Tell me pretty lies
Look me in the face
Tell me that you love me
Even if it's fake
'Cause I don't fucking care, at all
Tell me that you love me
Even if it's fake
'Cause I don't fucking care, at all
Jedyne co
widziałam, w co wpatrywałam się jak zahipnotyzowana, były jego czarne oczy.
Elegancko zaplotłam dłonie za plecami, prostując się. Kosmyk różowych włosów
opadł mi na policzek. Z całych sił starałam się zachować kamienną twarz i nie
wykazać ani grama emocji.
Ale z kogo ja
chciałam robić głupka? Wydaje mi się, że Sasuke nie był skończonym idiotą.
Wydawało mi się też, że czyta ze mnie jak z otwartej księgi. A dlaczego mi się
tak wydawało? Bo widzę w kąciku jego ust ten cholerny, ironiczny uśmieszek.
— Czego panowie
sobie życzą? — spytałam, uśmiechając się.
Kompan Sasuke
oderwał wzrok od karty dań i przeniósł go na moją osobę. Jego oczy były
identycznie czarne jak Sasuke, ale nie mogłam z nich nic wyczytać. Odgarnął
pasmo kruczoczarnych włosów za ucho. Był nieskazitelnie ubrany, w idealnie
skrojoną marynarkę i granatową koszulę. Bordowy krawat przyczepiony spinką do
koszuli. Elegancik. Patrząc na jego twarz, nie dało się nie zauważyć
podobieństwa. To musiał być drugi Uchiha, czyli Itachi. Miałam wrażenie, że już
go tu kiedyś widziałam.
— Foie gras, na
ciepło. I szklankę Finé.
Jego głos był
głęboki, a jego ton poważny, ale jednak wychwyciłam ciepłą nutę w jego słowach.
Nie to, że ciepłą, bo on jest ciepły, czy coś (bo tego nie wiem), ale sposób, w
jaki się do mnie odezwał składając zamówienie, był całkiem przyjazny.
Pokiwałam głową,
zapamiętując zamówienie i odwróciłam głowę do Sasuke. Dzięki Bogu, czy
komukolwiek tam na górze, coś mnie tknęło i przykryłam dzisiaj swoją twarz
warstwą podkładu i pudru. Mam nadzieję, że zakryje rumieniec wypełzający na
moje policzki. Nagle wszystkie dziwne emocje wpełzające do mojego serca
zniknęły jak pękająca bańka mydlana, kiedy przypomniałam sobie słowa Naruto.
Te, że Karin była jego narzeczoną. Mimo
że nic mnie z Sasuke teoretycznie nie
łączyło, oddałam mu swój pierwszy pocałunek, i nie wiedzieć czemu, czułam się
dziwnie z tym że tak naprawdę to nic o nim nie wiem. Postanowiłam być dla
niego oschła na tyle, żeby tylko on to zauważył, a wszyscy dookoła nie.
— A dla pana?
Przyglądał mi się
kilka sekund. Wytrzymałam jego wzrok, dziwiąc się sama sobie. Za cholerę nie
mogłam go rozgryźć.
— Szklankę
szkockiej i danie szefa kuchni.
— Oczywiście. Czy
mogę zabrać karty? — spytałam, siląc się na uprzejmy ton.
— Proszę bardzo.
Nachyliłam się
nad stolikiem i zabrałam karty dań. Czułam na sobie wzrok braci, ale nie dałam
się wytrącić z równowagi. Odwróciłam się i odmaszerowałam od ich stolika,
wypuszczając nagromadzone powietrze z płuc. Boże, co to było?!
Czułam na plecach
przewiercające mnie na wskroś spojrzenie. Odetchnęłam z ulgą, kiedy dotarłam do
drzwi prowadzących do kuchni. Przekazałam kucharzowi zamówienie i wzięłam dwa
inne gotowe talerze dla miłego, starszego małżeństwa, które czekało na swoje
dania już kilkanaście minut.
Wiedziałam, że
muszę wrócić na salę, gdzie siedzą bracia, ale nie miałam innego wyjścia. W
końcu zgodziłam się na tę robotę. Nie spodziewałam się jedynie, że będę się
musiała najeść tyle nerwów.
Zgarnęłam
niesforny kosmyk włosów za ucho i wzięłam talerze z parującym jedzeniem.
Starałam się z całych sił, żeby potrawy nie wylądowały na podłodze, albo co
lepsze, na głowach gości.
Widziałam ich
kątem oka. Dyskutowali o czymś zawzięcie, Sasuke miał ściągnięte brwi, a Itachi
siedział odchylony w krześle, patrząc z góry na Sasuke. Skupiłam się w stu
procentach, byleby tylko donieść jedzenie w całości. Na szczęście mi się udało.
Starsza pani puściła rękę męża i uśmiechnęła się serdecznie, a ja odwzajemniłam
uśmiech, który tym razem nie był udawany. Było w tej dwójce coś wzruszającego,
a ja poczułam jakąś taką niewypowiedzianą tęsknotę za czymś, czego pewnie nigdy
nie będzie dane mi doświadczyć.
Po raz kolejny poczułam na sobie wzrok braci, jednak zaciekle
udawałam, że nie zdaję sobie z tego sprawy. Zawróciłam i weszłam do kuchni.
Wyciągnęłam pustą szklankę do whisky i z barku wyjęłam butelkę szkockiej, tej z
górnej półki. Dorzuciłam kilka kostek lodu. Na tacce postawiłam również drugą
szklankę i nalałam do niej drogiej, japońskiej wody, którą zażyczył sobie
Itachi. Mają rozmach, trzeba przyznać.
I po raz kolejny musiałam stawić czoła moim lękom. Na
szczęście nie siedzieli daleko, także mój marsz wstydu nie trwał długo. Na
złość Sasuke, zaczełam od Itachiego. Postawiłam szklankę wody i uśmiechnęłam
się promiennie. Napotkałam wzrok czarnych oczu, tak podobnych do tych
Sasuke.
Przyszła kolej na drugiego Uchihę. Do moich nozdrzy dolatywał
metaliczny zapach whisky, a ja sama miałam ochotę się do nich dosiąść i napić.
Chwyciłam opuszkami palców kryształowe naczynie i ustawiłam tuż obok leżącej
bezwładnie dłoni Sasuke.
— Pańskie dania
podam za kilka minut.
Uśmiech nie
znikał z mojej twarzy, kiedy odwracałam się na pięcie. Znów znalazłam się w
kuchni, oparłam się o blat i przetarłam ręką czoło.
— Sakura-san,
dlaczego jesteś taka czerwona? — usłyszałam głos koleżanki, kucharki.
— Jest tu w
kuchni straaasznie gorąco. — Zachichotałam nerwowo i zaczęłam wachlować twarz
dłonią.
— Mamy najlepszą
dostępną na rynku wentylację — rzuciła mi skonfundowane spojrzenie, a ja tylko
wzruszyłam ramionami. Nie mogłam wymyślić nic lepszego.
*
Sasuke nie udało dodzwonić się do Itachiego. Młodszy Uchiha
wrócił z delegacji i pierwsze co zrobił po wylądowaniu na Hanedzie to złapanie
taksówki i skierowanie się do hotelu. Nie zahaczył nawet o swoje mieszkanie,
nie pamiętał nawet kiedy ostatnio tam był. Starszy braciszek przysporzył mu
dużo roboty.
Jaką niespodzianką dla Sasuke było, gdy Karin powiedziała mu,
że Itachi wrócił, po prostu się pojawił w hotelu, jakby nigdy nic. Sasuke bez
pukania wparował do gabinetu Itachiego.
— Gdzieś ty był? —
warknął, opierając się rękami o biurko brata. — Przez ciebie musiałem rzucić
swoją robotę i lecieć do Sendai, a cała ta delegacja nie poszła tak gładko,
jakby poszła, gdybyś ty tam pojechał.
Itachi podniósł
wzrok znad gazety i odłożył ją na blat.
— Jednak słyszałem
od Karin, że sobie poradziłeś. — Itachi wstał, obszedł biurko i położył rękę na
głowie Sasuke, mierzwiąc mu włosy. — Mój zdolny braciszek.
— Przestań mnie
traktować jak dziecko!
Itachi uśmiechnął
się i objął brata ramieniem.
— Chodź coś zjeść
do Shabu — zaproponował, zmieniając temat.
Shabu była
restauracją znajdującą się dwie przecznice od hotelu, gdzie bracia często po
pracy chodzili coś zjeść. Zamawiane porcje były spore i sycące, poza tym w
Shabu mieli duży wybór alkoholi. Sasuke już prawie dał się namówić, po czym
sobie o czymś przypomniał. Może bardziej: o
kimś.
Sakura. Przecież
pracowała tu już od dobrych paru dni. Przez wizytę w Sendai nie miał nawet
czasu porządnie zjeść, jednak pojawiając się znów w Konoha, jego głowę po raz
kolejny zaczęła zaprzątać Sakura. Jadanie w hotelowej restauracji było dla
niego rzadkością, wolał iść tam, gdzie nikt go nie zna i jest jednym z tysięcy
japońskich biznesmenów pod krawatem.
— Szkoda czasu.
Zjedzmy tutaj — oznajmił Sasuke, dziwiąc się, że taka propozycja wyszła z jego
ust. Itachi poklepał ramię brata i poszedł przodem, gwiżdżąc pod nosem.
Im bardziej
zbliżali się do hotelowej restauracji, tym serce Sasuke biło szybciej. Po raz
pierwszy czuł coś takiego. Wybrali jeden ze stolików w kącie i usiedli. Sasuke
ubiegł brata i zajął takie krzesło, żeby mieć widok na całe pomieszczenie. Itachi
utkwił wzrok w karcie dań, mimo że chyba znał ją na pamięć. Sasuke oparł łokcie
na stoliku, splótł palce, przysłonił usta i nos i niczym drapieżca zaczął
przeczesywać wzrokiem restaurację. Szczerze mówiąc, to z nerwów odechciało mu
się jeść.
Wtedy ją
zobaczył. Ubrana była w standardowy uniform kelnerek Konohy, rozpuszczone
różowe włosy okalały jej bladą twarz, a zielone oczy rozszerzyły ze zdumienia.
Jadeitowy kolor jej oczu go intrygował i fascynował. Nie spotkał jeszcze Japonki
o takim kolorze oczu. Może nosiła soczewki?
Jej szczupłe,
wręcz chude ciało kroczyło w stronę ich stolika, a Sasuke nie spuszczał z niej
spojrzenia. Nie szła pewnie, jednak w jej sposobie chodu była niewymuszona,
nieodkryta gracja, którą Uchiha wychwycił.
— Czego panowie sobie życzą?
Jej głos lekko drżał, chociaż widać było, że z całej siły
stara być się opanowana. Z lekko skrywaną irytacją wymieszaną z rozbawieniem
patrzył, jak Haruno unika jego wzroku, skupiając się na Itachim. Po wysłuchaniu
zamówienia jego brata, niecierpliwie czekał, aż w końcu spojrzy na niego.
— A dla pana?
Zauważył, jak jej
usta zaciskają się w wąską linię. Przez chwilę zastanawiał się, co może być
tego przyczyną. Tak samo, dlaczego jej głos momentalnie stał się kilka tonów
chłodniejszy. Nie przypominał sobie, żeby zrobił coś nie tak. Może miała mu za
złe tamten pocałunek na tarasie? Trzymając rękę w kieszeni, nerwowo obracał
zapalniczką. Po chwili zdał sobie sprawę z tego, że Haruno zadała pytanie. Nie
miał ochoty jeść, za to miał ogromną ochotę się napić. I zapalić.
— Szklankę
szkockiej i danie szefa kuchni — powiedział lekko zachrypniętym głosem.
Kiwnęła głową i po chwili mógł patrzeć się na jej plecy. Itachi
odchylił się w krześle i wyrwał Sasuke z zamyślenia po kilku minutach
niezręcznej ciszy. Sasuke
mimowolnie odwrócił spojrzenie, zauważając krzątającą się w oddali Sakurę.
— Mamy nową
kelnerkę? — spytał starszy z braci. — Ładna dziewczyna.
Sasuke poczuł,
jak wszystkie jego mięśnie się spinają i zalewa go fala irytacji. Nie
skomentował słów brata, wręcz żałował, że przyszedł do hotelowej restauracji; chciał
się wymiksować jak najszybciej.
— To jak było w
Sendai, bracie?
— Jeszcze masz
czelność mnie o to pytać, po takim niezapowiedzianym zniknięciu? — warknął
Sasuke. — Naprawdę, Itachi, miałbyś trochę kultury — powiedział, marszcząc
brwi.
*
Nie wiem jak, ale
jakoś przeżyłam obsłużenie dwóch niespodziewanych gości o nazwisku Uchiha. Z
całych sił starałam się nie zwracać uwagi na Sasuke, poczułam ulgę, kiedy w
końcu opuścili restaurację. Całą resztę dnia skupiłam myśli na pracy, mając już
dość nerwów i stresu jak na jeden dzień.
