14.04.2018

rozdział drugi

klik

 And I'm the only one here
And I don't think anyone cares about these eyes
And I'm the only one here
And I don't think anyone else hears my cries
I can't see you in the dark, see you in the dark



Uniosłam głowę i utkwiłam oczy w lustrze ze srebrnym, wysadzanym obramowaniem. Moje brwi powędrowały tak wysoko, jak to tylko możliwe.
Zamrugałam gwałtownie, a moje usta mimowolnie się otworzyły, wydając z siebie świszczący dźwięk.
— Coś nie tak? — zapytał uśmiechnięty fryzjer, zmiatając z podłogi moje włosy, które pożegnały się kilka minut temu z moją głową.
— Yyy — wydukałam. — Nie, żeby coś, ale... Różowe?! - Złapałam się za jeden z kosmyków, skrzętnie okalających moją zdziwioną twarz i uniosłam go przed oczy, robiąc zeza.
— W celu złożenia reklamacji, należy zadzwonić na numer...
— Nie, nie o to chodzi! — pisnęłam, wypuszczając kosmyk i odwracając się na fotelu do fryzjera. — Nawet mi pasują! — wydukałam, szczerząc zęby.
— No oczywiście, że pasują — odwzajemnił uśmiech fryzjer, patrząc na moje odbicie w lustrze. — Potrzebowała pani chyba zmiany...
Uciął, widząc złowrogi błysk moim oku.
— Tak mi się wydaje — dodał zmieszany.
Czyli nawet fryzjer zauważył, że jestem chodzącym nieszczęściem, ale, że tak powiem, nawet nie jestem zła. Musiałam coś dla siebie zrobić, żeby nie zostać zbzikowaną kocią staruszką, do czterdziestego roku życia mieszkającą z rodzicami, żyjącą z zasiłku i szpiegującą sąsiadów z okna.
Ciężko będzie zmienić moje nastawienie do życia, ale...
To będzie pierwszy krok.
Uda mi się?

*

Po wyjściu od fryzjera ogarnęło mnie niespotykane uczucie. Nadzieja? Czy to jest to? Kroczyłam ze słuchawkami w uszach w stronę przystanku autobusowego, przyglądając się mijającym mnie ludziom. Większość z nich, skulona, z tępym wzrokiem zapatrzonym w jaskrawe, kontrastujące z szarością tego świata, najnowsze, najlepsze i najdroższe smartfony. Czy ja też taka jestem? Czy też tak wyglądam? Wolę wmówić sobie, że nie, że moja „przemiana” faktycznie będzie miała miejsce. Tylko jak wtedy będzie wyglądać moje życie? Nie potrafię sobie tego wyobrazić. Może popełniam głupotę, uciekając od mojego „starego” życia? Może to była zbyt szybko podjęta decyzja? Może nic się nie zmieni, nic to nie zmieni i będzie tak jak do tej pory, tylko będę jeszcze bardziej samotna, w wielomilionowej metropolii? Co musi mnie spotkać, co mam zrobić, żeby odmienić swoje życie?
W słuchawkach rozbrzmiał następny utwór. Naciągnęłam kaptur szczelniej na głowę, gdy pierwsze krople deszczu wtuliły się w (wątpliwy?) różowy symbol mojej przemiany. Stanęłam pod wiatą przystanku, wpatrzona w moje czarne tenisówki.
Dopadły mnie wątpliwości. Co mi odwaliło do tej pustej głowy? Dlaczego nie idę na łatwiznę i nie zostanę w rodzinnej miejscowości? Czy warto zmieniać wszystko, ryzykując? Wyciągnęłam z kieszeni telefon, wpatrując się w zmieniającą na nim minutę.
Muszę załatwić coś jeszcze.
„Cześć, wyjdziesz za pół godziny? Musimy porozmawiać”. — Wahałam się dłuższą chwilę nad wysłaniem wiadomości, jednak przemogłam się i SMS poszedł w eter. Ciekawe, co powie Hinata. Może niepotrzebnie wysłałam tę wiadomość? Może nawet by nie zauważyła tego, że znikam?   Złapałam się za czoło. Co ja wymyślam? Co jak co, ale akurat na nią zawsze mogłam liczyć, gdy po raz kolejny trafiał się depresyjny dzień.
„Wyjdę.” - Cała ona. Małomówna i powściągliwa.
Podjechał autobus. Poczekałam, aż niecierpliwe babcie wepchną się do autobusu i zajmą miejsce siedzące, jakby od tego zależało ich życie. Jakiś facet chciał mnie przepuścić do wejścia, ale chyba zrezygnował, widząc moją minę. Weszłam do pojazdu z wrażeniem utkwionego we mnie oskarżającego wzroku przez każdego pasażera autobusu komunikacji miejskiej numer 77. Tył autobusu był wolny, więc zajęłam miejsce pod oknem. Lubię się poddawać takiej bezmyślnej obserwacji migających samochodów, budynków i ludzi za oknem, działa to na mnie jak hipnoza. Po kilkunastu minutach dotarłam na właściwy przystanek.
— Sakura? — usłyszałam cichy, lecz znajomy głos po wypełznięciu z autobusu. Odwróciłam się jak nietoperze po użyciu echolokacji, czy jakoś tak.
— Hej, Hinata. — Podeszłam do niej. — Masz jeszcze bardziej białe oczy niż zazwyczaj. — Uśmiechnęłam się mimowolnie.
Hinata miała niespotykaną urodę, często łapałam się na tym, że jej zazdrościłam długich, jedwabistych, błyszczących, granatowych włosów. Miała tak jasne tęczówki, że aż prawie białe. Była też dosyć hojniej obdarzona przez naturę, biorąc pod uwagę kobiece atrybuty.
— Cześć. Fajna peruka — wymamrotała, złapawszy mnie za kosmyk włosów i lekko ciągnąc.
— Co nie? Patrz, nie da się jej nawet zdjąć. — Zademonstrowałam, łapiąc włosy u nasady.
— No coś ty. — Na jej wargach wykwitł niepewny uśmiech. — Przefarbowałaś się?
— Na to wygląda. Chodź, chcę ci coś powiedzieć.
Usiadłyśmy na murku obok przystanku. Kropiło nam na głowy, jednak nie przejmowałyśmy się tym. Po raz kolejny odczułam dziwną nić porozumienia, która nas łączyła. Wiem, że nieładnie i nie wypada tak robić w miejscu publicznym, ale podkuliłam nogi pod siebie i objęłam je rękoma. Wzięłam głęboki wdech.
— PostanowiłamzmienićcośwswoimżyciuiwyjeżdżamdoTokio. — Wow, udało mi się to powiedzieć na jednym wdechu. — Pojutrze — dodałam.
— Wyjeżdżasz? Na stałe? — Przybliżyła się do mnie, wwiercając się spojrzeniem.
— Nie wiem, czy na stałe. Potrzebuję zmian. — Wydusiłam z siebie, jeszcze bardziej ściskając kolana. — Wiem, że to głupie pytanie, ale wyjedziesz ze mną?
— Wiesz, że bym chciała, ale chyba jeszcze nie teraz. Nie jestem aż tak odważna, jak ty, poza tym wiesz, że pracuję w firmie rodziców...
— Wiem — odpowiedziałam zamyślona. — To było pytanie retoryczne.
— Będę cię odwiedzać — obiecała. — No i mam nadzieję, że w drugą stronę też?
— Jasne.
— Gdzie będziesz mieszkać?
— Udało mi się znaleźć taką opcję — gość potrzebuje pomocy kelnerki w swojej kawiarni, w zamian oferuje tanie mieszkanie na górze budynku. Zacznę od czegoś takiego, bo od czegoś trzeba, nie?
— No tak. Wiesz, z jednej strony się cieszę, a z drugiej trochę mi smutno.
— A kiedy nam nie było smutno? — uśmiechnęłam się krzywo. — Pamiętasz te nasze niejedne wieczory z pizzą i winem?
— Pamiętam i nie zapomnę. — Uśmiechnęła się szeroko.
Odwzajemniłam uśmiech.
Deszcz przestał padać, jednocześnie poczułyśmy promienie słońca, głaszczące nasze twarze.
— Jeszcze brakuje tęczy i jednorożców, co? — parsknęłam.
Kiwnęła głową i przysunęła się do mnie.
— Obiecaj, że nasza przyjaźń przetrwa — wyszeptała, a w jej oczach zauważyłam łzy.
— Obiecuję.
Uśmiechnęłam się.
— Dzięki za wszystko.

 
__________
Zachęcam do obserwowania i dodawania komentarzy, jest to bardzo motywujące :)  

4 komentarze:

  1. Hej, hej ;)
    Na wstępie przyznam, że nie jestem fanką SasuSaku i nie lubię, kiedy Sakura jest szczęśliwa :P – bo wiesz, dla mnie to NaruHina forever, a Kishi w anime strasznie mi obrzydził postać Sakury w momencie, gdy wyznała Naruto „miłość”… Niemniej na szczęście autorki blogów o wiele znośniej ją przedstawiają.
    Twoja Sakura mnie się podoba! (i to wcale nie dlatego, że nikt jej nie lubi xD) Wydaję mi się dosyć fajna, potrafi pogadać i być taka uprzejma i sarkastyczna :D Fajnie zaczęłaś jej zmianę, podoba mi się, że zamiast marudzić, zaczęła robić coś, aby jej żywot się poprawił ;)
    Praca w kawiarni, mieszkanie nad pracką, chociaż blisko :P Ciekawe, kto będzie właścicielem? Sasuke, to trochę przewidywalny wybór, ale się zobaczy, bo jeśli nawet, to bankowo poprowadzisz to, w dość spektakularny sposób ^^
    Pochwalę cię także za płynne prowadzenie opisów w pierwszej osobie, u ciebie opisy mi się bardzo dobrze czyta, choć nie lubię ich w za dużej ilości. Tutaj mogłabym je czytać i czytać :D
    Pomysł z przefarbowaniem włosów Sakury był mega, dobrze urealniłaś to, że jej róż wcale nie jest naturalny – taki szczegół, a cieszy :D – Szkoda, że nie wrobiłaś Hinatę w współlokatorstwo, zawsze to jakiś pretekst do wariactw, ale ciekawe jakim szaleństwem wykazałyby się dwie aspołeczne domowniczki? – Dobra, nieważne ^^
    Bardzo jestem ciekawa, jak to rozwiniesz :D
    Subskrybuję i czekam z niecierpliwością na następny rozdział! Weny!

    Tak dodam, że byłoby mi bardzo miło, jeśli zechciałabyś zapoznać się z moim opowiadaniem:
    http://soli-naruhina-lovestory.blogspot.com/p/blog-page_7.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Ogólnie mam wrażenie, że piszesz w czasie przeszłym, ale niekiedy wtrącasz jest. Tak jak z tymi włosami: (...)nawet nie byłam zła.(...)

    W sytuacji z autobusem dojrzałam powtórzenie autobus. I kolejną zmianę czasu:
    Lubię się poddawać takiej bezmyślnej obserwacji migających samochodów, budynków i ludzi za oknem, działa to na mnie jak hipnoza.

    Te zdanie powiedziane na jednym wdechu to taki bez-spacjowy żart? To można zapisać normalnie, naprawdę :D Już sam dopisek, że powiedziała to na jednym wdechu, tłumaczy, że zrobiła to szybko i bez zatrzymania, no nie? XD A pijana też nie była, żeby tak bełkotać.

    Sakura jest strasznie samolubna! No tak, bo ona wyjeżdża, to zniszczy jeszcze życiowe plany swojej koleżanki... bez przesady. Ona coś za pochopnie podejmuje decyzje. Trochę jak gimnazjalistka, a niby dorosła jest. Irytuje mnie trochę taka jej postawa. Ale chwała Hinacie, za odmowę, bo już bym, facepalma strzeliła.

    Ale nieźle Ci idzie! Oby tak dalej! Ja tam wyczekuję SasuSaku ♥

    Weny!
    Pozdrowionka :D

    OdpowiedzUsuń
  3. No oczywiście, jak to tak czytać bez komentarzy? Zawsze doceniam czyjąś pracę, zawłaszcza, gdy historię się po prostu pochłania jak w tym wypadku. Miły język, bardzo lekki, chwila i kolejny rozdział za mną. Ciekawe czy ten właściciel kawiarni to ktoś z uniwersum Naruto czy OC? ach, nie mogę się doczekać, żeby poznać nowych ludzi z otoczenia Sakury. Mam cichą nadzieję, ze znajdzie szczęście tzn, że znów nie spotka na swojej drodze jakieś dupków, którzy będą jej mącić w życiu dla czystej satysfakcji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło na każdy komentarz, dziękuję!
      Zobaczymy, czy zła passa Sakury minie :)

      Usuń

Łączna liczba wyświetleń