowałam się w stronę umówionej restauracji. Im byłam bliżej, tym bardziej dudniło mi serce. Zastanawiałam się, czy Sasuke już jest, czy jeszcze nie dotarł.
Tak jak się umówiłam wczoraj z Hinatą, puściłam jej strzałę, żeby wyszła po mnie na zewnątrz. Usłyszałam jeden sygnał i rozłączyłam się. W oddali majaczył mi już szyld odpowiedniego lokalu. Stukot moich butów na obcasie niósł się echem po chodniku, omijałam ludzi, chcąc jak najszybciej znaleźć się w cieple i usiąść przy piwie.
W oddali widziałam machającą mi Hinatę. Kilkanaście kroków później znalazłam się już obok niej i przytuliłyśmy się na powitanie. Ładnie wyglądała, ubrana w biały sweter, jeansy i czarne botki, a na wierzchu beżowy płaszcz. Ale najbardziej przykuwała wzrok jej mina i uśmiech. Hinata po prostu promieniała, prawdopodobnie dzięki Naruto. Poczułam nieszkodliwe ukłucie zazdrości. Cieszyłam się jej szczęściem i chciałam, żeby wszystko poszło pomyślnie w ich przypadku.
— Ale się odcyknęłaś. Mam nadzieję, że nie zapomniałaś prezentu? — spytała.
— O dziwo nie. — Uśmiechnęłam się, podnosząc rękę z ozdobną torebką. Wręczyłam ją Hinacie. — Masz, ty mu daj.
Dziewczyna otworzyła usta, chcąc już odmawiać, zapewne twierdząc, że się wstydzi, ale przymknęła je, kiwnęła głową i wzięła ode mnie pakunek. Uśmiechnęłam się z aprobatą i weszłyśmy do restauracji. Minęłyśmy kilkanaście stolików i weszłyśmy na wynajętą przez Naruto salę. Światła były przygaszone, było dosyć ciemno, jednak można było zobaczyć kontury postaci. Solenizant siedział plecami do wejścia, ale widząc nas, odwrócił się i rozpromienił. Za nim dostrzegłam kolejne dwie postacie. Dopiero gdy po kilku chwilach, gdy moje oczy przyzwyczaiły się do półmroku, ze zdziwieniem zobaczyłam znajome twarze.
— Ino! — rzuciłam zaskoczona. Blondynka poderwała się z miejsca i wyciągnęła ręce, biegnąc do mnie. Koński ogon długi do tyłka dyndał jej to na lewo, to na prawo, kiedy zmniejszała dystans między nami. Rzuciła mi się w objęcia i ścisnęła mocno.
— Udusisz mnie — wyjęczałam.
Po kilku sekundach odsunęła się ode mnie i zlustrowała wzrokiem.
— Nie spodziewałam się po tobie, że wstrzelisz się w taką kieckę — pokiwała głową z ironicznym uśmieszkiem na ustach.
— Ty też ładnie wyglądasz — odparowałam, drocząc się. — O, cześć Sai — powiedziałam, orientując się, że drugi z konturów postaci to był Sai. Poczułam nutkę rozczarowania, w głębi duszy chciałam, żeby to był Sasuke.
— Witaj, Sakura. Chyba będziesz musiała mnie odwiedzić, zrobimy odrosty.
Sapnęłam, zaskoczona jego bezpośredniością. Pokiwałam nerwowo głową i objęłam wzrokiem całe zgromadzenie. Ja, Hinata, Ino, Sai, no i solenizant, Naruto. Odwróciłam się w jego stronę — to on był dzisiaj gwiazdą wieczoru. Kiwnęłam głową na Hinatę i podeszłyśmy razem do niego.
— Wszystkiego najlepszego Naruto, sukcesów w życiu zawodowym, oraz w prywatnym. — Uniosłam wymownie brwi i rzuciłam spojrzenie w stronę nieświadomej aluzji Hinaty (a może świadomej?). Uzumaki podziękował i objął mnie na kilka sekund. — To teraz kolej Hinaty — rzuciłam i odsunęłam się, zostawiając ich samych. Na odchodne jeszcze usłyszałam ciche słowa Hinaty.
— To jest prezent ode mnie i od Sakury, mam nadzieję, że ci się spodoba...
Siadłam obok Ino i spojrzałam na nią oskarżycielskim wzrokiem.
— Co ty tu w ogóle robisz? Wyrzucili cię z pracy?
— Ha! Mnie? Wschodzącą gwiazdę japońskiego, a może i światowego kina?