Wybiła dwudziesta
druga i w końcu mogłam opuścić to miejsce. Przebrałam się z roboczych ciuchów w
pomieszczeniu do tego przeznaczonym. Założyłam torbę na ramię, pożegnałam się
ze współpracownikami i wyszłam drzwiami od zaplecza. Wolałam to wyjście, bo
miałam bliżej do metra.
Październik w tym
roku nie rozpieszczał ciepłem. Było chłodno i żałowałam, że nie wzięłam
grubszej kurtki. Neony reklam rozświetlały mrok nocy, chciałam jak najszybciej
znaleźć się w domu.
— Podwieźć cię? —
Usłyszałam dosyć znajomy głos, gdzieś po mojej prawej.
Przystanęłam i
odwróciłam głowę. Stał tam, oparty o ścianę, jedną rękę trzymał w kieszeni, a w
drugiej zaciskał rozpalonego papierosa. Uniósł go do ust i zaciągnął się, przez
moment rozświetlając swoją twarz.
— Nie trzeba,
poradzę sobie — odburknęłam i ruszyłam dalej, mijając go.
— Sakura.
Na dźwięk swojego
imienia wypowiadanego przez Sasuke, przeszły mnie ciarki. Poczułam uderzenie
gorąca i dudniące serce. Sposób, w jaki je powiedział, wymusił na mnie
zatrzymanie się w miejscu. Patrzyłam, jak do mnie podchodzi i staje przede mną.
— Dlaczego mnie
ignorujesz? — zapytał wprost.
— Wydaje ci się —
odparłam, próbując go wyminąć.
Jednak na próżno.
Jego palce zacisnęły się na moim barku, zatrzymując. Spojrzałam mu prosto w
oczy. Zauważyłam w nich cień determinacji. Z każdą chwilą spędzoną w jego
towarzystwie bariery, które starałam się budować, runęły na łeb, na szyję.
— Odwiozę cię.
Coś w jego tonie
nie pozwalało mi się sprzeciwić. Westchnęłam głęboko i pokiwałam głową, wiedząc,
że z nim nie wygram. W głębi duszy to nawet nie chciałam z nim wygrywać. Czy
to, co tu właśnie się dzieje, ma jakieś znaczenie?
Ruszył przed
siebie, a ja za nim. Obserwowałam jego plecy, zastanawiając się, czy to, że na
mnie czekał i proponuje podwózkę to znak tego, że mu zależy? Dotarliśmy do czarnego Jaguara i usiadłam na miejscu
pasażera.
*
Całą drogę do
mieszkania Sakury jechali w milczeniu. Uchiha nie mógł zebrać się w sobie, żeby
zacząć rozmowę. Mimo że zawsze wiedział, co powiedzieć i nikt nie mógł go
zagiąć, w tym momencie był jak z waty. Nogi jak z drewna, kiedy wciskał pedały,
zgrabiałe palce, kiedy zaciskał je na kierownicy.
Kątem oka zerknął
na Sakurę. Siedziała sztywno, wpatrzona wprost przed siebie. Tokijskie światła
oświetlały jej profil. W radiu grała popowa piosenka, Sasuke przełączył kanał.
Po kilkunastu
minutach dojechali pod blok Sakury. Dziewczyna odpięła pasy i szykowała się do
wyjścia. Sasuke pluł sobie w brodę, że zaraz przepuści okazję.
— Chcę z tobą
pogadać — powiedział, odwracając głowę w jej stronę.
— O czym?
— Ale nie w aucie
— odpowiedział.
Przez twarz
Sakury przemknął cień dezorientacji, kiedy łączyła wątki. Nagle podskoczyła w
miejscu i uniosła ręce w obronnym geście.
— Nie u mnie! Nie
posprzątałam mieszkania.
— Nie przeszkadza
mi to.
— A-ale mi
przeszkadza! — zająkała się.
— To pojedźmy do
mnie — zaproponował.
— Absolutnie! — rzuciła
piskliwie w jego stronę. — I co jeszcze?
Sasuke westchnął
pod nosem. Z jednej strony jej charakter grał mu na nerwach i irytował, ale z
drugiej czerpał z przebywania z Haruno jakąś niewyjaśnioną satysfakcję.
— W porządku.
Zabiorę cię w jedno miejsce.
— Chcesz mnie
gdzieś wywieźć? — zajęczała, sięgając do drzwi, żeby opuścić pojazd.
Uchiha wcisnął
jeden przycisk po swojej stronie, zablokowując wszystkie drzwi auta. Był niczym
lew, który upolował naiwną owieczkę.
— Niedaleko.
*
Sasuke działał mi
na nerwy. Tak bardzo, że nawet nie mogłam tego opisać słowami. Uwięził mnie
właśnie w samochodzie, wioząc nie wiadomo gdzie. Odrzuciłam od siebie myśli, że
jest on jakimś niewyżytym psychopatą, wyglądał bardziej na modela niż na człowieka
z nizin społecznych, mającego zatarg z prawem.
Siedziałam
naburmuszona, zmęczona po pracy i przepełniona wybuchową mieszanką emocji. Przymrużyłam
oczy, przysypiając. Nie wiem, ile czasu minęło — kilka minut, kilkanaście, godzina?
— jednak w końcu dojechaliśmy na miejsce. Obudziło mnie chrząknięcie Sasuke.
Spojrzałam na niego, spod przymrużonych, zaspanych powiek. Nie mogłam
zinterpretować jego spojrzenia. Przekręcił kluczyk w stacyjce, a ja rozejrzałam
się dookoła. To, co zobaczyłam, zaparło mi dech w piersiach. W oddali, w dole,
skryte pod łuną świetlną widniało miasto, podejrzewałam, że Tokio. Samochód był
zatrzymany na dosyć wysokim terenie, to chyba jakaś góra. Podekscytowana
wpatrywałam się w nocne światła miasta, wyglądało jak żyjący, świecący
organizm.
Przerzuciłam
spojrzenie na Sasuke. Nie patrzył się na miasto, tylko na mnie. Zdążyłam się
już lekko zarumienić, kiedy przypomniałam sobie coś, co spędzało mi sen z
powiek. Moje podekscytowanie ulotniło się w jednej chwili i sposępniałam. Sasuke
poruszył się niespokojnie, zauważył. Postanowiłam grać w otwarte karty.
— Zabierałeś
tutaj Karin?
Patrzyłam, jak
unosi brwi do góry, a jego oczy rozszerzają się z zaskoczenia. Pokręcił z
niedowierzaniem głową i wyjął ze schowka paczkę papierosów, po czym wsunął
jeden między wargi. Otworzył drzwi, rzucając tylko z zajętych ust:
— Chodź na
zewnątrz.
Naciągnęłam na
siebie kurtkę i wyszłam z auta. Sasuke oparł się o maskę, tafla czarnych włosów
zasłaniała jego profil, kiedy odpalał papierosa. Stanęłam po lewej stronie,
również opierając się o auto. Jestem tak chuda, że na pewno nie wgniotę
karoserii.
— Skąd wiesz o Karin?
— spytał, wypuszczając dym z płuc.
— Nie ma to
znaczenia — odparłam, mimo wszystko nie chciałam sprzedać Naruto.
Chłód smagał moje
ciało, jednak było mi gorąco. Jeszcze nigdy nie byłam z nikim tak bezpośrednia.
Przez kilka chwil Sasuke jedynie palił, pogrążony w myślach. Swoją drogą,
ciekawe, o czym myślał.
— Nie zabierałem
jej tu. Nikogo tutaj nie zabierałem. Zabierał mnie tu brat. Po śmierci naszych
rodziców. Medytowaliśmy, szukaliśmy stabilizacji psychicznej.
Sposób, w jaki to
powiedział, zmroził mi krew w żyłach. Nagle, nie wiedzieć czemu, zrobiło mi się
go żal. Upuścił resztkę papierosa na ziemię, momentalnie odpalając kolejnego.
Było mi głupio, więc spuściłam wzrok na swoje tenisówki.
— Nie jestem
typem człowieka, który lubi mówić o sobie... o swojej przeszłości — powiedział,
a ja mu wierzyłam. — Tak, Karin była moją narzeczoną. To był pomysł mojego
brata. Poznałem Karin na studiach i, głupio się przyznać, wykorzystywałem ją do
robienia za mnie projektów i pomagania na egzaminach. To cholernie inteligentna
dziewczyna. Po jakimś czasie Itachi też ją poznał, a, że w naszych głowach
kiełkował pomysł o założeniu biznesu hotelarskiego, wykorzystując spadek po
rodzicach, Karin została w to wplątana. Itachi, studiował prawo, więc wymyślił
sposób na zmniejszenie kosztów rozkręcenia biznesu. Rodzinne spółki mają ulgi
podatkowe i łatwiejszy start, jednak Karin nie była rodziną. Mój brat wymyślił,
żebym wziął z nią ślub.
Słuchałam go jak
zahipnotyzowana. Widziałam, że wiele go kosztowało, żeby się przede mną
otworzył. Nie wydaje mi się, żeby komukolwiek z tego się zwierzał. No, może
oprócz Naruto.
— A dlaczego on
tego nie zrobił? — zapytałam.
— Z prostego
powodu, był wtedy w związku i planował przyszłość z tamtą kobietą.
Rzeczywistość jednak szybko go zweryfikowała i się rozstali. Tak jak ja z
Karin.
— Dlaczego? — Miałam
wrażenie, że jestem wścibska, dopytując się, ale musiałam się dowiedzieć.
— Widziałem ją z
innym facetem. Cóż, może jestem staroświecki, ale takie coś przekreśla
wszystko.
— Kochałeś ją? —
zapytałam, po chwili żałując, ale słowo się rzekło.
Uchiha zaciągnął
się papierosem, zamyślony. Serce biło mi jak oszalałe. Chciałam się dowiedzieć.
Musiałam się dowiedzieć.
— Wtedy myślałem,
że tak — powiedział w końcu. — Do tej pory myślałem, że tak. Jednak coraz
częściej myślę, że to nie była miłość. Szczególnie ostatnio.
Zachłysnęłam się
powietrzem. Nie wiedziałam, co powiedzieć, nie wiedziałam, jak interpretować
jego słowa. Serce prawie wyskoczyło mi z piersi, a gardło wypełniła irytująca
gula. Uchiha nie spojrzał na mnie, nie rozwijał tematu.
— Po tamtym
fakcie rozwiązaliśmy narzeczeństwo, ale firmę rozkręciliśmy i tak. Chyba się
udało. Każdy ma jakąś przeszłość — zawyrokował po chwili.
Ja nie miałam.
Ale nie miałam odwagi tego powiedzieć. Za to miałam odwagę chwycić papierosa tkwiącego
w jego ustach i pstryknąć nim w przepaść. Uchiha rzucił na mnie zaskoczone
spojrzenie, ale ujęłam jego twarz w swoje dłonie i przytknęłam swoje wargi
do jego. Nie wiedziałam, dlaczego to zrobiłam, ale zrobiłam.
Nie odepchnął
mnie. Rozchylił wargi, odwzajemniając pocałunek. Poczułam jego dłonie na talii,
kiedy oparł mnie o maskę Jaguara i przywarł swoim ciałem do mojego. Chroniły nas noc i
światła miasta. Jego wargi zdobywały nowe terytorium, kiedy język wkradł się do
środka moich ust. Było dla mnie coś nowego, ale szybko załapałam, o co chodzi,
wprowadzając swój język w ruch. Robiło mi się coraz bardziej gorąco. Uchiha smakował
dymem papierosowym i wanilią. Wplotłam swoją rękę w jego włosy, były
zaskakująco delikatne, a jednocześnie sztywne i szorstkie. Budziło się we mnie
coś, czego nie potrafiłam opisać.
Oderwaliśmy się
od siebie, nawet nie zauważyłam, że leżałam plecami na masce samochodu Uchihy,
a on znajdował się nade mną, wspierając się na rękach. Speszyłam się, czując na
sobie jego przenikliwy wzrok. Żartobliwie go poklepałam otwartą dłonią po
policzku, czując, jak przepełnia mnie wstyd.
— No, no.
— Jak na drugi
pocałunek to niesamowity postęp — oznajmił, a ja się zaczerwieniłam. Nie
wiedząc, co powiedzieć, palnęłam: — O czym chciałeś ze mną rozmawiać?
Po kilku chwilach rozpalał
kolejnego papierosa. Nie znosiłam, jak to robił. Miałam ochotę powtórzyć swoje
zachowanie, pozbywając się fajki z jego ust, zastępując ją pocałunkiem.
— Chciałem spytać,
dlaczego mnie ignorujesz, ale już znam odpowiedź.
Uśmiechnęłam się
pod nosem, wpatrując się w Tokio. Nie powiem, ulżyło mi, chociaż to, co
powiedział, nie pasowało mi w stu procentach, byłam w stanie to zaakceptować.
— Wracamy? —
spytał, a ja pokiwałam głową.
Wsiedliśmy do
samochodu. Sasuke odpalił Jaguara, wycofał, po czym ruszył w drogę powrotną.
Wygrzebałam z torby telefon, który od niego dostałam.
— Swoją drogą,
dzięki za smartfona. Ale chyba już jesteśmy kwita? — Zaśmiałam się żartobliwie.
— No to trochę
się cenisz — odparował, zmieniając bieg.
Odblokowałam
telefon. Zauważyłam cztery nieodebrane połączenia i jednego SMS’a. Kliknęłam
zieloną słuchawkę, żeby zobaczyć kto się do mnie dobijał o północy. Hinata.
Zaniepokoiłam się i weszłam w wiadomości, po czym w tę nieodczytaną, od Hinaty
również.
„Neji dostał wyniki. Został mu miesiąc życia.”
__________
Jestem! Wygrałam ze studiami, ale korzystam z życia (czytaj gram w gry i oglądam anime) i robię wszystko, byle nie pisać :D Jednak udało mi się dokończyć ten rozdział. Do zakończenia jeszcze trochę, ale powiedzcie mi, wolicie zakończenie: happy end, słodko-gorzkie, czy bez happy endu? :D
Nooo to się zaczęła zabawa na całego widzę! Ale się ośmieliła! No i Sasuke, ta jego szczerość, nie spodziewałam się tego :D Czyżby tym facetem Karin był Suigetsu? ^^ Jakoś tak mi pasują do siebie bardzo :D
OdpowiedzUsuńJa też! Jestem i też wygrałam ze studiami. Co więcej, nawet też gram i oglądam, a do tego duuuużo czytam, głównie mang i fanficków ^^ I nawet mnie nie denerwuj! Oczywiście, że happy end! Ej to już tak blisko końca? ;( I co ja będę robić ze swoim życiem? Nie no, jeszcze się obijam i mam czas, ale zaraz zaczynam drugą pracę i nie wiem czy będę miała czas spać, a co dopiero czytać -_-' No ale jakoś trzeba żyć! Nieee no... na bank zawsze znajdę czas na jakieś dobre opo ;)
Witam w skromnych progach moją najwierniejszą czytelniczkę! :D
UsuńNo Sasuke i Sakura zebrali się na odwagę, obydwoje zrobili coś, czego normalnie by nie zrobili :D A co do Karin, to zobaczymy :D nie mówię tak, nie mówię nie xd
Do końca jeszcze trochę, początkowo planowałam skończyć w 20 rozdziałach, ale chyba jednak będzie ich 30 :) (mam nadzieję)
Co do zakończenia, to tak tylko podpytuję Czytelników, jakie by woleli, ale nie obiecuję, że w 100% spełnię oczekiwania :P
Gratuluję wygrania batalii ze studiami i mam nadzieję, że przy natłoku obowiązków znajdziesz czas na Wojnę Uczuć xd
Dzięki wielkie za komentarz i pozdrawiam! <3
Sakura jaka śmiała! :D Ale fajnie, że sobie wyjaśnili sytuację, podobała mi się ta scena z poałunkiem, wiadomo. xD
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że między Karin a Sakurą nie będzie spięć, chciałabym zobaczyć ich reacje od dobrej strony, a nie, że Krin jest tylko zazdrosną suką. ;)
A końcówka rozdziału zwaliła mnie z nóg! Kochana, mam nadzieję, że nie będę musiała czekać na następny rozdział tak długo!
No Sakura się ośmieliła :3 W sumie Sasuke też.
