18.01.2019

rozdział jedenasty


I wanna go
Back to those Tokyo nights
Those Tokyo nights, I feel it



Bezmyślnie przyłożyłam rękę do policzka, a czując jego gorąco, zreflektowałam się i założyłam kosmyk włosów za ucho. Kiedy napotkałam jego przenikliwe spojrzenie, speszona odwróciłam wzrok, wgapiając się gdzieś w przeciwległy koniec pomieszczenia. Wydawało mi się, że zamiast mózgu zrobiła mi się galaretka, a para wychodziła uszami.
Kiedy w momencie napływającej odwagi podniosłam znów wzrok, niestety nie napotkałam tych czarnych tęczówek.
— A kto nas zaszczycił swoją obecnością? — wyszeptała mi zawadiacko na ucho Ino, szturchając lekko w bok. Pojawiła się nie wiadomo kiedy. Po chwili zreflektowałam się i zrozumiałam, że musieli się minąć — przecież ona wyszła zadzwonić. Prawdopodobnie wskazała mu do nas drogę, dlatego Sasuke zaskoczył mnie i wszystkie inne obecne tu osoby. Warknęłam do niej jedynie niezrozumiale w odpowiedzi i schyliłam głowę jeszcze bardziej, niż to było wcześniej możliwe.
— Sasuke! — Solenizant podniósł się gwałtownie, przepełniony entuzjazmem. Trochę mu go zazdrościłam, ja miałam ochotę się schować pod stołem. — Siadaj, już ci nalewam szampana.
— Nie piję.
— Nie pierdol! Ze mną się nie napijesz?
— Tym bardziej nie — odburknął, a Ino i Sai zanieśli się śmiechem. Hinata zarumieniła się, a ja zmarszczyłam brwi.
To po co tutaj przyszedłeś?
— Dupek.
Uchiha wzruszył jedynie ramionami i zanim zajął miejsce obok Naruto, zdjął kurtkę i powiesił ją na oparciu krzesła. Granatowa koszula była do niego idealnie dopasowana, wpatrywałam się w krzywizny jego ramion i klatkę piersiową, kiedy zamiast wpatrywać się w kolejną parę guzików jego koszuli, napotkałam jego czarne oczy. Nawet nie zorientowałam się, kiedy zmieniał pozycję, żeby usiąść i wyrównać poziom naszych spojrzeń.
Był półmrok, więc miałam nadzieję, że nikt nie zauważył, jak speszona odwracam głowę i ukrywam rozpalone policzki gdzieś za różowymi kosmykami. W środku paliło mnie gorąco, a wróciłam do rzeczywistości, dopiero wtedy, kiedy Ino zaczęła coś do mnie gadać.
Nie wiedziałam, co. Wpuszczałam jej słowa jednym czerwonym uchem, a wypuszczałam drugim.
Byłam zła na siebie i na swoje beznadziejne, dziecinne zachowanie. Czułam się tak po raz pierwszy, było mi ciężko oswoić się z tym dudniącym sercem, spoconymi dłoniami, ściśniętym żołądkiem i jąkaniem się.
Tym bardziej że Uchiha działał mi na nerwy, tak samo, jak przyciągał mnie do siebie.
W mojej żałosnej zadumie ominął mnie fakt, że Uchiha rozsiadł się jak cwaniak i popijał lampkę szampana. Z tego, co kojarzę, poza tym butelki powinny się już kończyć.
— Haloo? Sakura? — Poczułam nieprzyjemny szturchaniec w żebra od Ino. — Zbieramy się do klubu, Sasuke dostał ostatnią porcję tej słabej lipy — uniosła pustą lampkę — i idziemy.
Uśmiechnęłam się krzywo w odpowiedzi, pokiwałam nerwowo głową i wymamrotałam coś pod nosem, mimo że w ogóle nie miałam ochoty nigdzie iść. Zawsze byłam uprzedzona i uważałam dyskoteki i osoby chodzące tam za hmm... dosyć proste osoby, o prostych popędach, chcących tylko wyrwać laskę albo faceta, upić się, albo ewentualnie naćpać. Nie wiem, skąd się wzięło we mnie takie przekonanie, gdyż nigdy nie byłam w klubie i nie miałam okazji doświadczyć żadnej imprezy w taki sposób. W ogóle wszystkie imprezy omijały mnie szerokim łukiem, a ja je z wzajemnością.
Odkąd przyszedł Sasuke, wycofałam się i przestałam się odzywać, lekko zamykając się w sobie. Ech, te stare nawyki. Po raz kolejny musiałam się spiąć i walczyć z tym, przecież do tego właśnie dążyłam.
Po kilku minutach (szybki jest) Sasuke odstawił pustą lampkę na stół, osuszając ją do ostatniej kropli. Ino oczywiście tylko na to czekała i gdy tylko szkło zetknęło się z blatem, uradowana poderwała się z krzesła, ciągnąc za sobą biednego Saia.
Podłapałam spojrzenie Hinaty — dobrze wiedziałam, o co jej chodzi. Też nie uśmiechało jej się tam iść, z tego, co wiem, miała podobne zdanie na temat dyskotek, ale czego się nie robi dla...
No właśnie. Ona dla Naruto, a ja dla... Sasuke?
Odrzuciłam tę myśl tak szybko, jak się pojawiła w mojej głowie, ale ona uparcie wracała jak bumerang. Uchiha irytował mnie i działał na nerwy, ale im częściej o tym myślałam, zastanawiałam się, czy sobie tego wszystkiego nie wmawiam.
Nie wiedziałam, gdzie Ino chce nas zaprowadzić, ale poddałam się temu. Naruto poszedł uregulować rachunek, a my zaczęliśmy się zbierać. To znaczy ja, Hinata i Sasuke, bo Ino (i przez nią również Sai) stali już zwarci i gotowi do wyjścia.
Podniosłam się i wygładziłam sukienkę, dbając, żeby nic przypadkowo nie odsłonić, bo mimo że lubiłam ten ciuch, to przy takiej ilości ludzi czułam się dosyć nieswojo. Dziwne uczucie obserwowania trafiło mnie jak piorun, ale gdy uniosłam wzrok, nie zauważyłam żadnego spojrzenia skupionego na mnie.
Naruto wrócił i mogliśmy ruszyć. Na szczęście podobno klub, do którego ciągnęła nas Ino, był niedaleko, ale byłam sceptycznie co do tego nastawiona.
Yamanaka prowadziła wraz z Saiem, idąc w tylko sobie znaną stronę. Za nimi dreptała Hinata i zagadujący ją Naruto, a ja szłam na samym końcu. Obok Sasuke Uchihy.
Shibuya jest niesamowita. Te wszystkie neony zapierają dech w piersiach, a to wrażenie tylko potęguje noc. Setki zaułków, tysiące lokali, miliony ludzi — to wszystko było cudowne, surrealistyczne. Zachwycona wpatrywałam się w mijane szyldy, zupełnie olewając Sasuke obok. Czułam się jak bohaterka jakiegoś wciągającego filmu, ewentualnie książki.
Nagle poczułam uderzenie w bark i lekko w głowę. Spotkanie pierwszego stopnia z nieznanym mi obiektem wyrwało mnie z zachwytu i otrzeźwiło. Zachwiałam się lekko, stąpając po nierównej płycie chodnika w nieszczęsnych szpilkach, ale udało mi się utrzymać równowagę.
— Ej kurwa, uważaj, jak chodzisz, laluniu! — Usłyszałam jedynie gruby, zachrypnięty głos.