Cała Ino.
— Na poważnie to wybłagałam u producenta trzy dni wolnego, nie mogłabym opuścić urodzin mojego kochanego kuzyna. — Roześmiała się perliście, rzucając spojrzenie w stronę siadających naprzeciwko Naruto i Hinaty. — Pasują do siebie — wyszeptała mi na ucho.
Naruto zajrzał do ozdobnego opakowania i wyjął słuchawki, które kupiłyśmy mu razem z Hinatą.
— O! Słuchawki! A moje właśnie ostatnio rozwaliłem, wkręciłem kabel w fotel. Skąd wiedziałyście, że ich potrzebuję? — spytał.
— Strzelałyśmy — palnęłam, wspominając SMS od Sasuke. Myśląc o nim... — Sasuke jeszcze nie przyszedł? — zapytałam.
Naruto popatrzył na mnie.
— Nie rozmawiałem z nim od wczoraj. A jak byliśmy w restauracji, to mówił, że nie wie. W hotelu też go nie widzieliśmy cały wczorajszy wieczór ani dzisiejszy dzień. Napisałem mu SMS z adresem, jak będzie miał czas, to przyjdzie, jak nie, to nie.
To ciekawe. Swojemu przyjacielowi nie powiedział, że będzie, a do mnie napisał wiadomość? Wymieniłam z Hinatą porozumiewawcze spojrzenia — pomyślała o tym, co ja. Ino chyba też w locie wyczuła, co się święci, bo wydała z siebie wymowny dźwięk „eeee?”.
Rozmowa na szczęście zmieniła przebieg, kiedy kelner przyniósł wiaderko wypełnione lodem, z wystającymi z niego dwoma butelkami szampana. Ino podekscytowana zaklaskała w dłonie, a z głośnika, zamiast najnowszych hitów wydobyły się dźwięki urodzinowej piosenki. Ino wstała i zaczęła śpiewać, za nią Sai i nieśmiało ja, jednocześnie z Hinatą. Naruto tylko się głupkowato uśmiechał i bujał na boki. Skończyliśmy śpiewać i Naruto wyciągnął z wiaderka schłodzoną butelkę szampana i po chwili siłowania się z nią, korek ustąpił z głuchym „pop” i solenizant dostał od nas owacje. Z głośników znów wydobyły się nowoczesne, topowe utwory. Uzumaki nalał każdemu po lampce szampana, zaczynając od Hinaty. Wznieśliśmy toast za blondyna i wychyliliśmy lampki.
Towarzystwo było wesołe, głośne i roześmiane. Obsługa przyniosła każdemu danie i zjedliśmy je ze smakiem, a tort tylko czekał na pokrojenie. Po drugiej lampce szampana Ino powiedziała, że cieszy się, że w końcu poznała Hinatę i, że daje jej i Naruto swoje błogosławieństwo, co wprowadziło ich w małe zakłopotanie i wywołało rumieńce na ich twarzach. Naruto otwierał drugą butelkę, gdy Ino zaczęła się wiercić i w końcu powiedziała, o co jej chodzi.
— Naruto! — wytknęła go palcem. — Wiem, że nigdy nie byłeś bardzo przebojowy, ale nie mamy sześćdziesiąt lat, żeby urodziny spędzać w restauracji, siedząc i pijąc szampana. Dopijemy, zjemy tort i idziemy do klubu — zadeklarowała.
— Nie wiem, czy jest to dobry po...
— Jest i nie dyskutuj. Idę zadzwonić do kolegi, załatwi nam lożę. — Ucięła temat i wyszła za drzwi. Gdy jej blond kucyk zniknął z pola widzenia, Naruto westchnął przeciągle, wiedząc, że z Ino się nie dyskutuje. Tym bardziej w kwestii imprez i tym podobnych.
Nie minęła minuta, a drzwi znowu się otworzyły. Już miałam nadzieję, że Ino, nie mogąc się dodzwonić do tego jej kolegi, wróciła z informacją, że zostajemy i bawimy się tutaj (nie chciałam iść na żadną dyskotekę — nigdy nie byłam, ale też nie byłam gotowa, żeby iść teraz), jednak w drzwiach nie widziałam damskiej sylwetki, a męską.
Serce zabiło mi szybciej i cała krew zebrała się w policzkach. Pierwsze, co mi się rzuciło w oczy to jego wzrok, wpatrzony wprost we mnie. Przełknęłam ślinę i mimowolnie westchnęłam.
Przyszedł Sasuke.



