27.07.2018

rozdział siódmy

 link


My eyes are here
These tears
They're somewhere in me
YOUR WISH



W spoconej z przejęcia dłoni zaciskałam małą, czarną, prostokątną tekturkę. Nie odważyłam się spojrzeć na nią — nie wtedy, kiedy na swoich plecach czułam wzrok Naruto, który przyciszonym głosem zawzięcie dyskutował o czymś z Sasuke. W sumie to nie wiem, czy to nie był bardziej monolog, bo było słychać tylko Uzumakiego, mimo że nie słyszałam, o czym rozmawiali.
Lekko kręciło mi się w głowie, a nogi miałam jak z waty. Domyślałam się jednak, że to bardziej zasługa spotkania z nim, niż alkoholu, który wcześniej wypiłam w barze karaoke. To było dla mnie coś dziwnego, niewytłumaczalnego, wcześniej niespotykanego, nowego. Jeszcze nigdy nikt nie wzbudził we mnie tyle zainteresowania, ciekawości, emocji, które dotknęły mnie po raz pierwszy.
Chwiejnym krokiem doszłam do drzwi wejściowych do bloku i stanęłam przy nich, w jednej ręce ściskając wizytówkę i ramię torebki, a drugą gorączkowo w niej grzebiąc w poszukiwaniu kluczy. Po dłuższej chwili i po przekopaniu całej, bezkresnej zawartości torby, w końcu udało mi się je znaleźć i skierowałam je w stronę zamka. Wcisnęłam wizytówkę w kieszeń, uważając, żeby się nie zagięła i zaczęłam naprowadzać klucz do zamka. Nie wiem czemu, ale odwróciłam się w stronę ciągle stojących przy chodniku Naruto i Sasuke. Sasuke stał bokiem w moją stronę, mogłam dojrzeć część jego przesłonionej czarnymi włosami twarzy. Wytężyłam wzrok i choć jego twarz nie wyrażała emocji, zauważyłam na niej lekki cień zirytowania. Z kolei Naruto wymachiwał rękami, coś mu zaciekle tłumacząc. Zaczęłam się zastanawiać, co tak ich poruszyło. Momentalnie poczułam się zawstydzona za siebie i za Ino, miałam wrażenie, że dyskutują o tym, jak Ino się spiła. I przy okazji ja.
Czułam, jak na moje policzki występuje rumieniec. Cały czas ostentacyjnie im się przyglądałam, mimo że w międzyczasie otworzyłam drzwi i stałam w progu, jedną nogą znajdując się w środku budynku, a drugą na wykładanym szarymi, betonowymi płytami chodniku. Nagle czarnowłosy odwrócił głowę w moją stronę i przeszył mnie zirytowanym spojrzeniem. Rozszerzyłam oczy, cała zesztywniałam i z sykiem wciągnęłam powietrze, czując, jak robi mi się nadspodziewanie gorąco. Ruszyłam odrętwiałymi nogami i schowałam się w bloku. Szalało we mnie chyba milion emocji. Mimo że w ogóle nie znałam Sasuke, wydawał mi się taki tajemniczy, nieodgadniony, chciałam się dowiedzieć o nim wszystkiego i w końcu wiedzieć, co to za uczucie mnie przepełnia, kiedy po raz któryś już nasze spojrzenia się krzyżują.
Wywołał we mnie wojnę uczuć, zapominając o tym, że na każdej wojnie są ofiary.

*

Sasuke walczył z chęcią zapalenia papierosa, ze zirytowania stukając palcem o skórzane obicie kierownicy. Blondynka, która notorycznie nazywała go taksówkarzem i prawie zapaskudziła mu wnętrze samochodu, niemiłosiernie działała mu na nerwy. Wiedział, że była kuzynką Naruto i to był tylko jedyny powód, że ją tolerował, jednak z całych sił powstrzymywał się, żeby się nie zatrzymać po drodze i jej nie wysadzić. Jej różowowłosa koleżanka prawie się nie odzywała, przez co była trochę mniej irytująca niż blondynka. Jednak usilnie ignorował jej natarczywe spojrzenie widoczne w lusterku, gdyż był przyzwyczajony do niechcianej atencji kobiet, którymi nie był zainteresowany. Sasuke przypomniał sobie, że spotkał różowowłosą w swoim hotelu i jak niechcący podsłuchał jej rozmowę telefoniczną. Chwaliła się przez telefon — najprawdopodobniej koleżance — że idzie z Naruto do kina.
Przyjaźń Sasuke i Naruto sięgała dzieciństwa, poznali się jako sześciolatkowie, chodząc razem do klasy. Relacja Naruto-Sasuke była burzliwa, raz się kłócili, by za chwilę iść razem się bawić, a wiele lat później na piwo. Rywalizowali ze sobą w każdej dziedzinie, zaczynając od gry w piłkę nożną, aż do zarobków. Od momentu, gdy Sasuke był dzieckiem, a jego rodzice zginęli w wypadku samochodowym, Sasuke stał się zamknięty w sobie i wycofany, odpychając od siebie wszystkich, oprócz swojego starszego brata i właśnie Naruto, który dołożył wszystkich starań, by jego przyjaciel nie odtrącił go i pozwolił się wspierać. Potrafili obrazić się i nie odzywać się do siebie nawzajem przez długie miesiące z naprawdę błahych powodów. Na przestrzeni lat ich relacja ukształtowała się do formy przyjaźni, do której przez dumę obydwoje nie potrafili się przyznać.

Jakiś czas temu Naruto poszedł odprowadzić swoją pijaną kuzynkę. Sasuke zignorował siedzącą nadal w jego samochodzie różowowłosą i wyszedł zapalić papierosa. Wygrzebał z kieszeni paczkę papierosów i znalazł zapalniczkę. Rozpalił papierosa i patrzył się na rozświetlone ulice miasta, lekko opierając się biodrem o maskę czarnego Jaguara XF. Po chwili do jego uszu doszedł szelest w samochodzie i usłyszał delikatnie zamykane drzwi. Podniósł rękę z papierosem do ust, a po kilku sekundach jego płuca wypełnił dym. Usłyszał za sobą niepewny głos różowowłosej i przymknął oczy, marszcząc brwi.

Przez wścibskiego Naruto, Sasuke dowiedział się, że dziewczyna miała na imię Sakura, tak jak kwiaty wiśni. Zauważył, że jej włosy są różowe jak płatki tychże drzew i zaczął się zastanawiać, czy ten kolor był zamierzony, czy też nie. Zignorował jednak tę myśl, gdyż był poirytowany dzisiejszym wieczorem i zachowaniem całej ich trójki. Jego irytacja wzrosła jeszcze bardziej, gdy owe dziewczę poszło za śladem swojej koleżanki i również nazwała go taksówkarzem. Przeszył ją rozdrażnionym spojrzeniem i z satysfakcją patrzył, jak różowowłosa otwiera wargi, a po chwili je zaciska, walcząc ze zdezorientowaniem. Zorientował się, że musiała skojarzyć spotkanie w hotelu. Mimo że Sakura działała mu na nerwy, to ze względu na Naruto obiecał dopilnować osobiście, żeby przyszła do hotelu, zobaczyć, czy odpowiadają jej warunki pracy i podał jej swoją wizytówkę.

Westchnął z ulgą, gdy Sakura sobie poszła i został prawie sam.
— Dzięki, że po nas przyjechałeś — odezwał się Naruto.
— To z nią byłeś w kinie? — spytał Sasuke, bawiąc się zapalniczką. Naruto pokiwał głową, uśmiechając się szeroko. — Słuchaj. — Sasuke spojrzał na niego spod byka. — Następnym razem, jak będziesz chciał wyrywać laski na moje auto, to mnie uprzedź, to chociaż w nim posprzątam i zabiorę swoje rzeczy.
— Co?! — parsknął Naruto, machając rękami. Zrobił się cały czerwony i rozszerzył niebieskie oczy ze zdumienia. — Mówisz o Sakurze? — odwrócił się w stronę oddalonej dziewczyny, która prawie już weszła do bloku.
— Ciszej, idioto — upomniał go Sasuke, marszcząc brwi. — Udała się randka?
— Jaka znowu randka? — zapytał Naruto.
Sasuke rzucił zirytowane spojrzenie w stronę, w którą udała się Sakura. Ze zdumieniem zauważył, że im się przygląda, częściowo schowana za drzwiami wejściowymi do bloku. Sakura wyraźnie zesztywniała i zniknęła w mroku klatki schodowej, zamykając za sobą drzwi.
— Już się za tobą stęskniła, młocie — powiedział Sasuke. — Idziesz do niej? — spytał, przestępując z nogi na nogę przy drzwiach Jaguara.
— Ty masz coś nie po kolei w głowie — spojrzał na niego Naruto. — To jest moja koleżanka, przeprowadziła się niedawno do Tokio, poznałem ją przez Ino i jest całkowicie w porządku. W kinie byliśmy, żeby zabić czas, a nie na randce, poza tym dzięki niej poznałem dziewczynę, która mi zamieszała w głowie. Nazywa się H i n a t a — przeliterował imię, na którego dźwięk zabiło mu szybciej serce — a nie Sakura. Czuję, że może być z tego coś więcej, dlatego w ramach wdzięczności dla Sakury, chciałem jej pomóc ze znalezieniem pracy.
— Spoko, mało mnie obchodzą twoje miłosne podboje, głąbie — powiedział czarnowłosy, wsiadając do auta. — Jedziesz, czy nie?
— Idiota — parsknął Naruto i wsiadł na miejsce pasażera.
    
*
           
Spojrzałam po raz ostatni za siebie, jednak zamiast jego przenikliwego wzroku, natknęłam się na widok wsiadającego do czarnego auta, poddenerwowanego Naruto. Sasuke najwyraźniej musiał już siedzieć za kierownicą, gdyż nie widziałam go nigdzie indziej. Po krótkiej chwili zorientowałam się, że się nie myliłam, gdyż samochód ruszył z piskiem opon, zostawiając po sobie tylko kłębek spalin.
Dłużej nieokreśloną chwilę jeszcze stałam na pierwszym stopniu schodów, kurczowo trzymając się barierki, otępiała, wpatrując się w ciemność za małym oknem drzwi wejściowych. Nie wiem, jak długo i dlaczego tak stałam, może z jakąś głupią iskierką nadziei, że zaraz go zobaczę, jak otwiera te cholerne drzwi? Serce biło mi jak oszalałe, jednak po chwili postanowiłam, że czas się ruszyć i sprawdzić, co u Ino, przecież Naruto zostawił ją tam samą. Oblizałam spierzchnięte wargi, czując, jak robią się coraz bardziej suche, pewnie przez to, że co chwilę oddychałam ustami, zapominając, że powinno się robić to nosem. Na każdy stopień, na który wkraczałam, przypadało około trzy uderzenia serca. Zauważyłam, że wejście na piętro moje i Ino zajęło mi dużo więcej, niż zazwyczaj.
Weszłam na chwilę do swojego mieszkania, nawet nie zdejmując butów, rzuciłam na fotel torebkę i szybko skierowałam się do łazienki, by opłukać twarz zimną wodą. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i nawet mnie nie zaskoczył widok mojej bladej jak ściana twarzy. Jednak przez tę nienaturalną bladość przebijał się cień rumieńca. Zauważyłam, że kąciki oczu mam lekko czarne od tuszu, musiałam trzeć oczy. Plasnęłam sobie lekko otwartymi dłoniami w policzki i wybiegłam z łazienki i mieszkania z myślami, że muszę zajrzeć do Ino, a nie przyglądać się sobie samej w lustrze.
Stanęłam przed drewnianymi, szarymi drzwiami z widniejącym na nich numerem siedemnaście i zapukałam zaraz pod wizjerem. Stukanie odbiło się głuchym echem, bez żadnego rezultatu. Zapukałam jeszcze raz, tym razem głośniej. Cisza przedłużała się niemiłosiernie, więc zaczęłam się martwić. Zmartwienie zaczęło mieszać się ze wkurzeniem. Ten Naruto! Niech tylko go dorwę, za to, że zostawił ją tam samą, to mu zetrę ten głupkowaty uśmieszek z twarzy. Gdy cisza stała się nieznośna, złapałam bez ceregieli za klamkę i pociągnęłam. Ku mojemu zdumieniu, okazało się, że drzwi były otwarte. Nie ma co, wystraszyłam się i odruchowo złapałam za noszoną wiecznie w kieszeni buteleczkę gazu pieprzowego. Bałam się, jednak nie miałam nic do stracenia i wślizgnęłam się do mieszkania, kurczowo trzymając rękę na psikaczu.
— Przestań... — Usłyszałam głos Ino i zamarłam w bezruchu.
Co się tam dzieje?!
Wyciągnęłam z kieszeni butelkę z aerozolem i wbiegłam do tego pomieszczenia, z którego dobiegał głos Yamanaki. Wpadłam razem z drzwiami do pokoju, czując się jak agentka FBI z odzysku.
Wylądowałam przed rozłożoną kanapą, z której na drewniane, wypolerowane panele spadały rozpuszczone, długie blond włosy Ino. Podniosłam wzrok wyżej i przykucniętego na niej czarnowłosego mężczyznę. Żołądek przewrócił mi się dookoła własnej osi, gdy zdałam sobie sprawę z tego, co widzę.
Słyszałam cichy śmiech Ino, która już najwyraźniej trochę wytrzeźwiała. Siedział na niej Sai, fryzjer, z którym od niedawna się spotyka. Patrzyłam, jak blondynka wije się na kanapie, coraz głośniej się śmiejąc. On najzwyczajniej w świecie ją... łaskotał.
Zamrugałam gwałtownie oczami, wypuszczając z siebie powietrze z głośnym świstem, pomieszane z dźwiękiem okrzyku zaskoczenia.
Jednocześnie unieśli głowy, Sai widząc mnie normalnie, z kolei Ino do góry nogami. I pewnie podwójnie. Patrzyli to na mnie, to na wyciągnięty przede mnie gaz pieprzowy, to jeszcze raz na mnie. Widziałam, jak ich twarze zamieniają się w jeden wielki znak zapytania.
— Sakura? — usłyszałam głos Ino, która przekręciła się, leżąc teraz na brzuchu. — Tak, to Sakura — odpowiedziała sama sobie, odrzucając blond grzywkę. — Co ty tu robisz?
Poczułam, jak całe nagromadzone we mnie nerwy, zmartwienie i strach ustępują miejsca zawstydzeniu i zaskoczeniu. Głowa zaczęła tępo pulsować z bólu, zawsze, gdy ze mnie schodziły nerwy, to czułam podobny ból. Nagle poczułam się bardzo zmęczona. Zapragnęłam jedynie wślizgnąć się pod kołdrę i zapomnieć o tym upokorzeniu. Pytające spojrzenie Ino przypomniało mi, że przed chwilą mnie o coś zapytała.
— Co ja tu robię? — odpowiedziałam, zastanawiając się, jak dziwna i głupia musi być dla Saia ta rozmowa i cała ta sytuacja. — Przed chwilą byłaś ledwo żywa! — Wskazałam ręką drzwi wejściowe. — Pukałam, nie otwierałaś, byłaś nieprzytomna, Naruto zostawił cię tu samą, drzwi były otwarte, martwiłam się! — Wyliczałam, odginając palce.
Ino odwróciła spojrzenie niebieskich oczu ze mnie na Saia, a potem powróciła do mnie.
— Naruto nie zostawił mnie tu samej. — Roześmiała się perliście. — Przecież Sai cały czas tu na mnie czekał, już w barze mu napisałam, żeby przyjechał tu do mieszkania, klucze miał. — Rozpromieniła się, pusząc się jak paw. — Poza tym, jak to byłam nieprzytomna? — spojrzała na mnie krzywo. — Ja nic nie pamiętam.
Nie dziwię się.
— Całe szczęście, że Sai tu był — spojrzałam na niego nieskrywaną ulgą. Natknęłam się tylko na jego przymknięte oczy i chytry uśmieszek. — Bo już miałam ochotę ukatrupić Naruto.
— On jest głupi — przyznała Ino, gładząc Saia po ramieniu — ale nie można mu zarzucić, że jest nieodpowiedzialny. — Zaczesała opadające włosy za ucho. Sai oparł się o ścianę, bawiąc się włosami Ino. Sai, jako fryzjer, miał duże pole do popisu, mogąc bawić się z długimi włosami Ino. Przez chwilę się zasmuciłam, przecież to on mi ściął moje długie do pasa włosy aż do ramion. A podobno faceci wolą kobiety z długimi włosami...
Dlaczego o tym myślę?
Otrząsnęłam się z chwilowego zamyślenia i czułam, jak cała krew podchodzi mi do twarzy, zamieniając ją w jednego, wielkiego pomidora. Sai uniósł ramię, a Ino wślizgnęła się w zagłębienie między jego ramieniem a torsem. Obydwoje wpatrywali się we mnie, a ja odwzajemniałam spojrzenie. Niezręczna cisza wisiała w powietrzu. Poczułam lekkie ukłucie zazdrości, które starałam się od siebie jak najszybciej oddalić, gdyż mimo że ową dwójkę znałam krótko i słabo, to zdążyłam ich polubić.
Ja także, tak jak oni, chciałam mieć kogoś, do kogo mogłabym się przytulić, odezwać, po prostu, żeby przy kimś być. Najwyraźniej dane mi było tylko zeswatać Ino z Saiem, a Hinatę z Naruto. Poczułam się jak piąte koło u wozu, stojąc naprzeciwko nich. Przecież przeszkodziłam im w czułościach, prawie zaatakowałam Saia gazem pieprzowym, no i na dodatek stałam teraz jak słup, zabierając cenne powietrze i czas.
— Sorki, że wam przeszkodziłam — wymamrotałam zawstydzona. — Już idę do siebie.
— Hej, Sakura, może chcesz zostać? — spytała Ino. — Od jutra mnie nie będzie przez jakiś czas, jadę na nagrania, więc nie będziemy miały jak się zobaczyć. — Zasmuciła się, tuląc się mocniej od Saia. Cieszyłam się ich szczęściem, ale... nie mogłam dłużej już się na to patrzeć.
— Bardzo chętnie, ale nie, dzięki. Jestem zmęczona i muszę się położyć do łóżka — odpowiedziałam zgodnie z prawdą. — Będziemy w kontakcie. — Pomachałam ręką do nich i wyszłam z pokoju. — Zamknijcie drzwi, bo zaraz ktoś wam tu znowu wpadnie, jak będziecie za głośno — powiedziałam, siląc się na żart.
Weszłam do swojego mieszkania i westchnęłam głęboko. Otwarta kawalerka pogrążona była w półmroku, przez odsłonięte okno docierały odbijające się od licznych szyb uliczne światła. Moje rzeczy, ubrania i różne graty przewalały się po podłodze, więc musiałam między nimi stąpać, żeby wejść do łazienki. Wygrzebałam się z ciuchów i weszłam pod prysznic, odkręcając kurek z zimną wodą. Chłodne krople muskały moje ciało, gdy stałam oparta ręką o ścianę. Jakiś czas po prostu tak stałam, nie myjąc się. Nie myślałam o niczym, po prostu się wyłączyłam, aż do momentu, gdy poczułam na ciele przeszywającą gęsią skórkę. Wzdrygnęłam się i zaczęłam mydlić ciało oraz włosy. Razem z pianą, zaczęły wypływać ze mnie powstrzymywane emocje i moim chudym ciałem wstrząsnął spazm.

*

Obudziłam się z lekkim trudem przez posklejane rzęsy i otworzyłam oczy. Zorientowałam się, że słońce nie świeciło za oknem i było pochmurno. Odkryłam się i ze zdumieniem zauważyłam, że nie miałam na sobie nawet majtek i byłam kompletnie naga. Naciągnęłam na siebie z powrotem kołdrę i przekręciłam się na brzuch. Wzięłam smartfona w dłoń i spojrzałam na godzinę, była dziesiąta rano. Co dziwne, o tej porze, zawsze smacznie spałam. Ze zdumieniem zauważyłam, że mam trzy nieodebrane połączenia, od nieznanego numeru. Odchrząknęłam, by pozbyć się porannej chrypy i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Serce zaczęło mi szybciej bić, nie byłam przyzwyczajona do rozmów telefonicznych, tym bardziej, jeżeli nie wiedziałam, kto jest po drugiej stronie słuchawki.
            Po trzech sygnałach usłyszałam kobiecy głos.
            — Księgarnia Monogatari, słucham?
            — Dzień dobry, Haruno Sakura z tej strony, ktoś z tego numeru dzwonił do mnie trzy razy — powiedziałam niepewnie, jednak kojarzyłam nazwę księgarni.
            — Tak, kontaktuję się z panią w sprawie pracy — usłyszałam w słuchawce. — Mam dla pani złą wiadomość, etat sprzedawcy został już zajęty.
— Rozumiem, dziękuję za telefon — powiedziałam mechanicznie i się rozłączyłam.
            Moja ręka wraz z telefonem wylądowała ciężko na materacu, odbijając się od niego dwa razy. Nie czułam nic, czułam pustkę. Zamknęłam oczy i zaczęłam się śmiać.
            Najpierw mnie wystawili z mieszkaniem.
            Teraz mnie wystawili z pracą.
            Z czym jeszcze zostanę wystawiona?
            Nagle mój śmiech przerodził się w szloch. Miałam dość, czułam się tragicznie. Mimo że nauczyłam się nie okazywać, nie mieć emocji, to jednak w końcu musiały one znaleźć ujście, gdyż były za długo skrywane. Słone krople wyznaczały ścieżki po moich skroniach, gdyż leżałam na plecach. Czułam się tak bardzo niepasująca do tego świata, niepotrzebna, niechciana, samotna. Czułam, że nieważne czego się dotknę, to to spieprzę po całości. Byłam żałosna.
            Mimo że miałam Hinatę, Ino, Naruto... To czułam się, jakbym nie miała nikogo. Każdy był zajęty swoimi nowo kwitnącymi związkami, swoimi obowiązkami, swoją pracą, swoim życiem.
Postanowiłam dobić się jeszcze bardziej. Otarłam łzy i podniosłam się z łóżka, chwiejnym krokiem podchodząc do ubrań leżących na podłodze. Wyciągnęłam ostrożnie czarną wizytówkę. W końcu miałam chwilę, by lepiej się jej przyjrzeć.

Uchiha Sasuke
0081547621070

Wpatrywałam się w ciąg cyfr, gładząc je delikatnie palcem. Czyli Sasuke miał na nazwisko Uchiha. Nie wiem, dlaczego to zrobiłam, ale przyłożyłam tekturkę pod nos, jednak nie wyczułam żadnego zapachu. Zawieszałam spojrzenie na każdej literze, traktując każdy skrawek wizytówki jak jakąś świętość. Zupełnie nie rozumiałam swojego zachowania.
Wskoczyłam na łóżko i chwyciłam za telefon, czując, jak serce mi dudni w piersi. Jak w transie patrzyłam, jak minuty się zmieniają, a ja tkwię w bezruchu. W końcu odblokowałam telefon i zaczęłam wybierać cyfrę po cyfrze, tak jakbym całkowicie była oderwana od rzeczywistości. Wróciłam do niej, gdy wciskałam cyfrę siedem, a po niej zero.
Drżącą ręką przycisnęłam telefon do ucha, zupełnie nie wiedząc, co robię.
Nie wiem, ile sygnałów minęło, nie wiem, na co liczyłam.
Uchiha Sasuke. Aktualnie nie mogę rozmawiać.
Zachłysnęłam się powietrzem, słysząc ten głos. Rozgorączkowana, nerwowym gestem zatknęłam kosmyk różowych włosów za ucho, czując, jak trzęsą mi się palce. Wybrałam ponownie numer i przytknęłam telefon jeszcze raz, znów chcąc usłyszeć jego głos.
Czekałam kilka sygnałów, spodziewając się znów automatycznej sekretarki. Serce mi tak dudniło, że czułam je aż w uszach.
— Uchiha Sasuke. Słucham?
Jakbym powiedziała, że mnie zatkało, to byłoby za mało. Zamurowało mnie. Ale czego innego mogłam się spodziewać, dzwoniąc na jego numer? Nawarzyłam sobie piwa, to teraz trzeba było je wypić.
Niezręczna cisza była nieznośna.
— Ha-halo? — wyjąkałam.
— Proszę się streszczać — usłyszałam stanowczy głos. Najwyraźniej mnie nie poznał, miałam ochotę się rozłączyć. — Jestem w trakcie spotkania biznesowego.
— To ja... —  Nagle zapomniałam, jak się nazywam, co było więcej niż żałosne. — Sakura.
— Aha. — Jego głos był beznamiętny. Mimo że czułam dziwne uczucie w sercu, gdy go słyszałam, to pożałowałam, że zadzwoniłam. Tylko się zbłaźniłam i zrobiłam z siebie idiotkę. — Już wytrzeźwiałaś? — usłyszałam i zamarłam. Zrobiłam się czerwona i zawstydzona, jednak nie dałam się wytrącić z równowagi.
— Nie miałam z czego — oznajmiłam odważnie.
— Ciekawe — parsknął. — Czyli rozumiem, że dzwonisz, bo chcesz się dostać do pracy? — Mruknęłam przytakująco. — A co z księgarnią?
Pamiętał?
— Wystawili mnie, ale już się do tego przyzwyczaiłam — zaśmiałam się nerwowo.
— Mhm — usłyszałam znudzone prychnięcie. — Mam czas dzisiaj po osiemnastej. Adres znasz?
— Znam.


__________
Boże, czy Wy widzieliście to, co ja?


To są najsłodsze sceny, które widziałam w ostatnim czasie. Przewyższają nawet małe kotki! Rodzinka Uchiha w całej okazałości, w najnowszym odcinku Boruto *_* Cofałam ten moment chyba ze dwadzieścia razy, dobrze, że ludzie robią z tego gify, to mogę teraz oglądać w nieskończoność :D

12 komentarzy:

  1. Widziałam i też kocham tak bardzo! :D
    A rozdział świetny, ale z Sasuke to trochę łajza jest... No i te emocje Sakury, normalnie się martwię!
    Życzę weny i czekam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Musze przyznać, że naprawdę podoba mi się jak piszesz. Mam wrażenie, że słowa wylatują ci z rąk bez żadnych pohamowań, dlatego czyta się Twojego bloga szybko i przyjemnie :)!

    Moment z gazem pieprzowym mnie rozwalił XD. Uwielbiam takie śmieszne akcje <3. Dobrze, że Sai tylko Ino łaskotał, mogli w sumie zabawiać się w nieco bardziej "prywatny" dla nich sposób XD.

    Nie oszczędzasz Haruno w tej historii! Byłam pewna, że zdobędzie robotę w księgarni, ale opcja pracowania u Sasuke brzmi bardziej kusząco :>. Skoro Naruto ma ją gdzieś, bo woli Hyuge, to Sakura dobrze zrobiła dzwoniąc do Uchihy w tej sprawie. Aż nie mogę się doczekać co będzie dalej :D! Coś czuję, iż ich spotkanie przyprawi mnie o dreszcze <3

    Pozdrawiam i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje bardzo za miły komentarz!
      Co do Saia i Ino, ich relacja postąpiła szybko, ale nie aż tak :P Chociaż przyznam, że mnie korciło ^^
      No niestety Sakura nie ma szczęścia ani w miłości, ani z mieszkaniem, ani z pracą. Zobaczymy, co będzie dalej :D

      Również pozdrawiam <3

      Usuń
  3. Oj tak, najsłodsza scena na świecie! *_*

    Troszkę mnie nie było, ale już nadrobiłam wszystkie rozdziały, które zdążyły się pojawić.
    Sakura ciągle jest takim zagubionym stworzonkiem ale kibicuje jej obiema rękami i mam nadziej, że stanie na nogi.
    Co do Sasuke, to liczę na jak najszybszy rozwój ich relacji. :D

    Mam nadzieję, że następny rozdział pojawi się jeszcze w lipcu, bo już się go nie mogę doczekać.
    Pozdrawiam Cię gorąco!

    Ps. U mnie pojawił się drugi rozdział, więc zapraszam jak znajdziesz chwilę.
    https://sasusaku-crystaleyes.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, dzięki za komentarz i, że nadal zaglądasz! Oj, co do następnego rozdziału, postaram się, aby był jak najszybciej, ale nie wiem, kiedy to będzie, praca, magisterka itp. :( W międzyczasie na dniach można spodziewać się jednopartówki na moim drugim blogu, mogę zdradzić, że to SaiIno.
      Lecę do Ciebie nadrobić drugi rozdział! :)

      Usuń
  4. Nie, Sakura, to przez alkohol. Serio.
    Jak Naruto przeliterował imię Hinaty to zaczęłam się śmiać i pomyślałam: to on umie? XD
    Miło się czytało! W pewnych miejscach zobaczyłam jakieś zgrzyty w zdaniach ale walić je, nie były takie rażące.
    I jeszcze jedno mi po głowie chodzi:
    WŁAŚNIE UZYSKALIŚMY NUMER DO UCHIHY! BABECZKI DZWONIĆ NA HOT LINIĘ!

    P.S. Nie widziałam :((((( Oglądanie Boruto przyprawia mnie o katusze!

    Pozderki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, dobrze by było z tym numerem Saska :D
      Polecam obejrzeć chociaż ten jeden odcinek Boruto, dla tych kilku sekund warto :DDD

      Również pozdrawiam :)

      Usuń
  5. Kiedy następny rozdział ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się dokończyć pisać i wstawić w przyszłym tygodniu ;)

      Usuń
  6. Czyli jednak Sasuke jest nieco gburowaty. Jakby nie patrzeć, to element jego charakteru xd
    Ale umie tez w cywilizowany sposób prowadzić rozmowę, więc wróżę, że wyjdzie na ludzi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zacytuję internetowy klasyk - Sasuke "Nie byłby sobą, gdyby był inny" XD

      Usuń

Łączna liczba wyświetleń