— Przepraszam — wybełkotałam w eter, nie doczekawszy się odpowiedzi. Nawet nie chciałam jej otrzymywać.
Kilka krótkich sekund zajął mi powrót do rzeczywistości. A gdy już wróciłam do bożego świata, zorientowałam się, że tym, co powstrzymało mnie przed upadkiem na betonowy chodnik, były ręce Sasuke. Odwróciłam głowę zszokowana i zamrugałam gwałtownie. Spod kosmyków czarnej grzywki, spoglądały oczy czarne jak węgle. Każdy gdzieś spogląda, ale w tym momencie on patrzył na mnie, i było w tym coś dziwnego, coś, czego nie potrafiłam ubrać w słowa. Jego silne dłonie dalej zaciskały się na moich ramionach, co tylko spowodowało ciarki przebiegające po moim ciele niczym stado rozpędzonych gazel.
— Ten burak nie usłyszy, już się potoczył dalej.
Przypomniałam sobie, jak się oddycha, kiedy jego ręce mnie puściły. Przez chwilę jeszcze na mnie patrzył, tak jakby oceniał, czy dam radę stać, co akurat w tym przypadku było dosyć trudne, gdyż moje nogi trzęsły się jak galaretka. Chwiałam się jeszcze przez moment, dopóki Hinata nie podeszła do mnie.
— Nic ci nie jest? — zapytała.
— Nie.
Wychwyciłam rozbawione spojrzenie Ino, która puściła mi oczko. Sai wyglądał, jakby go to nie interesowało, a Naruto patrzył to na mnie, to na Hinatę.
— W takim razie idziemy, jesteśmy już prawie na miejscu — zakomenderowała Yamanaka, odwracając się i ruszając. Sai podążył za nią jak cień, a za nimi Naruto wraz z Hinatą. Wraz z Uchihą popatrzyliśmy na siebie, a ja ośmieliłam się na lekki uśmiech. Ruszyliśmy za resztą, utrzymując dystans.
Jeśli jednym słowem miałabym opisać moje uczucia do Sasuke, to byłaby to, uwaga, trudne słowo...
Sinusoida.
Raz na górze, raz na dole. Raz serce bije mi jak oszalałe przez niego, wprowadzając w pozytywny nastrój, wyzwalając we mnie jakieś nieznane uczucia, żeby za chwilę Uchiha znów działał mi na nerwy. Tkwiłam w dziwnym zawieszeniu. Zastanawiałam się tylko, czy on czuje do mnie coś więcej niż tylko niż obojętność i zwykłe, zdystansowane koleżeństwo.
Nawet przyszła mi do głowy myśl, że może to i dobrze, że zostałam wystawiona dwa razy. Najpierw z mieszkaniem, a później z pracą w księgarni. Gdyby nie przeprowadzka do Tokio, zamieszkanie obok Ino, później poznanie przez nią Naruto, następnie dzięki Naruto praca w hotelu, gdyby nie to wszystko, nie poznałabym Sasuke. Pozornie nic nieznaczące sytuacje i decyzje, mają wpływ na przyszłość.
Ale można sobie było tak gdybać.
— Dzięki, że mnie złapałeś.
— Mhm — mruknął.
— Chyba bym sobie nogi połamała... — zagaiłam. — Ty też nie chcesz tam iść?
— Nie chcę, idę tylko ze względu na Naruto.
Mimo że wyglądał, jakby odpowiadał od niechcenia, to i tak postanowiłam ciągnąć rozmowę.
— To tak jak ja. Nie cierpię dyskotek, wolałabym zaszyć się w domu przed laptopem, ale ja idę ze względu na Naruto, Hinatę, Ino, Saia.
I ciebie.
— I mnie.
Czy ja powiedziałam to na głos?
Popatrzyłam na niego zszokowana, zawzięcie mrugając. Jego profil zasłaniała tafla czarnych włosów, ale udało mi się zauważyć delikatny uśmieszek. Skąd on wiedział? Czy ja mam już jakieś urojenia i nie wiem, co mówię?
— Żartowałem, oczywiście. Ale zaintrygowała mnie twoja reakcja.
Na moje policzki wstąpił delikatny rumieniec, a kąciki ust uniosły się lekko do góry. Zdałam sobie sprawę z tego, że Uchiha się ze mną droczył. Dłonie schowane w kieszeniach zacisnęłam w pięści, nerwowo trąc kciukami o resztę palców. Nie wiedziałam, jak zareagować, co mu odpowiedzieć, więc zatrzymałam wszystkie słowa dla siebie i milczałam.
Resztę drogi spędziliśmy milcząc, czułam się dosyć niezręcznie, więc z ulgą przyjęłam widok machającej Ino, oznajmiającej, że dotarliśmy na miejsce. Chociaż można było kwestionować tę ulgę, gdyż z jednej strony wcale nie chciałam tam iść.
Stanęliśmy jak jeden mąż kilkanaście metrów od oświetlonego wejścia do klubu LVL49, między tłoczącymi się ludźmi, z których zdecydowana większość była w stanie wskazującym. Jakiś typ prawie wpadł na Ino, tak jak wcześniej inny na mnie, ale ona jedynie obróciła się delikatnie i z gracją, a facet nie znajdując oparcia, chwiejnym krokiem potoczył się do przodu, wpadając na innego osobnika. Atmosfera zgęstniała, a bójka wisiała w powietrzu. Uniosłam jedną brew i popatrzyłam na Ino pytająco.
— Niezła speluna. — Zaśmiałam się, a Yamanaka parsknęła, kręcąc głową.
— Kochana, to jest jeden z najlepszych klubów w tej dzielnicy. Jakby mnie nie wpuścili do środka, to też bym była tak smutna, jak oni. — Wskazała ręką.
— Nie wątpię.
— Zaraz wracam, Sai chodź ze mną.
Widziałam tylko, jak omijają kilkunastometrową kolejkę i znikają gdzieś na jej początku. Ciekawe, czy w ogóle wrócą? Westchnęłam niezauważalnie i zaczęłam kopać stopą malutki kamyk po chodniku. Zimny wiatr wiał mi po odkrytych nogach, przywołując gęsią skórkę.
Naruto podszedł do Sasuke, więc ja stanęłam obok Hinaty, wciskając ręce w kieszenie skórzanej kurtki.
— I kto by pomyślał, że kiedyś pójdziemy do klubu w Tokio? — zagaiłam.
— Ja bym się nie spodziewała.
— Przynajmniej masz towarzysza. — Uśmiechnęłam się. Trochę jej zazdrościłam tego, jak Naruto o nią zabiegał. — Tak samo, jak i Ino.
Mogłabym zostać zawodową swatką.
— Sakura, nie gadaj, że ty tego nie widzisz? — Przybliżyła się do mnie i szepnęła na ucho.
— Nie widzę czego?
— Uchiha Sasuke. Złapał cię, żebyś nie upadła.
— Przecież to nic takiego — zaprotestowałam.
— Tak, ale my z Ino widziałyśmy to z boku. Sposób, w jaki na ciebie patrzył... Nie był zwykły, koleżeński. Może i ty byłaś zdezorientowana, ale on nie. Poza tym trzymał cię trochę dłużej, niż nakazywałby zdrowy rozsądek.
— Chyba sobie żartujesz. — Przyłożyłam palec wskazujący do skroni, uśmiechając się ironicznie. — Swoją drogą, ciekawe, o czym rozmawiają. — Delikatnie wskazałam głową stojących kilka metrów dalej Naruto i Sasuke.