__________

Hej ;) Jakoś udało się napisać rozdział, dajcie znać w komentarzach, czy Wam się podobało :)
W wolnych chwilach powoluuutku piszę nową historię. Mogę zdradzić, że będzie to KakaSaku ;)
Pod poprzednim rozdziałem obiecałam Persefonie zdjęcie mojego kotełka, także enjoy xd



Jak już jesteśmy przy słodkich zwierzaczkach, to łapcie zdjęcie jeżusia, którym miałam okazję się opiekować (i pewnie jeszcze będę mieć xd)

BONUS:

9 komentarzy:

  1. Przeczytane rano ale komentarz jak zwykle daleki od tego xD

    Rozdział jakoś mnie nie pociągnął. Nic szczególnego się nie wydarzyło, chociaż miał swoją lekkość i nawet przyjemnie się czytało.
    Za to końcówka! Narobiłaś nią tylko apetytu na więcej ;)

    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie na małe SasuSaku!

    Ps. zwierzątka urocze. w jerzyku zakochałam się po uszy! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej Kropcia, dzięki za komentarz :) W wolnej chwili zajrzę do Ciebie, obiecuję! :D

      Usuń
  2. Jeju, jakie to jest genialne! Wciągające i uzależniające, naprawdę zerkałam tu co i rusz w oczekiwaniu na kolejny rozdział! :)
    Zdaje się, że już w którymś ze swoich poprzednich komentarzy wspomniałam, jak uwielbiam Twoją kreację postaci Sakury. Wciąż uważam, że mistrz Kishimoto nie wykorzystał całkowicie potencjału tej postaci i pozostawił ją nijaką, nie zagłębiając się bardziej w złożoność jej charakteru, tak, jak zrobił to w przypadku Naruto czy Sasuke.
    Miło patrzeć, jak Twoja Sakura z każdym rozdziałem rozkwita i odnajduje w sobie coraz więcej śmiałości. Muszę tu wspomnieć, że sytuację z wykonaniem telefonu do Sasuke opisałaś świetnie, w pewnym momencie i mnie dopadło zdenerwowanie.
    Jeśli mogę, to proszę o więcej historii z punktu widzenia Sasuke. Jestem strasznie ciekawa co mu siedzi w głowie. ;)
    Mam nadzieję, iż oczywistym jest, z jaką niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Odnoszę wrażenie, że szykujesz nam totalną bombę (na myśl przychodzi mi tylko konfrontacja między Sakurą a Sasuke, ewentualnie być może przypadkowo spotkaną w klubie Karin? O Boże, ale byłoby zamieszanie :D).
    Życzę mnóstwa weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strasznie mi miło, że zaglądałaś i czekałaś na rozdział :)
      Też myślę, że charakter Sakury powinien być bardziej ukazany - to co było widać w anime/mandze, nie podobało mi się do końca.
      Staram się przedstawić ją w jak najbardziej ludzkim świetle, w sytuacjach, w których mogłaby się znaleźć każda z nas :P
      Wstawki z punktu widzenia Sasuke myślę, że będą jeszcze się pojawiać, co by nie mówić opowiadanie pisane jest z perspektywy Sakury, więc domyślam się, że Czytelnicy chcieliby też poznać Sasuke z jego strony, a nie tak jak postrzega go Sakura/Naruto/ktokolwiek :D
      O ile czas i inne obowiązki pozwolą, postaram się pisać dalej, wena się przyda :)
      Dzięki wielkie za komentarz i pozdrawiam! <3

      Usuń
  3. Heeej! Przepraszam, że tak późno, ale trochę czasu brakło ;( Ale już jestem! Bardzo przyjemny był ten rozdział, scena rozmowy Sasuke i Sakury po prostu w punkt, ile razy sama się tak czułam... I w końcu jest! Bałam się troszkę, że zamieszasz i będzie ta,k że pójdą do klubu a tam on się świetnie bawi, ale nie! Spotkali się już! Super :D Czekam z niecierpliwością na next no i KOTEEEEEŁ!!!! Piękny *.* Pomiziaj go ode mnie :) Jeżeł też cudowny *.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej! Nie przepraszaj, cieszę się, że wpadłaś ❤️ Dzieki za komentarz, pomiziam kitku od Cioci Persefony :D

      Usuń
  4. Uwielbiam kupować prezenty! Może już gorzej ze składaniem życzeń, ale kocham moment, w którym wręczam komuś podarunek i czekam na reakcję <3 Jak przyjemnie było czytać Twój nowy rozdział!

    Nic dziwnego, że Uzumaki poleciał za wyglądem Hinaty. W końcu gorąca z niej laska i nikt tego nie podważy :> Trzymałam kciuki, kiedy Haruno posłuchała Hinatę i zadzwoniła do Sasuke!Na początku pomyślałam: " O nie! co za palant. Stary podobasz się zajebistej kobiecie i śmiesz rzucać, że nie masz czasu rozmawiać na takie tematy?!", ale szybko przeszła mi złość na niego, kiedy wysłał jej SMSa <3 I aż musiał zapalić! KOCHANIE CI TO WYSZŁO :* aż mnie coś przyjemnego w brzuchu ścisnęło.

    No i pojawił się na urodzinach! A jakżeby go mogło zabraknąć! Szkoda, że dopiero na samym końcu, ale za to jeszcze bardziej będę oczekiwać nowej notki :)

    No i oczywiście KakaSaku <3 Mam nadzieję, że już niedługo wystartujesz z nowym opowiadaniem!

    PS Uwielbiam koty, a Twój to już w ogóle taki słodziutki Niuniuś, którego ma się ochotę tylko głaskać i nie wypuszczać ze swoich rąk <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżyka też nie mogę się oprzeć. Pamiętam, jak w dzieciństwie opiekowałam się jednym z przyjacielem z podwórka XD Ach te wspomnienia, nie przypuszczałam, że kiedykolwiek powrócę do nich po przeczytaniu czyjegoś bloga :D

      Usuń
    2. O tak, składanie życzeń może wprawiać w małe zakłopotanie :D
      Sasuke zarobiony jest, ale jak zobaczył, że Sakura będzie to musiał przyjść xd
      Co do KakaSaku, mam zamysł jak ma wyglądać to opowiadanie itp., gorzej z czasem, żeby przelać to na papier :(
      No i miło, że jeżyk wzbudził wspomnienia xd
      Dziękuje za komentarz! ❤️

      Usuń

Łączna liczba wyświetleń