I'll never sing along
La-la-la...
La-la-la...
Właśnie kończyłam rundkę obchodzenia sklepów,
restauracji, galerii handlowych i innych miejsc, w których mogłabym znaleźć
potencjalną pracę. Pomyślałam sobie, że nie ma co z tym zwlekać, bo w końcu
odłożone pieniądze się skończą i trzeba będzie wracać do rodziców, a nie
chciałam do tego dopuścić za żadne skarby. Z hotelu, w którym ostatnio
pracowałam dorywczo, nikt się nie odzywał, więc postanowiłam naskrobać CV.
Niestety nie mam żadnych specjalnych umiejętności, doświadczenia też nie mam za
dużo, a i okazałym wykształceniem pochwalić się też nie mogę.
Miałam złudną nadzieję, że może zadzwoni do mnie
czarnowłosy przystojniak, ten, którego spojrzenie się skrzyżowało w hotelowym
lobby wraz z moim, jednak odrzuciłam od siebie tę myśl tak szybko, jak się pojawiła.
W teczce, którą zaciskałam pod pachą, znajdowały się jeszcze ze trzy kopie CV,
więc zaraz trzeba będzie wracać do domu. Snułam się mętnie od lokalu do lokalu,
posyłając wymuszone uśmiechy w każdym lokalu, do którego wstąpiłam. Wręczyłam
miłej pani w księgarni dokument, a ta z uśmiechem odpowiedziała, że się ze mną
skontaktują. Tak jak w każdym z tych miejsc, które odwiedziłam. Nie napawało
mnie to zbytnią nadzieją, jednak będę musiała czekać na jakiś telefon.
Dotarłam do przystanku autobusowego i oparłam się
plecami o jego zimną wiatę, krzyżując nogi. Wpatrywałam się w mijające
samochody, myśląc o tym, czy Naruto już napisał do Hinaty, czy jeszcze nie.
Wibrujący telefon w kieszeni wyrwał mnie z marazmu, wyjęłam go i spojrzałam na
ekran. Uniosłam brwi i przesunęłam palcem w prawo.
— Hej Sakura! — usłyszałam w słuchawce, zanim
jeszcze zdążyłam powiedzieć „Halo”.
— Ino — odparłam, odsuwając lekko telefon od ucha,
gdy usłyszałam jej piskliwy głos. — Co tam?
— Pukałam do ciebie, ale nie otworzyłaś mi drzwi.
Gdzie jesteś? Co robisz?
— Jestem na mieście, roznoszę CV — odpowiedziałam,
przestępując z nogi na nogę.
— Masz ochotę coś przekąsić?
— W sumie to nie pogardziłabym czymś na ząb. —
Pogładziłam się po brzuchu, z którego na myśl o jedzeniu, zaczęły wydobywać się
dziwne, burczące dźwięki. — Jestem niedaleko parku Toyama, na Shibuyi.
— Będę za jakieś piętnaście minut, wyślij mi swoją
lokalizację.
I się rozłączyła.
Jednym kliknięciem udostępniłam blondynce swój
dokładny adres i usiadłam na przystanku, machając nogami do przodu i do tyłu.
Nie liczyłam, ile czasu już minęło, jednak w końcu uniosłam głowę znad
smartfona i patrzyłam, jak żółta taksówka zatrzymuje się na podjeździe
przystanku. Z gracją diwy wysiadła z niej niebieskooka blondynka, iście po
królewsku, łącząc kostki i kolana, tak jakby miała zaraz kroczyć po czerwonym
dywanie.
Wstałam, uśmiechając się lekko do idącej w moją
stronę Ino. Podeszła do mnie i uścisnęła mnie, dotykając swoim policzkiem o
mój. Wydała przy tym z siebie cmoknięcie. Odsunęła się ode mnie i zlustrowała
od stóp do głów.
— Dobrze, że do ciebie zadzwoniłam — stwierdziła,
kiwając głową. Blond grzywka zasłaniała jej połowę twarzy, jednak przenikliwe
oko przewiercało mnie na wylot. — Wyglądasz, jakbyś była głodna.
Spojrzałam na nią krzywo.
— To znaczy jak? — zapytałam, unosząc brwi, a na
moich wargach wykwitł ironiczny uśmieszek.
— Oj, chodź po prostu. — Złapała mnie za rękę i
pociągnęła za sobą.
*
Siedziałyśmy w restauracji,
zajadając się kalmarami i sushi. Kęs po kęsie napełniałam swój pusty żołądek,
dyskutując przy tym z Ino. Opowiedziałam o wyjściu z Naruto do kina i o tym,
jak zależało mu, żeby wyciągnąć ode mnie numer Hinaty.
— To niespotykane u niego —
odparła. — Jakoś wcześniej nie interesował się tak związkami, bardziej się
skupiał na karierze. Mój kochany kuzynek musiał się nią faktycznie
zainteresować — skwitowała, wsadzając sobie do ust kolejną rolkę sushi. — Też
bym chciała ją poznać, zaproś ją do Tokio, niech przyjedzie.
— Miałam taki zamiar —
powiedziałam, grzebiąc w talerzu. — Poza tym, byłam w hotelu u tego kolegi
Naruto. Jednak szału nie było, nie oddzwonili do tej pory. — Zwiesiłam głowę. —
Ale był tam taki jeden, czarnowłosy, czarnooki...
— Sakura, jesteśmy w Tokio —
przerwała moje rozmyślania na głos i wyciągnęła moją głowę z chmur. — Nie każdy
tutaj ma różową łepetynkę jak ty. Dziewięćdziesiąt dziewięć procent ludzi tutaj
jest czarnowłosych albo czarnookich. Czyli miliony osób.
Zrobiłam naburmuszoną minę.
— No właśnie! — Przełknęła kulkę
ryżową i wskazała we mnie pałeczkami. — Dobrze, że poruszyłaś temat włosów. —
Patrzyłam na nią, popijając świeżo wyciśnięty sok z pomarańczy i mango. — Gdzie
robiłaś sobie fryzurę? Muszę trochę podciąć włosy, moja fryzjerka się
rozchorowała, a reżyser zażyczył sobie, żebym je skróciła o kilka centymetrów.
Co za palant! — burknęła, wpatrując się w zwisające prawie do ziemi włosy.
— Niech sobie przypomnę... Salon
nazywał się CHANGE, jednak znajduje się on w mojej rodzinnej miejscowości,
trzysta kilometrów stąd.
— To jest sieciówka — rzuciła na
mnie karcące spojrzenie, tak jakby to była oczywista informacja. — Mają salony
w Tokio.
Mruknęłam coś w odpowiedzi i
otworzyłam torebkę w poszukiwaniu portfela. Ekspresowo przetrzepałam jego
zawartość i wygrzebałam z niego wizytówkę.
— Masz, zadzwoń i się zapytaj. —
Wręczyłam jej mały, śliski, papierowy prostokącik z numerem telefonu.
— Bo wiesz... Mam nagrania do
ważnego dla mnie filmu. Nie odzywałam się i nie odwiedzałam cię, gdyż od
przyszłego tygodnia nie będzie mnie przez jakiś czas.
Udałam zaskoczoną, nie chciałam
wkopać Naruto, który mi się o tym wygadał, a miał nikomu nie mówić. Zaczęłam
wypytywać blondynkę o najmniejsze szczegóły, a ta z radością odpowiadała na
każde moje pytanie, szczerząc się od ucha do ucha. Mam nadzieję, że nie złamała
przy tym żadnej zasady, czy umowy o poufności. W końcu blondynka przypomniała
sobie o ściskanej w ręce wizytówce i wybrała numer na telefonie.
— Dzień dobry, nazywam się Ino
Yamanaka. Dzwonię z zapytaniem...
Wyłączyłam się, wbijając wzrok w
leniwie kręcące się śmigło wentylatora. Nie wiedziałam, ile czasu minęło,
jednak z mojego marazmu wyrwała mnie blondynka, machając mi dłonią przed
oczami.
— Ziemia do Sakury — wygarnęła
żartobliwe. — Mają salon w okolicy, idziemy — oznajmiła, po czym uniosła rękę.
— Kelner!
Chyba nawet nie mam nic do
gadania. Cóż, i tak mi wszystko jedno, w dniu dzisiejszym jestem lekko
otępiała. Jestem na co dzień, ale dzisiaj szczególnie. To chyba przez pogodę.
Opłaciłyśmy rachunek i wyszłyśmy
z lokalu na chłodne powietrze. Żałowałam, że nie ubrałam się cieplej, dni były
już coraz chłodniejsze. Szłam obok Ino, jednak ledwo dotrzymywałam jej kroku,
była wyższa ode mnie, miała dłuższe nogi, poza tym miała na stopach
niebotycznie wysokie szpilki. Dziwiłam się, że potrafi w nich chodzić tak
szybko i z gracją. Ino cały czas mnie zagadywała, paplocząc o głupotach. Jej
paplanina była skuteczna, bo dotarłyśmy na miejsce szybciej, niż myślałam.
Weszłyśmy do budynku i stanęłyśmy
w poczekalni. Wpatrywałam się w czubki swoich butów, chcąc jak najszybciej
wrócić do domu i położyć się spać. Czułam się, jakby mama mnie prowadziła za
rączkę i ciągała po sklepach, mimo że chciałam tylko leżeć i oglądać telewizję.
— Witam panie, w czym mogę pomóc?
Uniosłam głowę i zlokalizowałam
źródło dźwięku. Stał przed nami elegancko, lecz wygodnie ubrany młody
mężczyzna. Spojrzałam na jego twarz i przeżyłam niemały szok.
Czarnowłosy.
Czarnooki.
Zaczerpnęłam powietrza i
otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia. Przecież to...
— Pan mnie obsługiwał wtedy...
Przefarbował mi pan włosy na różowo — wyjąkałam, chwytając się odruchowo
kosmyka włosów.
Wpatrywałam się otępiale w jego
uśmieszek i przymrużone oczy.
— Owszem, miałem wtedy wyjazd
szkoleniowy i uczyłem nowych fryzjerów, jednak trafiła pani na taką godzinę, że
pracowałem ja. Chyba nie przyszła pani złożyć reklamacji? — spytał, po czym nie
uzyskawszy odpowiedzi, przeniósł wzrok na stojącą obok i milczącą dotąd
blondynkę. — Jednak to chyba pani dzwoniła na mój numer? — Uśmiechnął się
nonszalancko i wbił spojrzenie czarnych oczu w Ino.
Stałam obok i patrzyłam na tę
dwójkę nieco zdezorientowana. Jaki ten świat jest mały! Powstrzymałam opadającą
szczękę i miałam ochotę się roześmiać. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom.
— Pani Ino, tak? — zapytał, a ja
przeniosłam wzrok na Ino.
Blondynka otrząsnęła się i
uniosła elegancko głowę. Wszystko to trwało kilka sekund, jednak poczułam jakąś
elektryzującą nić między tą dwójką.
— Tak — odparła, wyprostowując
się lekko.
— Ja nazywam się Sai — ukłonił
się, a uśmieszek nie schodził mu z twarzy. — Panią — przeniósł wzrok na mnie —
zapraszam na kanapę w poczekalni, a panią — spojrzał na Ino z lekko widocznym
błyskiem w oku — zapraszam na fotel.
Uśmiechnęłam się krzywo i
wykręciłam z tej dziwnej sytuacji. Zauważyłam jeszcze, jak kładzie jej na barku
rękę i prowadzi w stronę ściany wypełnionej lustrami. Usiadłam na kanapie,
wcisnęłam spocone dłonie między uda i patrzyłam, jak odsuwa jej fotel i bierze
długie włosy w ręce. Co chwilę patrzył się na odbicie Ino w lustrze. Było po
niej widać, że jest lekko zawstydzona, co przyjęłam z zaskoczeniem. Nie
spodziewałam się tego po tej odważnej, wygadanej, pewnej siebie, wkraczającej w
karierę aktorki blondynce. Zauważyłam, że o czymś rozmawiają, podczas gdy Sai
delikatnie obchodzi się z długimi włosami Ino.
Sięgnęłam po leżącą na stoliku
kawowym przede mną jedną z wielu gazet i zaczęłam ją mechanicznie kartkować,
nie zwracając większej uwagi na to, co w niej się znajduje. Różnorakie fryzury
i teksty migały mi przed oczami, a gdy skończyłam kartkować jedną gazetę,
sięgałam po kolejną, powtarzając beznamiętnie czynność.
W końcu się doczekałam i
blondynka wstała, przy okazji rzucając flirtujący uśmiech w stronę
czarnowłosego fryzjera. Czyżby wracała stara Ino? Uśmiechnęłam się pod nosem i
odłożyłam gazetę na stolik. Szepnął jej coś na ucho, a ta zachichotała,
zarzucając włosami, dotykając go lekko po ramieniu. Rzucił jej coś na
pożegnanie i blondynka odwróciła się, cała rozpromieniona, krocząc sprężyście w
moją stronę. Spojrzałam na czarnowłosego, uśmieszek nie znikał mu z twarzy,
pomachał w moją stronę, odwzajemniłam gest, czując, że tak wypada, jednak
jedyne co mnie wypełniało to zawstydzenie i zażenowanie.
— Idziesz? — usłyszałam głos
blondynki.
Wyszłyśmy z lokalu i odetchnęłam
z ulgą. Przygotowałam się już mentalnie na paplaninę Ino. Nie musiałam długo
czekać.
— Sakura. Muszę ci oficjalnie
podziękować za pokazanie mi wizytówki salonu. Muszę powiedzieć, że stawiam ci
za to drinka w sobotę. Tyle drinków ile zechcesz.
Spojrzałam na nią, walcząc z
rozbawieniem.
— Nie trzeba. — Uśmiechnęłam się.
— Dobra, mów, co się tam działo, bo widzę, że się ledwo powstrzymujesz.
Z ust blondynki wyrwało się ciche
piśnięcie. Uniosłam brwi i zawstydziłam się. Jakaś pani odwróciła się, a na jej
twarzy widoczne było zażenowanie. Wcale się pani nie dziwię.
— Ciszej! — upomniałam ją.
Zaczęła paplaninę, która trwała
około piętnaście minut. Na sam koniec dowiedziałam się, że idzie z nim dzisiaj
wieczorem na randkę. Szybcy są, nie ma co.
Poczułam wibrację w kieszeni.
Wyjęłam telefon i zobaczyłam SMS od Hinaty: „Naruto
do mnie zadzwonił :o Fajnie się nam gadało”.
Uśmiechnęłam się pod nosem,
oczyma wpatrując się w wiadomość, a uszami słuchając podekscytowanej Ino.
*
Nadeszła sobota. W międzyczasie byłam rozrywana między Hinatą, a Ino, z
jedną rozmawiając telefonicznie, a z drugą na żywo. Oczekiwały ode mnie pomocy
z Naruto i Saiem, pytając mnie co odpisać, jak się zachować, jak się ubrać na
randkę i różne inne głupoty. Mimo że nie mam w ogóle doświadczenia w relacjach
damsko-męskich, cierpliwie im odpowiadałam, zaznaczając, że nie biorę na siebie
odpowiedzialności za ewentualne niepowodzenia. Po Ino mogłam się tego
spodziewać, że się tak wkręci, jednak z Hinatą to inna bajka. Moja przyjaciółka
wkręciła się chyba na amen, zapominając o wszystkich względach ostrożności,
jakie sobie wcześniej narzuciła. Cieszyłam się ich szczęściem, chciałam mieć
takie problemy, jak one, jednak ogarnął mnie jakiś nieprzenikniony smutek. Też
chciałam mieć się do kogo odezwać, dla kogo się ładnie ubrać, z kim spędzać
miło czas. Chyba jednak tylko udało mi się zeswatać dwie przyjaciółki i na tym
mój limit szczęścia się wyczerpał. Zabrakło dla mnie. No ale cóż, mówi się
trudno i żyje się dalej.
Robiłam sobie herbatę, wsłuchując się w dźwięki depresyjnych utworów,
wydobywających się z głośników laptopa, aż ledwo usłyszałam dzwoniący telefon.
Wyciągnęłam rękę po rozdzwonionego smartfona i spojrzałam na ekran. Numer nieznany.
— Słucham? — zapytałam.
— Czy dodzwoniłam się do pani Sakury Haruno? — usłyszałam kobiecy głos
w słuchawce.
— Tak — odparłam.
Okazało się, że dzwoniła pani z księgarni, do której kilka dni temu
zanosiłam CV. Zwolniło im się miejsce na etacie, więc zadzwonili. Pani powiedziała,
że byłam jedyną zainteresowaną, więc możliwe, że się dostanę do pracy tam.
Zaprosiła mnie na rozmowę w poniedziałek. Podziękowałam i rozłączyłam się.
Uśmiechnęłam się szeroko i upiłam duży łyk herbaty.
Nadszedł wieczór. Naciągnęłam na siebie czarne rurki, beżowy sweter i
moje niezastąpione trampki. Nie zaskoczyło mnie pukanie do drzwi, w końcu
byliśmy umówieni na konkretną godzinę. Otworzyłam drzwi i ujrzałam identyczne
uśmiechy Ino i Naruto. Blondynka ubrana była w krótką spódnicę, wiązane szpilki
i bluzkę odkrywającą ramiona, a na sobie miała cienki płaszcz, z kolei Naruto
ubrany był w granatową koszulę i czarne jeansy.
— Cześć, Sakura — powiedzieli niemal jednocześnie. Ach, można zauważyć
te rodzinne geny u nich.
— Hej wam — odparłam, siląc się na uśmiech. — To gdzie idziemy?
Pół godziny później siedzieliśmy w barze karaoke.
— Pamiętasz? Obiecałam ci. — Ino puściła do mnie oko, stukając
wystylizowanym paznokciem w słowo DRINKI. Uśmiechnęłam się i pokiwałam głową.
Co chwilę, a to jedno, a to drugie wyciągało telefon i odpisywało swoim
sympatiom z błogimi uśmieszkami na twarzy. A to wszystko dzięki mnie, zaśmiałam
się w duchu. Powinniście mi postawić pomnik.
Kelner przyniósł drinki dla mnie i dla Ino, a dla Naruto kufel piwa. Po
trzeciej kolejce postanowiłam ulec namowom jasnowłosego kuzynostwa i wzięłam
mikrofon do ręki, śpiewając słynną, amerykańską piosenkę pop. Język lekko mi
się plątał, tempo było szybkie, jednak otuchy dodali mi klaskający w rytm Ino i
Naruto. Po chwili dołączył się stolik obok, co mnie lekko zbiło z pantałyku i
dosyć mocno zawstydziło, jednak kontynuowałam moją wątpliwej jakości arię.
Podałam mikrofon Naruto, gdy tekst kolejnej piosenki pojawił się na
ekranie. To był jednak zły pomysł, gdyż skrzeczał jak żaba. Byłam wdzięczna
Ino, że wyrwała mu mikrofon z ręki.
— Panu podziękujemy — zaświergotała.
Gdy Ino dorwała się do mikrofonu, było po niej widać gwiazdorskie
zapędy i maniery, lecz trzeba przyznać, że miała bardzo ładny głos i bardzo
dobrze śpiewała. Nie zdziwiło mnie to, że poruszyła cały klub, każdy szeptał
między sobą, niektórzy wstali, jeszcze inni klaskali w rytm, tak jak w moim
przypadku, zauważyłam też, że kilka osób nagrywa filmiki telefonami. Ino czuła
się jak ryba w wodzie, mało brakowało, że za scenę obrałaby nasz stolik,
wkraczając na niego w szpilkach. Gdy skończyła śpiewać, rozległy się gromkie
brawa. Ukłoniła się z gracją i usiadła do stolika.
— No, no, co za popis — burknął na niby obrażony Naruto.
Kolejna godzina, kolejny drink, kolejne piwo. Śmialiśmy się coraz
głośniej, bawiliśmy się coraz lepiej. Cieszyłam się, że los mi zesłał tę
dwójkę, gdyż byli kandydatami na moich dobrych przyjaciół. Przeprowadzając się
do Tokio, nie sądziłam, że poznam tak ciekawe osoby.
— Pozdrów Hinatę — powiedziałam do Naruto, widząc jak zawzięcie stuka w
ekran smartfona pod stołem. Początkowo zaśmiał się nerwowo, jednak po chwili
lekko spoważniał i przestał się z tym ukrywać.
— Pozdrowię.
Ino z kolei zaczęła paplać o Saiu, o tym, jaki jest cudowny i jak
świetnie całuje. Uniosłam brwi i rozdziawiłam wargi. Czyli jednak się całowali.
Miałam rację z tym, że są szybcy. Ino paplała dalej, co chwilę popijając
drinka.
— Sakura, ty też musisz sobie kogoś znaleźć — popatrzyła na mnie spode
łba. — Taka fajna dziewczyna nie może być sama.
— Jestem innego zdania — odparłam, przyczepiając wargi do różowej
słomki.
Ino zamówiła kolejne drinki, była coraz bardziej nietrzeźwa. Mnie też
lekko kręciło się w głowie, czułam, że to będzie ostatni drink i trzeba będzie
się zwijać do domu. Naruto się trzymał mocno, skupiając swoje zachowanie do
trzech czynności — picia piwa, rozmawiania ze mną i z Ino, oraz do stukania w
ekran smartfona. Trzeba przyznać, że jak na faceta to miał podzielną uwagę.
Ino już ledwo kontaktowała. Mi również było ciężko zachować trzeźwość
umysłu, jednak byłam w lepszym stanie
niż blondynka. Rzuciłam znaczące spojrzenie do Naruto. Spojrzał na nią, po czym
roześmiał się. Wstał, zachwiał się lekko i pokazał trzymany w dłoni telefon.
— Muszę zadzwonić, zaraz przyjdę.
Co za palant. Widzi, w jakim stanie jest jego kuzynka i wybrał sobie
idealny moment na pogaduszki z Hinatą. Nie zauważyłam, nawet kiedy Ino
wygrzebała skądś mikrofon i zaczęła śpiewać pijackim bełkotem jakieś
niezrozumiałe słowa.
Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Całe szczęście, że alkohol był już
opłacony, bo nie chciałam spuszczać blondynki z oczu. Delikatnie, a skutecznie
zabrałam blondynce mikrofon z ręki, niestety wydobył się z niego głośny pisk.
Połowa ludzi w lokalu jak jeden mąż odwróciła głowy w naszą stronę, a ja
czułam, jak na moje policzki występuje czerwień.
Sytuację uratował Naruto, który niewiadomo, kiedy pojawił się tuż obok
nas.
— Chodźmy już.
Trzymałam Ino pod rękę, prowadząc ledwo przytomną dziewczynę na zewnątrz.
Zaczęłam trząść się z zimna i zmęczenia. Kto by pomyślał, że wychodzenie na karaoke
może być takie męczące.
Naruto przyprowadził mnie i Ino do jednego ze stojących pod klubem aut,
po czym otworzył tylne drzwi. Wpuściłam Ino przodem, a sama usiadłam za
kierowcą. Naruto usiadł z przodu, na miejscu pasażera. Kierowca odpalił silnik
i ruszył z piskiem opon. Ino się to nie spodobało, gdyż zatrzęsła się na kanapie
i zaczęła bulgotać pod nosem.
— Ja pierdzielę, co to za kierowca, nie cierpię takich taksówkarzy.
Patrzyłam na nią, jak siedzi z założonymi rękami, a jej długie blond
włosy tworzą jeden wielki artystyczny nieład, wypełniając całe tylne siedzenie.
W radiu rozbrzmiała kolejna piosenka, była dosyć skoczna i melodyczna.
Ino momentalnie podłapała rytm i zaczęła bujać się na lewo i prawo i śpiewać w
kółko „La la la la la la la la”. Jej świergotliwy pijacki bełkot wypełniał cały
samochód.
Kierowca wyłączył radio.
Słuszna decyzja.
— Pff... — wymamrotała. — Nie dość, że jeździ jak wariat, to jeszcze gbur.
Naruto, skąd ty wytrzasnąłeś tę taksówkę?! — zapiszczała.
Spojrzałam rozgorączkowana na Naruto, który siedział na ukos ode mnie.
Jednak zamiast zawstydzenia na jego twarzy, zobaczyłam ledwo skrywane
rozbawienie. Zdziwiło mnie to, więc spojrzałam w lusterko, żeby ujrzeć
kierowcę. Nic nie widziałam, więc wytężyłam wzrok. Było ciemno, jednak jakaś
samotna latarnia rozświetliła widok w lusterku i natknęłam się na zirytowane
spojrzenie czarnych jak smoła oczu.
Zanim zdążyłam cokolwiek sobie pomyśleć, usłyszałam cichy bulgot ze
strony blondynki.
— Będę rzygać! — wybełkotała wiecznie dystyngowana Ino. No cóż, klasa
pierwsza klasa.
— Zatrzymaj się — powiedział Naruto do kierowcy.
Auto zatrzymało się na poboczu i Naruto wyskoczył z samochodu, otworzył
drzwi blondynce i wyciągnął ją na chłodne powietrze. Zaczęłam przeciskać się
przez tylne siedzenie, a moje nozdrza wypełnił zapach, którego za nic nie
mogłam sobie przypomnieć. Zanim przewlokłam się na miejsce, na którym siedziała
przed chwilą Ino, drzwi się otworzyły i ujrzałam nonszalancki uśmiech Yamanaki.
Szybko jej poszło, więc musiałam z powrotem przeskoczyć na miejsce za kierowcą
jak foka. Starałam się w międzyczasie przyjrzeć twarzy kierowcy, gdyż miałam wrażenie, że gdzieś już go widziałam,
jednak uniemożliwiła mi to Ino, popychając mnie do drzwi.
Jechaliśmy w milczeniu, jedynie zaspana Ino pod nosem nuciła
podchwyconą przed chwilą melodię. Utkwiłam wzrok w dłoniach zaciśniętych na
kolanach, chcąc jak najszybciej znaleźć się w domu. Poczułam na ramieniu coś
ciężkiego. Odwróciłam głowę i zobaczyłam blond włosy mojej przyjaciółki.
Zasnęła mi na ramieniu.
Po jakimś czasie w końcu dojechaliśmy na miejsce. Potrząsnęłam lekko
blondynką, jednak bez rezultatu.
— Ino, wstawaj, jesteśmy na miejscu — powiedziałam do niej głośno,
jednak również bezskutecznie. Kątem oka ujrzałam, jak kierowca wysiada i
zostawia otwarte drzwi. Rzuciłam na Naruto spojrzenie mówiące „pomóż mi”.
— Wezmę ją — westchnął Naruto i wysiadł z auta. Wgramolił się do tyłu i
wyciągnął Ino z tylnego siedzenia, ciągnąc ją niczym worek ziemniaków. Co za
wstyd.
Otworzyłam drzwi i znalazłam się za stojącym plecami do mnie kierowcy.
Widziałam, jak unosi co chwilę rękę w stronę twarzy, a po chwili wydobywa się
stamtąd szary dym. Palił papierosa.
— Ymm... Przepraszam pana za zachowanie mojej przyjaciółki. Wiem, że
nie powinna się tak zachowywać, będąc w taksówce.
Kierowca odwrócił się połową twarzy w moim kierunku. Spojrzałam na jego
twarz.
Zaciągnął się papierosem.
— Nie jestem żadnym taksówkarzem — rzekł, po czym wypuścił dym z płuc.
Zamurowało mnie i chwilę mi zajęło, żeby poskładać wszystko w jedną
całość. Nie jest taksówkarzem, Naruto mówił do niego, jakby go znał, nie podał
mu adresu gdzie jechać, wyszedł, żeby zadzwonić... nie do Hinaty, tylko po
niego? Poza tym już wiem skąd czułam ten zapach. Ukradkiem spojrzałam na
samochód, którym przyjechaliśmy. To był ten sam, z którym jechałam z Naruto do
kina. Odwróciłam wzrok jeszcze raz na palącego.
Czarne włosy, czarne oczy.
Zaczęłam kojarzyć, gdzie go widziałam.
To z nim moje spojrzenie się skrzyżowało wtedy w hotelu. Mogłam już
wcześniej się zorientować, nawet i chwilę wcześniej, gdy popatrzyłam na niego w
odbiciu lusterka. Rozdziawiłam lekko wargi, czułam się jak głupek. Przegapiłam
tyle oczywistości.
— Już się zdążyliście zapoznać? — usłyszałam głos, który należał do
Naruto. Odwróciłam się lekko i pokręciłam mechanicznie głową. Wrócił tak
szybko? Czy ja tyle czasu stałam otępiała? — Nie? — spytał, jednak nie uzyskał
odpowiedzi. — Sakura, to mój przyjaciel Sasuke, Sasuke, to jest Sakura.
Milczenie.
— Nie widzieliście się wtedy w hotelu? Pracowałaś u niego jakiś czas
temu. Hotel Konoha — zwrócił się do mnie.
Milczałam, więc odwrócił się do Sasuke. Ten jednak tylko wzruszył
ramionami.
— Jak to u niego? — Pomyślałam na głos, po czym miałam ochotę strzelić
się w czoło, że wyszło to z moich ust.
— No Sasuke jest właścicielem tego hotelu, nie mówiłem ci?
Stałam otępiała jak słup soli.
— Właśnie — spojrzał na Sasuke. — Nie macie tam wolnych etatów w pracy?
Sakura szuka właśnie pracy...
— Spokojnie, idę w poniedziałek na rozmowę o pracę w ksiegarni —
przerwałam mu, czując, jak na moje policzki występuje rumieniec. — Najwyraźniej
się wtedy nie spisałam — roześmiałam się nerwowo.
— Któraś dziewczyna miała dzwonić, ale najwyraźniej tego nie zrobiła —
usłyszałam niski głos czarnowłosego.
Serce zadudniło mi mocniej w piersi. Czyli jednak?
— Dopilnuję tego osobiście, ze względu na prośbę Naruto — powiedział
czarnowłosy. — Nie wiem, czy jutro będziesz w stanie przyjść. — Zlustrował mnie
wzrokiem, przez co się momentalnie zawstydziłam. — Ale po tej rozmowie o pracę
w poniedziałek, czy kiedy tam chcesz, jeśli się zdecydujesz, zadzwoń i się
przypomnij. — Wygrzebał z kieszeni wizytówkę i mi ją wręczył. Przez krótki
ułamek sekundy nasze palce się zetknęły, przez co wypełniło mnie gorąco i
czułam, jakby serce chciało przebić się przez moją klatkę piersiową na
zewnątrz.
— Dziękuję — powiedziałam, a czarnowłosy odwrócił się plecami. — Idę
dopilnować Ino — oznajmiłam. — Cześć. — Pożegnałam się i usłyszałam za sobą
głos Naruto.
— Na razie, Sakura.
Ścisnęłam w dłoni kartonik z numerem telefonu i ruszyłam w stronę drzwi
wejściowych do bloku. Miałam wrażenie, że zaraz zemdleję.
Nie wiedziałam, co o tym wszystkim myśleć.
Jest i on! :) A propos piwa, może któraś z Was mieszka w Łodzi i ma ochotę wyjść na kufelek? :)
Ogłoszenie parafialne: założony został kolejny blog, na którym będę publikować oneshoty z Naruto i nie tylko, zapraszam TUTAJ — właśnie pojawiła się jednopartówka SasuSaku. Dajcie tam znać, co sądzicie ;)
Zwrot " Postawcie mi pomnik" pozamiatał. Serio.
OdpowiedzUsuńW każdym razie - bomba. Czytam i czytam, i czekam i czekam :) Generalnie nie lubię akcji w świecie rzeczywistym, wydają mi się takie nudne, przewidywalne.
Ale tutaj mam nadzieje, wszystko się powoli rozkręci :) Blog rokuje bardzo dobrze, jestem mega ciekawa jak to się dalej potoczy.
No i ten Sai. Taki idealny w roli artysty.
Pozdrawiam
Dziękuje za komentarz i miłe słowa :) dobrze wiedzieć, że komuś to może się podobać. No i niedługo możesz się spodziewać mnie u Ciebie, powoli nadrabiam wszystkie blogowe zaległości :o
UsuńRównież pozdrawiam! ;)
Rety jakie to jest genialne! Sakura jako introwertyczka jest strasznie ujmującą postacią; po raz pierwszy chyba pozbawiona jest cech, które zawsze mnie drażniły. Nawet na chwilę nie mogłam oderwać się od lektury. :)
OdpowiedzUsuńCo do rozwoju sytuacji, chociaż gdzieś tam z tyłu głowy świtało mi, że to się tak może skończyć, z niecierpliwością czekałam na moment kulminacyjny - ujawnienie tożsamości kierowcy. Generalnie Sasuke bardzo pasuje taki styl "władczego dupka" i chyba każdy na to leci, więc mam nadzieję, że chociaż postanowiłaś zerwać ze stereotypowym wizerunkiem Sakury, nie zrobisz tego z Sasuke (bo pęknie mi serce <3
Ściskam mocno,
Mizuś
Hej! Dzięki za komentarz :) Sasuke to taka postać, że musi mieć chociaż część cech charakteru nadanego mu przez Kishimoto, inaczej nie byłby sobą! :D
UsuńPozdrawiam ciepło :)
HEJO! Właśnie trafiłam na tego bloga i połknęłam wszystko w całości! Podoba mi się, jest takie... inne! Czekam na next! :D
OdpowiedzUsuńWitam i dzięki za miłe słowa :) narazie skupiam się na one—shocie SasuSaku, ale jak tylko go dokończę zabieram się za kolejny rozdział ;)
UsuńTwój blog od jakiegoś czasu mnie zachęcał, ale dopiero dzisiaj znalazłam czas na przeczytanie wszystkich rozdziałów. Zajęło mi to chwilkę, gdyż kobieto naprawdę piszesz tak, iż czyta się szybko i nie gubi żadnych wątków w akcji :D! Nie żałuję,że tu zaglądnęłam, naprawdę wciągnęłam się w Twojego bloga.
OdpowiedzUsuńNie wiem jakim cudem udało ci się to zrobić, ale w sześciu rozdziałach ukazałaś podobne sytuacje, z jakimi się w życiu spotkałam. Chociażby jednymi z nich są momenty, w których to ja (będą Twoją Sakurą) stałam się swatką swoich koleżanek, a dla siebie nie potrafiłam szybko znaleźć faceta XD. Chyba z Haruno zrozumiałybyśmy się co do joty. Mogła mieć Naruto, a ten wolał Hinatę, podobnie z resztą jak z Saiem i Ino. Do tego Sakurcia zmieniła kolor swoich włosów na różowy, ja zaś, aby dokonać zmian w swoim życiu pofarbowałam się na czerwono. Podobne odcienie, czyż nie? Aż miło było mi czytać coś podobnego :)!
Jestem ciekawa jak akcja potoczy się dalej. Wydaje mi się, że przed Sakurą czeka wiele niespodzianek,co muszę przyznać przypadnie mi do gustu, jeśli się pojawi. Już z przeprowadzką miała problemy, podobnie z szukaniem pracy. No bez kitu jakbym czytała o sobie XD. Czy przypadkiem nie czytasz mi w myślach?
No i w końcu pokazał się nasz kochany Sasuke <3 Mam nadzieję, że z każdym rozdziałem będzie go coraz więcej :>
Pozdrawiam i weny życzę!
Dzięki za komentarz, czytałam go z uśmiechem :) Bardzo miło wiedzieć, że komuś się to podoba :) No popatrz, jaki zbieg okoliczności, co do sytuacji w blogu a tych z Twojego życia :D A co do włosów zazdroszczę, też zawsze chciałam mieć czerwone, jednak skończyło sie tylko na zamówieniu peruki z Aliexpress, LOLS xD
UsuńOoooo! Ile tutaj zaskoczeń mnie wzięło! Chyba do tej pory to Twój najlepszy i najciekawszy rozdział! No, no! Co za niezły zbieg okoliczności!
OdpowiedzUsuńSai ma chyba chrapkę na Ino XDDDDDDDDDDD I ogólnie NaruHina jakie urocze się wydaje! Oj będzie fajnie, coś czuję XD
A te SasuSaku lols! Kurcze, jak ja się cieszę, że Ty o nich piszesz! I Sasuś pali, ojojoj, będzie Sakura popielniczkę całowała xDDD
Ciekawe jak ta praca się jej potoczy, bo jak przeczytałam, że dzwonili z księgarni, to już krzyczałam nie nie nie!
Fajny rozdział!
Buziaki!
No dałam Sasusiowi cechę, której sama nie cierpię i wytępiłam u mojego partnera na samym początku znajomości ;p Zobaczymy jak sobie z nim poradzi Sakura :D Dzięki wielkie za komentarz i że zaglądasz <3
UsuńPodoba mi się! Sasuke jest tajemniczy, ale nie jest z z niego taki typowy dupek, na którego kreują go w niektórych fanfikach. Biedna Sakura, nasz mały antyspołeczny nolife został wrzucony w wir perypetii towarzyskich xD
OdpowiedzUsuń❤
Super, że się podoba. A Sakura chciała, to ma :D
Usuń