Sasuke Uchiha wyciągnął z kieszeni paczkę czerwonych Marlboro i wysunął jednego papierosa, chwytając go ustami. Po chwili nacisnął spust zapalniczki, uwalniając ogień. Przyłożył płomień do tytoniu, osłaniając go drugą ręką. Zaciągnął się i pozwolił trującemu dymowi wypełnić swoje płuca.
Uwielbiał to uczucie.
Otworzył oczy, wypuścił ustami obłok dymu i spojrzał na przyjaciela.
— Najlepszego, stary — powiedział.
— Dzięki. — Uśmiechnął się Uzumaki.
— Ale tę swoją kuzyneczkę-gwiazdeczkę mógłbyś trochę utemperować. Nie powinno nas tu być.
— A gdzie powinniśmy być? — zapytał Naruto.
— W jakimś zwykłym barze, w jednym z tysięcy na Shibuyi, bez tych pretensjonalnych nowobogackich cwaniaków i tępych lasek, albo po prostu grając w Pachinko na Akihabarze. Jak za starych, dobrych czasów.
— Sasuke, dla mnie dobre czasy są teraz, od kiedy poznałem Hinatę.
Uchiha przewrócił oczami.
— Dupa przesłoniła ci oczy.
— O co ci znowu chodzi? — warknął Naruto. — Zdecydowałeś się tu przyjść, to nie marudź i się baw.
— Nie potrafię.
— Sasuke, nie dobijaj mnie. Też się w kimś zakochaj, żyj, a nie tylko praca, praca i praca.
— Odezwał się ten, co pracuje w korpo — parsknął.
— Odkąd znam Hinatkę, wszystko zeszło na drugi plan.
— Zauważyłem.
Uzumaki wzruszył ramionami.
— Sakura-chan.
— Nie jestem zainteresowany.
— Czyżby? Masz zamiar całe życie być pokrzywdzony i skupiać się tylko na pracy?
— Taki mam właśnie zamiar.

Ino wróciła z szerokim uśmiechem na twarzy, co tylko można było interpretować, że udało jej się załatwić nam wejście. Niestety. I niestety okazało się, że miałam rację. Popatrzyłyśmy się z Hinatą na siebie i wzruszyłyśmy ramionami.
— Chodźcie — zakomenderowała Ino, ciągnąc Saia za rękę.
Mijaliśmy kolejkę nastawionych na zabawę młodych ludzi, którzy patrzyli się na nas spod byka, zastanawiając się, dlaczego oni muszą czekać, a my nie. Widziałam przed sobą plecy Saia, przed nim dyndający blond kucyk Ino. Odwróciłam się zmieszana i natknęłam się na delikatny uśmiech Hinaty, idącego za nią jak cień Naruto, a zza niego wyłaniała się czarna sylwetka Sasuke.
I to jego spojrzenie, które na kilka sekund natrafiło na moje.
— Ino-san, następnym razem bez autografu się nie obędzie — zawołał barczysty i wysoki jak na Japończyka ochroniarz.
— Tak, tak. — Machnęła ręką w iście gwiazdorskim stylu i weszliśmy do środka. Momentalnie znalazł się przy mnie ubrany w garnitur mężczyzna i patrzył na mnie wymownie, wyciągając otwartą dłoń w moją stronę. Wystraszyłam się lekko, ale zachowałam rezon.
— Ręka — powiedział i poruszał palcami, w wymownym geście, żebym wystawiła swoją dłoń.
Wystawiłam rękę, a ten chwycił mnie za przegub, oplatając zimnymi palcami mój nadgarstek, jednocześnie podciągając rękaw kurtki do góry. Pociągnął lekko dłoń do siebie i odwrócił, ukazując wewnętrzną stronę przedramienia. W drugiej ręce trzymał pieczątkę, którą przyłożył do skóry. Puścił mnie i uśmiechnął się życzliwie.
— Miłego wieczoru.
Kiwnęłam niepewnie głową i spojrzałam na nadgarstek. Widniał na nim granatowy symbol klubu LVL49. Ściągnęłam rękaw kurtki z powrotem na nadgarstek i rozejrzałam się w poszukiwaniu znajomych twarzy.
Okazało się, że wszyscy na mnie czekali. Lekko mi ulżyło i ruszyłam w ich stronę.
— To co, na twój rachunek? — Ino trąciła lekko kuzyna w bark; uśmiechając się przekornie, wyszczerzyła perłowobiałe ząbki. Naruto zrezygnowany wzruszył ramionami.
Czekaliśmy na jedną z kilku wind, gdyż okazało się, że klub LVL49 mieści się na czterdziestym dziewiątym piętrze budynku, co w sumie mogłam przewidzieć. Drzwi się otworzyły, wypuszczając kobiety prowadzone przez mężczyzn i na odwrót, chyba w jedynym możliwym celu. Pociągnięta przez tłum byłam zmuszona wejść do windy. Było dosyć tłoczno, przed moim nosem dyndał  pachnący liliami blond kucyk Yamanaki, ale jednak coś innego przykuwało moje zmysły.
Ramię w ramię stykałam się z Uchihą. Uniosłam lekko głowę, by kątem oka spojrzeć na jego twarz, ale nie wyrażała ona żadnych emocji. Jednak też, co mnie trochę zdziwiło, nie odsunął się ode mnie. Czułam od niego zapach papierosów, którego tak bardzo nie cierpię, wymieszany z przyjemną wonią perfum. Tworzyło to niebezpieczną, drażniącą wszystkie moje zmysły mieszankę.
Nasze ciała dzieliła od siebie warstwa materiałów kurtek, jednak nie powstrzymało to moich wnętrzności od zrobienia kilku koziołków. Tłum wypełniający windę zabierał dużo powietrza, a bliskość Sasuke tylko potęgowała problemy z oddychaniem. Podróż na czterdzieste dziewiąte piętro zajęła około dwóch minut, jednak dla mnie była to wieczność.
Miły, kobiecy głos wyrecytował czterdzieste dziewiąte piętro i drzwi windy otworzyły się.
— To skoro Naruto stawia, chodźmy do baru. — Roześmiała się Ino i stukając obcasami, ruszyła. Szliśmy za nią jak kaczątka za kaczą mamą, po chwili docierając do baru.
Muzyka była głośna, dudniło mi w uszach, a basy unosiły pojedyncze pasemka moich włosów. Nie byłam przyzwyczajona do takich hałasów, lecz z każdą minutą moje ciało adaptowało się do nowych warunków. Na parkiecie świecące, kolorowe lasery prześlizgiwały się po półnagich ciałach, splecionych w tańcu. Odwróciłam się w stronę baru, nerwowo wyłamując palce. Ino już kręciła biodrami, chyba nie mogąc się doczekać, aż porwie Saia w sam środek roztańczonego tłumu.
Barmani po kolei zbierali zamówienia. Blondynka wraz ze swoim partnerem i Naruto zamówili wódkę, ja z Hinatą po kolorowym drinku, a Sasuke szklankę szkockiej whisky. Trochę współczułam solenizantowi, jak patrzyłam na ceny poszczególnych trunków; było mi też głupio, dlatego zamówiłam jeden z tańszych drinków.
Szklanki i kieliszki z brzękiem trafiły na ladę, każdy chwycił swój i Ino zaprowadziła nas w ustronne miejsce, które dla nas załatwiła. Okazał się nim jeden z kątów lokalu, w którym ustawiony był niski stolik o kształcie prostokąta, a dookoła niego zawijała się wyglądająca na wygodną kanapa w kształcie litery U. Cała ściana za kanapą była jednym, wielkim oknem, przedstawiającym nocną panoramę Shibuyi i całego Tokio, prosto z piętra numer czterdzieści dziewięć. Podeszłam do okna, zaciskając drinka w dłoni, ignorując dudniącą muzykę i lasery i patrzyłam. Patrzyłam na niesamowite miasto, którego malutkim trybikiem się stałam.
— Podoba ci się? — Usłyszałam głos gdzieś obok ucha i wzdrygnęłam się. Odwróciłam głowę i natknęłam się na rozbawione oczy Ino, które w półmroku miały barwę ciemnoniebieską. Kiwnęłam lekko głową; zadała pytanie w sposób, na które odpowiadając, nie udałoby się odpowiednio ubrać w słowa tego, jakie emocje mnie przepełniały.
— To jest... niesamowity widok.
— Prawda? — Zachichotała, wyciągając z mojej dłoni drinka. Złożyła usta w dzióbek i przytknęła je do słomki, biorąc łyk. — Mmm, nawet dobre. — Odwróciła twarz w stronę okna i panoramy stolicy. — Wiesz, że tu jest taras? Można też tam wejść — wyszeptała konspiracyjnie. Spojrzałam lekko w dół, okazało się, że miała rację. Zauważyłam przeszkloną podłogę. — Nie każdy o tym wie, ale swego czasu byłam tutaj stałą bywalczynią, więc zostałam wtajemniczona. Kiedyś był plan, żeby ten taras był użytkową częścią klubu, ale władze bały się samobójstw i pijanych ludzi robiących głupie rzeczy. Nie bez powodu też załatwiłam miejsce akurat tutaj. Spójrz, ostatnie okno po prawej ma klamkę. Mała ścianka zasłania to przejście, także można wymknąć się stąd niezauważonym. To, czy wykorzystasz tę wiedzę, zależy tylko od ciebie. Ja widzę chemię między wami, nie spierdol tego. Czas, żebym odwdzięczyła się za Saia i za Naruto.
Zatkała mnie jej bezpośredniość, ale zrobiło mi się też miło. Uśmiechnęłam się lekko i wzięłam łyk drinka. Kiedy odwróciłyśmy się, kanapa już była zajęta przez resztę. Sai i Naruto (czyli również nieodłączna Hinata, uśmiechająca się do mnie miło) zbili się w kupę, czekając na Ino z wódką polaną do kieliszków. Usiadłam więc w jedynym wolnym miejscu, obok Sasuke sączącego leniwie brunatny trunek.
Czy oni wszyscy (oprócz Sasuke, bo jego to chyba nic nie interesuje) robią to celowo?
Czas mijał na rozmowach, anegdotach i poznawaniu się, co ułatwiały tylko promile wchłaniane wraz z każdym łykiem alkoholu. W końcu stało się to, czego tak bardzo się obawiałam.
— Dobra, ale my nie przyszliśmy tu tylko gadać — poinformowała Ino, wychylając kolejny kieliszek wódki. — My z Saiem, Naruto i Hinatą idziemy na parkiet. Wy zamulajcie tutaj dalej — rzuciła, puszczając do mnie oko.
Miałam ochotę zdjąć but i rzucić go w nią, trafiając prosto w czoło. Widziałam tylko, jak Hinata rzuca mi przepraszające spojrzenie, ciągnięta za rękę przez Uzumakiego. Byłam głupia, byłam bardzo głupia, dając się w to wszystko wciągnąć.
Zostałam sama, wraz z Sasuke siedzącym obok. Wyglądał, jakby go nic nie ruszyło, jakby w ogóle nie zdawał sobie sprawy z pogrywania czwórki nagłych tancerzy, a nawet jeśli się zorientował, to był obojętny. Mieszałam słomką w pustej szklance, stukając prawie całkowicie roztopioną kostką lodu. Kątem oka widziałam, jak Uchiha stawia równie pustą szklankę na stoliku, nie odrywając palców od szkła.
— Skończyłaś już pić? — spytał, zerkając w moją stronę.
Pokiwałam głową, rumieniąc się. Dobrze, że było ciemno, więc nie mógł tego zobaczyć. Wstał, biorąc swoją szklankę i wyciągając mi z dłoni moją. Cicho pragnęłam, żeby nasze palce się zetknęły, ale nie stało się to; Sasuke był ostrożny.
— To samo?
— Poproszę.
I takim oto sposobem zostałam sama. Widziałam w oddali parkiet wypełniony ludźmi, DJ mówił coś, czego nie chciałam i nie potrafiłam zrozumieć przez wszędobylski hałas. Wyciągnęłam telefon i zaczęłam przeglądać Facebooka, by zabić czas. Korciło mnie, żeby przejrzeć profil Sasuke, o ile go miał, ale jeszcze do tej pory tego nie zrobiłam, co dziwne. Zapatrzona w ekran smartfona, nawet nie usłyszałam tego, że ktoś się nade mną nachylał.
— Zatańczysz ze mną, piękna?
Wzdrygnęłam się i uniosłam wzrok. Stał nade mną facet, na oko koło czterdziestki, wyglądał elegancko, był ubrany w idealnie skrojoną koszulę, jednak w jego spojrzeniu zauważyłam niebezpieczną iskrę. Czuć też było od niego alkohol i dym, który nie śmierdział w taki sposób, jak ten papierosowy. Przełknęłam ślinę i rozejrzałam się niepewnie. Byłam sama.
— Nie, dziękuję — powiedziałam ostrożnie.
Do niego jednak to nie dotarło. Czułam, jak robi mi się gorąco, a ręce zaczynają mi się pocić.
— Chodź, nie daj się prosić, mi się nie odmawia. — Zachichotał i złapał mnie za ramię. Telefon wyślizgnął mi się z rąk i upadł szybką do dołu. — Telefonem się nie przejmuj, zapłacę ci z nawiązką. Wszystkie inne są zajęte, a ja mam ochotę się zabawić. — Jego głos wzbudzał we mnie odrazę, a mój własny ugrzązł mi w gardle, które nagle zaschło na wiór. Łzy zebrały się w oczach, które mocno zamknęłam.
— Powiedziała „nie”, słyszałeś.
Otworzyłam oczy. Ramię dalej paliło, ściskane przez tego obleśnego typa.
Sasuke stał za napastnikiem, w jednej dłoni trzymając szklankę whisky, a w drugiej kolorowego drinka z plasterkiem pomarańczy zatkniętym na skraju naczynia. Nonszalancko postawił szklanki na stoliku i wyprostował się, wbijając mroczne spojrzenie wprost w trzymającego mnie faceta.
— Kim ty, kurwa jesteś? — zapytał typ spod ciemnej gwiazdy.
— Nie twój interes, puść ją.
— Bo co, wezwiesz ochronę? Zawołasz kolegów?
— Lepiej, żebyś się nie dowiedział. Powtarzam ostatni raz: zostaw ją i wypierdalaj stąd.
Facet zaśmiał się szyderczo, ale puścił mnie i minął mojego wybawcę, chcąc go uderzyć barkiem. Sasuke jednak stał twardo, przez co napastnik zderzył się jak ze ścianą i zatoczył się w stronę tłumu, mamrocząc wulgarnie pod nosem. Uczucie ulgi mnie przepełniło. Uchiha usiadł obok, biorąc łyka whisky.
— Dziękuję — powiedziałam i spojrzałam na niego. — Co za obrzydliwy typ. Ach, telefon! — Przypomniałam sobie o wytrąconym smartfonie i sięgnęłam po urządzenie. Tak, jak się spodziewałam, szybka była cała roztrzaskana. — Cholera... No to mam po telefonie.
— Miałaś tam coś ważnego?
— Na szczęście nie. No ale na razie jestem uziemiona. — Uśmiechnęłam się krzywo. — Muszę jak najszybciej znaleźć pracę.
— Właśnie chciałem z tobą o tym porozmawiać. Wszystko się przedłużyło, ostatnio mam dużo roboty, ale dopilnowałem ostatnich formalności i od poniedziałku mogłabyś zaczynać na pełny etat, jeśli jeszcze jesteś zainteresowana.
Oczywiście, że byłam. Nie dość, że pokłady zaoszczędzonych pieniędzy z dnia na dzień się kurczyły, to jeszcze (nie wiem dlaczego) chciałam widywać Uchihę częściej, niż od święta czy imprezy. Uśmiechnęłam się i pociągnęłam słomką łyk kolorowego napoju. Rzuciłam mu przelotne spojrzenie; sunął opuszkiem palca po krawędzi szklanki wypełnionej whisky.
— Cóż, jestem. Dziękuję.
— Drobiazg — odparł, zwilżając usta brunatnym napojem. Owa scena była dosyć hipnotyzująca. Zapatrzyłam się, jak oblizuje wargi, a po chwili je otwiera, mówiąc:
— Muszę zapalić.
Czar prysł w jednym momencie. Nie chciałam, żeby gdziekolwiek szedł, a przede wszystkim nie chciałam zostawać tu sama. Ino i reszta cały czas gdzieś się bawili, nie zapowiadając szybkiego powrotu. Nie uśmiechało mi się natknąć znów na tamtego parszywca, który się do mnie przystawiał, albo na kogokolwiek innego.
Innego niż Sasuke.
— Poczekaj. — Zebrałam w sobie odwagę i odezwałam się, ignorując rumieńce. — Weź kurtkę i chodź za mną.
Popatrzył na mnie pytająco, unosząc brwi, ale nie skomentował. Nałożyliśmy na siebie kurtki, podnieśliśmy drinki i wstaliśmy z kanap. Ruszyłam w stronę okna wskazanego przez Yamanakę. Spojrzałam przez ramię, zobaczyć, czy Sasuke za mną idzie, czy dał sobie spokój. Szedł, starając się zachować obojętny wyraz twarzy, jednak widziałam mały cień zaintrygowania.
Upewniłam się, że nikt nie patrzy i pociągnęłam za klamkę.
— Mam skakać?
— Nie. — Na moich wargach zatańczył uśmiech. — Tu jest taras. Jak wejdziesz pierwszy, to może zwalczę lek wysokości i też wejdę.
Minął mnie i stanął na przeszklonej podłodze, najpierw jedną stopą, potem drugą. Chyba przeceniłam swoją odwagę, było bardzo wysoko. Neony rozświetlały Shibuyę, a samochody były jak małe, świecące na czerwono i biało insekty. Chciałam przełknąć ślinę, ale zreflektowałam się i przypomniałam sobie, że przecież trzymam drinka. Wzięłam głęboki łyk, pragnąc, tylko żeby alkohol dodał mi odwagi.
— Chodź.
Podniosłam wzrok i zobaczyłam wyciągniętą rękę Sasuke. Wciągnęłam głęboko powietrze w płuca, czując prąd zimnego powietrza z zewnątrz. Dobrze, że to okno było dosyć ukryte, nie chciałam, żeby ktoś nas nakrył. Czarne kosmyki włosów powiewały delikatnie, a w jego oczach odbijały się światła z klubu. Przygryzłam wargę i podałam mu rękę. Ciarki przeszyły mnie na wskroś, kiedy nasze dłonie się zetknęły. Czy to ta słynna chemia? Jego palce zacisnęły się na mojej dłoni i lekko pociągnęły mnie na taras. Przekroczyłam próg i znalazłam się na zewnątrz.
Zamrugałam kilka razy.
Nie patrz w dół. Nie patrz w dół.
Zacisnęłam mocno uchwyt naszych dłoni, zupełnie nie przejmując się tym, że od kilku sekund już stoję na tarasie. Widok nocnej Shibuyi i Tokio był jeszcze bardziej niesamowity, niż wcześniej. Teraz można było poczuć miasto w stu procentach. Było w tym coś wzruszającego. Chciałam zostać tutaj przez wieczność. Tylko z nim.
Chyba w końcu zdałam sobie sprawę z tego, że to, co czuję, to zauroczenie.
Może nawet się zakochałam?
Było to dla mnie coś niepojętego.
Uchiha wyswobodził się z uścisku mojej ręki i wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów. Po chwili zaciągał się już jednym z nich. Dym omiatał mnie i drażnił nos, ale teraz było mi wszystko jedno. Kolorowy drink kończył się szybciej, niż się spodziewałam. Sasuke oparł się o szklaną balustradę, a ja stałam obok. Mogłam bezkarnie przyglądać się jego profilowi, temu, jak jego usta składają się w dzióbek do papierosa, temu, jak popija dym zimną whisky. Był to nawet piękniejszy widok niż nocna panorama Tokio.
— Z racji roztrzaskanego telefonu, wystarczy, że w poniedziałek przyjdę do hotelu? — zagaiłam. — Nie muszę się uprzedzać?
— Wszystko już jest załatwione.
— Jak mogę ci się odwdzięczyć? — zapytałam, podchodząc do balustrady i stając tuż obok Sasuke. Kolejny łyk drinka, kolejny łyk whisky, kolejne zaciągnięcie papierosa. Okruszki popiołu spadające w nicość, a po chwili pozostałość papierosa wystrzelona palcami w dół. Pet wyglądał jak spadająca gwiazda. Przez chwilę się jeszcze tlił, ale momentalnie zniknął, gasnąc w locie.
Zimne palce przeczesujące moje włosy. Przymknęłam oczy, delektując się pieszczotą.
Zaraz, co?
Otworzyłam oczy zszokowana, ale nie zdążyłam zareagować, bo widziałam tylko zbliżającą się twarz Sasuke. Nie miałam nawet czasu, żeby spanikować. Moje wargi rozchyliły się, próbując wydostać z siebie ciche „och” zaskoczenia, ale napotkały opór w postaci ciepłych, miękkich ust Sasuke. Wychwyciłam smak whisky i dymu papierosowego. Serce ominęło chyba ze trzy uderzenia. Przymknęłam oczy, czując, jak jego palce wplątują się w moje włosy.
A ja nic nie zrobiłam.
Stałam jak słup, oszołomiona.
Sekundę później odsunął się, mierząc mnie badawczo wzrokiem.
— Nie powinienem. — Zreflektował się, ale nie uciekł spojrzeniem nigdzie w bok.
— Nie, to znaczy nie mam nic przeciwko, ale ja nigdy... To był pierwszy raz.
Przez jego twarz przemknął cień zaskoczenia. Dziwne, co? Mieć lat dwadzieścia plus i nigdy się nie całować?
— To tym bardziej nie powinienem.
— Nic się nie stało, naprawdę — odpowiedziałam, uśmiechając się lekko. To było coś niesamowitego, a to, że posunął się do pocałowania mnie, wypełniło moją głowę milionem myśli, a żołądek miliardem motyli. — Czyli rozumiem, że już ci się odwdzięczyłam i jesteśmy kwita?
— Na ten moment wystarczy — odparł, popijając whisky.
Dopiero teraz dotarło do mnie, jak było chłodno. Poczułam gęsią skórkę i objęłam się ramieniem.
— Wracamy do środka?
Kilka chwil później siedzieliśmy już na kanapie, balansując pomiędzy niezręczną ciszą, a bezsensownymi pogawędkami. Nie minęło może kilkanaście minut, a powróciły dwie, zaginione pary. I nie wrócili w takim stanie, w jakim poszli tańczyć. Powiedzieć, że byli wstawieni, to za mało. Nawet Hinata uśmiechała się głupkowato. Po Saiu nie było nic widać, ale czułam, że wypił najwięcej. A nietrzeźwe zachowanie Ino dużo bardziej nie różniło się od trzeźwego. Ale w najgorszym stanie był chyba Naruto. Był też najprawdopodobniej najszczęśliwszy z nas wszystkich, obejmując Hinatę w pasie i wpatrując się w nią jak w obrazek.
— Wy dalej tu zamulacie? — wymamrotała Ino, kręcąc głową.
Nie, przed chwilą całowaliśmy się na balkonie, a co?
Uśmiechnęłam się niepewnie i pociągnęłam łyk drinka. Przez jakiś czas jeszcze beztrosko gawędziliśmy, do momentu głośnego dzwonka i rozświetlonego ekranu. Naruto natychmiastowo się nachylił, skanując imię osoby dzwoniącej tak jak kiedyś w kinie do mojego telefonu. Sasuke poderwał się i chwycił telefon, natychmiastowo go odbierając.
— Co jest?
Naruto tylko pokręcił głową, zniesmaczony. Każdy tylko nasłuchiwał rozmowy, w tym i ja.
— Jego nie ma? Dobra, już jadę — powiedział i się rozłączył. Wstał, rzucił suche „muszę spadać, na razie” i ulotnił się.
— Ja rozumiem, że z nią pracuje, ale to jest trochę dziwne, dattebayo.
— Kto dzwonił? — spytałam niepewnie.
— Karin, jego sekretarka, a także była narzeczona.



