I wanna go
Back to those Tokyo nights
Those Tokyo nights, I feel it
Bezmyślnie przyłożyłam rękę do policzka,
a czując jego gorąco, zreflektowałam się i założyłam kosmyk włosów za ucho. Kiedy
napotkałam jego przenikliwe spojrzenie, speszona odwróciłam wzrok, wgapiając
się gdzieś w przeciwległy koniec pomieszczenia. Wydawało mi się, że zamiast
mózgu zrobiła mi się galaretka, a para wychodziła uszami.
Kiedy w momencie napływającej odwagi podniosłam
znów wzrok, niestety nie napotkałam tych czarnych tęczówek.
— A kto nas zaszczycił swoją obecnością?
— wyszeptała mi zawadiacko na ucho Ino, szturchając lekko w bok. Pojawiła się
nie wiadomo kiedy. Po chwili zreflektowałam się i zrozumiałam, że musieli się
minąć — przecież ona wyszła zadzwonić. Prawdopodobnie wskazała mu do nas drogę,
dlatego Sasuke zaskoczył mnie i wszystkie inne obecne tu osoby. Warknęłam do
niej jedynie niezrozumiale w odpowiedzi i schyliłam głowę jeszcze bardziej, niż
to było wcześniej możliwe.
— Sasuke! — Solenizant podniósł się
gwałtownie, przepełniony entuzjazmem. Trochę mu go zazdrościłam, ja miałam
ochotę się schować pod stołem. — Siadaj, już ci nalewam szampana.
— Nie piję.
— Nie pierdol! Ze mną się nie napijesz?
— Tym bardziej nie — odburknął, a Ino i
Sai zanieśli się śmiechem. Hinata zarumieniła się, a ja zmarszczyłam brwi.
To
po co tutaj przyszedłeś?
— Dupek.
Uchiha wzruszył jedynie ramionami i zanim
zajął miejsce obok Naruto, zdjął kurtkę i powiesił ją na oparciu krzesła.
Granatowa koszula była do niego idealnie dopasowana, wpatrywałam się w
krzywizny jego ramion i klatkę piersiową, kiedy zamiast wpatrywać się w kolejną
parę guzików jego koszuli, napotkałam jego czarne oczy. Nawet nie zorientowałam
się, kiedy zmieniał pozycję, żeby usiąść i wyrównać poziom naszych spojrzeń.
Był półmrok, więc miałam nadzieję, że
nikt nie zauważył, jak speszona odwracam głowę i ukrywam rozpalone policzki
gdzieś za różowymi kosmykami. W środku paliło mnie gorąco, a wróciłam do
rzeczywistości, dopiero wtedy, kiedy Ino zaczęła coś do mnie gadać.
Nie wiedziałam, co. Wpuszczałam jej słowa
jednym czerwonym uchem, a wypuszczałam drugim.
Byłam zła na siebie i na swoje
beznadziejne, dziecinne zachowanie. Czułam się tak po raz pierwszy, było mi
ciężko oswoić się z tym dudniącym sercem, spoconymi dłoniami, ściśniętym
żołądkiem i jąkaniem się.
Tym bardziej że Uchiha działał mi na
nerwy, tak samo, jak przyciągał mnie do siebie.
W mojej żałosnej zadumie ominął mnie
fakt, że Uchiha rozsiadł się jak cwaniak i popijał lampkę szampana. Z tego, co
kojarzę, poza tym butelki powinny się już kończyć.
— Haloo? Sakura? — Poczułam nieprzyjemny
szturchaniec w żebra od Ino. — Zbieramy się do klubu, Sasuke dostał ostatnią
porcję tej słabej lipy — uniosła pustą lampkę — i idziemy.
Uśmiechnęłam się krzywo w odpowiedzi,
pokiwałam nerwowo głową i wymamrotałam coś pod nosem, mimo że w ogóle nie
miałam ochoty nigdzie iść. Zawsze byłam uprzedzona i uważałam dyskoteki i osoby
chodzące tam za hmm... dosyć proste osoby, o prostych popędach, chcących tylko
wyrwać laskę albo faceta, upić się, albo ewentualnie naćpać. Nie wiem, skąd się
wzięło we mnie takie przekonanie, gdyż nigdy nie byłam w klubie i nie miałam
okazji doświadczyć żadnej imprezy w taki sposób. W ogóle wszystkie imprezy omijały
mnie szerokim łukiem, a ja je z wzajemnością.
Odkąd przyszedł Sasuke, wycofałam się i
przestałam się odzywać, lekko zamykając się w sobie. Ech, te stare nawyki. Po
raz kolejny musiałam się spiąć i walczyć z tym, przecież do tego właśnie
dążyłam.
Po kilku minutach (szybki jest) Sasuke
odstawił pustą lampkę na stół, osuszając ją do ostatniej kropli. Ino oczywiście
tylko na to czekała i gdy tylko szkło zetknęło się z blatem, uradowana
poderwała się z krzesła, ciągnąc za sobą biednego Saia.
Podłapałam spojrzenie Hinaty — dobrze
wiedziałam, o co jej chodzi. Też nie uśmiechało jej się tam iść, z tego, co
wiem, miała podobne zdanie na temat dyskotek, ale czego się nie robi dla...
No właśnie. Ona dla Naruto, a ja dla...
Sasuke?
Odrzuciłam tę myśl tak szybko, jak się
pojawiła w mojej głowie, ale ona uparcie wracała jak bumerang. Uchiha irytował
mnie i działał na nerwy, ale im częściej o tym myślałam, zastanawiałam się, czy
sobie tego wszystkiego nie wmawiam.
Nie wiedziałam, gdzie Ino chce nas
zaprowadzić, ale poddałam się temu. Naruto poszedł uregulować rachunek, a my
zaczęliśmy się zbierać. To znaczy ja, Hinata i Sasuke, bo Ino (i przez nią
również Sai) stali już zwarci i gotowi do wyjścia.
Podniosłam się i wygładziłam sukienkę,
dbając, żeby nic przypadkowo nie odsłonić, bo mimo że lubiłam ten ciuch, to
przy takiej ilości ludzi czułam się dosyć nieswojo. Dziwne uczucie obserwowania
trafiło mnie jak piorun, ale gdy uniosłam wzrok, nie zauważyłam żadnego
spojrzenia skupionego na mnie.
Naruto wrócił i mogliśmy ruszyć. Na
szczęście podobno klub, do którego
ciągnęła nas Ino, był niedaleko, ale byłam sceptycznie co do tego nastawiona.
Yamanaka prowadziła wraz z Saiem, idąc w
tylko sobie znaną stronę. Za nimi dreptała Hinata i zagadujący ją Naruto, a ja
szłam na samym końcu. Obok Sasuke Uchihy.
Shibuya jest niesamowita. Te wszystkie
neony zapierają dech w piersiach, a to wrażenie tylko potęguje noc. Setki
zaułków, tysiące lokali, miliony ludzi — to wszystko było cudowne, surrealistyczne.
Zachwycona wpatrywałam się w mijane szyldy, zupełnie olewając Sasuke obok.
Czułam się jak bohaterka jakiegoś wciągającego filmu, ewentualnie książki.
Nagle poczułam uderzenie w bark i lekko w
głowę. Spotkanie pierwszego stopnia z nieznanym mi obiektem wyrwało mnie z
zachwytu i otrzeźwiło. Zachwiałam się lekko, stąpając po nierównej płycie
chodnika w nieszczęsnych szpilkach, ale udało mi się utrzymać równowagę.
— Ej kurwa, uważaj, jak chodzisz,
laluniu! — Usłyszałam jedynie gruby, zachrypnięty głos.
— Przepraszam — wybełkotałam w eter, nie
doczekawszy się odpowiedzi. Nawet nie chciałam jej otrzymywać.
Kilka krótkich sekund zajął mi powrót do
rzeczywistości. A gdy już wróciłam do bożego świata, zorientowałam się, że tym,
co powstrzymało mnie przed upadkiem na betonowy chodnik, były ręce Sasuke.
Odwróciłam głowę zszokowana i zamrugałam gwałtownie. Spod kosmyków czarnej
grzywki, spoglądały oczy czarne jak węgle. Każdy gdzieś spogląda, ale w tym
momencie on patrzył na mnie, i było w tym coś dziwnego, coś, czego
nie potrafiłam ubrać w słowa. Jego silne dłonie dalej zaciskały się na moich
ramionach, co tylko spowodowało ciarki przebiegające po moim ciele niczym stado
rozpędzonych gazel.
— Ten burak nie usłyszy, już się potoczył
dalej.
Przypomniałam sobie, jak się oddycha,
kiedy jego ręce mnie puściły. Przez chwilę jeszcze na mnie patrzył, tak jakby
oceniał, czy dam radę stać, co akurat w tym przypadku było dosyć trudne, gdyż
moje nogi trzęsły się jak galaretka. Chwiałam się jeszcze przez moment, dopóki
Hinata nie podeszła do mnie.
— Nic ci nie jest? — zapytała.
— Nie.
Wychwyciłam rozbawione spojrzenie Ino,
która puściła mi oczko. Sai wyglądał, jakby go to nie interesowało, a Naruto
patrzył to na mnie, to na Hinatę.
— W takim razie idziemy, jesteśmy już prawie
na miejscu — zakomenderowała Yamanaka, odwracając się i ruszając. Sai podążył
za nią jak cień, a za nimi Naruto wraz z Hinatą. Wraz z Uchihą popatrzyliśmy na
siebie, a ja ośmieliłam się na lekki uśmiech. Ruszyliśmy za resztą, utrzymując
dystans.
Jeśli jednym słowem miałabym opisać moje
uczucia do Sasuke, to byłaby to, uwaga, trudne słowo...
Sinusoida.
Raz na górze, raz na dole. Raz serce bije
mi jak oszalałe przez niego, wprowadzając w pozytywny nastrój, wyzwalając we
mnie jakieś nieznane uczucia, żeby za chwilę Uchiha znów działał mi na nerwy.
Tkwiłam w dziwnym zawieszeniu. Zastanawiałam się tylko, czy on czuje do mnie
coś więcej niż tylko niż obojętność i zwykłe, zdystansowane koleżeństwo.
Nawet przyszła mi do głowy myśl, że może
to i dobrze, że zostałam wystawiona dwa razy. Najpierw z mieszkaniem, a później
z pracą w księgarni. Gdyby nie przeprowadzka do Tokio, zamieszkanie obok Ino,
później poznanie przez nią Naruto, następnie dzięki Naruto praca w hotelu,
gdyby nie to wszystko, nie poznałabym Sasuke. Pozornie nic nieznaczące sytuacje
i decyzje, mają wpływ na przyszłość.
Ale można sobie było tak gdybać.
— Dzięki, że mnie złapałeś.
— Mhm — mruknął.
— Chyba bym sobie nogi połamała... —
zagaiłam. — Ty też nie chcesz tam iść?
— Nie chcę, idę tylko ze względu na
Naruto.
Mimo że wyglądał, jakby odpowiadał od
niechcenia, to i tak postanowiłam ciągnąć rozmowę.
— To tak jak ja. Nie cierpię dyskotek,
wolałabym zaszyć się w domu przed laptopem, ale ja idę ze względu na Naruto,
Hinatę, Ino, Saia.
I
ciebie.
— I mnie.
Czy ja powiedziałam to na głos?
Popatrzyłam na niego zszokowana,
zawzięcie mrugając. Jego profil zasłaniała tafla czarnych włosów, ale udało mi
się zauważyć delikatny uśmieszek. Skąd on wiedział? Czy ja mam już jakieś
urojenia i nie wiem, co mówię?
— Żartowałem, oczywiście. Ale
zaintrygowała mnie twoja reakcja.
Na moje policzki wstąpił delikatny
rumieniec, a kąciki ust uniosły się lekko do góry. Zdałam sobie sprawę z tego,
że Uchiha się ze mną droczył. Dłonie schowane w kieszeniach zacisnęłam w pięści,
nerwowo trąc kciukami o resztę palców. Nie wiedziałam, jak zareagować, co mu
odpowiedzieć, więc zatrzymałam wszystkie słowa dla siebie i milczałam.
Resztę drogi spędziliśmy milcząc, czułam się
dosyć niezręcznie, więc z ulgą przyjęłam widok machającej Ino, oznajmiającej,
że dotarliśmy na miejsce. Chociaż można było kwestionować tę ulgę, gdyż z
jednej strony wcale nie chciałam tam iść.
Stanęliśmy jak jeden mąż kilkanaście
metrów od oświetlonego wejścia do klubu LVL49,
między tłoczącymi się ludźmi, z których zdecydowana większość była w stanie
wskazującym. Jakiś typ prawie wpadł na Ino, tak jak wcześniej inny na mnie, ale
ona jedynie obróciła się delikatnie i z gracją, a facet nie znajdując oparcia,
chwiejnym krokiem potoczył się do przodu, wpadając na innego osobnika.
Atmosfera zgęstniała, a bójka wisiała w powietrzu. Uniosłam jedną brew i
popatrzyłam na Ino pytająco.
— Niezła speluna. — Zaśmiałam się, a
Yamanaka parsknęła, kręcąc głową.
— Kochana, to jest jeden z najlepszych
klubów w tej dzielnicy. Jakby mnie nie wpuścili do środka, to też bym była tak
smutna, jak oni. — Wskazała ręką.
— Nie wątpię.
— Zaraz wracam, Sai chodź ze mną.
Widziałam tylko, jak omijają
kilkunastometrową kolejkę i znikają gdzieś na jej początku. Ciekawe, czy w
ogóle wrócą? Westchnęłam niezauważalnie i zaczęłam kopać stopą malutki kamyk po
chodniku. Zimny wiatr wiał mi po odkrytych nogach, przywołując gęsią skórkę.
Naruto podszedł do Sasuke, więc ja
stanęłam obok Hinaty, wciskając ręce w kieszenie skórzanej kurtki.
— I kto by pomyślał, że kiedyś pójdziemy
do klubu w Tokio? — zagaiłam.
— Ja bym się nie spodziewała.
— Przynajmniej masz towarzysza. —
Uśmiechnęłam się. Trochę jej zazdrościłam tego, jak Naruto o nią zabiegał. — Tak
samo, jak i Ino.
Mogłabym zostać zawodową swatką.
— Sakura, nie gadaj, że ty tego nie
widzisz? — Przybliżyła się do mnie i szepnęła na ucho.
— Nie widzę czego?
— Uchiha Sasuke. Złapał cię, żebyś nie
upadła.
— Przecież to nic takiego —
zaprotestowałam.
— Tak, ale my z Ino widziałyśmy to z
boku. Sposób, w jaki na ciebie patrzył... Nie był zwykły, koleżeński. Może i ty
byłaś zdezorientowana, ale on nie. Poza tym trzymał cię trochę dłużej, niż
nakazywałby zdrowy rozsądek.
— Chyba sobie żartujesz. — Przyłożyłam
palec wskazujący do skroni, uśmiechając się ironicznie. — Swoją drogą, ciekawe,
o czym rozmawiają. — Delikatnie wskazałam głową stojących kilka metrów dalej
Naruto i Sasuke.
Sasuke Uchiha wyciągnął z kieszeni paczkę
czerwonych Marlboro i wysunął jednego papierosa, chwytając go ustami. Po chwili
nacisnął spust zapalniczki, uwalniając ogień. Przyłożył płomień do tytoniu,
osłaniając go drugą ręką. Zaciągnął się i pozwolił trującemu dymowi wypełnić
swoje płuca.
Uwielbiał to uczucie.
Otworzył oczy, wypuścił ustami obłok dymu
i spojrzał na przyjaciela.
— Najlepszego, stary — powiedział.
— Dzięki. — Uśmiechnął się Uzumaki.
— Ale tę swoją kuzyneczkę-gwiazdeczkę
mógłbyś trochę utemperować. Nie powinno nas tu być.
— A gdzie powinniśmy być? — zapytał
Naruto.
— W jakimś zwykłym barze, w jednym z
tysięcy na Shibuyi, bez tych pretensjonalnych nowobogackich cwaniaków i tępych
lasek, albo po prostu grając w Pachinko na Akihabarze. Jak za starych, dobrych
czasów.
— Sasuke, dla mnie dobre czasy są teraz,
od kiedy poznałem Hinatę.
Uchiha przewrócił oczami.
— Dupa przesłoniła ci oczy.
— O co ci znowu chodzi? — warknął Naruto.
— Zdecydowałeś się tu przyjść, to nie marudź i się baw.
— Nie potrafię.
— Sasuke, nie dobijaj mnie. Też się w kimś
zakochaj, żyj, a nie tylko praca, praca i praca.
— Odezwał się ten, co pracuje w korpo —
parsknął.
— Odkąd znam Hinatkę, wszystko zeszło na
drugi plan.
— Zauważyłem.
Uzumaki wzruszył ramionami.
— Sakura-chan.
— Nie jestem zainteresowany.
— Czyżby? Masz zamiar całe życie być
pokrzywdzony i skupiać się tylko na pracy?
— Taki mam właśnie zamiar.
Ino wróciła z szerokim uśmiechem na
twarzy, co tylko można było interpretować, że udało jej się załatwić nam
wejście. Niestety. I niestety okazało się, że miałam rację. Popatrzyłyśmy się z
Hinatą na siebie i wzruszyłyśmy ramionami.
— Chodźcie — zakomenderowała Ino, ciągnąc
Saia za rękę.
Mijaliśmy kolejkę nastawionych na zabawę
młodych ludzi, którzy patrzyli się na nas spod byka, zastanawiając się,
dlaczego oni muszą czekać, a my nie. Widziałam przed sobą plecy Saia, przed nim
dyndający blond kucyk Ino. Odwróciłam się zmieszana i natknęłam się na
delikatny uśmiech Hinaty, idącego za nią jak cień Naruto, a zza niego wyłaniała
się czarna sylwetka Sasuke.
I to jego spojrzenie, które na kilka
sekund natrafiło na moje.
— Ino-san, następnym razem bez autografu
się nie obędzie — zawołał barczysty i wysoki jak na Japończyka ochroniarz.
— Tak, tak. — Machnęła ręką w iście gwiazdorskim
stylu i weszliśmy do środka. Momentalnie znalazł się przy mnie ubrany w
garnitur mężczyzna i patrzył na mnie wymownie, wyciągając otwartą dłoń w moją
stronę. Wystraszyłam się lekko, ale zachowałam rezon.
— Ręka — powiedział i poruszał palcami, w
wymownym geście, żebym wystawiła swoją dłoń.
Wystawiłam rękę, a ten chwycił mnie za
przegub, oplatając zimnymi palcami mój nadgarstek, jednocześnie podciągając
rękaw kurtki do góry. Pociągnął lekko dłoń do siebie i odwrócił, ukazując
wewnętrzną stronę przedramienia. W drugiej ręce trzymał pieczątkę, którą
przyłożył do skóry. Puścił mnie i uśmiechnął się życzliwie.
— Miłego wieczoru.
Kiwnęłam niepewnie głową i spojrzałam na
nadgarstek. Widniał na nim granatowy symbol klubu LVL49. Ściągnęłam rękaw
kurtki z powrotem na nadgarstek i rozejrzałam się w poszukiwaniu znajomych
twarzy.
Okazało się, że wszyscy na mnie czekali.
Lekko mi ulżyło i ruszyłam w ich stronę.
— To co, na twój rachunek? — Ino trąciła
lekko kuzyna w bark; uśmiechając się przekornie, wyszczerzyła perłowobiałe
ząbki. Naruto zrezygnowany wzruszył ramionami.
Czekaliśmy na jedną z kilku wind, gdyż
okazało się, że klub LVL49 mieści się
na czterdziestym dziewiątym piętrze budynku, co w sumie mogłam przewidzieć.
Drzwi się otworzyły, wypuszczając kobiety prowadzone przez mężczyzn i na
odwrót, chyba w jedynym możliwym celu. Pociągnięta przez tłum byłam zmuszona
wejść do windy. Było dosyć tłoczno, przed moim nosem dyndał pachnący
liliami blond kucyk Yamanaki, ale jednak coś innego przykuwało moje zmysły.
Ramię w ramię stykałam się z Uchihą.
Uniosłam lekko głowę, by kątem oka spojrzeć na jego twarz, ale nie wyrażała ona
żadnych emocji. Jednak też, co mnie trochę zdziwiło, nie odsunął się ode mnie.
Czułam od niego zapach papierosów, którego tak bardzo nie cierpię, wymieszany z
przyjemną wonią perfum. Tworzyło to niebezpieczną, drażniącą wszystkie moje
zmysły mieszankę.
Nasze ciała dzieliła od siebie warstwa
materiałów kurtek, jednak nie powstrzymało to moich wnętrzności od zrobienia kilku
koziołków. Tłum wypełniający windę zabierał dużo powietrza, a bliskość Sasuke
tylko potęgowała problemy z oddychaniem. Podróż na czterdzieste dziewiąte
piętro zajęła około dwóch minut, jednak dla mnie była to wieczność.
Miły, kobiecy głos wyrecytował
czterdzieste dziewiąte piętro i drzwi windy otworzyły się.
— To skoro Naruto stawia, chodźmy do
baru. — Roześmiała się Ino i stukając obcasami, ruszyła. Szliśmy za nią jak
kaczątka za kaczą mamą, po chwili docierając do baru.
Muzyka była głośna, dudniło mi w uszach,
a basy unosiły pojedyncze pasemka moich włosów. Nie byłam przyzwyczajona do
takich hałasów, lecz z każdą minutą moje ciało adaptowało się do nowych
warunków. Na parkiecie świecące, kolorowe lasery prześlizgiwały się po
półnagich ciałach, splecionych w tańcu. Odwróciłam się w stronę baru, nerwowo
wyłamując palce. Ino już kręciła biodrami, chyba nie mogąc się doczekać, aż
porwie Saia w sam środek roztańczonego tłumu.
Barmani po kolei zbierali zamówienia.
Blondynka wraz ze swoim partnerem i Naruto zamówili wódkę, ja z Hinatą po
kolorowym drinku, a Sasuke szklankę szkockiej whisky. Trochę współczułam
solenizantowi, jak patrzyłam na ceny poszczególnych trunków; było mi też
głupio, dlatego zamówiłam jeden z tańszych drinków.
Szklanki i kieliszki z brzękiem trafiły
na ladę, każdy chwycił swój i Ino zaprowadziła nas w ustronne miejsce, które
dla nas załatwiła. Okazał się nim jeden z kątów lokalu, w którym ustawiony był
niski stolik o kształcie prostokąta, a dookoła niego zawijała się wyglądająca
na wygodną kanapa w kształcie litery U. Cała ściana za kanapą była jednym,
wielkim oknem, przedstawiającym nocną panoramę Shibuyi i całego Tokio, prosto z
piętra numer czterdzieści dziewięć. Podeszłam do okna, zaciskając drinka w dłoni,
ignorując dudniącą muzykę i lasery i patrzyłam. Patrzyłam na niesamowite
miasto, którego malutkim trybikiem się stałam.
— Podoba ci się? — Usłyszałam głos gdzieś
obok ucha i wzdrygnęłam się. Odwróciłam głowę i natknęłam się na rozbawione
oczy Ino, które w półmroku miały barwę ciemnoniebieską. Kiwnęłam lekko głową;
zadała pytanie w sposób, na które odpowiadając, nie udałoby się odpowiednio
ubrać w słowa tego, jakie emocje mnie przepełniały.
— To jest... niesamowity widok.
— Prawda? — Zachichotała, wyciągając z
mojej dłoni drinka. Złożyła usta w dzióbek i przytknęła je do słomki, biorąc
łyk. — Mmm, nawet dobre. — Odwróciła twarz w stronę okna i panoramy stolicy. —
Wiesz, że tu jest taras? Można też tam wejść — wyszeptała konspiracyjnie.
Spojrzałam lekko w dół, okazało się, że miała rację. Zauważyłam przeszkloną
podłogę. — Nie każdy o tym wie, ale swego czasu byłam tutaj stałą bywalczynią,
więc zostałam wtajemniczona. Kiedyś był plan, żeby ten taras był użytkową
częścią klubu, ale władze bały się samobójstw i pijanych ludzi robiących głupie
rzeczy. Nie bez powodu też załatwiłam miejsce akurat tutaj. Spójrz, ostatnie
okno po prawej ma klamkę. Mała ścianka zasłania to przejście, także można
wymknąć się stąd niezauważonym. To, czy wykorzystasz tę wiedzę, zależy tylko od
ciebie. Ja widzę chemię między wami, nie spierdol tego. Czas, żebym
odwdzięczyła się za Saia i za Naruto.
Zatkała mnie jej bezpośredniość, ale
zrobiło mi się też miło. Uśmiechnęłam się lekko i wzięłam łyk drinka. Kiedy
odwróciłyśmy się, kanapa już była zajęta przez resztę. Sai i Naruto (czyli
również nieodłączna Hinata, uśmiechająca się do mnie miło) zbili się w kupę,
czekając na Ino z wódką polaną do kieliszków. Usiadłam więc w jedynym wolnym
miejscu, obok Sasuke sączącego leniwie brunatny trunek.
Czy oni wszyscy (oprócz Sasuke, bo jego
to chyba nic nie interesuje) robią to celowo?
Czas mijał na rozmowach, anegdotach i
poznawaniu się, co ułatwiały tylko promile wchłaniane wraz z każdym łykiem
alkoholu. W końcu stało się to, czego tak bardzo się obawiałam.
— Dobra, ale my nie przyszliśmy tu tylko
gadać — poinformowała Ino, wychylając kolejny kieliszek wódki. — My z Saiem,
Naruto i Hinatą idziemy na parkiet. Wy zamulajcie tutaj dalej — rzuciła,
puszczając do mnie oko.
Miałam ochotę zdjąć but i rzucić go w
nią, trafiając prosto w czoło. Widziałam tylko, jak Hinata rzuca mi
przepraszające spojrzenie, ciągnięta za rękę przez Uzumakiego. Byłam głupia,
byłam bardzo głupia, dając się w to wszystko wciągnąć.
Zostałam sama, wraz z Sasuke siedzącym
obok. Wyglądał, jakby go nic nie ruszyło, jakby w ogóle nie zdawał sobie sprawy
z pogrywania czwórki nagłych tancerzy, a nawet jeśli się zorientował, to był
obojętny. Mieszałam słomką w pustej szklance, stukając prawie całkowicie
roztopioną kostką lodu. Kątem oka widziałam, jak Uchiha stawia równie pustą
szklankę na stoliku, nie odrywając palców od szkła.
— Skończyłaś już pić? — spytał, zerkając
w moją stronę.
Pokiwałam głową, rumieniąc się. Dobrze,
że było ciemno, więc nie mógł tego zobaczyć. Wstał, biorąc swoją szklankę i
wyciągając mi z dłoni moją. Cicho pragnęłam, żeby nasze palce się zetknęły, ale
nie stało się to; Sasuke był ostrożny.
— To samo?
— Poproszę.
I takim oto sposobem zostałam sama.
Widziałam w oddali parkiet wypełniony ludźmi, DJ mówił coś, czego nie chciałam
i nie potrafiłam zrozumieć przez wszędobylski hałas. Wyciągnęłam telefon i
zaczęłam przeglądać Facebooka, by zabić czas. Korciło mnie, żeby przejrzeć
profil Sasuke, o ile go miał, ale jeszcze do tej pory tego nie zrobiłam, co
dziwne. Zapatrzona w ekran smartfona, nawet nie usłyszałam tego, że ktoś się
nade mną nachylał.
— Zatańczysz ze mną, piękna?
Wzdrygnęłam się i uniosłam wzrok. Stał
nade mną facet, na oko koło czterdziestki, wyglądał elegancko, był ubrany w
idealnie skrojoną koszulę, jednak w jego spojrzeniu zauważyłam niebezpieczną
iskrę. Czuć też było od niego alkohol i dym, który nie śmierdział w taki
sposób, jak ten papierosowy. Przełknęłam ślinę i rozejrzałam się niepewnie.
Byłam sama.
— Nie, dziękuję — powiedziałam ostrożnie.
Do niego jednak to nie dotarło. Czułam,
jak robi mi się gorąco, a ręce zaczynają mi się pocić.
— Chodź, nie daj się prosić, mi się nie
odmawia. — Zachichotał i złapał mnie za ramię. Telefon wyślizgnął mi się z rąk
i upadł szybką do dołu. — Telefonem się nie przejmuj, zapłacę ci z nawiązką.
Wszystkie inne są zajęte, a ja mam ochotę się zabawić. — Jego głos wzbudzał we
mnie odrazę, a mój własny ugrzązł mi w gardle, które nagle zaschło na wiór. Łzy
zebrały się w oczach, które mocno zamknęłam.
— Powiedziała „nie”, słyszałeś.
Otworzyłam oczy. Ramię dalej paliło,
ściskane przez tego obleśnego typa.
Sasuke stał za napastnikiem, w jednej
dłoni trzymając szklankę whisky, a w drugiej kolorowego drinka z plasterkiem
pomarańczy zatkniętym na skraju naczynia. Nonszalancko postawił szklanki na
stoliku i wyprostował się, wbijając mroczne spojrzenie wprost w trzymającego
mnie faceta.
— Kim ty, kurwa jesteś? — zapytał typ
spod ciemnej gwiazdy.
— Nie twój interes, puść ją.
— Bo co, wezwiesz ochronę? Zawołasz
kolegów?
— Lepiej, żebyś się nie dowiedział. Powtarzam
ostatni raz: zostaw ją i wypierdalaj stąd.
Facet zaśmiał się szyderczo, ale puścił
mnie i minął mojego wybawcę, chcąc go uderzyć barkiem. Sasuke jednak stał
twardo, przez co napastnik zderzył się jak ze ścianą i zatoczył się w stronę
tłumu, mamrocząc wulgarnie pod nosem. Uczucie ulgi mnie przepełniło. Uchiha
usiadł obok, biorąc łyka whisky.
— Dziękuję — powiedziałam i spojrzałam na
niego. — Co za obrzydliwy typ. Ach, telefon! — Przypomniałam sobie o wytrąconym
smartfonie i sięgnęłam po urządzenie. Tak, jak się spodziewałam, szybka była
cała roztrzaskana. — Cholera... No to mam po telefonie.
— Miałaś tam coś ważnego?
— Na szczęście nie. No ale na razie
jestem uziemiona. — Uśmiechnęłam się krzywo. — Muszę jak najszybciej znaleźć
pracę.
— Właśnie chciałem z tobą o tym
porozmawiać. Wszystko się przedłużyło, ostatnio mam dużo roboty, ale
dopilnowałem ostatnich formalności i od poniedziałku mogłabyś zaczynać na pełny
etat, jeśli jeszcze jesteś zainteresowana.
Oczywiście, że byłam. Nie dość, że
pokłady zaoszczędzonych pieniędzy z dnia na dzień się kurczyły, to jeszcze (nie
wiem dlaczego) chciałam widywać Uchihę częściej, niż od święta czy imprezy.
Uśmiechnęłam się i pociągnęłam słomką łyk kolorowego napoju. Rzuciłam mu
przelotne spojrzenie; sunął opuszkiem palca po krawędzi szklanki wypełnionej
whisky.
— Cóż, jestem. Dziękuję.
— Drobiazg — odparł, zwilżając usta
brunatnym napojem. Owa scena była dosyć hipnotyzująca. Zapatrzyłam się, jak
oblizuje wargi, a po chwili je otwiera, mówiąc:
— Muszę zapalić.
Czar prysł w jednym momencie. Nie
chciałam, żeby gdziekolwiek szedł, a przede wszystkim nie chciałam zostawać tu
sama. Ino i reszta cały czas gdzieś się bawili, nie zapowiadając szybkiego
powrotu. Nie uśmiechało mi się natknąć znów na tamtego parszywca, który się do
mnie przystawiał, albo na kogokolwiek innego.
Innego niż Sasuke.
— Poczekaj. — Zebrałam w sobie odwagę i
odezwałam się, ignorując rumieńce. — Weź kurtkę i chodź za mną.
Popatrzył na mnie pytająco, unosząc brwi,
ale nie skomentował. Nałożyliśmy na siebie kurtki, podnieśliśmy drinki i
wstaliśmy z kanap. Ruszyłam w stronę okna wskazanego przez Yamanakę. Spojrzałam
przez ramię, zobaczyć, czy Sasuke za mną idzie, czy dał sobie spokój. Szedł,
starając się zachować obojętny wyraz twarzy, jednak widziałam mały cień
zaintrygowania.
Upewniłam się, że nikt nie patrzy i
pociągnęłam za klamkę.
— Mam skakać?
— Nie. — Na moich wargach zatańczył
uśmiech. — Tu jest taras. Jak wejdziesz pierwszy, to może zwalczę lek wysokości
i też wejdę.
Minął mnie i stanął na przeszklonej
podłodze, najpierw jedną stopą, potem drugą. Chyba przeceniłam swoją odwagę,
było bardzo wysoko. Neony rozświetlały Shibuyę, a samochody były jak małe,
świecące na czerwono i biało insekty. Chciałam przełknąć ślinę, ale
zreflektowałam się i przypomniałam sobie, że przecież trzymam drinka. Wzięłam
głęboki łyk, pragnąc, tylko żeby alkohol dodał mi odwagi.
— Chodź.
Podniosłam wzrok i zobaczyłam wyciągniętą
rękę Sasuke. Wciągnęłam głęboko powietrze w płuca, czując prąd zimnego
powietrza z zewnątrz. Dobrze, że to okno było dosyć ukryte, nie chciałam, żeby
ktoś nas nakrył. Czarne kosmyki włosów powiewały delikatnie, a w jego oczach
odbijały się światła z klubu. Przygryzłam wargę i podałam mu rękę. Ciarki
przeszyły mnie na wskroś, kiedy nasze dłonie się zetknęły. Czy to ta słynna chemia? Jego palce zacisnęły się na
mojej dłoni i lekko pociągnęły mnie na taras. Przekroczyłam próg i znalazłam
się na zewnątrz.
Zamrugałam kilka razy.
Nie patrz w dół. Nie patrz w dół.
Zacisnęłam mocno uchwyt naszych dłoni,
zupełnie nie przejmując się tym, że od kilku sekund już stoję na tarasie. Widok
nocnej Shibuyi i Tokio był jeszcze bardziej niesamowity, niż wcześniej. Teraz
można było poczuć miasto w stu procentach. Było w tym coś wzruszającego. Chciałam zostać tutaj
przez wieczność. Tylko z nim.
Chyba w końcu zdałam sobie sprawę z tego,
że to, co czuję, to zauroczenie.
Może nawet się zakochałam?
Było to dla mnie coś niepojętego.
Uchiha wyswobodził się z uścisku mojej
ręki i wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów. Po chwili zaciągał się już jednym
z nich. Dym omiatał mnie i drażnił nos, ale teraz było mi wszystko jedno.
Kolorowy drink kończył się szybciej, niż się spodziewałam. Sasuke oparł się o
szklaną balustradę, a ja stałam obok. Mogłam bezkarnie przyglądać się jego
profilowi, temu, jak jego usta składają się w dzióbek do papierosa, temu, jak
popija dym zimną whisky. Był to nawet piękniejszy widok niż nocna panorama
Tokio.
— Z racji roztrzaskanego telefonu,
wystarczy, że w poniedziałek przyjdę do hotelu? — zagaiłam. — Nie muszę się
uprzedzać?
— Wszystko już jest załatwione.
— Jak mogę ci się odwdzięczyć? —
zapytałam, podchodząc do balustrady i stając tuż obok Sasuke. Kolejny łyk
drinka, kolejny łyk whisky, kolejne zaciągnięcie papierosa. Okruszki popiołu
spadające w nicość, a po chwili pozostałość papierosa wystrzelona palcami w
dół. Pet wyglądał jak spadająca gwiazda. Przez chwilę się jeszcze tlił, ale
momentalnie zniknął, gasnąc w locie.
Zimne palce przeczesujące moje włosy.
Przymknęłam oczy, delektując się pieszczotą.
Zaraz, co?
Otworzyłam oczy zszokowana, ale nie
zdążyłam zareagować, bo widziałam tylko zbliżającą się twarz Sasuke. Nie miałam
nawet czasu, żeby spanikować. Moje wargi rozchyliły się, próbując wydostać z
siebie ciche „och” zaskoczenia, ale napotkały opór w postaci ciepłych, miękkich
ust Sasuke. Wychwyciłam smak whisky i dymu papierosowego. Serce ominęło chyba
ze trzy uderzenia. Przymknęłam oczy, czując, jak jego palce wplątują się w moje
włosy.
A ja nic nie zrobiłam.
Stałam jak słup, oszołomiona.
Sekundę później odsunął się, mierząc mnie
badawczo wzrokiem.
— Nie powinienem. — Zreflektował się, ale
nie uciekł spojrzeniem nigdzie w bok.
— Nie, to znaczy nie mam nic przeciwko,
ale ja nigdy... To był pierwszy raz.
Przez jego twarz przemknął cień
zaskoczenia. Dziwne, co? Mieć lat dwadzieścia plus i nigdy się nie całować?
— To tym bardziej nie powinienem.
— Nic się nie stało, naprawdę —
odpowiedziałam, uśmiechając się lekko. To było coś niesamowitego, a to, że
posunął się do pocałowania mnie, wypełniło moją głowę milionem myśli, a żołądek
miliardem motyli. — Czyli rozumiem, że już ci się odwdzięczyłam i jesteśmy
kwita?
— Na ten moment wystarczy — odparł,
popijając whisky.
Dopiero teraz dotarło do mnie, jak było
chłodno. Poczułam gęsią skórkę i objęłam się ramieniem.
— Wracamy do środka?
Kilka chwil później siedzieliśmy już na
kanapie, balansując pomiędzy niezręczną ciszą, a bezsensownymi pogawędkami. Nie
minęło może kilkanaście minut, a powróciły dwie, zaginione pary. I nie wrócili
w takim stanie, w jakim poszli tańczyć. Powiedzieć, że byli wstawieni, to za
mało. Nawet Hinata uśmiechała się głupkowato. Po Saiu nie było nic widać, ale
czułam, że wypił najwięcej. A nietrzeźwe zachowanie Ino dużo bardziej nie
różniło się od trzeźwego. Ale w najgorszym stanie był chyba Naruto. Był też
najprawdopodobniej najszczęśliwszy z nas wszystkich, obejmując Hinatę w pasie i
wpatrując się w nią jak w obrazek.
— Wy dalej tu zamulacie? — wymamrotała
Ino, kręcąc głową.
Nie, przed chwilą całowaliśmy się na
balkonie, a co?
Uśmiechnęłam się niepewnie i pociągnęłam
łyk drinka. Przez jakiś czas jeszcze beztrosko gawędziliśmy, do momentu
głośnego dzwonka i rozświetlonego ekranu. Naruto natychmiastowo się nachylił,
skanując imię osoby dzwoniącej tak jak kiedyś w kinie do mojego telefonu.
Sasuke poderwał się i chwycił telefon, natychmiastowo go odbierając.
— Co jest?
Naruto tylko pokręcił głową,
zniesmaczony. Każdy tylko nasłuchiwał rozmowy, w tym i ja.
— Jego nie ma? Dobra, już jadę —
powiedział i się rozłączył. Wstał, rzucił suche „muszę spadać, na razie” i
ulotnił się.
— Ja rozumiem, że z nią pracuje, ale to
jest trochę dziwne, dattebayo.
— Kto dzwonił? — spytałam niepewnie.
— Karin, jego sekretarka, a także była
narzeczona.
__________
Witajcie!
Przede wszystkim chciałam podziękować Blue Bell, która stworzyła dla mnie ten
piękny szablon <3 Jeszcze nigdy nie miałam takiej motywacji, żeby dokończyć
pisać rozdział :D
Nie wiem, kiedy się pojawi dwunastka, widzę przed sobą widmo nadchodzącej sesji, na szczęście przedostatniej :D
Dajcie znać w komentarzu, czy Wam się podobało! <3
PS Zapraszam też na fanpage: FACEBOOK
Nie wiem, kiedy się pojawi dwunastka, widzę przed sobą widmo nadchodzącej sesji, na szczęście przedostatniej :D
Dajcie znać w komentarzu, czy Wam się podobało! <3
PS Zapraszam też na fanpage: FACEBOOK
Podobało, podobało ^^ ale nie spodziewałam się, że tak szybko Sasuke zrobi aż taki krok! Zaskakujesz ;) No i oczywiście Karin w najmniej oczekiwanym momencie... Czekam na next, spokojnie nie stresuj się, czytelnicy są z Tobą no i trzymam kciuki za Ciebie na sesji, a Ty trzymaj za mnie! A szablon bardzo ładny. Pozdrawiam i do następnego!
OdpowiedzUsuńHej ☺️ Szczerze mówiąc, długo się zastanawiałam, czy Sasuke ma pocałować Sakurę w tym rozdziale, czy później, jednak poszłam na całość xd
UsuńBardzo miło, że zaglądasz i czekasz ❤️
Kciuki oczywiście trzymam, powodzenia! Przetrwamy to jakoś xd
Kuźwa mać!
OdpowiedzUsuńCzytając ten rozdział, miałam chyba większe rumieńce niż Sakura! O jak doskonale ją z Hinatą i Sasuke rozumiem! Kocham tańczyć, ale kluby to zło wcielone. A ten typek, co zmuszał Sakurę do tańca, skąd ja to znam eh... Masakra. Ale z dwojga złego klub wydaje się fenomenalny! 49 piętro i to z widokiem na Tokyo! No coś niesamowitego.
Pocałunek Sasuke był uroczy, ale gdy tym mu się Sakura "niby" odwdzięczyła to wyglądało, jakby była typową laską do towarzystwa XD. Nie zrozum mnie źle kochana, nawet nie wiesz jak od początku tej notki wyczekiwałam ich pocałunek! Tak czułam, że oni muszą tu to zrobić! ❤️
.
.
.
.
ZA KONIEC CIĘ ZABIJĘ!
NARZECZONA KARIN? ( ch*j, że była XD )
" Jego nie ma? Dobra, już jadę "
Czyżby Sasuke miał dziecko? 😮
Pozostaje mi czekać dalej! Powodzenia w sesji, z pewnością zdasz i mam nadzieję, że dość szybko uraczysz nas kolejnym rozdzialem!
Charakter Sakury chyba odzwierciedla sporą część społeczeństwa :D
UsuńNo troszkę miałam dylemat z tym pocałunkiem, ale co tam ^^
No końcówka mogła zaskoczyć :D W następnych rozdziałach trochę się ich relacja rozjaśni.
Dzięki, mam nadzieję, że zdam jak najszybciej, mam już dosyć jakiejkolwiek edukacji XD
Pozdrawiam! ❤️
Ale dobrze, że dałaś ten pocałunek. Mówię Ci, że większość z nas by pewnie napisało coś typu, że był oschły i nic nie zrobił a tu pocałował <3
UsuńJestem!
OdpowiedzUsuńNie zostawię raczej błyskotliwego komentarza, bo jak zwykle przeczytałam daaawno, a komentuje późno :/
Rozdział bardzo mi się podobał i mam nadzieję, że szybko będzie więcej!
Dziękuję bardzo za komentarz i super, że się podobało! ❤️ Każdy komentarz cieszy :)
UsuńGalaretka zamiast mózgu ! Która z nas na własnej skórze (głowie?) tego nie odczuła. Sakura, jej emocje i myśli są bardzo rzeczywiste. Można w jej zachowaniu odnaleźć swoje własne, przypomnieć sobie smaczek pierwszej miłości. Aż jej pozazdrościłam tego pocałunku. Pierwszy raz jest zawsze unikalny na swój sposób i nie do powtórzenia. <3
OdpowiedzUsuńCały rozdział podobał mi się bardzo. Trochę bawił, trochę rozczulał. Napisałaś go bardzo dobrze, usuń tylko powtórzenie z fragmentu "być całe życie być".
Szablon rzecz jasna piękny ! <3
Przesyłam buziaki :)
PS. Możesz w chwili nudy, wpaść do mnie :D
Wojnę piszę w takim luźnym, ludzkim stylu i nie przykładam się, żeby było poetycko, ma być "swojsko" :D Dlatego cieszę się, że komuś się podoba :)
UsuńCzujne oko wychwyciło powtórzenie, dzięki, już poprawione :D
Pozdrawiam również! <3 (i już lecę odwiedzić Ciebie)
W końcu przeczytałam i ja. :D Trochę mi to zajęło, ale ja ostatnio leniwy człowiek jestem (patrz: moje blogi xD).
OdpowiedzUsuńNaprawdę lubię Sakurę,którą tutaj wykreowałaś. Jest taka swojska, bym powiedziała. Nie wyidealizowałaś jej w żaden sposób. I podoba mi się jej relacja z Sasuke. x)
Ale zaskoczył mnie, że Sasuke skradł jej pierszego buziaka. :D
A za końcówkę to powinnam ci strzelić między oczy. :'D
No, ale dzielnie czekam na nowy rozdział. ^^
Ojj mi też trochę zajęło odpisanie na komentarz, nie przejmuj się xD
UsuńDzięki, że zajrzałaś, pamiętaj, że czekam na Twoje rozdziały ;p
Na ten moment wystarczy.
OdpowiedzUsuńJedno zdanie, by to moje serce ominęło ze trzy uderzenia. :D
Akcja z pocałunkiem była tak niespodziewana, że wspomniany fragment musiałam przeczytać kilka razy. Zaskoczyłaś niesamowicie, nie spodziewałam się takiego rozwoju sytuacji, tym bardziej, że Sasuke wspomniał wcześniej do Naruto o braku potrzeby zakochiwania się w kimkolwiek, by być szczęśliwym. Jednakże skoro był zaręczony z Karin, pojawia się pytanie, czy z miłości - i jeśli tak, przez co i jak bardzo się zraził do tego najwspanialszego uczucia?, czy też z poczucia jakiegoś obowiązku? Mam nadzieję, że wyjaśnisz nam tę zagadkę. Tak samo jestem ciekawa co nim powodowało, kiedy pocałował Sakurę.
Wychwyciłam jeszcze jedno. Czerwone Marlboro tak strasznie pasują do Sasuke, że nie wyobrażam sobie, by mógł palić inne papierosy. Totalnie cały Sasuke. Wiem, jakie to zabójcze dla autora, ale proszę o więcej akcji z perspektywy młodszego Uchihy. <3
Na samym końcu chciałabym przeprosić za opóźnienie (przeczytałam rozdział zaraz po publikacji, ale zabrakło mi czasu na konstruktywny komentarz). Chyba nie muszę wspominać, z jaką niecierpliwością czekam na ciąg dalszy, tym bardziej po tym, co zadziało się w tym rozdziale.
Ściskam mocno.
Hej! ❤️
UsuńMiło, że akcja z pocałunkiem zaskoczyła Cię, mam nadzieję, że w pozytywnym sensie ;o
Relacja Sasuke/Karin z czasem się wyjaśni, emocje Sasuke też się postaram dawkować :D
Też uważam, że czerwone Marlboro pasują do niego idealnie!
Co do następnego rozdziału, chciałabym go napisać w miarę szybko, ale ostatni rok studiów jest dla mnie zabójczy :(
Bardzo dziękuje za komentarz i wybacz za zwłokę w odpisaniu! ❤️
Hejo robaczku, co tam? :D
OdpowiedzUsuńO jeju, zapomniałam już jak uwielbiam Twoje opowiadanie. Nie ma tu żadnych intryg, tajemnic czy starożytnych mocy, ale jest jednym z lepszych. Kiedy skupiasz się na samym uczuciu przenosisz nas w cudowny świat.
Nie wiem czy pamiętasz, ale mówiłam Ci kiedyś, że lubię Twojego Sasuke spośród wszystkich saskow. Nic się w tej kwestii nie zmieniło. Nadal jest sobą, czasami nieczuły lub podirytowany, ale dotychczas za wszytko próbował przeprosić swoimi następnymi czynami. U Ciebie wydaje się bardziej ludzku.
Przepraszam, że tak późno, ale zrobiłam sobie długi urlop. Tęskniłam :3