UsuńCo do Karin - będzie Pani zadowolona! xD
Postaram się dodać następny jak najszybciej! <3 Dzięki wielkie za komentarz i że zajrzałaś <3
Oo, w końcu nowy rozdział! Nie komentowałam do tej pory Twoich wpisów, bo gdy czytałam w zeszłym roku to nie chciałam wracać do pisania. Wkręcająca historia, w jeden wieczór mnie wchłonęła i bardzo się cieszę, ze tu wrociłaś! Nawet nie myśl o braku happy endu! Słodko-gorzkie brzmi dobrze, liczę na zaskoczenie. Buziaki <3
OdpowiedzUsuńWitam nową czytelniczkę! <3
UsuńBardzo mi miło, że historia Cię wciągnęła i że zostawiłaś komentarz <3
Kocham Twojego Sasuke! Naprawdę z całymi pokładami antypatii dla jego kanonicznej wersji i tej wykreowanej przez większość ff'ków w najlepszym razie go toleruje. Ale tutaj jest tak rozczulający, że mogę myśleć o nim inaczej niż tylko w pozytywnych ramach. Nawet, kiedy przemilczał fakt o byłej narzeczonej (chociaż związku z Sakurą jeszcze de facto nie mieli i nie musiał jej się spowiadać), ale razem z nią poczułam, że coś jest nie tak, że nie powinien nic nie mówić i pozwolić, żeby dowiedziała się od innych. To w tym rozdziale z miejsca, podobnie jak Saku, mu wybaczyłam. Uchiha zachowuje się naturalnie i nie ukrywa zainteresowania Sakurą. Poza tym nie jest sarkastycznym dupkiem, chyba ten fakt sprawia, że tak go lubię. Itachi jako taki lekkoduch, który nie pojawia się na spotkaniu, też jest dość nietypowy w zestawieniu z kanonem. Tak, to dlatego uwielbiam te opowiadanie! Bierzesz postacie z m&a, ale nie zatrzymujesz się na sztywnych ramach ich charakterów, tylko dodajesz im swoją, niepowtarzalną głębie. Martwi mnie tylko Neji, smutno będzie się z nim pożegnać.
OdpowiedzUsuńBuziaki~
Strasznie się cieszę, że mój Sasuke trafia w Twoje gusta :3 Dziękuję za komentarz i miłe słowa <3 To moje pierwsze opowiadanie, więc jest dosyć nieudolne w odwzorowywaniu postaci z M&A i nie tylko, ale cóż, nie w każdym opowiadaniu muszą być kalką tych z m&a :D
UsuńWszystko przeczytałam jednym tchem, cudowne <3
OdpowiedzUsuńPo anime czuję niedosyt właśnie w temacie SasuSaku więc jak głupia sprawdzam cały internet i czytam opowiadania. Podoba mi się ta wersja rzeczywista. Melduje się nowym stałym czytelnikiem iii oczywiście czekam na kolejny rozdział :)
O kurczę, bardzo mi miło <3 Postaram się, żeby rozdział pojawił się jeszcze w tym miesiącu!
UsuńPozdrawiam cieplutko! <3
Jestem i ja. Na szarym końcu,ale wreszcie udało mi się dotrzeć. U mnie z kolei praca wpływa na kompletny brak życia i możliwości czytania ( oraz pisania ).
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle świetny, a Sasuke w Twoim wydaniu, jak zawsze powalający. Niech Sakura nie waży się odbierać mu nałogu palenia, uwielbiam twardych palaczy :) , szlugi do niego pasują!
Jednak najbardziej z całego rozdziału podobała mi się wstawka o "ciepłym Itachim"!Uśmiałam się, to było piękne!
Generalnie wszystko cudnie! Przeczytałam w kilka minut!
Czekam na next!
Dużo chęci do pisania, Kochana!
Gorące pozdrowienia! :*
Bardzo się cieszę, że jesteś <3
UsuńJak najbardziej rozumiem brak czasu :<
Następny rozdział się pisze, a przynajmniej się staram :D
Również pozdrawiam i czekam na coś nowego u Ciebie <3
Ja to jak zwykle.
OdpowiedzUsuńNie ogarniam życia, nie ogarniam blogów do czytania ani tym bardziej własnego pisania.
Wchodzę
Patrzę
Nowy rozdział
Czytam
I dociera do mnie, że jakis przegapiłam xD
Mimo to cieszę się, że dopiero teraz tu trafiłam. Mam taki moment, że potrzebuję się odciąć od wszystkiego i zatracić w czymś. I najlepiej wychodzi mi to w fanfikach ;)
Scena z papierosem i pocałunkiem bezcenna! Aż się gorąco zrobiło :D
A zakończenie, choć sama lubuje się w pisaniu gorzkich, to czytać wole szczęśliwe :)
./go/anonymouscommentshelp
OdpowiedzUsuńjavascript:void(0)
javascript:void(0)
28 year old Nuclear Power Engineer Leeland McGeever, hailing from Camrose enjoys watching movies like "Hamlet, Prince of Denmark" and Bird watching. Took a trip to Monarch Butterfly Biosphere Reserve and drives a Outlook. YOURurl.com
OdpowiedzUsuń