__________
Witajcie! Przede wszystkim chciałam podziękować Blue Bell, która stworzyła dla mnie ten piękny szablon <3 Jeszcze nigdy nie miałam takiej motywacji, żeby dokończyć pisać rozdział :D
Nie wiem, kiedy się pojawi dwunastka, widzę przed sobą widmo nadchodzącej sesji, na szczęście przedostatniej :D
Dajcie znać w komentarzu, czy Wam się podobało! <3

PS Zapraszam też na fanpage: FACEBOOK

14 komentarzy:

  1. Podobało, podobało ^^ ale nie spodziewałam się, że tak szybko Sasuke zrobi aż taki krok! Zaskakujesz ;) No i oczywiście Karin w najmniej oczekiwanym momencie... Czekam na next, spokojnie nie stresuj się, czytelnicy są z Tobą no i trzymam kciuki za Ciebie na sesji, a Ty trzymaj za mnie! A szablon bardzo ładny. Pozdrawiam i do następnego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej ☺️ Szczerze mówiąc, długo się zastanawiałam, czy Sasuke ma pocałować Sakurę w tym rozdziale, czy później, jednak poszłam na całość xd
      Bardzo miło, że zaglądasz i czekasz ❤️
      Kciuki oczywiście trzymam, powodzenia! Przetrwamy to jakoś xd

      Usuń
  2. Kuźwa mać!
    Czytając ten rozdział, miałam chyba większe rumieńce niż Sakura! O jak doskonale ją z Hinatą i Sasuke rozumiem! Kocham tańczyć, ale kluby to zło wcielone. A ten typek, co zmuszał Sakurę do tańca, skąd ja to znam eh... Masakra. Ale z dwojga złego klub wydaje się fenomenalny! 49 piętro i to z widokiem na Tokyo! No coś niesamowitego.
    Pocałunek Sasuke był uroczy, ale gdy tym mu się Sakura "niby" odwdzięczyła to wyglądało, jakby była typową laską do towarzystwa XD. Nie zrozum mnie źle kochana, nawet nie wiesz jak od początku tej notki wyczekiwałam ich pocałunek! Tak czułam, że oni muszą tu to zrobić! ❤️
    .
    .
    .
    .
    ZA KONIEC CIĘ ZABIJĘ!
    NARZECZONA KARIN? ( ch*j, że była XD )
    " Jego nie ma? Dobra, już jadę "
    Czyżby Sasuke miał dziecko? 😮
    Pozostaje mi czekać dalej! Powodzenia w sesji, z pewnością zdasz i mam nadzieję, że dość szybko uraczysz nas kolejnym rozdzialem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Charakter Sakury chyba odzwierciedla sporą część społeczeństwa :D
      No troszkę miałam dylemat z tym pocałunkiem, ale co tam ^^
      No końcówka mogła zaskoczyć :D W następnych rozdziałach trochę się ich relacja rozjaśni.
      Dzięki, mam nadzieję, że zdam jak najszybciej, mam już dosyć jakiejkolwiek edukacji XD
      Pozdrawiam! ❤️

      Usuń
    2. Ale dobrze, że dałaś ten pocałunek. Mówię Ci, że większość z nas by pewnie napisało coś typu, że był oschły i nic nie zrobił a tu pocałował <3

      Usuń
  3. Jestem!
    Nie zostawię raczej błyskotliwego komentarza, bo jak zwykle przeczytałam daaawno, a komentuje późno :/
    Rozdział bardzo mi się podobał i mam nadzieję, że szybko będzie więcej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za komentarz i super, że się podobało! ❤️ Każdy komentarz cieszy :)

      Usuń
  4. Galaretka zamiast mózgu ! Która z nas na własnej skórze (głowie?) tego nie odczuła. Sakura, jej emocje i myśli są bardzo rzeczywiste. Można w jej zachowaniu odnaleźć swoje własne, przypomnieć sobie smaczek pierwszej miłości. Aż jej pozazdrościłam tego pocałunku. Pierwszy raz jest zawsze unikalny na swój sposób i nie do powtórzenia. <3
    Cały rozdział podobał mi się bardzo. Trochę bawił, trochę rozczulał. Napisałaś go bardzo dobrze, usuń tylko powtórzenie z fragmentu "być całe życie być".
    Szablon rzecz jasna piękny ! <3

    Przesyłam buziaki :)
    PS. Możesz w chwili nudy, wpaść do mnie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wojnę piszę w takim luźnym, ludzkim stylu i nie przykładam się, żeby było poetycko, ma być "swojsko" :D Dlatego cieszę się, że komuś się podoba :)
      Czujne oko wychwyciło powtórzenie, dzięki, już poprawione :D

      Pozdrawiam również! <3 (i już lecę odwiedzić Ciebie)

      Usuń
  5. W końcu przeczytałam i ja. :D Trochę mi to zajęło, ale ja ostatnio leniwy człowiek jestem (patrz: moje blogi xD).
    Naprawdę lubię Sakurę,którą tutaj wykreowałaś. Jest taka swojska, bym powiedziała. Nie wyidealizowałaś jej w żaden sposób. I podoba mi się jej relacja z Sasuke. x)
    Ale zaskoczył mnie, że Sasuke skradł jej pierszego buziaka. :D
    A za końcówkę to powinnam ci strzelić między oczy. :'D
    No, ale dzielnie czekam na nowy rozdział. ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojj mi też trochę zajęło odpisanie na komentarz, nie przejmuj się xD
      Dzięki, że zajrzałaś, pamiętaj, że czekam na Twoje rozdziały ;p

      Usuń
  6. Na ten moment wystarczy.
    Jedno zdanie, by to moje serce ominęło ze trzy uderzenia. :D
    Akcja z pocałunkiem była tak niespodziewana, że wspomniany fragment musiałam przeczytać kilka razy. Zaskoczyłaś niesamowicie, nie spodziewałam się takiego rozwoju sytuacji, tym bardziej, że Sasuke wspomniał wcześniej do Naruto o braku potrzeby zakochiwania się w kimkolwiek, by być szczęśliwym. Jednakże skoro był zaręczony z Karin, pojawia się pytanie, czy z miłości - i jeśli tak, przez co i jak bardzo się zraził do tego najwspanialszego uczucia?, czy też z poczucia jakiegoś obowiązku? Mam nadzieję, że wyjaśnisz nam tę zagadkę. Tak samo jestem ciekawa co nim powodowało, kiedy pocałował Sakurę.
    Wychwyciłam jeszcze jedno. Czerwone Marlboro tak strasznie pasują do Sasuke, że nie wyobrażam sobie, by mógł palić inne papierosy. Totalnie cały Sasuke. Wiem, jakie to zabójcze dla autora, ale proszę o więcej akcji z perspektywy młodszego Uchihy. <3
    Na samym końcu chciałabym przeprosić za opóźnienie (przeczytałam rozdział zaraz po publikacji, ale zabrakło mi czasu na konstruktywny komentarz). Chyba nie muszę wspominać, z jaką niecierpliwością czekam na ciąg dalszy, tym bardziej po tym, co zadziało się w tym rozdziale.
    Ściskam mocno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej! ❤️
      Miło, że akcja z pocałunkiem zaskoczyła Cię, mam nadzieję, że w pozytywnym sensie ;o
      Relacja Sasuke/Karin z czasem się wyjaśni, emocje Sasuke też się postaram dawkować :D
      Też uważam, że czerwone Marlboro pasują do niego idealnie!
      Co do następnego rozdziału, chciałabym go napisać w miarę szybko, ale ostatni rok studiów jest dla mnie zabójczy :(
      Bardzo dziękuje za komentarz i wybacz za zwłokę w odpisaniu! ❤️

      Usuń
  7. Hejo robaczku, co tam? :D

    O jeju, zapomniałam już jak uwielbiam Twoje opowiadanie. Nie ma tu żadnych intryg, tajemnic czy starożytnych mocy, ale jest jednym z lepszych. Kiedy skupiasz się na samym uczuciu przenosisz nas w cudowny świat.

    Nie wiem czy pamiętasz, ale mówiłam Ci kiedyś, że lubię Twojego Sasuke spośród wszystkich saskow. Nic się w tej kwestii nie zmieniło. Nadal jest sobą, czasami nieczuły lub podirytowany, ale dotychczas za wszytko próbował przeprosić swoimi następnymi czynami. U Ciebie wydaje się bardziej ludzku.

    Przepraszam, że tak późno, ale zrobiłam sobie długi urlop. Tęskniłam :3

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń