11.08.2019

rozdział trzynasty


 Tell me pretty lies
Look me in the face
Tell me that you love me
Even if it's fake
'Cause I don't fucking care, at all



Jedyne co widziałam, w co wpatrywałam się jak zahipnotyzowana, były jego czarne oczy. Elegancko zaplotłam dłonie za plecami, prostując się. Kosmyk różowych włosów opadł mi na policzek. Z całych sił starałam się zachować kamienną twarz i nie wykazać ani grama emocji.
Ale z kogo ja chciałam robić głupka? Wydaje mi się, że Sasuke nie był skończonym idiotą. Wydawało mi się też, że czyta ze mnie jak z otwartej księgi. A dlaczego mi się tak wydawało? Bo widzę w kąciku jego ust ten cholerny, ironiczny uśmieszek.
— Czego panowie sobie życzą? — spytałam, uśmiechając się.
Kompan Sasuke oderwał wzrok od karty dań i przeniósł go na moją osobę. Jego oczy były identycznie czarne jak Sasuke, ale nie mogłam z nich nic wyczytać. Odgarnął pasmo kruczoczarnych włosów za ucho. Był nieskazitelnie ubrany, w idealnie skrojoną marynarkę i granatową koszulę. Bordowy krawat przyczepiony spinką do koszuli. Elegancik. Patrząc na jego twarz, nie dało się nie zauważyć podobieństwa. To musiał być drugi Uchiha, czyli Itachi. Miałam wrażenie, że już go tu kiedyś widziałam.
— Foie gras, na ciepło. I szklankę Finé.
Jego głos był głęboki, a jego ton poważny, ale jednak wychwyciłam ciepłą nutę w jego słowach. Nie to, że ciepłą, bo on jest ciepły, czy coś (bo tego nie wiem), ale sposób, w jaki się do mnie odezwał składając zamówienie, był całkiem przyjazny.
Pokiwałam głową, zapamiętując zamówienie i odwróciłam głowę do Sasuke. Dzięki Bogu, czy komukolwiek tam na górze, coś mnie tknęło i przykryłam dzisiaj swoją twarz warstwą podkładu i pudru. Mam nadzieję, że zakryje rumieniec wypełzający na moje policzki. Nagle wszystkie dziwne emocje wpełzające do mojego serca zniknęły jak pękająca bańka mydlana, kiedy przypomniałam sobie słowa Naruto. Te, że Karin była jego narzeczoną. Mimo że nic mnie z Sasuke teoretycznie nie łączyło, oddałam mu swój pierwszy pocałunek, i nie wiedzieć czemu, czułam się dziwnie z tym że tak naprawdę to nic o nim nie wiem. Postanowiłam być dla niego oschła na tyle, żeby tylko on to zauważył, a wszyscy dookoła nie.
— A dla pana?
Przyglądał mi się kilka sekund. Wytrzymałam jego wzrok, dziwiąc się sama sobie. Za cholerę nie mogłam go rozgryźć.
— Szklankę szkockiej i danie szefa kuchni.
— Oczywiście. Czy mogę zabrać karty? — spytałam, siląc się na uprzejmy ton.
— Proszę bardzo.
Nachyliłam się nad stolikiem i zabrałam karty dań. Czułam na sobie wzrok braci, ale nie dałam się wytrącić z równowagi. Odwróciłam się i odmaszerowałam od ich stolika, wypuszczając nagromadzone powietrze z płuc. Boże, co to było?!
Czułam na plecach przewiercające mnie na wskroś spojrzenie. Odetchnęłam z ulgą, kiedy dotarłam do drzwi prowadzących do kuchni. Przekazałam kucharzowi zamówienie i wzięłam dwa inne gotowe talerze dla miłego, starszego małżeństwa, które czekało na swoje dania już kilkanaście minut.
Wiedziałam, że muszę wrócić na salę, gdzie siedzą bracia, ale nie miałam innego wyjścia. W końcu zgodziłam się na tę robotę. Nie spodziewałam się jedynie, że będę się musiała najeść tyle nerwów.
Zgarnęłam niesforny kosmyk włosów za ucho i wzięłam talerze z parującym jedzeniem. Starałam się z całych sił, żeby potrawy nie wylądowały na podłodze, albo co lepsze, na głowach gości.
Widziałam ich kątem oka. Dyskutowali o czymś zawzięcie, Sasuke miał ściągnięte brwi, a Itachi siedział odchylony w krześle, patrząc z góry na Sasuke. Skupiłam się w stu procentach, byleby tylko donieść jedzenie w całości. Na szczęście mi się udało. Starsza pani puściła rękę męża i uśmiechnęła się serdecznie, a ja odwzajemniłam uśmiech, który tym razem nie był udawany. Było w tej dwójce coś wzruszającego, a ja poczułam jakąś taką niewypowiedzianą tęsknotę za czymś, czego pewnie nigdy nie będzie dane mi doświadczyć.
Po raz kolejny poczułam na sobie wzrok braci, jednak zaciekle udawałam, że nie zdaję sobie z tego sprawy. Zawróciłam i weszłam do kuchni. Wyciągnęłam pustą szklankę do whisky i z barku wyjęłam butelkę szkockiej, tej z górnej półki. Dorzuciłam kilka kostek lodu. Na tacce postawiłam również drugą szklankę i nalałam do niej drogiej, japońskiej wody, którą zażyczył sobie Itachi. Mają rozmach, trzeba przyznać.
I po raz kolejny musiałam stawić czoła moim lękom. Na szczęście nie siedzieli daleko, także mój marsz wstydu nie trwał długo. Na złość Sasuke, zaczełam od Itachiego. Postawiłam szklankę wody i uśmiechnęłam się promiennie. Napotkałam wzrok czarnych oczu, tak  podobnych do tych Sasuke.
Przyszła kolej na drugiego Uchihę. Do moich nozdrzy dolatywał metaliczny zapach whisky, a ja sama miałam ochotę się do nich dosiąść i napić. Chwyciłam opuszkami palców kryształowe naczynie i ustawiłam tuż obok leżącej bezwładnie dłoni Sasuke.
— Pańskie dania podam za kilka minut.
Uśmiech nie znikał z mojej twarzy, kiedy odwracałam się na pięcie. Znów znalazłam się w kuchni, oparłam się o blat i przetarłam ręką czoło.
— Sakura-san, dlaczego jesteś taka czerwona? — usłyszałam głos koleżanki, kucharki.
— Jest tu w kuchni straaasznie gorąco. — Zachichotałam nerwowo i zaczęłam wachlować twarz dłonią.
— Mamy najlepszą dostępną na rynku wentylację — rzuciła mi skonfundowane spojrzenie, a ja tylko wzruszyłam ramionami. Nie mogłam wymyślić nic lepszego.

*

Sasuke nie udało dodzwonić się do Itachiego. Młodszy Uchiha wrócił z delegacji i pierwsze co zrobił po wylądowaniu na Hanedzie to złapanie taksówki i skierowanie się do hotelu. Nie zahaczył nawet o swoje mieszkanie, nie pamiętał nawet kiedy ostatnio tam był. Starszy braciszek przysporzył mu dużo roboty.
Jaką niespodzianką dla Sasuke było, gdy Karin powiedziała mu, że Itachi wrócił, po prostu się pojawił w hotelu, jakby nigdy nic. Sasuke bez pukania wparował do gabinetu Itachiego.
— Gdzieś ty był? — warknął, opierając się rękami o biurko brata. — Przez ciebie musiałem rzucić swoją robotę i lecieć do Sendai, a cała ta delegacja nie poszła tak gładko, jakby poszła, gdybyś ty tam pojechał.
Itachi podniósł wzrok znad gazety i odłożył ją na blat.
— Jednak słyszałem od Karin, że sobie poradziłeś. — Itachi wstał, obszedł biurko i położył rękę na głowie Sasuke, mierzwiąc mu włosy. — Mój zdolny braciszek.
— Przestań mnie traktować jak dziecko!
Itachi uśmiechnął się i objął brata ramieniem.
— Chodź coś zjeść do Shabu — zaproponował, zmieniając temat.
Shabu była restauracją znajdującą się dwie przecznice od hotelu, gdzie bracia często po pracy chodzili coś zjeść. Zamawiane porcje były spore i sycące, poza tym w Shabu mieli duży wybór alkoholi. Sasuke już prawie dał się namówić, po czym sobie o czymś przypomniał. Może bardziej: o kimś.
Sakura. Przecież pracowała tu już od dobrych paru dni. Przez wizytę w Sendai nie miał nawet czasu porządnie zjeść, jednak pojawiając się znów w Konoha, jego głowę po raz kolejny zaczęła zaprzątać Sakura. Jadanie w hotelowej restauracji było dla niego rzadkością, wolał iść tam, gdzie nikt go nie zna i jest jednym z tysięcy japońskich biznesmenów pod krawatem.
— Szkoda czasu. Zjedzmy tutaj — oznajmił Sasuke, dziwiąc się, że taka propozycja wyszła z jego ust. Itachi poklepał ramię brata i poszedł przodem, gwiżdżąc pod nosem.
Im bardziej zbliżali się do hotelowej restauracji, tym serce Sasuke biło szybciej. Po raz pierwszy czuł coś takiego. Wybrali jeden ze stolików w kącie i usiedli. Sasuke ubiegł brata i zajął takie krzesło, żeby mieć widok na całe pomieszczenie. Itachi utkwił wzrok w karcie dań, mimo że chyba znał ją na pamięć. Sasuke oparł łokcie na stoliku, splótł palce, przysłonił usta i nos i niczym drapieżca zaczął przeczesywać wzrokiem restaurację. Szczerze mówiąc, to z nerwów odechciało mu się jeść.
Wtedy ją zobaczył. Ubrana była w standardowy uniform kelnerek Konohy, rozpuszczone różowe włosy okalały jej bladą twarz, a zielone oczy rozszerzyły ze zdumienia. Jadeitowy kolor jej oczu go intrygował i fascynował. Nie spotkał jeszcze Japonki o takim kolorze oczu. Może nosiła soczewki?
Jej szczupłe, wręcz chude ciało kroczyło w stronę ich stolika, a Sasuke nie spuszczał z niej spojrzenia. Nie szła pewnie, jednak w jej sposobie chodu była niewymuszona, nieodkryta gracja, którą Uchiha wychwycił.
— Czego panowie sobie życzą?
Jej głos lekko drżał, chociaż widać było, że z całej siły stara być się opanowana. Z lekko skrywaną irytacją wymieszaną z rozbawieniem patrzył, jak Haruno unika jego wzroku, skupiając się na Itachim. Po wysłuchaniu zamówienia jego brata, niecierpliwie czekał, aż w końcu spojrzy na niego.
— A dla pana?
Zauważył, jak jej usta zaciskają się w wąską linię. Przez chwilę zastanawiał się, co może być tego przyczyną. Tak samo, dlaczego jej głos momentalnie stał się kilka tonów chłodniejszy. Nie przypominał sobie, żeby zrobił coś nie tak. Może miała mu za złe tamten pocałunek na tarasie? Trzymając rękę w kieszeni, nerwowo obracał zapalniczką. Po chwili zdał sobie sprawę z tego, że Haruno zadała pytanie. Nie miał ochoty jeść, za to miał ogromną ochotę się napić. I zapalić.
— Szklankę szkockiej i danie szefa kuchni — powiedział lekko zachrypniętym głosem.
Kiwnęła głową i po chwili mógł patrzeć się na jej plecy. Itachi odchylił się w krześle i wyrwał Sasuke z zamyślenia po kilku minutach niezręcznej ciszy. Sasuke mimowolnie odwrócił spojrzenie, zauważając krzątającą się w oddali Sakurę.
— Mamy nową kelnerkę? — spytał starszy z braci. — Ładna dziewczyna.
Sasuke poczuł, jak wszystkie jego mięśnie się spinają i zalewa go fala irytacji. Nie skomentował słów brata, wręcz żałował, że przyszedł do hotelowej restauracji; chciał się wymiksować jak najszybciej.
— To jak było w Sendai, bracie?
— Jeszcze masz czelność mnie o to pytać, po takim niezapowiedzianym zniknięciu? — warknął Sasuke. — Naprawdę, Itachi, miałbyś trochę kultury — powiedział, marszcząc brwi.

*

Nie wiem jak, ale jakoś przeżyłam obsłużenie dwóch niespodziewanych gości o nazwisku Uchiha. Z całych sił starałam się nie zwracać uwagi na Sasuke, poczułam ulgę, kiedy w końcu opuścili restaurację. Całą resztę dnia skupiłam myśli na pracy, mając już dość nerwów i stresu jak na jeden dzień.
Wybiła dwudziesta druga i w końcu mogłam opuścić to miejsce. Przebrałam się z roboczych ciuchów w pomieszczeniu do tego przeznaczonym. Założyłam torbę na ramię, pożegnałam się ze współpracownikami i wyszłam drzwiami od zaplecza. Wolałam to wyjście, bo miałam bliżej do metra.
Październik w tym roku nie rozpieszczał ciepłem. Było chłodno i żałowałam, że nie wzięłam grubszej kurtki. Neony reklam rozświetlały mrok nocy, chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu.
— Podwieźć cię? — Usłyszałam dosyć znajomy głos, gdzieś po mojej prawej.
Przystanęłam i odwróciłam głowę. Stał tam, oparty o ścianę, jedną rękę trzymał w kieszeni, a w drugiej zaciskał rozpalonego papierosa. Uniósł go do ust i zaciągnął się, przez moment rozświetlając swoją twarz.
— Nie trzeba, poradzę sobie — odburknęłam i ruszyłam dalej, mijając go.
— Sakura.
Na dźwięk swojego imienia wypowiadanego przez Sasuke, przeszły mnie ciarki. Poczułam uderzenie gorąca i dudniące serce. Sposób, w jaki je powiedział, wymusił na mnie zatrzymanie się w miejscu. Patrzyłam, jak do mnie podchodzi i staje przede mną.
— Dlaczego mnie ignorujesz? — zapytał wprost.
— Wydaje ci się — odparłam, próbując go wyminąć.
Jednak na próżno. Jego palce zacisnęły się na moim barku, zatrzymując. Spojrzałam mu prosto w oczy. Zauważyłam w nich cień determinacji. Z każdą chwilą spędzoną w jego towarzystwie bariery, które starałam się budować, runęły na łeb, na szyję.
— Odwiozę cię.
Coś w jego tonie nie pozwalało mi się sprzeciwić. Westchnęłam głęboko i pokiwałam głową, wiedząc, że z nim nie wygram. W głębi duszy to nawet nie chciałam z nim wygrywać. Czy to, co tu właśnie się dzieje, ma jakieś znaczenie?
Ruszył przed siebie, a ja za nim. Obserwowałam jego plecy, zastanawiając się, czy to, że na mnie czekał i proponuje podwózkę to znak tego, że mu zależy? Dotarliśmy do czarnego Jaguara i usiadłam na miejscu pasażera.

*

Całą drogę do mieszkania Sakury jechali w milczeniu. Uchiha nie mógł zebrać się w sobie, żeby zacząć rozmowę. Mimo że zawsze wiedział, co powiedzieć i nikt nie mógł go zagiąć, w tym momencie był jak z waty. Nogi jak z drewna, kiedy wciskał pedały, zgrabiałe palce, kiedy zaciskał je na kierownicy.
Kątem oka zerknął na Sakurę. Siedziała sztywno, wpatrzona wprost przed siebie. Tokijskie światła oświetlały jej profil. W radiu grała popowa piosenka, Sasuke przełączył kanał.
Po kilkunastu minutach dojechali pod blok Sakury. Dziewczyna odpięła pasy i szykowała się do wyjścia. Sasuke pluł sobie w brodę, że zaraz przepuści okazję.
— Chcę z tobą pogadać — powiedział, odwracając głowę w jej stronę.
— O czym?
— Ale nie w aucie — odpowiedział.
Przez twarz Sakury przemknął cień dezorientacji, kiedy łączyła wątki. Nagle podskoczyła w miejscu i uniosła ręce w obronnym geście.
— Nie u mnie! Nie posprzątałam mieszkania.
— Nie przeszkadza mi to.
— A-ale mi przeszkadza! — zająkała się.
— To pojedźmy do mnie — zaproponował.
— Absolutnie! — rzuciła piskliwie w jego stronę. — I co jeszcze?
Sasuke westchnął pod nosem. Z jednej strony jej charakter grał mu na nerwach i irytował, ale z drugiej czerpał z przebywania z Haruno jakąś niewyjaśnioną satysfakcję.
— W porządku. Zabiorę cię w jedno miejsce.
— Chcesz mnie gdzieś wywieźć? — zajęczała, sięgając do drzwi, żeby opuścić pojazd.
Uchiha wcisnął jeden przycisk po swojej stronie, zablokowując wszystkie drzwi auta. Był niczym lew, który upolował naiwną owieczkę.
— Niedaleko.

*

Sasuke działał mi na nerwy. Tak bardzo, że nawet nie mogłam tego opisać słowami. Uwięził mnie właśnie w samochodzie, wioząc nie wiadomo gdzie. Odrzuciłam od siebie myśli, że jest on jakimś niewyżytym psychopatą, wyglądał bardziej na modela niż na człowieka z nizin społecznych, mającego zatarg z prawem.
Siedziałam naburmuszona, zmęczona po pracy i przepełniona wybuchową mieszanką emocji. Przymrużyłam oczy, przysypiając. Nie wiem, ile czasu minęło — kilka minut, kilkanaście, godzina? — jednak w końcu dojechaliśmy na miejsce. Obudziło mnie chrząknięcie Sasuke. Spojrzałam na niego, spod przymrużonych, zaspanych powiek. Nie mogłam zinterpretować jego spojrzenia. Przekręcił kluczyk w stacyjce, a ja rozejrzałam się dookoła. To, co zobaczyłam, zaparło mi dech w piersiach. W oddali, w dole, skryte pod łuną świetlną widniało miasto, podejrzewałam, że Tokio. Samochód był zatrzymany na dosyć wysokim terenie, to chyba jakaś góra. Podekscytowana wpatrywałam się w nocne światła miasta, wyglądało jak żyjący, świecący organizm.
Przerzuciłam spojrzenie na Sasuke. Nie patrzył się na miasto, tylko na mnie. Zdążyłam się już lekko zarumienić, kiedy przypomniałam sobie coś, co spędzało mi sen z powiek. Moje podekscytowanie ulotniło się w jednej chwili i sposępniałam. Sasuke poruszył się niespokojnie, zauważył. Postanowiłam grać w otwarte karty.
— Zabierałeś tutaj Karin?
Patrzyłam, jak unosi brwi do góry, a jego oczy rozszerzają się z zaskoczenia. Pokręcił z niedowierzaniem głową i wyjął ze schowka paczkę papierosów, po czym wsunął jeden między wargi. Otworzył drzwi, rzucając tylko z zajętych ust:
— Chodź na zewnątrz.
Naciągnęłam na siebie kurtkę i wyszłam z auta. Sasuke oparł się o maskę, tafla czarnych włosów zasłaniała jego profil, kiedy odpalał papierosa. Stanęłam po lewej stronie, również opierając się o auto. Jestem tak chuda, że na pewno nie wgniotę karoserii.
— Skąd wiesz o Karin? — spytał, wypuszczając dym z płuc.
— Nie ma to znaczenia — odparłam, mimo wszystko nie chciałam sprzedać Naruto.
Chłód smagał moje ciało, jednak było mi gorąco. Jeszcze nigdy nie byłam z nikim tak bezpośrednia. Przez kilka chwil Sasuke jedynie palił, pogrążony w myślach. Swoją drogą, ciekawe, o czym myślał.
— Nie zabierałem jej tu. Nikogo tutaj nie zabierałem. Zabierał mnie tu brat. Po śmierci naszych rodziców. Medytowaliśmy, szukaliśmy stabilizacji psychicznej.
Sposób, w jaki to powiedział, zmroził mi krew w żyłach. Nagle, nie wiedzieć czemu, zrobiło mi się go żal. Upuścił resztkę papierosa na ziemię, momentalnie odpalając kolejnego. Było mi głupio, więc spuściłam wzrok na swoje tenisówki.
— Nie jestem typem człowieka, który lubi mówić o sobie... o swojej przeszłości — powiedział, a ja mu wierzyłam. — Tak, Karin była moją narzeczoną. To był pomysł mojego brata. Poznałem Karin na studiach i, głupio się przyznać, wykorzystywałem ją do robienia za mnie projektów i pomagania na egzaminach. To cholernie inteligentna dziewczyna. Po jakimś czasie Itachi też ją poznał, a, że w naszych głowach kiełkował pomysł o założeniu biznesu hotelarskiego, wykorzystując spadek po rodzicach, Karin została w to wplątana. Itachi, studiował prawo, więc wymyślił sposób na zmniejszenie kosztów rozkręcenia biznesu. Rodzinne spółki mają ulgi podatkowe i łatwiejszy start, jednak Karin nie była rodziną. Mój brat wymyślił, żebym wziął z nią ślub.
Słuchałam go jak zahipnotyzowana. Widziałam, że wiele go kosztowało, żeby się przede mną otworzył. Nie wydaje mi się, żeby komukolwiek z tego się zwierzał. No, może oprócz Naruto.
— A dlaczego on tego nie zrobił? — zapytałam.
— Z prostego powodu, był wtedy w związku i planował przyszłość z tamtą kobietą. Rzeczywistość jednak szybko go zweryfikowała i się rozstali. Tak jak ja z Karin.
— Dlaczego? — Miałam wrażenie, że jestem wścibska, dopytując się, ale musiałam się dowiedzieć.
— Widziałem ją z innym facetem. Cóż, może jestem staroświecki, ale takie coś przekreśla wszystko.
— Kochałeś ją? — zapytałam, po chwili żałując, ale słowo się rzekło.
Uchiha zaciągnął się papierosem, zamyślony. Serce biło mi jak oszalałe. Chciałam się dowiedzieć. Musiałam się dowiedzieć.
— Wtedy myślałem, że tak — powiedział w końcu. — Do tej pory myślałem, że tak. Jednak coraz częściej myślę, że to nie była miłość. Szczególnie ostatnio.
Zachłysnęłam się powietrzem. Nie wiedziałam, co powiedzieć, nie wiedziałam, jak interpretować jego słowa. Serce prawie wyskoczyło mi z piersi, a gardło wypełniła irytująca gula. Uchiha nie spojrzał na mnie, nie rozwijał tematu.
— Po tamtym fakcie rozwiązaliśmy narzeczeństwo, ale firmę rozkręciliśmy i tak. Chyba się udało. Każdy ma jakąś przeszłość — zawyrokował po chwili.
Ja nie miałam. Ale nie miałam odwagi tego powiedzieć. Za to miałam odwagę chwycić papierosa tkwiącego w jego ustach i pstryknąć nim w przepaść. Uchiha rzucił na mnie zaskoczone spojrzenie, ale ujęłam jego twarz w swoje dłonie i przytknęłam swoje wargi do jego. Nie wiedziałam, dlaczego to zrobiłam, ale zrobiłam.
Nie odepchnął mnie. Rozchylił wargi, odwzajemniając pocałunek. Poczułam jego dłonie na talii, kiedy oparł mnie o maskę Jaguara i przywarł swoim ciałem do mojego. Chroniły nas noc i światła miasta. Jego wargi zdobywały nowe terytorium, kiedy język wkradł się do środka moich ust. Było dla mnie coś nowego, ale szybko załapałam, o co chodzi, wprowadzając swój język w ruch. Robiło mi się coraz bardziej gorąco. Uchiha smakował dymem papierosowym i wanilią. Wplotłam swoją rękę w jego włosy, były zaskakująco delikatne, a jednocześnie sztywne i szorstkie. Budziło się we mnie coś, czego nie potrafiłam opisać.
Oderwaliśmy się od siebie, nawet nie zauważyłam, że leżałam plecami na masce samochodu Uchihy, a on znajdował się nade mną, wspierając się na rękach. Speszyłam się, czując na sobie jego przenikliwy wzrok. Żartobliwie go poklepałam otwartą dłonią po policzku, czując, jak przepełnia mnie wstyd.
— No, no.
— Jak na drugi pocałunek to niesamowity postęp — oznajmił, a ja się zaczerwieniłam. Nie wiedząc, co powiedzieć, palnęłam: — O czym chciałeś ze mną rozmawiać?
Po kilku chwilach rozpalał kolejnego papierosa. Nie znosiłam, jak to robił. Miałam ochotę powtórzyć swoje zachowanie, pozbywając się fajki z jego ust, zastępując ją pocałunkiem.
— Chciałem spytać, dlaczego mnie ignorujesz, ale już znam odpowiedź.
Uśmiechnęłam się pod nosem, wpatrując się w Tokio. Nie powiem, ulżyło mi, chociaż to, co powiedział, nie pasowało mi w stu procentach, byłam w stanie to zaakceptować.
— Wracamy? — spytał, a ja pokiwałam głową.
Wsiedliśmy do samochodu. Sasuke odpalił Jaguara, wycofał, po czym ruszył w drogę powrotną. Wygrzebałam z torby telefon, który od niego dostałam.
— Swoją drogą, dzięki za smartfona. Ale chyba już jesteśmy kwita? — Zaśmiałam się żartobliwie.
— No to trochę się cenisz — odparował, zmieniając bieg.
Odblokowałam telefon. Zauważyłam cztery nieodebrane połączenia i jednego SMS’a. Kliknęłam zieloną słuchawkę, żeby zobaczyć kto się do mnie dobijał o północy. Hinata. Zaniepokoiłam się i weszłam w wiadomości, po czym w tę nieodczytaną, od Hinaty również.
„Neji dostał wyniki. Został mu miesiąc życia.”

__________

Jestem! Wygrałam ze studiami, ale korzystam z życia (czytaj gram w gry i oglądam anime) i robię wszystko, byle nie pisać :D Jednak udało mi się dokończyć ten rozdział. Do zakończenia jeszcze trochę, ale powiedzcie mi, wolicie zakończenie: happy end, słodko-gorzkie, czy bez happy endu? :D

15 komentarzy:

  1. Nooo to się zaczęła zabawa na całego widzę! Ale się ośmieliła! No i Sasuke, ta jego szczerość, nie spodziewałam się tego :D Czyżby tym facetem Karin był Suigetsu? ^^ Jakoś tak mi pasują do siebie bardzo :D

    Ja też! Jestem i też wygrałam ze studiami. Co więcej, nawet też gram i oglądam, a do tego duuuużo czytam, głównie mang i fanficków ^^ I nawet mnie nie denerwuj! Oczywiście, że happy end! Ej to już tak blisko końca? ;( I co ja będę robić ze swoim życiem? Nie no, jeszcze się obijam i mam czas, ale zaraz zaczynam drugą pracę i nie wiem czy będę miała czas spać, a co dopiero czytać -_-' No ale jakoś trzeba żyć! Nieee no... na bank zawsze znajdę czas na jakieś dobre opo ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam w skromnych progach moją najwierniejszą czytelniczkę! :D
      No Sasuke i Sakura zebrali się na odwagę, obydwoje zrobili coś, czego normalnie by nie zrobili :D A co do Karin, to zobaczymy :D nie mówię tak, nie mówię nie xd

      Do końca jeszcze trochę, początkowo planowałam skończyć w 20 rozdziałach, ale chyba jednak będzie ich 30 :) (mam nadzieję)
      Co do zakończenia, to tak tylko podpytuję Czytelników, jakie by woleli, ale nie obiecuję, że w 100% spełnię oczekiwania :P

      Gratuluję wygrania batalii ze studiami i mam nadzieję, że przy natłoku obowiązków znajdziesz czas na Wojnę Uczuć xd

      Dzięki wielkie za komentarz i pozdrawiam! <3

      Usuń
  2. Sakura jaka śmiała! :D Ale fajnie, że sobie wyjaśnili sytuację, podobała mi się ta scena z poałunkiem, wiadomo. xD
    Mam nadzieję, że między Karin a Sakurą nie będzie spięć, chciałabym zobaczyć ich reacje od dobrej strony, a nie, że Krin jest tylko zazdrosną suką. ;)
    A końcówka rozdziału zwaliła mnie z nóg! Kochana, mam nadzieję, że nie będę musiała czekać na następny rozdział tak długo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No Sakura się ośmieliła :3 W sumie Sasuke też.
      Co do Karin - będzie Pani zadowolona! xD
      Postaram się dodać następny jak najszybciej! <3 Dzięki wielkie za komentarz i że zajrzałaś <3

      Usuń
  3. Oo, w końcu nowy rozdział! Nie komentowałam do tej pory Twoich wpisów, bo gdy czytałam w zeszłym roku to nie chciałam wracać do pisania. Wkręcająca historia, w jeden wieczór mnie wchłonęła i bardzo się cieszę, ze tu wrociłaś! Nawet nie myśl o braku happy endu! Słodko-gorzkie brzmi dobrze, liczę na zaskoczenie. Buziaki <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam nową czytelniczkę! <3
      Bardzo mi miło, że historia Cię wciągnęła i że zostawiłaś komentarz <3

      Usuń
  4. Kocham Twojego Sasuke! Naprawdę z całymi pokładami antypatii dla jego kanonicznej wersji i tej wykreowanej przez większość ff'ków w najlepszym razie go toleruje. Ale tutaj jest tak rozczulający, że mogę myśleć o nim inaczej niż tylko w pozytywnych ramach. Nawet, kiedy przemilczał fakt o byłej narzeczonej (chociaż związku z Sakurą jeszcze de facto nie mieli i nie musiał jej się spowiadać), ale razem z nią poczułam, że coś jest nie tak, że nie powinien nic nie mówić i pozwolić, żeby dowiedziała się od innych. To w tym rozdziale z miejsca, podobnie jak Saku, mu wybaczyłam. Uchiha zachowuje się naturalnie i nie ukrywa zainteresowania Sakurą. Poza tym nie jest sarkastycznym dupkiem, chyba ten fakt sprawia, że tak go lubię. Itachi jako taki lekkoduch, który nie pojawia się na spotkaniu, też jest dość nietypowy w zestawieniu z kanonem. Tak, to dlatego uwielbiam te opowiadanie! Bierzesz postacie z m&a, ale nie zatrzymujesz się na sztywnych ramach ich charakterów, tylko dodajesz im swoją, niepowtarzalną głębie. Martwi mnie tylko Neji, smutno będzie się z nim pożegnać.

    Buziaki~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strasznie się cieszę, że mój Sasuke trafia w Twoje gusta :3 Dziękuję za komentarz i miłe słowa <3 To moje pierwsze opowiadanie, więc jest dosyć nieudolne w odwzorowywaniu postaci z M&A i nie tylko, ale cóż, nie w każdym opowiadaniu muszą być kalką tych z m&a :D

      Usuń
  5. Wszystko przeczytałam jednym tchem, cudowne <3
    Po anime czuję niedosyt właśnie w temacie SasuSaku więc jak głupia sprawdzam cały internet i czytam opowiadania. Podoba mi się ta wersja rzeczywista. Melduje się nowym stałym czytelnikiem iii oczywiście czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kurczę, bardzo mi miło <3 Postaram się, żeby rozdział pojawił się jeszcze w tym miesiącu!
      Pozdrawiam cieplutko! <3

      Usuń
  6. Jestem i ja. Na szarym końcu,ale wreszcie udało mi się dotrzeć. U mnie z kolei praca wpływa na kompletny brak życia i możliwości czytania ( oraz pisania ).
    Rozdział jak zwykle świetny, a Sasuke w Twoim wydaniu, jak zawsze powalający. Niech Sakura nie waży się odbierać mu nałogu palenia, uwielbiam twardych palaczy :) , szlugi do niego pasują!
    Jednak najbardziej z całego rozdziału podobała mi się wstawka o "ciepłym Itachim"!Uśmiałam się, to było piękne!

    Generalnie wszystko cudnie! Przeczytałam w kilka minut!
    Czekam na next!

    Dużo chęci do pisania, Kochana!
    Gorące pozdrowienia! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że jesteś <3
      Jak najbardziej rozumiem brak czasu :<
      Następny rozdział się pisze, a przynajmniej się staram :D
      Również pozdrawiam i czekam na coś nowego u Ciebie <3

      Usuń
  7. Ja to jak zwykle.
    Nie ogarniam życia, nie ogarniam blogów do czytania ani tym bardziej własnego pisania.
    Wchodzę
    Patrzę
    Nowy rozdział
    Czytam
    I dociera do mnie, że jakis przegapiłam xD

    Mimo to cieszę się, że dopiero teraz tu trafiłam. Mam taki moment, że potrzebuję się odciąć od wszystkiego i zatracić w czymś. I najlepiej wychodzi mi to w fanfikach ;)
    Scena z papierosem i pocałunkiem bezcenna! Aż się gorąco zrobiło :D
    A zakończenie, choć sama lubuje się w pisaniu gorzkich, to czytać wole szczęśliwe :)

    OdpowiedzUsuń
  8. ./go/anonymouscommentshelp
    javascript:void(0)
    javascript:void(0)

    OdpowiedzUsuń
  9. 28 year old Nuclear Power Engineer Leeland McGeever, hailing from Camrose enjoys watching movies like "Hamlet, Prince of Denmark" and Bird watching. Took a trip to Monarch Butterfly Biosphere Reserve and drives a Outlook. YOURurl.com

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń